Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Zwykła niezwykłość

Dodane przez sampia dnia 12-11-2011 13:49
#1

Zwykła niezwykłość.

Rozdział 1. : Co się dzieje?

"Heyka Samp! Pamiętasz o dzisiejszym spacerze?"- takie słowa wyświetliły się na ekranie komórki Sampi około 3 nad ranem. Dziewczyna leniwie wstała z łóżka, podeszła do stolika i odebrała SMS-a.
-Och ta Diana- mruknęła do siebie. Wysunęła klawiaturę i wystukała:
"Tak oczywiście! Z Tobą nie da się o niczym zapomnieć (chyba, że o pracy na angielski!). xd."
Wybrała opcję wyślij i położyła się z powrotem do łóżka, biorąc telefon ze sobą.



Rano obudziła ją głośna muzyka. Sampia nie wiedziała, co się dzieje, dopiero po chwili zorientowała się, że ktoś do niej dzwoni. Wstała, zaczęła szukać komórki, co okazało się trudno, ponieważ dziewczyna nie pamiętała, gdzie ją zostawiła. Po 2 minutach i 6 nieodebranych połączeniach udało jej się zlokalizować źródło dźwięku.
-Halo?- Dziewczyna powitała rozmówcę zaspanym głosem.-O co chodzi?
-Jak to o co? O nasz spacer!
-Kto mówi?
-Nie poznajesz? Ty serio tak długo śpisz? To ja, Diana. Wiedz która już godzina? 7:30!
-Już? Chyba dopiero!
-To zależy do punktu widzenia. Więc jak, idziesz dziś na ten spacer?
-Jasne, że tak. Nie rozumiem tylko po co mnie budziłaś....
-Musisz się wyszykowała! Będzie cała ekipa!
-Jaka r0;ekipar1; ?
-no wiesz Iwo, Ela, Zuza...-Diana zaczęła wymieniać bardzo długą listę zaproszonych osób.-Tomek, Kuba...
-Dobra, dobra. Jednym słowem, cała klasa?
-Max, Seweryn- koleżanka ciągnęła w najlepsze, jakby nikt jej nie przerwał.
-Dobrze! Na takie wymienianie zabraknie ci wakacji!
-Już skończyłam!
-Wreszcie! O której jest to spotkanie?
-O 14. Tylko nie zaśpij!
-Już nie śpię! Przez ciebie!
-Nie ma za co!
-Och. Dobra. Muszę kończyć- Sampia bezceremonialnie zakończyła rozmowę.
r0;Do 14 jeszcze dużo czasy- pomyślała-jednak przez Dianę nie zasnę. Trudno, trzeba się szykować.r1;



Na zegarze wybiła właśnie 14, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
-Już idę! -Krzyknęła dziewczyna w pośpiechu zakładając kolczyki.
-No nareszcie! Świetnie wyglądasz- powiedziała uprzejmie Diana.
-Dziękuję. Ty też! Proszę, wejdź.
-No dobrze, ale już jesteśmy spóźnione!
-Jak zwykle.
-W sumie masz rację...
-Napijesz się czegoś? Herbaty...
-Nie trzeba. Kończ już!
-Dobra...jestem gotowa. Idziemy?
-Jasne!
Przyjaciółki rozmawiały podczas całego spaceru. Gdy dotarły na miejsce wszyscy już tam byli.
-W końcu doszły nasze dwie bejbe!- Rozległ się kpiący głos Maxa.
-Nie mów do mnie bejbe!- Powiedziała Sampia władczym głosem.
-Dobrze, bejbe.
-Przeginasz-powiedziała dziewczyna, powoli się do niego zbliżając, by po chwili zacisnąć swoje r0;szponyr1; na jego ramieniu.
-Auu! Nie czuję ręki!- Krzyknął przerażony Max.
-O to mi chodziło-odpowiedziała z drwiącym uśmiechem puszczając go.
Nagle Sampi zadzwonił telefon. To jej mama. Dziewczyna wiedziała, że coś się stało, bo mama nigdy nie dzwoniła bez powodu. Odebrała komórkę i przyłożyła ją do ucha, mówiąc:
-Halo?
-Słońce, przyjdź jak najszybciej do domu. Masz gościa- zakomunikowała mama.
-Ja?
-Tak, ty. To pilna sprawa. Chodzi o stypendium do gimnazjum. Najlepszego na świecie.
-Co? Wow. Już biegnę!- Dziewczyna pożegnała mamę.-Słuchaj Diano, muszę iść, to pilne.
-Och-powiedziała przyjaciółka smutnym głosem.-Przyjdziesz później?
-Jeszcze nie wiem.
-Lizuska!- Krzyknął Max, kiedy dziewczyna odchodziła. Samp odwróciła się, a sam widok jej twarzy nie wróżył nic dobrego. Podeszła do Maxa i ... uderzyła go z całej siły w twarz, po czym odeszła, jak gdyby nigdy nic.
W drodze dziewczyna cały czas zastanawiała się nad stypendium.
-Dlaczego mama nie powiedziała co to za szkoła-mamrotała do siebie otwierając drzwi.
-Mamo, już jestem!
-Chodź tutaj szybko- zwołała jej mama.
Jej głos wyraźnie dochodził z pokoju gościnnego, więc dziewczyna tam też się skierowała. Gdy przeszła przez próg dostrzegła siwego staruszka siedzącego na kanapie i swoją mamę w fotelu, niezbyt zachwycona sytuacją.
-Witam Sampio! Jakże miło cię widzieć-powiedział mężczyzna podając jej rękę.
-Dzień dobry-dopowiedziała i krótko uścisnęła jego wyciągniętą dłoń.
-Nazywam się Albus Dumbledore i jestem dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
-CO ?!
-Przyjechałem ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart- powiedzał Dumbledore tonem, jakby uczył dziecko tabliczki mnożenia.- Moim zadaniem jest poinformować cię, że jesteś czarownicą.
-Aha... Super. A o co chodzi?- Spytała Sampia zdezorientowanym tonem.
-O to, że jesteś czarownicą, a ja, jako dyrektor, proponuję ci miejsce w mojej szkole. Jeśli zgodzisz się je przyjąć, zamieszkasz w Hogwarcie na 10 miesięcy.
-Zaraz to jakaś pomyłka! Ja nie jestem czarownicą!
-Pomyśl, nigdy wokół ciebie nie działy się jakieś dziwne, niewyjaśnione rzeczy?
Sampia zamyśliła się na chwilę. Tak, trochę tego było...
-I jak?- Z zamyślenia wyrwał ją głos Albusa.
-To jeszcze o niczym nie znaczy!
-Ależ znaczy! Wszystkim uczniom Hogwartu zdarzały się takie rzeczy! Tą szkołę stworzony, by pomagać nieletnim czarodziejką w kontrolowaniu ich mocy!
-Córeczko, jeśli chcesz iść, to idź do tej szkoły. To dla ciebie jedyna i niepowtarzalna szansa- powiedziała mama, a Albus gorliwie przytakiwał.-Możesz doświadczyć czegoś, czego ja nigdy nie poznałam i nie poznam. Cokolwiek wybierzesz ja i tata będziemy z tobą.
-Więc, skoro ta szkoła na prawdę istnieje to jak się do niej dostać?- Wybełkotała zawstydzona Sampia.
-To proste. W tej kopercie jest wszystko. Więc rozumiem, że przyjmujesz to r0;stypendiumr1;?
-Tak.
-Witaj w Hogwarcie- powiedział Dumbledore podając jej grubą kopertę zaadresowaną:

Sz.P. Sampia Sewtern
Magnolia Street
Londyn


Ciąg dalszy nastąpi.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 14-11-2011 16:59