Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Rodzinna tajemnica... (rozdział 7)

Dodane przez Temeraire dnia 04-09-2008 21:14
#1

Moje FF nieco różni się od tych, które zwykle są dodawane na Hogsmeade, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Opisuję tu losy zwyczajnej dziewczyny (nawet nie kombinowałam i nie wymyślałam angielskiego nazwiska), lecz wątek magiczny również się pojawia. Trzeba tylko cierpliwie zaczekać xD.
Muszę jeszcze uprzedzić, że pierwsza część to taki kwitek z pralni, ale nie martwcie się - następne będą dłuższe.

ROZDZIAŁ 1


Lilka spojrzała ponuro na dyndające przed przednią szybą futrzane kostki, a po chwili skierowała wzrok na przesuwający się za oknem samochodu krajobraz. Monotonny i jednostajny widok pól był nudny, ale cóż innego mogła robić ? Nigdy nie mogła spać w samochodzie, a pakując się w pośpiechu i chaosie, zostawiła walkmana w domu. Przez to teraz była skazana na muzykę Mozarta, którą mama uwielbiała. Westchnęła, przewróciła oczami i zapytała:
- Mamo, musimy tam jechać ?
- Lilka, znowu zaczynasz ? Wcześniej jeździłaś do cioci Magdy co roku i byłaś zadowolona, a teraz marudzisz ?
- Tak mamo, wcześniej może i to lubiłam, ale zrozum, ja mam trzynaście lat, a nie trzy i już wyrosłam ze śpiewania tej idiotycznej 'świstakowej piosenki'.
- Przestań... Na pewno będziesz się świetnie bawić. Jest mnóstwo ciekawych rzeczy do robienia, a ciocia ma bardzo dużo fajnej muzyki.
- Taa, jasne... Same stare, zakurzone płyty z lat siedemdziesiątych...
- No to nie musisz ich słuchać. Przecież możesz chodzić nad jezioro i opalać się na pomoście - Agnieszka Maniewska rozpaczliwie próbowała zmienić nastawienie córki do pobytu w małym miasteczku.
- A jak ciotka mnie tam puści, to będzie cud. Przecież ona mnie uważa za małą dziewczynkę! Poza tym, do opalania się muszę mieć słońce, a jak na razie wcale a wcale go nie widać - Rzeczywiście, mimo, iż minęła dopiero połowa lipca, pogoda już od tygodnia płatała figle. Zimny wiatr, ulewny deszcz, wszędzie ponuro i szaro, a słońce, zakryte grubą warstwą szaroburych chmur, wcale się nie pokazywało.
- Masz jeszcze Bernarda.
- No... Ale... - Lilka zwiesiła w milczeniu głowę, szukając w myślach słów, które mogłaby teraz wypowiedzieć. Bernard był trzyletnim kundelkiem, a Lila znalazła go, kiedy miał zaledwie kilka miesięcy. Leżał przy szosie z zakrwawioną łapą i strasznie piszczał. Dziewczyna zaniosła go do weterynarza, a kiedy dwa tygodnie później szczeniak wydobrzał, poprosiła ciocię, by przygarnęła tę małą, futrzaną kuleczkę. Przeżyła z Bernardem mnóstwo wspaniałych chwil i kochała go najbardziej na świecie. - Fakt, Bernie jest kochany - powiedziała w końcu. - Ale ja po prostu chciałam spędzić lato z kumplami.
- Kochanie, wiem, że w twoim wieku wydaje ci się, że wcale cię nie rozumiemy i że cały świat się na ciebie uwziął...
- Bo tak jest!
- ...ale zobaczysz, że tego lata przeżyjesz z ciocią niezapomniane chwile - Lilka już nic nie powiedziała, tylko posłała matce wymowne spojrzenie i zaczęła bawić się kosmykiem swoich rudych włosów.
Piętnaście minut później samochód zatrzymał się, zgrzytając, na podwórku koło domu cioci Magdy, która już wychodziła im na spotkanie.
- Kochani! - zawołała, gdy wysiedli z samochodu i uścisnęła wszystkich po kolei. - Jesteście nareszcie! Chodźmy, wypijecie coś ciepłego. Ten wiatr jest okropnie zimny...
---------
I co o tym myślicie ? Jakby co, to tylko początek, potem się rozkręci...

Edytowane przez Temeraire dnia 21-10-2008 19:09

Dodane przez Delirantka dnia 04-09-2008 22:40
#2

Hymmm.
Hym, hym, hym.
Podoba mi się ten kwitek z pralni. Ale równocześnie nie podoba. Właśnie wypiliśmy z tatą po kilku lampkach wina, więc mogę pisać coś niecoś bezsensu, liczę na wybaczenie i wyrozumiałość, alleluja.
Nie chce mi się bawić w wymienianie błędów, bo nie było ich wiele.
Piszesz ładnie i składnie, dobrze mi się czytało Twój tekst, ale równocześnie opowiadanie jest takie... oklepane. Takie blogaskowe.
Takie zwykłe, normalne, zwyczajne, szare, niewyróżniające się, niepomysłowe.
Ile ja się naczytałam opowiadań, które zaczynają się od kłótni dziecka z rodzicem pt. 'Ja nie chcę tam jechać'. Nie mogłaś zarzucić czymś oryginalniejszym? Pomyśleć chwilę i zacząć tekst od jakiegoś innego wydarzenia?
Jednak są błędy, na które nie sposób nie zwrócić uwagi.
Po pierwsze, po kiego grzyba dajesz odstęp przed pytajnikami? Gdzieniegdzie brakowało przecinka, poza tym. Khem. Może być.
Czekam na drugą część i, błagam, nie zrób z tego blogaskowej chistoryjki.

Dodane przez ladybird dnia 05-09-2008 20:06
#3

Pożyjemy zobaczymy... CNKCxD

Dodane przez Tanya dnia 06-09-2008 13:57
#4

A mi się podobało. Szczerze mówiąc to pierwszy raz spotkałam się z tego typu odpowiadaniem. I nie mam żadnych zastrzeżeń. POdoba mi się Twój styl pisania, pomysł itd. Błędów nie zauważyłam, co nie oznacza, że ich nie ma. Jak narazie jest spoko! I z chęcią przeczytam następną część, która, mam nadzieję, pojawi się niebawem.
;]

Dodane przez Fantazja dnia 06-09-2008 16:43
#5

Spodobało mi się to opowiadanie. Styl pisania masz ładny, nic mi nie wadziło, nie zgrzytało, błędy były, głównie interpunkcyjne, ale nie było ich wiele. Jedyne, do czego się przyczepię (no przecież muszę, tak choćby dla zasady ^^) to to, że piszesz kursywą. Radziłabym ci z niej zrezygnować, bo zazwyczaj ujmuje się w nią wspomnienia, myśli, a nie cały tekst. Cóż, wybór należy do ciebie. Ja i tak czytać dalej na pewno będę, bo, jak już mówiłam, spodobało mi się to opowiadanie.
Pozdrawiam i na kolejną część czekam.

Dodane przez Temeraire dnia 06-09-2008 20:02
#6

Skorzystałam z Twojej rady, Fantazjo. Nie będę pisać kursywą... Szczególnie, że planuję taki moment, kiedy będę musiała jakoś napisać wspomnienia, ale na razie o tym ćśśś...
Dzięki wszystkim za komentarze. Drugą część już mam, ale nie chciało mi się przepisywać na kompa xD. Pojawi się w najbliższym czasie...

Dodane przez Apostata dnia 06-09-2008 20:18
#7

I co o tym myślicie ?

szczerze...nic
ładnie piszesz
ale po co dodawać ff, który całkowicie nie związku z... czymkolwiek wiem, wiem rozkręci się, ale co o tym myślę napisze po 2 rozdziale

Edytowane przez Tonks2812 dnia 26-01-2009 21:36

Dodane przez dzulia dnia 06-09-2008 20:53
#8

Naprawdę dobry FF. Dobrze napisane, bez błędów. Chciałabym ci dać W szkoda, że nie można.

Edytowane przez Tonks2812 dnia 26-01-2009 21:37

Dodane przez Temeraire dnia 07-09-2008 17:36
#9

No dobra... Przyszła pora na kolejną część mojej "tFórczości". Życzę miłego czytania :)

ROZDZIAŁ 2


Lilka weszła do kuchni, a przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele. Pomieszczenie było duże, jasno oświetlone i ładnie umeblowane, a jego zdecydowanie najlepsza strona znajdowała się w kącie, obok lodówki. Stary, wygodny fotel - ulubiony mebel trzynastolatki stał w tamtym miejscu, odkąd pamiętała, toteż aż za dobrze znała jego uroki. Podeszła do fotela i aż podskoczyła, gdy zobaczyła rozłożonego na nim wielkiego, czarno-białego kota.
- Ciociu... - zwróciła się do ciotki Magdy, niskiej blondynki, przy kości i o zielonych oczach. - Czy wiesz, że tutaj jest kot?
- Co? Ach, tak... Tak, przygarnęłam go niedawno. Nazywa się Marcel - odparła rozkojarzona blondynka, najwyraźniej wyrwana z rozmyślań.
- Naprawdę? - Mama Lilki podeszła, aby zobaczyć kotka. - Och, Madziu, on jest śliczny! - powiedziała po oględzinach. - Marcel... Kici, kici! Marcelku... - podczas gdy pani Maniewska zachwycała się kiciusiem, Lilka opadła ciężko na zwolnione przez nią krzesło. Zaczęła uważnie przyglądać się zalewającej herbatę cioci. Ta zdawała się nie być sobą i z rozkojarzenia upuściła, na szczęście już pusty, mały czajnik na podłogę.
- Magda, wszystko w porządku? - zapytał tata, wyraźnie zdziwiony zachowaniem siostry.
- Tak, tak... Ot tak tylko sobie myślę... - przysunęła sobie krzesło i usiadła wraz z nimi przy stole. - Bo widzisz... - zaczęła, sypiąc trzecią już łyżeczkę cukru do swojego kubka. Spojrzała niepewnie na Lilkę, po czym znów zwróciła się do brata. - Czy Lilka może zostawać sama w domu? Tak na kilka godzin...
- Tak. Tak, oczywiście, a czy coś się stało?
- Nie, nic. Nic, po prostu umówiłam się na wtorek z przyjaciółką - powiedziała blondynka, kładąc dziwny nacisk na ostatnie słowo. Przez twarz Artura Maniewskiego przemknął cień zrozumienia. Zamyślił się na dłuższą chwilę i przez jakąś minutę słychać było tylko mruczenie głaskanego Marcela.
- No to pozdrów ją ode mnie. I nie ma żadnego problemu, Lila jest bardzo odpowiedzialna, więc możesz zostawić ją samą.
Zakończyli rozmowę, pozostawiając trzynastolatkę w swego rodzaju szoku. Rodzice nigdy nie mieli przed nią żadnych tajemnic. Zawsze wszystko jej zdradzali, wiedząc, że nie wyjdzie to nigdzie dalej. Lila była bardzo dyskretna, potrafiła dochować każdej tajemnicy. Więc dlaczego? Dlaczego teraz nic nie powiedzieli? Rozmyślając nad tym, pociągnęła łyk herbaty. Gorący napój z każdym łyknięciem coraz bardziej oczyszczał jej umysł i wkrótce porzuciła swe domysły. Wstała, przeciągnęła się i zapytała:
- Gdzie jest Bernie ?
- Na dworze, kochanie - odparła ciocia, na którą również herbata podziałała orzeźwiająco. - Ale nie idź po niego, jest zimno, pewnie gdzieś się schował.
- Ale ciociu, przecież znam wszystkie jego kryjówki - nie czekając na odpowiedź, założyła buty, kurtkę i wyszła do maleńkiego pomieszczenia przed przedpokojem. Już miała naciskać klamkę, gdy usłyszała skrobanie do drzwi. Myśląc o piesku, błyskawicznie je otworzyła i ujrzała niedużego, czarnego kundelka, za którym tak tęskniła. Już po chwili siedziała razem z nim na schodach. Głaskała go i przytulała, a Bernard merdał wesoło ogonem.

Lilka siedziała na łóżku i zmieniała ubranie na swoją żółtą piżamę w kropki. Przeciągała właśnie przez głowę bluzkę, gdy znów zaczęła zastanawiać ją tajemnicza przyjaciółka cioci. Rzuciła byle jak zwinięte ubranie na fotel, po czym wzięła na kolana Marcela, który właśnie wszedł do sypialni. Rozmyślając, gładziła go machinalnie, prawie że bezwiednie, a kot mruczał jak ciężarówka. Jak to się stało, że ciocia Magda i jej ojciec zrozumieli się prawie że bez słów? O czym myślał wtedy tata? I kim może być ta przyjaciółka?
- Lilka.. - mama weszła do pokoju, wytrącając ją z zamyślenia. - Lilka, wszystko gra? Wydajesz się... nieobecna.
- Oj, mamo, wszystko w porządku. Tylko tak sobie rozmyślam.
- Aha...
- A o której jutro wyjeżdżacie? - dopiero teraz spojrzała na matkę. Ta była ubrana jak do drogi, a w ręku trzymała torebkę.
- Właściwie... teraz.
- No jak to? Przecież...
- Do taty zadzwonili z pracy. Jutro ma ważną rozprawę, przełożyli z wtorku - Artur Maniewski był cenionym adwokatem i często przekładali mu jedne sprawy sądowe, aby mógł uczestniczyć w drugich.
- Ta jego praca... - westchnęła cicho Lila i podniosła się, aby zejść na dół i pożegnać z ojcem. Ruszyły razem z matką do drzwi, a pani Agnieszka spojrzała jeszcze przelotnie na fotel i powiedziała:
- Składaj ubrania, kochanie.
- Dobra...
Gdy zeszły na dół, pan Maniewski stał już w pełnej gotowości w przedpokoju. Lilka przytuliła się do niego, a ten szepnął:
- Przepraszam, kochanie... - kiedy skończyli się ściskać, dziewczyna podeszła do matki. Dwie rudowłose osóbki pożegnały się czule, po czym rodzice trzynastolatki wyszli. Chwilę później usłyszała odgłos odpalania silnika, a potem ciocia Magda poszła na dwór, aby zamknąć bramę. Wróciła zaraz, trzęsąc się z zimna i razem z Lilką udały się do kuchni. Magdalena Maniewska nastawiła wodę na herbatę, usiadła obok bratanicy przy stole i zapytała wesoło:
- No, to co powiesz na piosenkę świstaka? - widząc minę rudej, porzuciła pomysł i wystąpiła z nowym. - W takim razie zrobimy sobie po herbatce i coś ci pokażę, dobra?
- Okej - przystała na to trzynastolatka. Może i ciocia w niektórych sprawach traktowała ją jak małe dziecko, ale miała wiele ciekawych pomysłów.
-------
Mam nadzieję, że się podobało.
Na razie powiem tylko, że:
CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Dodane przez Tanya dnia 07-09-2008 17:46
#10

Fajny rozdział, fajny. Tylko wiesz co mi się nie podoba? To:
Magdalena Maniewska nastawiła wodę na herbatę, usiadła obok bratanicy przy stole i zapytała wesoło

Po prostu troszkę dziwnie to brzmi. Ale po za tym jest dobrze :)
Dostrzegłam błedzik malutki:
- Aha...

Acha :)
No i na koniec się powtórzę: Bardzo, bardzo, bardzo fajnie piszesz, ładny masz styl. Fajny pomysł na opowiadanie. :)
Czekam na ciąg dalszy :)

Dodane przez Red Crayon dnia 07-09-2008 17:52
#11

Izabell, nie "acha", tylko "aha"! Dobrze miała dziewczyna, a ty ją w błąd wprowadzasz... :)

Dodane przez Tanya dnia 07-09-2008 17:54
#12

Mi kiedyś pani od polskiego z wypracowaniu poprawiła to nieszczęsne aha na acha więc... No ale jeżeli pisane przez "h" jest poprawnie to sory. :]

Dodane przez Red Crayon dnia 07-09-2008 17:56
#13

Sprawdzałam nawet w słowniku, więc... niezłą masz babkę od polskiego, skoro ci poprawia dobrze napisane słowa. ^^

Dodane przez Tanya dnia 07-09-2008 18:01
#14

Młoda jest :) A czy niezła tego Ci nie powiem :] Nie dawno( bo chyba w czwartek) na lekcji była mała sprzeczka na ten temat. Klasa mówiła (darła się ^^), że piszę się przez "h" a ona nam powiedziała, że jest po studiach i wie lepiej. No ale cóż. Różni ludzie bywają.
Korzystając z okazji chciałam powiedzieć, że bardzo spodobał mi się następujący fragment:
Rozmyślając, gładziła go machinalnie, prawie że bezwiednie, a kot mruczał jak ciężarówka

:))

Dodane przez Delirantka dnia 07-09-2008 18:36
#15

Hymmm.
Od czego by tu zacząć?
Po pierwsze, doceniam, że używasz zamienników - np. Lilkę nazywasz trzynastolatką, etc. Jednakże, ograniczasz się tylko do słowa 'trzynastolatka'. I to jest złe, bo do wyboru masz jeszcze gamę słów, które wystarczy odpowiednio dobrać. Ta 'trzynastolatka' nie wszędzie pasowała. Już nie chce mi się szukać miejsc, w których wywaliłabym to słowo, a wstawiła inne, ale musisz pamiętać, że Lilka to nie tylko trzynastolatka. To dziewczyna, rudowłosa, nastolatka etc. Wyobraźni Ci nie brakuje.
Ciocia Magda - nie musisz jej wiecznie nazywać blondynką. Możesz wyrazić się o niej np. kobieta, ciotka.
W języku polskim występują albo trzy kropki, albo jedna. Dwóch nie ma, chyba, że w dwukropku. Ty za to o tym zapominasz. Podobnie, jak o tym, że nie stawiamy spacji przed znakiem zapytania.
Przeciągała właśnie przez głowę bluzkę, gdy znów zaczęła zastanawiać ją tajemnicza przyjaciółka cioci.

Jak dla mnie, nie ma w niej nic tajemniczego. To jest takie trochę blogaskowe - tajemnicze ciotki i ich przyjaciółki, główne bohaterki, które w najzwyklejszej rozmowie o pogodzie dostrzegają jakąś tajemnicę i jeszcze okazuje się, że rzeczywiście taka tajemnica istnieje. Potem ratują świat, poznają Harry'ego Pottera, żenią się z nim i rodzą mu gromadkę dzieci z mini bliznami na czołach.

Ile Ty masz lat? Kojarzy mi się, że 11. Mam rację?
Cóż. Piszesz nadzwyczaj ładnie. Stosujesz przecinki, prawie się nie mylisz w zasadach interpunkcji i ortografii. To jest duży plus.
Masz ładny styl pisania. Dosyć dobrze czytało się Twój tekst, choć gdzieniegdzie tylko patrzyłam, żeby się zrobiło ciekawiej.
I teraz przeczytacie coś, co z moich ust (czy tam spod palców) wychodzi rzadko. Podobało mi się. To opowiadanie mi się podobało. Nie powaliło, nie jest jakieś specjalnie dobre, ale ujdzie. W porównaniu z innymi tekstami, które można poczytać w tym dziale, Twój wypada bardzo dobrze.

Nie ciesz się, tylko pisz następny rozdział.
I spróbuj napisać coś na gorszym poziomie, to Cię zjem.

Alleluja.

Dodane przez ladybird dnia 07-09-2008 20:50
#16

Bardzo mnie sie podobało... Lekko i szybko... Fabuła zaczyna robić sie coraz ciekawsza. CNKC

Dodane przez al_iraqia dnia 07-09-2008 22:07
#17

Mi się bardzo podobało! Naprawdę ciekawa fabuła, masz bardzo ładny styl pisania... No i czekam na kolejne części :)

Dodane przez Temeraire dnia 08-09-2008 00:01
#18

Delirantko:
Ile Ty masz lat? Kojarzy mi się, że 11. Mam rację?


Niezupełnie. Mam 12. Ale to taki szczegół.
Postaram się w następnych rozdziałach wyeliminować te powtórzenia, dziękuję za napisanie o nich.

Nie ciesz się


A czemu nie? Komuś podobają się moje wypociny, więc jest się z czego cieszyć...

Dodane przez Delirantka dnia 08-09-2008 00:06
#19

Niezupełnie. Mam 12. Ale to taki szczegół.

Nie, to nie jest szczegół. Inaczej ocenia się dwunastolatkę, inaczej szesnastolatkę. A, będąc obiektywną, piszesz bardzo dobrze, jak na ten wiek. No i dużo lepiej od wielu starszych od Ciebie osób, publikujących tutaj swoje teksty.
A czemu nie?

Ponieważ nie :D.
Nie no, ciesz się, ciesz.

Dodane przez Fantazja dnia 08-09-2008 18:16
#20

Serio masz dwanaście lat? Nawet nie wiedziałam. ^^ Tak czy inaczej jak na ten wiek jest naprawdę dobrze. Zwłaszcza jestem pod wrażeniem tego, że nie popełniasz zbyt wielu błędów. Jednak w tym rozdziale, w przeciwieństwie do poprzedniego, już mi coś zgrzytnęło. Mianowicie, to nieszczęsna trzynastolatka. Może tylko ja tak mam, ale nie lubię tego typu synonimów. Od czasu do czasu tak, ale niezbyt często. Używaj raczej, tak jak ci poradziła Delirantka, rudowłosej, dziewczyny, nastolatki. Jednak oprócz tego, jest świetnie i mi się podobało. :P

Dodane przez ladybird dnia 08-09-2008 23:17
#21

Ty masz 12 lat! WOW! Gratuluję stylu pisania jak na ten wiek...

Dodane przez Temeraire dnia 10-09-2008 21:04
#22

ROZDZIAŁ 3


Lilka podążała za ciocią na górę, z kubkiem herbaty w ręku. Zastanawiała się, co takiego ciotka postanowiła jej pokazać. Doszły do zwieńczenia schodów - drewnianych drzwi z żółtą szybką. Lila pozwoliła, by jej krewna otworzyła je i poprowadziła ją do malutkiego pokoiku w końcu korytarza. Tam ruda postawiła bladoniebieski kubek na małym stoliczku i przysiadła na stojącym przy ścianie tapczanie. Obserwowała stamtąd, jak ciocia Magda przeszukuje wielką szafę z mnóstwem gratów, robiąc przy tym bałagan na podłodze.
- Pomóc? - zapytała wspaniałomyślnie.
- Oj, jakbyś mogła - odparła z wdzięcznością blondynka. - Tam, na najwyższej półce, głęboko, stoi drewniane pudełko. Wyciągnij je, dobra? - powiedziała, wskazując ręką opisane miejsce.
- Nie ma sprawy.
Dziewczyna przysunęła sobie krzesło z kąta i jakimś cudem ustawiła je równo, wśród rupieci rozrzuconych dookoła. Stanęła na drewnianym meblu i zaczęła wyciągać nielekkie pudełko. Zdjęła je z półki i podała cioci. Zeskoczyła zgrabnie na podłogę, przydeptując przy okazji świstek papieru. Podniosła nogę i z ciekawości na niego spojrzała. Wyglądał, jak kartka wyrwana z zeszytu i cały był zapisany. Zerknęła na ciotkę, której całą uwagę pochłonęło drewniane pudełko. Przykucnęła i przeleciała szybko wzrokiem tekst zapisany na papierze. Zorientowała się, że to strona z czyjegoś pamiętnika. W tym momencie zawładnęła nią ciekawość i świstek wylądował w zapinanej kieszeni jej piżamy. Wstała, wzięła ze stoliczka swoją herbatę i usiadła obok cioci na tapczanie. Ta zauważyła bratanicę i powiedziała:
- Wiesz, jak chodziłam do liceum, to tutaj chowałam swoje różne graty. To były zwariowane czasy... - rozmarzyła się na chwilę, po czym dodała: - No i pomyślałam, że może cię to zainteresuje.
- Dziękuję... - powiedziała niepewnie Lilka. - Ale czy to nie jest zbyt osobiste?
- Skąd! Kiedyś może było, ale z biegiem lat wszystko przemija... To co, zaglądamy?
Lilka, która uwielbiała takie rzeczy, nie wahała się z odpowiedzią:
- Pewnie!
Na te słowa nastolatki, blondynka podniosła drewnianą pokrywkę pudełka, z wyrytym na niej smokiem. Oczom rudej ukazało się mnóstwo starych rzeczy. Świstki papieru, zdjęcia, drewniane koraliki, kolczyki. Niektóre z tych przedmiotów były śmieszne, inne piękne, lecz wszystkie wyjątkowe. Sięgnęła niepewnie ręką do środka pojemnika. Wyciągnęła bransoletkę uplecioną z białej i brązowej muliny. Obracała ją w palcach, podziwiając oryginalny wzór. Widząc jej zafascynowanie ozdóbką, ciocia powiedziała:
- Dostałam ją od przyjaciółki w drugiej klasie liceum. Miała smykałkę do takich rzeczy. Sobie zrobiła identyczną, jako symbol naszej przyjaźni - Lilka wyciągała kolejne rzeczy i wysłuchiwała coraz to ciekawszych opowieści ciotki. Wreszcie wyjęła z pudełka ostatni drobiazg - zniszczone, pogniecione, słabej jakości kolorowe zdjęcie. Przyjrzała mu się uważnie. Przedstawiało ono dwie, na oko siedemnastoletnie dziewczyny. Jedną z nich była ciocia Magda. Druga, stojąca obok niej, miała rude, kręcone włosy i ładne, brązowe oczy. Lila odnosiła wrażenie, jakby skądś ją znała.
- A to z kim? - zapytała swoją krewną. Ta ledwo spojrzała na fotografię, od razu odpowiedziała:
- Z moją przyjaciółką, Wiolą - Ruda cały czas patrzyła na zdjęcie. Na nadgarstkach przyjaciółek dostrzegła dwa identyczne sploty z muliny.
- To ta, od której dostałaś bransoletkę?
- Tak...
Lilka zamyśliła się na dłuższą chwilę. Skąd ta twarz mogła być jej znana? Odezwała się nagle:
- Ciociu - nikt nie odpowiedział. - Ciociu! - powtórzyła, tym razem głośniej. Nadal cisza. Zniecierpliwiona, zerknęła w bok. Ujrzała swoją krewną, śpiącą smacznie ze zdjęciem pod głową. Zachichotała cicho, po czym wstała z tapczanu. Sprzątnęła pudełko i rzeczy z niego na stoliczek w kącie i przyniosła z sąsiedniego pokoju koc, którym przykryła blondynkę. Wzięła kubek z herbatą, zgasiła światło i udała się do swojej sypialni.
Chwilę potem siedziała w fotelu przy świetle lampki, stojącej na szafce nocnej. Zastanawiała się, kim mogła być Wiola i czemu znała jej twarz. A może tylko jej się wydawało? Naraz przypomniała sobie o kartce z podłogi. Wyciągnęła świstek z kieszeni i zagłębiła się w lekturze.

' (...) może z tego coś jednak wyjdzie.

8 sierpnia 1990
Mój świat wywrócił się do góry nogami.
Wstałam rano, rozmyślając o sprawach tego świata. Byłam właśnie w łazience, a tu r11; przez okno wpada jakiś koleś w żółtej pelerynie. Szybko odprawia jakieś <humba-bumba> i BĘC! Nie mogę mówić. Próbowałam mu uciec, ale zrobił następne <hokus-pokus> i nie mogłam się ruszyć. I wtedy wystąpił z jakąś taką gadką:
Posłuchaj mnie teraz uważnie r11; mogłam tylko się w niego wpatrywać, bo wszystko inne odmówiło mi posłuszeństwa. - Jako członkini rody Winiarskich zostałaś wyznaczona do ważnego zadania. Musisz strzec Medalionu Wspomnień. Resztę wyjaśnią ci rodzice, już się z nimi skontaktowałem.
Odczarował mnie i zniknął. Tak po prostu.
Co więcej, potem okazało się, że to, co powiedział, to prawda! Mam strzec jakiegoś medalionu przed zbirami... Czemu akurat ja? Jakby to nie mogła być Magda. Albo Artur. Przecież oni są ode mnie o wiele zdolniejsi. We wszystkim. No więc czemu ja? Domowa czarna owca?
Ech, a pomyśleć, że jeszcze wczoraj marzyłam o chłopakach...
Hej! A jakby tak zrezygnować?'

-------
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tą częścią... :)

Dodane przez Tanya dnia 11-09-2008 17:29
#23

Bardzo ładnie piszesz. Masz talent ( czego Ci zazdroszczę) i już! Podoba mi się bardzeńko!
Super napisane, fajnie się czyta no i błędów nie ma :P Odnośnie fabuły to również mi się podoba. Bardzo wciągnęło mnie to opowiadanie :]
Interesuje mnie ta cała Wiola ^^ Zapewne niebawem wszystko się wyjaśni, ale ja już bym chciała wiedzieć :P Ale spoko, zaczekam.
Szczególnie spodobał mi się fragment, w którym Lilka znalazła kawałek kartki z pamiętnika. Tak fajnie to napisałaś :D Super!

Dodane przez Red Crayon dnia 11-09-2008 18:24
#24

,,Co więcej, potem okazało się, że to, co powiedział, to prawda! Mam strzec jakiegoś medalionu przed zbirami... Czemu akurat ja? Jakby to nie mogła być Magda. Albo Artur. "

Leżę i kwiczę. Żadnej realności. Doprawdy jak tak może być? Masz w miarę ładny styl pisania, ale dziwnie opisujesz emocje... Nie obraź się, ale podoba mi się średnio.

Dodane przez Harry_Potter dnia 11-09-2008 18:38
#25

Nawet fajne, bardzo fajnie napisane jest ok i fajnie. Co mogę więcej powiedzieć no nic podoba mi się.

Dodane przez Bella_Lestrange dnia 11-09-2008 19:25
#26

Przeczytałam całe 3 rozdziały. Z początku wydawały mi się nudne, ale tera są jak najbardziej super. Po prostu mnie to ff oczarowało...^^ Czekam na rozwój kolejnych zdarzeń.

Dodane przez ladybird dnia 11-09-2008 20:01
#27

Rozdział może być... Ale ta karta z pamiętnika jest beznadziejna! Rozwija pewien wątek, ale beznadziejnie napisane...
Ale i tak czekam na kolejne rozdziały! Zaciekawiłaś mnie tą Wiolą...

Dodane przez Temeraire dnia 12-09-2008 21:03
#28

Nie obraź się, ale podoba mi się średnio.


A niby za co mam się obrażać? Przecież każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, a komentarze z odrobiną krytyki wnoszą o wiele więcej, niż te takie jednolinijkowce typu: "Fajne, czekam na kolejną część". :)
Tak więc dziękuję za szczerą opinię.

Dodane przez Fantazja dnia 12-09-2008 23:01
#29

No przeczytałam. Początek ładny, wciągnął mnie, ale gdy doszłam do kartki z pamiętnika, to aż westchnęłam z rozpaczą. Nastawiłam się na coś klimatycznego, a tu zaserwowałaś mi jakieś nierealne nie wiadomo co. Miało byś śmieszne, tak? Cóż, może by i było, ale nie w tym miejscu, nie w tym czasie. Nie wydaje mi się, żeby ktoś, kto przed chwilą został zaatakowany przez czarodzieja i poinformowany o tym, że ma strzec jakiegoś medalionu, o którym nie miał przedtem zielonego pojęcia, spisał to wszystko z taką lekkością, jakby niewiele go to obchodziło. Jest to po prostu mało realistyczne. Jeśli masz zamiar coś napisać, to musisz się zastanowić, czy aby na pewno jest to konwencjonalne, pasuje do sytuacji.
Jednak jedna wpadka nie zmienia mojego nastawienia do tego fanfiku i nadal mi się ono podoba. Czekam na część kolejną.

Dodane przez al_iraqia dnia 12-09-2008 23:46
#30

Jak zwykle świetny wpis! Akcja się rozkręca i z wielką ochotą będę czytać dalej! Styl także dobry, nie zauważyłam żadnych błędów....

Dodane przez Temeraire dnia 14-09-2008 22:43
#31

ROZDZIAŁ 4


Mijały kolejne dni, nie wnosząc nic nowego. Lilka szybko zapomniała o kartce z pamiętnika, uznając ją za wytwór zbyt wybujałej wyobraźni autora. Nie sądziła, aby coś tak niedorzecznego mogło być prawdą. Dopuszczała też tę możliwość, że świstek papieru jest fragmentem rękopisu czyjejś książki. Nie wiedziała jednak do końca, co to mogło być.
Dziewczyna cały czas spędzała w kuchni. Gotowała, piekła ciasta - kulinaria była jej pasją. Czasami, gdy na przykład czekała, aż ziemniaki się ugotują, siadywała w fotelu z Marcelem na kolanach. Patrzyła i słuchała, jak deszcz bębni o szyby, a jej myśli kierowały się na ciocię lub na Wiolę. Ta pierwsza znikała na całe dnie. Wychodziła zaraz po śniadaniu, a wracała dopiero późnym wieczorem. Lilka zastanawiała się, co dzieje się z jej ciotką. Doszła do wniosku, że krewna przesiaduje u swojej tajemniczej przyjaciółki, nie mogąc się z nią rozstać. Bo przecież - cóż innego mogłaby robić?
Tydzień po przyjeździe nastolatki, ciocia została w domu. Nie wychodziła nigdzie, tylko cały dzień spędziła z bratanicą w kuchni. Razem przygotowywały obiad, śmiały się i rozmawiały. W końcu Lila zdobyła się na odwagę i zapytała:
- Ciociu, idziesz gdzieś jutro?
- Tak... - odparła blondynka, czyszcząc w zamyśleniu blat stołu.
- A... Mogę wiedzieć, dokąd?
Ciotka nie odpowiedziała. Ruda powtórzyła pytanie.
- To rozmowa na inny dzień - usłyszała po dłuższej chwili. Zdziwiona, uniosła brwi. - Teraz nie dam rady ci tego wytłumaczyć.

Więcej nie rozmawiały. Lilka zastanawiała się nad tym głęboko, wykonując czynności automatycznie. Nałożyła sobie kotleta i aż się wzdrygnęła, gdy ciocia powiedziała do niej wesoło:
- To co, Lilka, przyniesiesz ogórki z piwnicy?
- Co?! Ach... Tak, jasne... - odparła niezbyt przytomnie ruda i w te pędy pobiegła do piwnicy. Tam udała się do pomieszczenia położonego pod kuchnią. Wdychając przesycone kurzem powietrze, zapaliła światło - zwisającą z sufitu żarówkę. Popatrzyła na stojące przy każdej ścianie półki, zapełnione słoikami. Długo się rozglądała, zanim dostrzegła kiszone ogórki. Wzięła szklane naczynie z warzywami i spojrzała na dziurę po nim. Patrzyła dość długo i zauważyła coś ciekawego. Głęboko, między słoikami, majaczyło coś żółtego. Postawiła ogórki na podłodze i z powrotem sięgnęła na półkę. Z największym trudem wyciągnęła tajemniczy przedmiot i otrzepała z kurzu. Był to zeszyt w jaskrawożółtych okładkach. Lilka bez wahania zajrzała do środka. Przewracała zapisane kartki. Okazało się, że zdobyła kolejny pamiętnik. Zorientowała się tez, że pisała to ta sama osoba, stworzyła niedorzeczny świstek.
- Lilka! - usłyszała z góry ciotkę. - W porządku?
- Tak tak, już idę! - odkrzyknęła. Schowała pamiętnik starannie między słoiki. - Jeszcze tu wrócę... - szepnęła i ruszyła na górę.

Dodane przez John_maxey dnia 15-09-2008 00:06
#32

Fajne FF! Podoba mi się:P Chciałbym pisać takie fajne FF. Ciekawe! Daję W

Dodane przez Delirantka dnia 15-09-2008 00:59
#33

Cóż, jako że nie miałam okazji skomentować poprzedniego odcinka, teraz muszę nadrobić zaległości.
Ładnie radzisz sobie z interpunkcją, jeszcze ładniej z ortografią. To mnie cieszy, bo wśród publikujących na tym forum osób, to rzadkość. Masz ciekawy styl pisania, kiedy zacznie się czytać Twoje ff, czyta się je aż do końca - jednym słowem - wciąga.
Niestety, zupełnie nie poradziłaś sobie z pisaniem pamiętnika ciotki. Jestem świadoma, że wiele osób przede mną Ci to wytknęło, ja jednak również nie mogę o tym nie wspomnieć. Fragment pamiętnika, który napisałaś był sztuczny, nierealny, wręcz pozbawiony emocji. Zupełnie nieadekwatnie do wydarzenia, które było w nim opisane - bo wydarzenie to, z pewnością, emanowało emocjami. Ciotka Magda zaś, ujęła to w pamiętniku tak... bezpłciowo. Tak jakby codziennie zdarzały jej się takie dziwne rzeczy. To była jedyna rzecz, która mi zgrzytała w poprzednim odcinku.
Teraz kilka słów odnośnie ogółu.
Podoba mi się Twój tekst, chociaż, cóż... jak by to ująć? Przygody Lilki są nieco... oklepane. Nie przypadło mi do gustu znalezienie kolejnego zeszytu. I to gdzie? Pomiędzy ogórkami. Jeżeli w tym zeszycie jest coś ważnego, ciocia Magda ukryłaby go gdzieś głęboko. Tam gdzie informacje w nim zawarte byłyby bezpieczne. Wątpię, by tym miejscem była przestrzeń między słoikami ogórków w piwnicy, nieprawdaż? Zwłaszcza, że Lilka trafiła tam bez najmniejszego wysiłku, ba, sama ciocia Magda ją tam skierowała. A może było to celowe?
Cóż, pozostaje mi tylko czekać na kolejny part.
Pozdrawiam i weny życzę.

Dodane przez Temeraire dnia 20-09-2008 21:08
#34

ROZDZIAŁ 5


Magdalena Maniewska szła żwawym krokiem po mokrym brukowanym chodniku. W ręku trzymała mały parasol, a pasek jej niezapiętego płaszcza zwisał po obu bokach, kołysząc się równomiernie. Zerwał się zimny wiatr, przenikając blondynkę na wskroś. Opatuliła się szczelniej okryciem, nie przerywając marszu. Wkrótce, po jakichś piętnastu minutach, bruk się skończył. Polna, ubłocona teraz droga wiodła zawijasami do dużego, zadbanego domu z czerwonej cegły. Kobieta ruszyła w tamtą stronę, a jej buty cmokały cicho, zagłębiając się w błocie przy każdym kroku. Nie zważając ni na ulewny deszcz, ni lodowaty wiatr, Magda brnęła do budynku, chcąc jak najprędzej znaleźć się w środku. Po upływie niespełna pięciu minut stanęła przed drewnianymi frontowymi drzwiami. Nacisnęła guzik dzwonka jak zwykle, krótko, dwa razy. Błyskawicznie otworzyła jej lokatorka mieszkania, rudowłosa kobieta o łagodnych zielonych oczach.
- Magda! - zawołała na widok gościa. - Taki deszcz... Myślałam, że nie będziesz się fatygować.
- A jednak - odparła wesoło blondynka, wchodząc do środka. Zrzuciła z nóg mokre adidasy i postawiła obok szpilek przyjaciółki. Biały płaszcz powiesiła na haczyku w ścianie i znów zwróciła się do rudej. - Mogę włożyć parasolkę do wanny, żeby ściekła?
- Pewnie! - odparła koleżanka. - I ty się jeszcze mnie, kobieto, pytasz?
Obydwie się roześmiały.
Po chwili siedziały już w salonie na górze przy małym, kwadratowym stole, objadając się ciastem i popijając kawę z wielkich żółtych kubków. Magda już dłuższą chwilę obracała w palcach małą, okrągłą, korkową podkładkę. Zastanawiała się, jak ładnie ująć w słowa to, co chciała powiedzieć. W końcu odezwała się niepewnym głosem:
- Wiola...
- Mhm?
- Wiesz... Myślę, że już czas jej powiedzieć.
- Komu? Lilce?
- Tak.
Na chwilę zapadło milczenie. Obie przyjaciółki rozmyślały w tej chwili nad tym samym.
- Chyba jeszcze jest... zbyt młoda - powiedziała w końcu ruda.
- Ale, Wiolu, przecież odkładasz to już tak długo... Musisz jej powiedzieć. Robi się ostatnio bardzo dociekliwa, prędzej, czy później się dowie. Uwierz mi - lepiej zrobić to teraz.
- Wiem, wiem. - Kobieta pokręciła głową. - Ale czuję się niepewnie z tym, jak wtedy postąpiłam.
- Rozumiem cię - blondynka cierpliwie starała się przemówić Wioli do rozumu. - Ale niepewność cię nie usprawiedliwia.
- Ech... - westchnęła Wiolka. - Nie odczepisz się? - zapytała, choć już znała odpowiedź. Przywołała na twarz cień uśmiechu, tymczasem siedząca naprzeciwko niej kobieta pokręciła przecząco głową. - Dobra - stwierdziła w końcu tak cicho, że ledwie dało się ją usłyszeć. - Niech będzie jutro...

W czasie, gdy kobiety prowadziły dyskusję, Lilka usilnie starała się pozbierać myśli. Nie przychodziło jej jednak do głowy żadne logiczne wytłumaczenie tego, co przed chwilą zobaczyła. Mogła tylko trzymać na kolanach żółty zeszyt i wpatrywać się w niego tępo. Otworzyła go jeszcze raz na założonej stronie i przeczytała zapisany tam tekst:

23 października 1994
Nie. Nie, nie, nie.
Nie mogę w to uwierzyć. Że Tomek jest świnią, wiedziałam od dawna, ale żeby aż tak?
Już mówię, w czym rzecz. Ów pamiętny dzień, opisany kilkanaście kartek wcześniej, przyniósł więcej niespodzianek, niż mogłam się spodziewać. Kiedy drań podstępem mnie upił, a ja zasnęłam jak kamień na krześle... Rozebrał mnie, zaniósł do łóżka i zaczął TO robić. Bez mojej zgody! I to jeszcze jak sprytnie! Nic nie wiedziałam, nic potem nie pamiętałam...
Podły, dwulicowy drań!
Boże, moje szczęście tkwi tylko tu, że miałam wtedy przy sobie medalion. To dzięki niemu dowidziałam się, co się wtedy dokładnie stało...
Ale niestety, to wszystko postawiło mnie w niezręcznej sytuacji. Okazało się, o ironio, że zaszłam w ciążę! I to z tym padalcem spod ciemnej gwiazdy... I co ja mam niby teraz zrobić? Matka chora, ojciec pije, a ja jestem w takim szoku, że ręce trzęsą mi się przy wykonywaniu jakichkolwiek czynności. Czemu to mi życie się tak komplikuje? Odkąd Artur wyjechał na studia, a Magda do ciotki Grażyny, jestem wprost zdruzgotana! Teraz co prawda emocje po tym wszystkim lekko opadły, ale wciąż płaczę bez przerwy i... Ach... Nawet już nie wiem, co pisać! Zaczynam chyba popadać z lekka w paranoję...


Tu i ówdzie atrament był rozmazany, widać autorka płakała przy pisaniu. Lilka przewróciła kolejne kartki i zatrzymała się na innym wpisie.

30 czerwca 1995
I jestem już po porodzie. Urodziłam śliczną dziewczynkę, od razu ją pokochałam. Nazwałam ją Liliana, po mojej matce...
Aż mnie żal ściska za serce i gula staje w gardle, gdy pomyślę o tym, co muszę zrobić. A mam zamiar... Oddać Lilkę. Nie do adopcji, nie ma mowy. Nie mogłabym pozwolić, aby moja ukochana córeczka spędziła nie wiadomo ile czasu w domu dziecka, o, nie. Poproszę Artura. Na pewno się zgodzi. Już się ożenił, mają z Agnieszką urocze mieszkanie w Warszawie. Ona nie może mieć dzieci, a oboje marzą o dziecku... To będzie swego rodzaju przysługa...
Nie, nie oszukujmy się. Ale mi przysługa. Oddać własne dziecko poniekąd obcym mu ludziom. Przyzwyczai się, to na pewno, ale kiedy już się dowie, będzie mieć do mnie żal, na pewno. Wypłakuję się bez przerwy w poduszkę, a gdy spojrzę na moją małą dziewczynkę, gdy śpi...
Jestem po prostu załamana...


Lilka, nie mogąc w to uwierzyć, udała się za potrzebą do łazienki. Kiedy już załatwiła fizjologiczne sprawy, spojrzała od niechcenia w lustro. Przyglądała się uważnie swym zielonym oczom, małemu nosowi i piegach na nim. W końcu skierowała wzrok na swoje kręcone, rude włosy, ułożone teraz w lekkim nieładzie. Patrzyła tak i patrzyła, aż w końcu o czymś sobie przypomniała. Błyskawicznie znalazła się w małym pokoiku z szafą pełną gratów i wyszukała zdjęcie przedstawiające Wiolę i ciotkę Magdę. Lilka z powrotem udała się do toalety i znów popatrzyła na swoje lustrzane odbicie. Nagle uświadomiła sobie, dlaczego twarz Wiolki zdawała jej się znajoma.

Edytowane przez Temeraire dnia 05-10-2008 11:51

Dodane przez Delirantka dnia 24-09-2008 00:04
#35

Ależ proszę, ot i jestem.
I co Ci powiem, tytułem wstępu? Schodzisz na psy, jeśli chodzi o budowę zdań, moja droga. Tak, schodzisz na psy. Podczas gdy w pierwszych odcinkach pisałaś ładnie, tak teraz coś się chrzani. Popatrz:
Wkrótce, po jakichś piętnastu minutach, bruk się kończył.

Skończył. Musisz to napisać w czasie dokonanym, ponieważ w następnym zdaniu piszesz już o polnej, ubłoconej drodze. Widzisz różnicę między kończeniem się czegoś a skończeniem? Bo różnica jest i to spora.
Po pewnym czasie siedziały w salonie na górze przy małym, kwadratowym stole, objadając się ciastem i popijając kawę z wielkich żółtych kubków.

Zabrakło mi tam słowa już. I wyrażenie po pewnym czasie zamieniłabym na po chwili. Bez już, zdanie wyraźnie traci, jeśli chodzi o budowę i sens. Zamiana wyrażeń zaś, poprawiłaby ciągłość sytuacji przedstawionych w tekście.
W tym samym czasie, gdy kobiety prowadziły dyskusję, Lilka usilnie starała się pozbierać myśli.

Przedobrzyłaś - wystarczyłoby: W czasie, gdy kobiety prowadziły dyskusję...
Nie jestem pewna, czy wypisałam wszystko, co zauważyłam. Kondycja mojej pamięci pozostawia wiele do życzenia ;d.
Do czegóż jeszcze chciałam się przyczepić? Ano do tego, że nadal masz problem z wyrażaniem silnych emocji w tekście. Wpisy pamiętnikowe są... są bezpłciowe. Tak, one nadal są bezpłciowe, choć jest trochę lepiej niż ostatnio. Musisz się wczuć w postać, postarać się oddać jej emocje jak najlepiej. Nie wahaj się używać potocznego języka, czy nadmiaru znaków interpunkcyjnych - to jest przecież pamiętnik. A Ty musisz oddać emocje. Spróbuj wyobrazić sobie sytuację bohatera, który ów pamiętnik pisze. Jak się czuje? Jaki ma nastrój? Co myśli? A teraz oddaj to słowami - dynamicznie, spontanicznie, szczerze.
Może to moje indywidualne odczucie, ale zgrzytają mi określenia ciotki Magdy i Wioli - blondynka? Ruda? Od czas do czasu, owszem, użyć ich można. Ale wydaje mi się, że Ty używasz ich trochę za często.
Na przykład tutaj:
Magdalena Maniewska szła żwawym krokiem po mokrym brukowanym chodniku. W ręku trzymała mały parasol, a pasek jej niezapiętego płaszcza zwisał po obu bokach, kołysząc się równomiernie. Zerwał się zimny wiatr, przenikając blondynkę na wskroś.

Dużo bardziej pasowałoby tu słowo kobieta. Przemyśl używanie zamienników, czy aby w danym miejscu nie pasowało lepiej inne słowo.
Odnośnie interpunkcji i ortografii, jak zwykle, ładnie. Naprawdę, za to trzeba Cię pochwalić. FF mi się podoba i czekam na następną część. Jeśli można, prosiłabym o PW, gdy pojawi się nowy rozdział.
Pozdrawiam.

Dodane przez Temeraire dnia 05-10-2008 11:57
#36

ROZDZIAŁ 6


Następnego dnia Lilka po przebudzeniu dziwnie się poczuła. Coś w sypialni nadawało jej tajemniczą aurę. Dziewczyna wstała z łóżka, przeciągnęła się i podeszła do okna. Przez opuszczone pomarańczowe rolety sączyło się słabe światło. Ruda pociągnęła za sznurek zwisający z karnisza i pokój zalały jasne słoneczne promienie. Otworzyła jedno z okien i napawała się świeżym, rześkim po deszczu powietrzem. Poczuła na twarzy ciepło i lekki, przyjemny wiaterek. Zapowiadał się piękny dzień.
Lila wzięła ostatni wdech letniej świeżości i udała się do łazienki. Po wykonaniu wszystkich podstawowych czynności przyjrzała się swemu odbiciu w lustrze. Nagle coś zaczęło jej świtać w głowie. Powoli przypominała sobie wczorajsze wydarzenia i z każdą sekundą jej radosny nastrój pryskał coraz bardziej, aż w końcu zupełnie znikł. Przez chwilę żywiła jeszcze cichą nadzieję, że to tylko sen, a ona zaraz się obudzi i znowu będzie leżała w swoim wygodnym łóżku, w małym mieszkanku w Warszawie. Uszczypnęła się, aby sprawdzić, czy to nie przypadkiem jedno z jej licznych urojeń. Niestety - zabolało. Z markotną miną ruszyła z powrotem do pokoju i rzuciła zwiniętą od niechcenia piżamę na łóżko. Przełożyła stertę ubrań z fotela na mały stolik w kącie i rozsiadła się wygodnie w tym pierwszym. Popatrzyła w zamyśleniu na tańczące w słonecznym świetle drobinki kurzu. Nie mogła tak bezczynnie siedzieć. Powoli zaczął doskwierać jej głód, więc zeszła na dół z zamiarem zjedzenia śniadania. W kuchni powitał ją zapach jajecznicy z szynką, którą uwielbiała ciocia Magda. Napawała się nim z rozkoszą, a ciotka, jeszcze w szlafroku siedziała przy stole i dziobała widelcem swoje jedzenie.
- Cześć - powitała ją Lilka, a kobieta w odpowiedzi mruknęła jakieś bliżej nieokreślone słowo. - Skąd ta smutna mina?
Nie doczekała się odpowiedzi, więc uznała, że najlepiej zostawić krewną w spokoju. Otworzyła lodówkę, w poszukiwaniu czegoś, na co miałaby ochotę. Zdecydowała się na miskę płatków z mlekiem. Wyciągnęła karton i nastawiła trochę białego płynu w rondelku. Sięgnęła do szafki po zieloną miskę i opakowanie kukurydzianych płatków.
- Lilka... - usłyszała po chwili. - Miałabyś ochotę pojechać na zakupy?
- A co? - odpowiedziała pytaniem zaskoczona dziewczyna. Po co ciotka miałaby wybierać się do miasta?
- Jadę do centrum do dentysty, pomyślałam, że może miałabyś ochotę połazić trochę po sklepach...
- Aaa... - Lila była rozczarowana. Już wiedziała, skąd u krewnej taka osowiała mina. Ciocia Magda od zawsze bała się dentystów, więc przez pół drogi powrotnej opowiadałaby o swoich traumatycznych przeżyciach w gabinecie. A tej drogi miały około dwudziestu kilometrów. - Nie, chyba zostanę. Przy moim wybrednym guście i małych zasobach kasy pewnie i tak nic bym nie kupiła.
- Mhm. No dobra, pojadę sama.
Mleko właśnie się zagotowało i ruda ucieszyła się, że może zająć czymś ręce i odwrócić się od ciotki. Po chwili pałaszowała ze smakiem swoje śniadanie.
***

- Powodzenia! - krzyknęła Lilka za ciotką i zatrzasnęła drzwi. Oparła się o nie i odetchnęła z ulgą. Wreszcie mogła pomyszkować nieco po domu. Dzisiaj nie będzie gotować, o, nie. Musi dowiedzieć się czegoś o Wioli.
Swoje poszukiwania informacji nastolatka zaczęła od małej szafki w przedpokoju. Na meblu stał telefon, a za jego drzwiczkami ciocia chowała różne graty. Lila znalazła tam całe mnóstwo papierów, długopisy, nawet starą szczotkę do włosów. Jednak jej uwagę przykuł zeszyt z kartkami w kratkę. Były tam zapisane numery telefonów do najróżniejszych osób, większości z nich dziewczyna nie znała, bądź po prostu nie kojarzyła po nazwisku. W końcu, na jednej z ostatnich stron znalazła to, czego szukała - telefon do Wioli. Zapisała go w przygotowanym wcześniej przez siebie notesie i schowała z powrotem do szafeczki wszystko to, co wcześniej z niej bezceremonialnie wyrzuciła. Ruszyła dalej - na górę, ponieważ nie podejrzewała, aby ciotka ukrywała coś w kuchni. Tam sprawdziła dokładnie szafę z pudełkiem, które pokazała jej ciocia Magda. Przeszukała sypialnie - swoją i krewnej. Otwierała każdą skrytkę, każdą pufę, ba, nawet kosz na brudną bieliznę. Nic nie znalazła. Nic, żadnej, choćby najmniejszej wzmianki o rudej przyjaciółce jej cioci. Spojrzała jeszcze raz na swoją jedyną zdobycz - numer telefonu. Nagle ją olśniło. Książka telefoniczna! Widziała ją gdzieś na dole, pomiędzy papierami w szafce. Dziwiła się, że od razu na to nie wpadła. Zbiegła na dół. Na podłodze, w miejscu, gdzie niedawno kucała przed meblem, dostrzegła małą, niepozorną karteczkę. 'Musiałam ją przeoczyć' pomyślała i podniosła świstek z podłogi. Z tą chwilą uświadomiła sobie, że książka telefoniczna nie będzie jej już potrzebna. Na kawałku papieru było zapisane drobnym pismem ciotki: Wiola - Magnoliowa 6. Nr tel. - 875223120.
---------
Wreszcie dodałam nową część. Przepraszam, że to tak długo trwało, ale czas mi umyka przez palce.
Mam nadzieję, że jest lepsza od poprzedniej i proszę - motywujcie mnie w jakiś sposób komentarzami...

Fantazjo - poprawione. Ach, te przeoczenia...

Edytowane przez Temeraire dnia 09-10-2008 18:51

Dodane przez Peepsyble dnia 05-10-2008 12:06
#37

Moim zdaniem, to jest cudowne. ; p
Bardzo mnie wciągnęło, i nie mam nic do zarzucenia. Dla mnie tak pisac to sa szczyty marzeń ; >
Napewno będę czytać następne części. Cudowne FF.
CNKC ; p

Dodane przez Fantazja dnia 09-10-2008 16:41
#38

No witam, witam. Przyszłam w końcu. ^^
Cóż, komentować nie komentowałam z powodów przeróżnych, począwszy od nauki, poprzez szurniętą przyjaciółkę zaganiającą mnie do pięciokilometrowego biegu [!], a na zwykłym lenistwie kończąc. Jednak już się rehabilituję i zabieram do komentarza. ;d
Odnośnie rozdziałów 4 i 5 nie będę się wypowiadać, bo wszystko, co powiedzieć miałam, powiedziała już Delirantka i mnie pozostaje jedynie się pod tym podpisać. Wezmę się więc za rozdział szósty.
I mam do niego 'ale'. Nawet niejedno. ;d

Następnego dnia Lilka po przebudzeniu dziwnie się poczuła. Coś w sypialni nadawało jej tajemniczą aurę.

Zaraz, zaraz. To to 'coś' nadawało tajemniczą aurę Lilce? Bo tak to brzmi... A mnie się wydaje, że Ci raczej o sypialnię chodziło. ;P

rMusiałam ją przeoczyćr1;

Masz rację. Przeoczyłaś. Ach, ten Word i jego uroki...

Na kawałku papieru było zapisane drobnym pismem ciotki ''Wiola - Magnoliowa 6. Nr tel. - 875223120''

Hmm... *cmoka z niezadowoleniem*

Na kawałku papieru drobnym pismem ciotki napisane było: ''Wiola - Magnoliowa 6. Nr tel. - 875223120''.

Tak by było poprawnie(j). No i jeśli piszesz w cudzysłowie to nie musisz kursywą i vice versa - jak piszesz kursywą, to nie musisz w cudzysłowie.

No ale poza tym - jest ładnie. Nawet bardzo ładnie. I mnie się podoba. Jednak przydałoby się trochę akcji. Na razie Lilka nie robi nic, tylko szuka, coś znajduje, znowu szuka i tak dalej... Dobra, niech se dziewczyna szuka, ale przy okazji coś by się mogło stać. Nie wiem, bójka jakaś, napaść, kradzież, pożar - obojętne. Przyspiesz akcję, skomplikuj coś, spraw, żeby Lila wpadła w kłopoty. Niech się dzieje coś więcej.
Pozdrawiam.

Edytowane przez Fantazja dnia 09-10-2008 16:47

Dodane przez Tanya dnia 09-10-2008 17:17
#39

No ten... Dawno mnie tu nie było. Zaległości nadrobione. Przeczytałam wszystko od deski do deski. No i co mogę powiedzieć? Tyle, że bardzo mi się podoba. No nie wiem czy ta Twoja opowieść jest "oklepana", bo ja pierwszy raz czytam tego typu FF. Podoba mi się Twój, jakże cudowny styl pisania. W ogóle wszystko mi się podoba. Historia naprawdę wciągająca i pozostaje mi tylko czekać na następną część, by dowiedzieć się jak dalej potoczą się losy Lilki.
P.S. Nigdy bym nie wpadła na to, by chować pamiętnik między słoiki z ogórkami :P
No i szkoda mi jest trochę Liliany, że musiała się dowiedzieć o tym w ten sposób...

Dodane przez Temeraire dnia 21-10-2008 19:08
#40

ROZDZIAŁ 7

Lilka stała przy oknie, wyglądając przez nie z zadumą. Na parapecie rozłożony był plan małego miasteczka, z którego wynikało, że ulica Magnoliowa leży gdzieś na obrzeżach. Zerknęła na zegar ścienny. Za pięć dwunasta. Ciotka ma wizytę równo w południe. 'Czy zdążę?' pomyślała Lilka. Zwinęła plan i westchnęła. To nie czas, nie ciocia ją powstrzymywały, a raczej strach przed poniekąd nieznaną jej osobą. Co z tego, że wszystko wskazywało na to, iż jest adoptowanym owocem gwałtu? Co z tego, że ciotka Magda zna Wiolę? Jakie to wszystko ma znaczenie, kiedy to wewnętrzne uprzedzenia powstrzymywały dziewczynę? Oparła się o ścianę i zaczęła rozważać wszystkie 'za' oraz 'przeciw'. Po dłuższej chwili zegar wybił dwunastą. To otrzeźwiło Lilę. 'A, raz kozie śmierć' powiedziała sobie w myślach. 'Zresztą, co mi szkodzi?'
Po chwili przekręcała już klucz w drewnianych drzwiach wejściowych. Zadowolona z siebie, ruszyła w kierunku ulicy. W połowie drogi do furtki zawahała się. 'Zaraz... A co z ciotką?'. Z nowo powstałym dylematem przystanęła bezradnie, zalewana słonecznymi promieniami. Rozmyślała nad tym przez jakiś czas. W końcu zadecydowała, że jeśli ciocia wróciłaby wcześniej, powie, że skorzystała z ładnej pogody i udała się nad zalew. Uznając problem za rozwiązany, Lilka wznowiła swą wędrówkę.
Nastolatka dotarła do miejsca, gdzie skończył się chodnik. Spojrzała z powątpiewaniem na polną dróżkę i majaczący w oddali dom. Wzięła głęboki wdech i w imię myśli 'Skoro dotarłam już tak daleko...', ruszyła przed siebie. Mimo słonecznej pogody, w bardziej zacienionych miejscach wciąż zalegały kałuże i błoto. Skrupulatnie je omijając, Lilka wkrótce dobrnęła do furtki domku z czerwonej cegły. Zerknęła na tabliczkę na siatce ogradzającej lokum. 'Magnoliowa 6' - a więc wszystko się zgadzało. Zorientowawszy się, że dzwonek znajdzie dopiero przy drzwiach wejściowych do domu, z biciem serca otworzyła bramkę i weszła na posesję Wioli. Sama nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się przy wejściu. Nie miała pojęcia, dlaczego, ale już się nie bała. Bez najmniejszego wahania nacisnęła guzik dzwonka. Nie minęło ćwierć minuty, a drzwi otworzyły się przed nią z rozmachem. Stała w nich rudowłosa kobieta, którą Lilka tak dobrze kojarzyła ze starego zdjęcia. Tak, to zdecydowanie Wiola, nie miała najmniejszych wątpliwości. Wydawała się bardzo zaskoczona.
- Lilka... - powiedziała cicho, niemal szeptem. - Ale... Jak to możliwe? Przecież Magda... Ale heca! - była bardzo zaintrygowana pojawieniem się córki, prawie zapomniała, że dziewczyna wciąż tam stoi. Pocierała czoło w zamyśleniu przez dłuższą chwilę, a potem, jak gdyby nigdy nic, oświadczyła wesoło - No, to nareszcie mnie poznałaś. Ale wyrosłaś... Wejdź, wejdź do środka.
- D-dziękuję - odparła dziewczyna nieśmiało. Jej pewność siebie prysła niczym bańka mydlana. Weszła do przedpokoju, a jej rzeczona matka pląsała z jednego kąta w drugi, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Widocznie zaskoczenie dawało jej się we znaki.
- Pójdę zrobić herbatę - rzuciła w końcu i zniknęła w przylegającym do przedpokoju pomieszczeniu. Lilka dostrzegła schody prowadzące na górę. Przysiadła na pierwszym stopniu i oparła brodę o kolana. Czuła się bardzo nieswojo. Uważała, że Wiola zachowywała się co najmniej dziwnie. Trochę, jakby nagle oszalała. A może taka była na co dzień? Nic nie było wiadomo, Lila była pewna tylko tego, że matka, która po trzynastu latach spotkała swoją córkę, nie zachowywałaby się w ten sposób, przynajmniej w jej mniemaniu. Myślała, że taka kobieta rozpłakałaby się, rozczuliła, nawet zdziwiła, ale nie miotała po pomieszczeniu jak oszalała, traktując córkę jak powietrze. Nagle odczuła rozczarowanie, że tu przyszła, chciała nawet wstać i wyjść, nikomu nic nie mówiąc, ale nie mogła. Coś ją tu wewnętrznie zatrzymywało, wiedziała, że musi zostać. Usłyszała gwizdanie czajnika i odgłos zalewania herbaty, więc wstała i oparła się o ścianę. Po chwili z kuchni wyszła Wiola, niosąc dwa parujące kubki. Zachowywała się o wiele normalniej, wyglądała na opanowaną i zadowoloną z życia. Życzliwie się uśmiechając, powiedziała:
- Chodź na górę, Lilka. Wszystko ci od początku wytłumaczę, jestem ci to winna.
Zachęcona perspektywą wyjaśnienia całego tego cyrku, nastolatka udała się wraz z matką na górę. Usiadły przy stole w niezbyt dużym pokoju i ułożyły się wygodnie na krzesłach. Wciąż z uśmiechem na twarzy, Wiola zapytała:
- Więc, co chciałabyś wiedzieć?
- Wszystko - odparła od razu Lila, licząc na gadatliwość kobiety. Obie roześmiały się serdecznie.
- Wszystko... No dobrze, skoro chcesz, to niech będzie od początku. A więc tak - miałam dwadzieścia lat, od kilku miesięcy znałam... - przerwał jej ostry sygnał telefonu. - Poczekaj chwilę - rzuciła i wyszła, aby odebrać. Lilka wsłuchiwała się w tykanie zegarka stojącego na półce. Po upływie jakiejś minuty Wiola wróciła do pokoju. Jej twarz była nienaturalnie blada, a dłonie lśniły od potu.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona dziewczyna.
- M-Magda. Miała wypadek, jest w szpitalu. Chodź!

Dodane przez Tanya dnia 21-10-2008 20:34
#41

Nie no, super. Strasznie chciałam wiedzieć co zrobi Lilka, no i się dowiedziałam. Zaskoczyła mnie tylko reakcja Wioli na to wszystko, rzeczywiście dziwnie się zachowywała. Ale to raczej zrozumiałe w takich sytuacjach. Już myślałam, że wszystko ładnie sobie wyjaśnią a tu ten telefon... No i wypadek...
Błędów żadnych nie zauważyłam, no bo Ty w końcu ich nie popełniasz : P
A nawiasem mówiąc to ja nie mam 'takiego' oka do wyłapywania usterek : p
Jeszcze raz S U P E R ! Rzecz jasna czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. : )

Dodane przez Temeraire dnia 27-12-2008 19:28
#42

Zawieszam działalność. (Ba, zawiesiłam już dawno).
Wen skrył się gdzieś i nie mogę go znaleźć, a poza tym tak mało osób tu zaglądało... Wznowię jak uda mi się wygonić lenia z czterech liter.
Pozdrawiam.

Dodane przez idejsza dnia 16-10-2009 20:13
#43

Fajne zaczyna sie tajemniczość pisz dalej