Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] "Stłumione emocje"

Dodane przez Anabella Rossi dnia 14-11-2011 13:16
#7

Dworzec Kings Cross w dniu pierwszego września był zapełniony dziećmi w wieku od jedenastu do siedemnastu lat z dziwnymi pakunkami i klatkami. Ten dzień, co roku wyglądał tak samo. Z każdej strony, gdzie się nie odwróciłeś mogłeś zobaczyć czarodzieja, jeśli tylko byłeś wtajemniczony w magię. Pozamagiczni goście nie zauważali czarodziejów, ale mimo to uważali ich za dziwaków.
Tego dnia pierwszy raz do Hogwartu jechała Elizabeth Potter. Dziewczynka była cała w skowronkach. Gdy tylko dowiedziała się od rodziców, że jest czarownicą nie mogła doczekać się, kiedy pójdzie do szkoły. Teraz jej marzenie się spełniło.
- Mamo, a kiedy ja pojadę do Hogwartu? - Chłopiec o kruczoczarnych włosach pociągnął swoją rodzicielkę za rękę.
- W przyszłym roku, Harry - matka pogłaskała go po głowie, a siostra pocałowała w policzek.
- Bleer30; Nie całuj mnie tak więcej, bo to jest obrzydliwe - chłopczyk spalił buraka, a cała rodzina zaczęła się z niego śmiać. Był to serdeczny śmiech, który zawsze towarzyszył rodzinie Potterów.
Po chwili usłyszeli gwizd lokomotywy.
- Szybko, Elizo, wsiadaj - matka ponagliła córkę, całując ją na pożegnanie w czoło.
- Tylko bądź grzeczna - ojciec dorzucił swoje trzy grosze, a Eliza pokazała mu język, znikając w przedziale.
*

- Lily, kiedy powiemy jej o jej biologicznym ojcu? - James z zaciekawieniem spojrzał na swoją żonę, która właśnie zamykała drzwi od samochodu.
- Nie mam pojęcia... Chciałabym, żeby nigdy się o tym nie dowiedziała, ale to niewykonalne - mówiąc to, spuściła głowę.
*

Elizabeth usadowiła się wygodnie w przedziale, gdy nagle otworzyły się drzwi i zza nich wyłoniła się uśmiechnięta chłopięca twarz.
- Mogę się dosiąść? - Zapytał. - Nigdzie nie ma już miejsca.
- Jasne, siadaj - dziewczynka poklepała miejsce obok siebie.
- Jestem Cormac McLaggen.
- Elizabeth Potter - uścisnęli sobie ręce. Chłopak miał miłą powierzchowność i cały czas się uśmiechał, co powoli zaczynało irytować Elizę. "Ciekawe czy mu tak zostało, bo dostał tłuczkiem w twarz?", zastanawiała się.
- Do jakiego domu chcesz trafić? - zapytał po dłuższej chwili milczenia.
- Nie zastanawiałam się nad tym... Może Gryffindor? Moi rodzice tam byli... A ty?
- Do Gryffindoru. Będę trzymał za ciebie kciuki. Mam nadzieję, że też tam trafisz...
*

- Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni! - Wielki facet, stojący przy łódkach zwoływał wszystkich, którzy po raz pierwszy przyjechali do Hogwartu. Jak było w zwyczaju pierwszoroczniacy mieli przeprawić się łódkami do zamku.
Nieco wystraszona nowym miejscem, Elizabeth jako ostatnia wsiadła do łodzi, która się niebezpiecznie zakołysała i dziewczynka wpadła do wody.
*

Snape do samego wieczora chodził cały podminowany. Obawiał się czegoś, ale nie miał pojęcia czego. Miotał się z kąta w kąt, nie mógł znaleźć sobie miejsca. W końcu postanowił pójść do Wielkiej Sali, jako, że zbliżał się czas, kiedy uczniowie mieli przybyć do szkoły. Nagle usłyszał jakiś szum. Ktoś coś wykrzykiwał. Odwrócił się i wyszedł na zewnątrz. W oddali było widać dwie osoby. Jedną byłar30; Minerwa? "Co ona tam robi?", pomyślał. Dopiero, gdy zbliżyła się na dostateczną odległość zobaczył, że prowadzi jakiegoś ucznia, a dokładnie uczennicę.
- Co się stało? - Zapytał zaciekawiony wynikłą sytuacją.
- Wpadła do wody i musi się przebrać - odrzekła i szybkim krokiem skierowała się do swojego gabinetu. "Dziwne", stwierdził, po czym poszedł do Wielkiej Sali zająć swoje miejsce przy stole nauczycielskim.
*

Zaraz po powrocie, McGonagall ustawiła pierwszorocznych w rzędzie i postawiła przed nimi stołek, a na nim leżała Tiara Przydziału. Większość nowych uczniów zachwyciło się tiarą, a Snape ziewnął ze zmęczenia. Po chwili szew w pobliżu krawędzi tiary rozpruł się i zaczęła swoją pieśń:
Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży.
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwartu szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!

Tiara ukłoniwszy się przed czterema stołami, znieruchomiała. "Wreszcie się zamknęła...", pomyślał Snape.
W tej chwili na środek Sali wyszła Minerwa ze zwojem pergaminu w ręku.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba siada na stołku i zakłada tiarę. Abbott, Anna!
Z szeregu wystraszonych dzieci wystąpiła niepewnie drobna dziewczynka, powoli poszedł do stołka, usiadła na nim i założyła tiarę na głowę.
- HUFFLEPUFF! - krzyknęła tiara.
Przy stole Puchonów rozległy się oklaski i krzyki.
- Bell, Katherine!
- GRYFFINDOR! = wrzasnął kapelusz.
Tym razem to przy stole Gryfonów rozległy się oklaski i wesoła Katie pobiegła stołu.
Mistrz Eliksirów był już nieco zmęczony, a to dopiero był początek. Przed nim jeszcze cała lista zgrai niewdzięcznych bachorów. Jeśli zaśnie na minutkę to na pewno nic mu się nie stanier30; Z takim przeświadczeniem zamknął oczy, a jego ciężka głowa powędrowała na dłoń, by się o nią oprzeć. Nie dane mu było długo spać, bo co chwilę wykrzykująca tiara nazwy domów wybudzała go. Zniesmaczony tą całą szopką otworzył oczy. Spojrzał po uczniach, którzy zostali jeszcze do przydzielenia i w tej chwili Minerwa wymówiła to nazwisko.
- Potter, Elizabeth!
*

Kiedy dziewczynka usłyszała swoje imię i nazwisko lekko się wystraszyła, ale bez żadnego zawahania podeszła do stołka i usiadła na nim.
- Hm... Gdzie by cię tu przydzielić? - usłyszała w uchu cichutki głosik. - Umysł masz dość tęgi... Może Ravenclaw? Nie... Będziesz kimś wielkim. To jest tu, w twojej głowie. W takim razie Slytherin pomoże ci w zdobyciu wielkości... Więc...
- SLYTHERIN! - dziewczynka wstała ze stołka i poszła w stronę wiwatujących Ślizgonów. Kątem oka zobaczyła Cormac'a z zawiedzioną miną, siedzącego przy stole Gryfonów. Odwróciła głowę w stronę swojego domu i z uśmiechem na ustach usiadła koło swoich nowych znajomych.

CDN.

Edytowane przez Anabella Rossi dnia 14-11-2011 13:17