Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Rodzinna tajemnica... (rozdział 7)

Dodane przez Temeraire dnia 04-09-2008 21:14
#1

Moje FF nieco różni się od tych, które zwykle są dodawane na Hogsmeade, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Opisuję tu losy zwyczajnej dziewczyny (nawet nie kombinowałam i nie wymyślałam angielskiego nazwiska), lecz wątek magiczny również się pojawia. Trzeba tylko cierpliwie zaczekać xD.
Muszę jeszcze uprzedzić, że pierwsza część to taki kwitek z pralni, ale nie martwcie się - następne będą dłuższe.

ROZDZIAŁ 1


Lilka spojrzała ponuro na dyndające przed przednią szybą futrzane kostki, a po chwili skierowała wzrok na przesuwający się za oknem samochodu krajobraz. Monotonny i jednostajny widok pól był nudny, ale cóż innego mogła robić ? Nigdy nie mogła spać w samochodzie, a pakując się w pośpiechu i chaosie, zostawiła walkmana w domu. Przez to teraz była skazana na muzykę Mozarta, którą mama uwielbiała. Westchnęła, przewróciła oczami i zapytała:
- Mamo, musimy tam jechać ?
- Lilka, znowu zaczynasz ? Wcześniej jeździłaś do cioci Magdy co roku i byłaś zadowolona, a teraz marudzisz ?
- Tak mamo, wcześniej może i to lubiłam, ale zrozum, ja mam trzynaście lat, a nie trzy i już wyrosłam ze śpiewania tej idiotycznej 'świstakowej piosenki'.
- Przestań... Na pewno będziesz się świetnie bawić. Jest mnóstwo ciekawych rzeczy do robienia, a ciocia ma bardzo dużo fajnej muzyki.
- Taa, jasne... Same stare, zakurzone płyty z lat siedemdziesiątych...
- No to nie musisz ich słuchać. Przecież możesz chodzić nad jezioro i opalać się na pomoście - Agnieszka Maniewska rozpaczliwie próbowała zmienić nastawienie córki do pobytu w małym miasteczku.
- A jak ciotka mnie tam puści, to będzie cud. Przecież ona mnie uważa za małą dziewczynkę! Poza tym, do opalania się muszę mieć słońce, a jak na razie wcale a wcale go nie widać - Rzeczywiście, mimo, iż minęła dopiero połowa lipca, pogoda już od tygodnia płatała figle. Zimny wiatr, ulewny deszcz, wszędzie ponuro i szaro, a słońce, zakryte grubą warstwą szaroburych chmur, wcale się nie pokazywało.
- Masz jeszcze Bernarda.
- No... Ale... - Lilka zwiesiła w milczeniu głowę, szukając w myślach słów, które mogłaby teraz wypowiedzieć. Bernard był trzyletnim kundelkiem, a Lila znalazła go, kiedy miał zaledwie kilka miesięcy. Leżał przy szosie z zakrwawioną łapą i strasznie piszczał. Dziewczyna zaniosła go do weterynarza, a kiedy dwa tygodnie później szczeniak wydobrzał, poprosiła ciocię, by przygarnęła tę małą, futrzaną kuleczkę. Przeżyła z Bernardem mnóstwo wspaniałych chwil i kochała go najbardziej na świecie. - Fakt, Bernie jest kochany - powiedziała w końcu. - Ale ja po prostu chciałam spędzić lato z kumplami.
- Kochanie, wiem, że w twoim wieku wydaje ci się, że wcale cię nie rozumiemy i że cały świat się na ciebie uwziął...
- Bo tak jest!
- ...ale zobaczysz, że tego lata przeżyjesz z ciocią niezapomniane chwile - Lilka już nic nie powiedziała, tylko posłała matce wymowne spojrzenie i zaczęła bawić się kosmykiem swoich rudych włosów.
Piętnaście minut później samochód zatrzymał się, zgrzytając, na podwórku koło domu cioci Magdy, która już wychodziła im na spotkanie.
- Kochani! - zawołała, gdy wysiedli z samochodu i uścisnęła wszystkich po kolei. - Jesteście nareszcie! Chodźmy, wypijecie coś ciepłego. Ten wiatr jest okropnie zimny...
---------
I co o tym myślicie ? Jakby co, to tylko początek, potem się rozkręci...

Edytowane przez Temeraire dnia 21-10-2008 19:09