Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] To jest Hogwart... Czyli, co się stanie, gdy do worka szarości wrzucimy kroplę tęczy

Dodane przez xowiki dnia 21-11-2011 19:05
#1

Proponuję, by każdy zaglądający i czytający moje wypociny spojrzał na to z przymrużeniem oka. Kanon wącha kwiatki na łące. Z góry przepraszam za błędy i pozjadane przecinki. Interpunkcja zawsze była moim wrogiem mimo miłości do pisania :D

Nie przedłużając zapraszam na pierwszy odcinek i czekam na wasze opinie. Pisać dalej, czy odpuścić?




[1]



Szary poranek wdzierał się delikatnym blaskiem przez stare okna. Jeszcze w nocy bębnił w nie delikatnie deszcz. Teraz jedynym śladem po jego obecności były kałuże, które gęsto pokrywały błonia. Hogwart budził się do życia. Kolejny listopadowy dzień czekał na uczniów. Kolejne posiłki, zajęcia, spotkania, zadania. Wydawać się mogło, że cały zamek popadł w rutynę. Nic bardziej mylnego. Życie tutaj nigdy nie było dalsze rutynie niż właśnie tego poranka.

Siódmy rocznik Gryffindoru dotarł niemal w komplecie pod salę eliksirów - ich pierwsze zajęcia tego dnia. Ślizgoni tradycyjnie już na nich czekali. Ale nie oni mieli być atrakcją dnia. Drzwi od sali otwarły się ze złowrogim skrzypnięciem. Uczniowie w ciszy weszli, zajmując swoje miejsca. Czekając zerkali niepewnie w stronę nauczyciela. Profesor Snape budził lęk w każdym uczniu bez względu na rok, płeć czy dom. Budził lęk nawet w niektórych nauczycielach. Czarne, obfite szaty, które powiewały za nim niczym skrzydła olbrzymiego nietoperza były elementem pojawiającym się w każdym opowiadaniu o tym nauczycielu, które przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie.

- Na dzisiejszych zajęciach powrócimy do ważenia Wywaru Żywej Śmierci. Mam nadzieję, że tym razem komuś oprócz naszej panny Wiem- To-Wszystko uda się zakończyć te zajęcia sukcesem-
powiedział swoim jedwabistym, spokojnym głosem. Druga rzecz, która budziła w uczniach grozę. Profesor Snape nie musiał się unosić, by uczniowie go słuchali i mieli ochotę wyskoczyć z wieży, gdy tylko przyłapie ich na nieuwadze.

Nagle drzwi od sali skrzypnęły i stanął w nich ktoś, kto zdecydowanie nie pasował do miejsca, w którym się znalazł. Czerwony kapelusz, marynarka w tym samym kolorze, turkusowe spodnie i czarne buty z czerwonymi sznurówkami zdecydowanie nie zaliczały się do kategorii "dozwolony strój w Hogwarcie". Dodając do tego szeroki uśmiech i lekki, nieco kołyszący się krok można było z całą pewnością powiedzieć, że ów osobnik znalazł się w niewłaściwym miejscu o, jak najbardziej, niewłaściwym czasie.

- Przepraszam za spóźnienie. Dopiero udało mi się dotrzeć do szkoły i udałem się prosto na lekcje- powiedział w pośpiechu zajmując wolne miejsce i rozkładając swoje rzeczy. Narobił przy tym takie zamieszania, że profesor Severus Snape z trudem nad sobą panował. Czekał jednak cierpliwie aż intruz się rozgości. Podszedł do niego powolnym krokiem, nachylił się i odezwał najbardziej jedwabistym głosem, jaki uczniowie siódmego rocznika mieli okazję słyszeć.

- Czy zdaje pan sobie sprawę, że strój, który pan na sobie ma, jest w naszej szkole niedozwolony? Nie mam zielonego pojęcia, skąd u licha pan się urwał, ale przerwał pan moje zajęcia spóźniając się, czego tolerować nie zamierzam, a na dodatek nawet nie raczył pan się przedstawić. Może w pańskiej poprzedniej szkole tolerowano takie zachowanie, ale tutaj jest Hogwart. Od wieków pielęgnujemy tradycje, które pan bezczelnie bezcześci wchodząc tutaj wystrojony, niczym szczur na otwarcie kanału.

Cała klasa zamarła słuchając wykładu, jakim nauczyciel zaszczycił nowego ucznia, który ku zdziwieniu wszystkich, w tym samego Snape'a, wcale się tym nie przejął. Wciąż mając na twarzy swój szeroki, zbyt przesłodzony, jak na faceta, uśmiech odpowiedział- Ohh na śmierć zapomniałem się przedstawić- pacnął się w czoło, jakby ten gest miał wytłumaczyć wszystko- Nazywam się Blaine Anderson. Przeniosłem się tutaj ze szkoły Magii w Ohio. Naprawdę straszne miejsce. Wydziały zamiejscowe są do niczego. Poziom tak niski, że z trudem odrasta od podłogi a przecież każdemu zależy na dobrej pracy. Przeczytałem, że tutaj macie wysoki poziom i oto jestem.

Nikt nie miał pojęcia, czy Blaine spodziewał się gromkich braw za swoją wypowiedzieć, czy prosił o zbiórkę galeonów na wieniec pogrzebowy, ale jedno było pewne- profesor Severus Snape znalazł właśnie kogoś, kto działał mu na nerwy bardziej niż Logbottom.

A to był dopiero początek. Kto mógł się spodziewać, że przybrany w kolory tęczy nowy uczeń przysporzy wszystkim tak wielu kłopotów już pierwszego dnia?


Prawdziwe atrakcje czekały na wszystkich podczas kolacji. Większość uczniów zajmowała już swoje tradycyjne miejsca rozmawiając, śmiejąc się i załamując ręce nad nadmiarem prac domowych, do których nie mają ochoty zasiadać. Wszyscy słyszeli już o mistrzowskim wtargnięciu nowego ucznia na eliksiry. Nikt natomiast nie miał pojęcia, gdzie ów uczeń został przydzielony. Wszystkie ich wątpliwości miały zostać za chwilę rozwiane. Blaine, wciąż ubrany we własny strój, wszedł do Wielkiej Sali i, ku uldze Ślizgonów, skierował się do stołu Gryffindoru. Nagle zamarł w pół kroku, patrząc wprost na Dracona Malfoya- gwiazdę Slytherinu, pupilka Mistrza Eliksirów i władcę serc wszystkich dziewczyn w szkole, bez wyjątku. Choć połowa z nich za nic w świecie nie przyznałaby się do tego. Patrzył i nie mógł uwierzyć swoim oczom. Taki piękny, taki idealny, taki arystokratyczny i zimny w swej postawie a jednocześnie tak pociągający. Grzechem było, że chodził wśród tych wszystkich nie dorastających mu do pięt ludzi, zamiast unosić się ponad nimi na baldachimie z czerwonych róż. Blaine westchnął z rozmarzeniem patrząc w te chłodne, szaroniebieskie oczęta i nie wiedział, co ze sobą począć. Podejść tam i wyznać mu dozgonną miłość, czy wstrzymać się i udać po kolacji pod jego okno z serenadą i bukietem najpiękniejszych kwiatów? To był dylemat wart przemyślenia.

Wszyscy uczniowie, w tym Malfoy, przyglądali mu się z zainteresowaniem. Nikt nie wiedział, czemu stoi po środku sali, wpatrując się w Malfoya niczym w jakiś obrazek i chyba nawet nie chcieli wiedzieć, czemu akurat na niego padło. Blaine w końcu ocknął się i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę stołu Ślizgonów. Draco widząc to miał ochotę uciec lub w ostateczności schować się pod stół i udawać, że wcale go tu nie ma. Mamrotał do siebie jakieś niezrozumiałe słowa, które miały mu dodać otuchy. Niestety nic nie pomagało. Nowy uczeń, który wyglądał, jakby ktoś nieudolnie ćwiczył na nim zaklęcia zmiany koloru, zbliżał się do niego, patrząc tym dziwnym, maślanym wzrokiem, który miały zawsze dziewczyny spoglądając ukradkiem w jego kierunku. Dziewczyny! Właśnie tak. Płeć piękna a nie jakiś tęczowy chłopak, który szczerzył się, jak idiota i patrzył na niego tak, jakby miał ochotę mu zrobić coś, co bardzo by mu się nie spodobało.

- Witaj przystojniaku- powiedział Blaine siadając obok Dracona i spoglądając mu głęboko w oczy- To niegodne być tak boskim.

Malfoy zdecydowanie zaczął zmieniać kolor z bladego na zielonkawy. Przywykł do komplementów, ale nie od facetów. Zdecydowanie nie chciał słuchać takich rzeczy od facetów. Przecież to dopiero jest niegodne.

- Eeee- rzekł elokwentnie blondyn, nie wiedząc, co powinien powiedzieć. Bał się, że z chłopakiem jest coś nie tak i rzuci się na niego z pazurami, gdy karze mu spadać. A przecież nie mógł pozwolić, by ktoś skalał jego boskie oblicze.

- Wiesz, że skradłeś moje serce? Nie wiem, jak mogłem żyć nie wiedząc o Twoim istnieniu. Mój świat nabrał barw.

- To nawet widać- mruknął do siebie Malfoy spoglądając z lękiem na jego kolorowe ubrania- Słuchaj nowy. Cieszę się, że doceniasz mój urok, ale ja gram w przeciwnej drużynie. I to pod każdym możliwym względem także...

- Ojj to nic to nic. Mało kto od razu wie, co i do kogo powinien czuć. Ja pomogę Ci odnaleźć siebie tak samo, jak mnie pomógł mój były chłopak, Kurt- uśmiechnął się entuzjastycznie wciąż spoglądając na blondyna, jakby był którymś z kolei cudem świata. A Draco zdecydowanie zaczynał panikować. Doskonale wiedział, co i do kogo powinien czuć. I wcale nie potrzebował od nikogo pomocy. Co to za niedorzeczny pomysł? On Draco Malfaoy miał skalać niegodne imię swej rodziny tak przyziemnym i bezwstydnym czynem? Nigdy w życiu. Prędzej Voldemorta pochłonie niebo.

- Źle mnie zrozumiałeś chłopie. Ja wiem, kogo wolę i Twoja pomoc jest mi zbędna. I błagam Cię zrób coś z tymi kolorami, bo oczy od nich bolą- powiedział i wstał, zanim Blaine zdążył cokolwiek powiedzieć. Jego powolny krok zmienił się w sprint, gdy tylko opuścił Wielką Salę. Takich świrów zdecydowanie nie powinni przyjmować do Hogwartu.

Blaine z tęsknotą w oczach zerkał w stronę drzwi. Nie wierzył w ani jedno słowo swego ukochanego. Znajdzie sposób, by udowodnić Mu, że jeszcze nie poznał samego siebie do końca. A on, Blaine Anderson chętnie mu w tym pomoże.




Mam nadzieję, że wszyscy kojarzą postać Blaine'a z serialu Glee. Jeśli nie, to na pewno większość z was widziała AVPM - to ten sam aktor, który grał tam Pottera. Może dzięki temu prościej wam będzie to sobie z wizualizować :)

Edytowane przez xowiki dnia 21-11-2011 19:54

Dodane przez Therion dnia 21-11-2011 19:22
#2

Hahah, tego jeszcze nie było :D bardzo pozytywne opowiadanko, czyta się lekko, opisy są świetne. Nic tylko czekać na następną część :D
r11 itp, biorą się z Worda, znaki interpunkcyjne typu wielokropki i średniki trzeba ponownie poprawiac na Hogs ;)

Dodane przez emilyanne dnia 21-11-2011 19:39
#3

Hahaha :D A to dobre :D Takiego opowiadania jeszcze nie czytałam. Szykuje się ciekawie, więc mam nadzieję że szybko dodasz część następną. Na razie pozostawiam bez oceny, bo to trochę za mało. Erki popraw - wystarczy pozmieniać myślniki. A jak będziesz pisać w Wordzie, to wyłącz automatyczne zmienianie się ich. I wszystko będzie w porządku.
Życzę weny i pozdrawiam :)

Dodane przez misiaczek13 dnia 21-11-2011 19:42
#4

hahahhhaahhha ale sie uśmiałam. ;) Świetne, świetne. Czekam z niecierpliwieniem na nowy fragment.

Dodane przez Czarodziejka dnia 21-11-2011 20:08
#5

Zabawne, ale jakoś mnie nie powaliło. Jakoś nie przekonuje mnie zachowanie Malfoya. Ten cały kolorowy gościu zjawia się w Hogwarcie i nagle, z miejsca zako****e się w Draconie? Dziwne to jakieś...
No, ale to dopiero początek. Mam nadzieję, że akcja szybko się rozwinie.

Dodane przez xowiki dnia 26-11-2011 21:14
#6

Z góry przepraszam za błędy i zapraszam do czytania :)


[2]


Hermiona z zainteresowaniem obserwowała nowego ucznia. Miał w sobie coś, co urzekło ją, gdy tylko przekroczył próg klasy. Łamał konwenanse i to zachowując dobry gust i smak, choć pewnie profesor Snape by się z nią nie zgodził. Czuła się, jak gówniara, która zauroczyła się kolegą z podwórka i nie umiała sobie z tym poradzić. Niby taka duża, przeczytała niemal wszystkie książki, jakie znajdują się w szkolnej bibliotece i nie tylko, a jeśli szło o chłopaków, to była kompletnie zielona.

Harry przyjrzał się uważnie swojej przyjaciółce. Skądś znał tą minę. Był pewien, że kiedyś ją widział. Tylko kiedy? Nagle go olśniło.

- Hermiono, czy ty się przypadkiem nie zakochałaś w naszym kolorowym koledze?- zagadnął niewinnie Harry. Reakcja była natychmiastowa. Rumieniec oblał twarz dziewczyny, która momentalnie odwróciła wzrok od Baline'a.
- Co to za głupi pomysł?- żarchnęła się r11; Przecieć on nawet nie lubi dziewczyn.
- Może dla Ciebie zrobi wyjątek- powiedział Ron szczerząc swoje białe ząbki. Hermiona wymamrotała coś niezrozumiałego, zrobiła swoją minę pod tytułem "jestem za mądra, by z wami dyskutować" i opuściła Wielką Salę rzucając ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę chłopaka.
- Zapowiada się niezła zabawa- powiedział Harry z szerokim uśmiechem. Wyglądało na to, że tęczowy chłopak wprowadzi zamęt w zwykłe, szare życie uczniów Hogwartu.


Kolejny dzień zaczął się zupełnie zwyczajnie. Uczniowie mniej lub bardziej przytomnie schodzili się do Wielkiej Sali na śniadanie. Draco Malfoy niepewnie opuszczał swoje bezpieczne lochy. Rozglądał się uważnie, żeby przypadkiem nie natknąć się na czekającego na niego kolorowego psychola. Nie, żeby się bał. Draco Malfoy niczego się nie boi, ale mimo wszystko odrobina ostrożności nikomu nie zaszkodzi. W połowie drogi do drzwi dopadł go Blaine. Ze swoim stałym, szerokim i nieco głupkowatym uśmiechem zagrodził biednemu blondynowi drogę.

- Witaj piękny. Miałem nadzieję złapać cię przed śniadaniem. Wczoraj coś nie miałem szczęscia- powiedział robiąc smutną minę. Draco starał się nie panikować. To nikomu nie wyjdzie na zdrowie no i musi dbać o swoją reputację.
- Miałem wiele nauki mój tęczowy przyjacielu- sam nie wiedział, czy taktyka, którą w tej chwili postanowił obrać, nie wprowadzi go w jeszcze większe bagno, ale jak to się mówi "przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej". Może uda mu się wybić z głowy ten niedorzeczny pomysł jakoby on, Draco Malfoy miał zmienić drużynę. Zrezygnować z tych pięknych, ponętnych kobiecych kształtów na rzecz czegoś, co sam posiada? Absurd. Blaine wyraźnie udobruchany tą odpowiedzią udał się wraz ze swoim szerokim uśmiechem ku stołowi Gryfonów a Draco mógł odetchnąć.
- Chociaż chwila spokoju- mruknął do siebie i ruszył w stronę swojego miejsca. Musiał coś wymyślić i to szybko. Chwila, czy on przypadkiem nie wspominał o swoim byłym chłopaku? Może uda się przegadać tamtego gamonia, żeby dał swojemu tęczowemu promyczkowi jeszcze jedną szansę. Oni będą szczęśliwie hasać, bo zielonej łące za jednorożcami a on będzie mieć święty spokój i powróci do tego, co kocha najbardziej r11; adorowania pięknych kobiet i wykorzystywania ich zalet w łóżku.



Profesor McGonagall ze strachem oczekiwała przybycia ostatniego rocznika gryfonów na lekcje transmutacji. Słyszała już o nowym uczniu, który narobił sporego zamieszania pierwszego dnia. Nie była pewna, czy podoła komuś takiemu. Radziła sobie z rozpieszczonym zbawcą świata, jego nieco mniej inteligentnym przyjacielem, dumnym niczym paw Malfoyem i Hermioną, która zdecydowanie zbyt wiele czasu spędzała nad książkami. Z opowiadań Severusa jasno wynikało, że sto razy bardziej woli niezdarnego Nevilla niż tego nowego ucznia. W sumie rozumiała go. Przyzwyczajony do czerni szkolnych mundurków, które idealnie pasowały do jego mrocznych lochów musiał przeżyć szok, gdy Blaine przekroczył próg jego sali, w tak wyrazistych kolorach. Biedny Severus.

Dzwonek obwieszczający koniec przerwy wyrwał uczniów z wesołych pogawędek. Trzeba było udać się do klas na zajęcia. Hermiona z cichym westchnieniem przekroczyła próg klasy i zamarła. W jej ławce siedział nie kto inny tylko Blaine we własnej osobie. Serce zabiło jej szybciej a wzrok z całą pewnością był cielęcy i nieodpowiedni. Co mogła na to poradzić? Serce nie sługa. Nic dziwnego, że wolała polegać na rozumie. Tylko gdzie u licha był teraz?
Wzięła kilka głębszych oddechów i podeszła do swojej ławki. Uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka, który właśnie ją dostrzegł.

- Hej jesteś Blaine prawda? Miło mi cię poznać. Jestem Hermiona a to jest moja ławka- powiedziała na jednym wydechu, za co miała ochotę pacnąć się w czoło. Albo najlepiej rzucić porządną klątwe na swój język, żeby nie mógł mielić bez sensu takich rzeczy.
- Ohh wybacz nie miałem pojęcia. Mam się przesiąść, czy pozwolisz bym dotrzymał ci towarzystwa?- zapytał chłopak a uśmiech nie schodził z jego ust. Dlaczego musiał woleć chłopców?
- Jasne, nie ma problemu- powiedziała dziewczyna i zajęła wolne miejsce starając się nie patrzeć w stronę chłopaka. To się mogło źle skończyć. Dla wszystkich. On podobał się jej, ale wolał Malfoya. Wcale mu się nie dziwiła. Każdy mając przed sobą taki wybór wybrał by Malfoya. Bez względu na to, w jakiej drużynie grał. Spuściła wzrok i skupiła się na pustym pergaminie, który leżał przed nią. Nie ma, co płakać i się załamywać. Nie miała czasu na facetów. Musiała się uczyć. Przecież egzaminy końcowe tuż tuż. Jeśli nie zda ich dobrze może, co najwyżej pomarzyć o porządnej pracy. Nie bez powodu tak ciężko pracowała przez te wszystkie lata. Żegnaj Blain'ie Andersonie witajcie kochane książki.


Harry i Ron uważnie obserwowali poczynania swojej przyjaciółki. Na pierwszy rzut oka było widać, że ciągnie ją do Blaine'a. Nie potrafiła tego ukryć. Ale dało się zauważyć coś jeszcze r11; jakby rezygnację. Hermiona, która się poddaje? Tego jeszcze nie widzieli. Postanowili porozmawiać z tęczowym chłopcem i dowiedzieć się co nieco o nim.
- Hej chłopie najwyższy czas się poznać- zagadnął go Ron w drodze na obiad.
- Ahhh miałem nadzieję, że uda mi się z wami porozmawiać. Bardzo mi zależało na poznaniu Harry'ego Pottera i jego przyjaciół. Hermionę już poznałem, ty musisz być Ron- uśmiechnął się podając im obu rękę. - Hogwart jest cudowny. To nie do przyjęcia, że gniłem tyle czasu w tamtej dziurze zamiast być tutaj. Ahh te piękne mury, wspaniale prowadzone zajęcia i chłopcy- poruszał sugestywnie brwiami, jakby spodziewając się aprobaty ze strony chłopaków. Niestety jedyne, czego się doczekał to zniesmaczone miny. Westchnął z rezygnacją. Czy w tej szkole tylko on grał w przeciwnej drużynie? Zaczynał tęsknić za Kurtem. Przynajmniej w tej dziurze, z której uciekł, kogoś miał. Tutaj poza blondynem, który wcale nie patrzy na niego tak, jak powinien nie ma nikogo. Ale już on to zmieni. Przeglądał podręcznik dla swojego roku. Niedługo mieli się wziąć za eliksir miłosny. Jest nadzieja, że Draco będzie jego. Nawet jeśli zmusi go do tego głupim eliksirem.

Dzień dobiegł końca. Słońce ukryło się za koroną drzew Zakazanego Lasu. Uczniowie rozchodzili się do swoich sypialni. Cichły rozmowy w pokojach wspólnych, pustoszały korytarze. Słychać było tylko wiatr, który cicho pogwizdywał w nieszczelnych oknach wprowadzając w ruch pochodnie. Migococę światło nadawało korytarzom specyficznej aury. Blaine kładł się do swojego łóżka wciąż myśląc o pięknych oczach blondyna i jego delikatnym rysom twarzy, które mieszały się z obrazem byłego chłopaka. Czy to możliwe, że wciąż czuł coś do Kurta? Czy mógł kochać dwie osoby jednocześnie? A może nie kochał żadnego z nich? Miał mętlik w głowie. Gdyby wolał dziewczyny jego życie byłoby o wiele prostsze. Niestety nie potrafił zmienić tego, kim jest i co do kogo czuje.

Hermiona ostatni raz pociągnęła nosem kryjąc zapłakaną twarz w poduszcze. Wiedziała, że to niedorzeczne, jednak poczuła się lepiej wypłakując smutki. Teraz była gotowa stawić czoła jutrzejszemu dni i każdemu kolejnemu, które czekały na nią w tej szkole.

Mrok okrył są peleryną wszystko. Wiatr szeptał coraz ciszej. Księżyc ukrył się za chmurami jakby chciał, by noc była jeszcze ciemniejsza niż zwykle. Ponure niebo nie dawało zbyt wielu nadziei na choć ostatni ciepły dzień przed nadchodzącą zimą.

Dodane przez aneczka00402 dnia 26-11-2011 21:17
#7

Bardzo zabawne:bigrazz: Ciekawe co wymyślisz dalej!