Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Rodzinna tajemnica... (rozdział 7)

Dodane przez Temeraire dnia 10-09-2008 21:04
#19

ROZDZIAŁ 3


Lilka podążała za ciocią na górę, z kubkiem herbaty w ręku. Zastanawiała się, co takiego ciotka postanowiła jej pokazać. Doszły do zwieńczenia schodów - drewnianych drzwi z żółtą szybką. Lila pozwoliła, by jej krewna otworzyła je i poprowadziła ją do malutkiego pokoiku w końcu korytarza. Tam ruda postawiła bladoniebieski kubek na małym stoliczku i przysiadła na stojącym przy ścianie tapczanie. Obserwowała stamtąd, jak ciocia Magda przeszukuje wielką szafę z mnóstwem gratów, robiąc przy tym bałagan na podłodze.
- Pomóc? - zapytała wspaniałomyślnie.
- Oj, jakbyś mogła - odparła z wdzięcznością blondynka. - Tam, na najwyższej półce, głęboko, stoi drewniane pudełko. Wyciągnij je, dobra? - powiedziała, wskazując ręką opisane miejsce.
- Nie ma sprawy.
Dziewczyna przysunęła sobie krzesło z kąta i jakimś cudem ustawiła je równo, wśród rupieci rozrzuconych dookoła. Stanęła na drewnianym meblu i zaczęła wyciągać nielekkie pudełko. Zdjęła je z półki i podała cioci. Zeskoczyła zgrabnie na podłogę, przydeptując przy okazji świstek papieru. Podniosła nogę i z ciekawości na niego spojrzała. Wyglądał, jak kartka wyrwana z zeszytu i cały był zapisany. Zerknęła na ciotkę, której całą uwagę pochłonęło drewniane pudełko. Przykucnęła i przeleciała szybko wzrokiem tekst zapisany na papierze. Zorientowała się, że to strona z czyjegoś pamiętnika. W tym momencie zawładnęła nią ciekawość i świstek wylądował w zapinanej kieszeni jej piżamy. Wstała, wzięła ze stoliczka swoją herbatę i usiadła obok cioci na tapczanie. Ta zauważyła bratanicę i powiedziała:
- Wiesz, jak chodziłam do liceum, to tutaj chowałam swoje różne graty. To były zwariowane czasy... - rozmarzyła się na chwilę, po czym dodała: - No i pomyślałam, że może cię to zainteresuje.
- Dziękuję... - powiedziała niepewnie Lilka. - Ale czy to nie jest zbyt osobiste?
- Skąd! Kiedyś może było, ale z biegiem lat wszystko przemija... To co, zaglądamy?
Lilka, która uwielbiała takie rzeczy, nie wahała się z odpowiedzią:
- Pewnie!
Na te słowa nastolatki, blondynka podniosła drewnianą pokrywkę pudełka, z wyrytym na niej smokiem. Oczom rudej ukazało się mnóstwo starych rzeczy. Świstki papieru, zdjęcia, drewniane koraliki, kolczyki. Niektóre z tych przedmiotów były śmieszne, inne piękne, lecz wszystkie wyjątkowe. Sięgnęła niepewnie ręką do środka pojemnika. Wyciągnęła bransoletkę uplecioną z białej i brązowej muliny. Obracała ją w palcach, podziwiając oryginalny wzór. Widząc jej zafascynowanie ozdóbką, ciocia powiedziała:
- Dostałam ją od przyjaciółki w drugiej klasie liceum. Miała smykałkę do takich rzeczy. Sobie zrobiła identyczną, jako symbol naszej przyjaźni - Lilka wyciągała kolejne rzeczy i wysłuchiwała coraz to ciekawszych opowieści ciotki. Wreszcie wyjęła z pudełka ostatni drobiazg - zniszczone, pogniecione, słabej jakości kolorowe zdjęcie. Przyjrzała mu się uważnie. Przedstawiało ono dwie, na oko siedemnastoletnie dziewczyny. Jedną z nich była ciocia Magda. Druga, stojąca obok niej, miała rude, kręcone włosy i ładne, brązowe oczy. Lila odnosiła wrażenie, jakby skądś ją znała.
- A to z kim? - zapytała swoją krewną. Ta ledwo spojrzała na fotografię, od razu odpowiedziała:
- Z moją przyjaciółką, Wiolą - Ruda cały czas patrzyła na zdjęcie. Na nadgarstkach przyjaciółek dostrzegła dwa identyczne sploty z muliny.
- To ta, od której dostałaś bransoletkę?
- Tak...
Lilka zamyśliła się na dłuższą chwilę. Skąd ta twarz mogła być jej znana? Odezwała się nagle:
- Ciociu - nikt nie odpowiedział. - Ciociu! - powtórzyła, tym razem głośniej. Nadal cisza. Zniecierpliwiona, zerknęła w bok. Ujrzała swoją krewną, śpiącą smacznie ze zdjęciem pod głową. Zachichotała cicho, po czym wstała z tapczanu. Sprzątnęła pudełko i rzeczy z niego na stoliczek w kącie i przyniosła z sąsiedniego pokoju koc, którym przykryła blondynkę. Wzięła kubek z herbatą, zgasiła światło i udała się do swojej sypialni.
Chwilę potem siedziała w fotelu przy świetle lampki, stojącej na szafce nocnej. Zastanawiała się, kim mogła być Wiola i czemu znała jej twarz. A może tylko jej się wydawało? Naraz przypomniała sobie o kartce z podłogi. Wyciągnęła świstek z kieszeni i zagłębiła się w lekturze.

' (...) może z tego coś jednak wyjdzie.

8 sierpnia 1990
Mój świat wywrócił się do góry nogami.
Wstałam rano, rozmyślając o sprawach tego świata. Byłam właśnie w łazience, a tu r11; przez okno wpada jakiś koleś w żółtej pelerynie. Szybko odprawia jakieś <humba-bumba> i BĘC! Nie mogę mówić. Próbowałam mu uciec, ale zrobił następne <hokus-pokus> i nie mogłam się ruszyć. I wtedy wystąpił z jakąś taką gadką:
Posłuchaj mnie teraz uważnie r11; mogłam tylko się w niego wpatrywać, bo wszystko inne odmówiło mi posłuszeństwa. - Jako członkini rody Winiarskich zostałaś wyznaczona do ważnego zadania. Musisz strzec Medalionu Wspomnień. Resztę wyjaśnią ci rodzice, już się z nimi skontaktowałem.
Odczarował mnie i zniknął. Tak po prostu.
Co więcej, potem okazało się, że to, co powiedział, to prawda! Mam strzec jakiegoś medalionu przed zbirami... Czemu akurat ja? Jakby to nie mogła być Magda. Albo Artur. Przecież oni są ode mnie o wiele zdolniejsi. We wszystkim. No więc czemu ja? Domowa czarna owca?
Ech, a pomyśleć, że jeszcze wczoraj marzyłam o chłopakach...
Hej! A jakby tak zrezygnować?'

-------
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tą częścią... :)