Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Płakaliście?

Dodane przez Bloo dnia 12-12-2009 01:53
#228

Czy płakałam czytając Harry'ego Pottera? Szczerze mówiąc, tak.
Zaczęło się od 5 tomu. Jest tam rozmowa Dumbledore'a z Harrym, już po tym, jak wrócili z Ministerstwa, po śmierci Syriusza. To był pierwszy raz, kiedy płakałam czytając książkę w ogóle. Bardzo wzruszył mnie Dumbledore, pierwszy raz wydał mi się naprawdę stary i bezradny.

Potem była część 6, wzruszająca mocno pod wieloma względami. Czułam jak mi się serce ściska, kiedy Harry rozmawiał z nowym ministrem magii i wykazał wielką lojalność wobec Dumbledore'a. A potem jest moment, kiedy rozmawia o tym z Dumbledorem i... a może go zacytuję, myślę, że jest tego warty:
"- Oskarżał mnie, że jestem 'ślepo oddanym człowiekiem Dumbledore'a'.
- Cóż za prostactwo.
- Powiedziałem mu, że ma rację.
Dumbledore już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Za plecami Harry'ego feniks Fawkes wydał z siebie cichy, łagodny krzyk. Harry poczuł się bardzo zakłopotany, bo wydało mu się, że jasnoniebieskie oczy Dumbledore'a jakby zwilgotniały, więc szybko opuścił wzrok na własne kolana. Kiedy jednak dyrektor przemówił, głos miał spokojny.
- Jestem bardzo wzruszony, Harry."
To wspaniały fragment, jeden z tysięcy takich fragmentów, i naprawdę mocno mnie wzruszył. Jestem po prostu starej daty, ale wartości w tych książkach są ogromne.
Mocno zachwiała mną też scena w jaskini, naprawdę straszne było to sobie wyobrażać... właściwie już do końca książki zalewałam się łzami.

No i część 7. Właściwie mało było momentów, w których nie płakałam. Wzruszył mnie np. Dudley (maskara wiem, ale kurcze w końcu coś do niego dotarło i mam taką cichą nadzieję że gdzieś tam w przyszłości stał się o niebo lepszy od swoich rodziców).
Od momentu śmierci Zgredka to już nie mogłam czytać bez chusteczek przy sobie. Kiedy Harry kopie mu grób, to co sobie w tedy myśli, to mnie po prostu zabiło.
No i kiedy przybywają do Hogwartu, kiedy nagle wszyscy wracają, a potem ginie Fred i "świat się kończy" - naprawdę się cieszyłam, że nikt mnie wtedy nie widział. A śmierć Snape'a ... naprawdę nigdy nie sądziłam, że mogę tak przeżywać książkę. No a potem jest cała historia mojego ukochanego bohatera i naprawdę cudem przez nią przebrnęłam (mogłabym cytować i cytować, ale nie będę, bo chyba by się skończyło na przepisaniu całego rozdziału).
No i wszystko co się działo potem. Harry idący do Zakazanego Lasu i jego rozmyślania, jego wspomnienia. I rozmowa z Dumbledorem, a potem Hagrid, święcie przekonany, że niesie martwego przyjaciela. I w końcu starcie z Voldemortem i ofiary wojny. A na końcu rozmowa z małym Albusem Severusem...

I znów się rozpisałam. Ale inaczej nie mogłam, ta książka tak na mnie działa, mam ochotę mówić i mówić (tutaj pisać). Lepiej nie wymawiać przy mnie tytułu "Harry Potter" bo zaczynam wtedy swoje wywody a ludzie na około mają mnie dość :) Ale co tam, nie moja wina, że to tak przeżywam. A może moją?
Nieważne ...