Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pani Cienia

Dodane przez Temara dnia 20-11-2011 10:19
#5

Rozdział 1

Po nocy nastaje dzień, zasada niezmienna nawet dziś. W wielkiej sali trawa najważniejszy posiłek dnia, którym jest śniadanie. Przy stole węża siedziała niczym się nie wyróżniając Norie. Swoim nieodgadnionym spojrzeniem złotych oczu lustrowała wszystkich w około, powoli przeżuwając kęs jedzenia. Te monotonne czynności trwały puki nie przybyła sowia poczta, przed dziewczyną wylądował puchacz z najnowszym wydaniem Proroka Codziennego. Czarnowłosa zapłaciła ptaku, po czym zerknęła na pierwszą stronę, nic nadzwyczajnego dla niej nie było, schowała gazetę do torby po czym odeszła od stołu.

***

Odgłos kroków rozbrzmiewał po pustych korytarzach lochów, jednak po chwili wszystko ucichło, a złotooka dziewczyna zatrzymała się przy obrazie Salazara Slytherina, w tej chwili podniosła ona głowę, która dotychczas była spuszczona w dół, namalowany mężczyzna obserwował ją w ciszy, był on jedynym znanym jego malunkiem w całym zamku, po chwili przerwał ciszę.
-Czegoż, taka istota jak ty chce ode mnie? Salazara Slytherina. -Rzekł z dumą, bladolica trwała w ciszy, wpatrywali się nawzajem w oczy drugiego, by po chwili, po twarzy założyciela przebiegł uśmiech zrozumienia. -Ach tak... -Powiedział rozumiejąc o co chodzi. -...no cóż...życzę powodzenia. -Po czym przeniósł się do jakiegoś innego obrazu, dziewczyna jeszcze chwilę wpatrywała się w w puste ramy, potrząsnęła głową, jakby zbudziła się ze snu, znowu spojrzała w dół i tak wznowiła wędrówkę.

***

Zaczynała się pierwsza lekcja eliksirów, a Norie ledwo na nią zdążyła, z westchnieniem ulgi usiadła na skraju ostatniej ławki, tak by chociaż trochę była przykryta cieniem, koło niej nikogo nie było. W pierwszej ławce siedział Draco Malfoy, i Gregory Goyle, za nimi jacyś nieznani jej ludkowie, a w trzeciej o ile dobrze pamięta Neville Longbottom, Hermiona Granger, Ron Wesley i Harry Potter. W czwartej dwie znane jej dziewczyny, reszty klasy w ogóle nie kojarzyła, nie miała czasu się dłużej zastanawiać bo do klasy wszedł mężczyzna o czarnych przetłuczonych włosach.
-Czy On kiedykolwiek widział szampon na oczy? -Mruknęła do siebie pod nosem złotooka, patrząc z obrzydzeniem na jego wygląd. Profesor Snape sprawdził szybko listę obecności, zdziwiony popatrzał po klasie i spytał.
-A gdzie jest Panna Takagi? -Czarnowłosa szybko się zgłosiła.
-Tutaj profesorze. - Powiedziała spłoszona i tak niepodobna do tej do której ciągnął monolog obraz, wszyscy odwrócili głowy by zobaczyć dziewczynę, której pojawienia się nikt nie zauważył, Severus zlustrował ją wzrokiem, po czym, nic już do niej nie mówiąc zaczął lekcję. Norie zauważyła, że profesor bardzo nie lubi gryfonów, a zwłaszcza jednego, tak zwanego "chłopca który przeżył". Dzisiaj mieli robić eliksir rozdymający, po krótkim streszczeniu z serii "ja wiem jak, ale wy się domyślicie bo podobno gryfoni są tacy wspaniali, a moi uczniowie nie potrzebują wskazówek, bo i tak dam im fory" zapisał składniki i sposób wykonania na tablicy po czym zaczął przechodzić się po klasie. Wszyscy wzięli się do pracy i dziewczyna z ostatniej ławki nie była wyjątkiem, jednym uchem już usłyszała słowa made in Snape, ośmieszające jakiegoś Gryfona i chwalące Ślizgona.
Nie szło jej źle, eliksir który powinien być barwy zielonej był rzeczywiście tej barwy, lecz znalazła niedopatrzenie w sposobie ważenia. Przelała swoje dzieło do buteleczki i podpisała, po czym pod koniec lekcji oddała tłustowłosemu mężczyźnie, który z widocznym zdziwieniem obserwował buteleczkę. Dzień minął spokojnie, złotooka nie popisała się wiedzą, lecz czy to powud by się nią nie przejmować? Nie, i tego się właśnie dowiedzieli wszyscy następnego dnia.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No cóż... nie umiem pisać długo xD Ale przynajmniej to napisałam. Pod koniec szło mi kiepsko, ale to nie moja wina >.< No cóż... zapraszam do komentowania, tej dziwnej notki.