Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Seva, LeNkA GrAnGeR, i Bellatriks-Lestrange, czyli witamy w Hogwarcie.

Dodane przez Pani Riddle dnia 31-10-2011 21:49
#1

Rozdział I
"Trzy nieznośne bachory."


Bellatriks-Lestrange, Seva Snape i LeNkA GrAnGeR są nierozłączne od czasów dzieciństwa, czyli od czasu pozostawienia ich przez rodziny w sierocińcu "Pomocna Dłoń", mieszczącym się w Londynie, na ulicy Downing Street. Dziewczyny od samego początku swojej przyjaźni mówią sobie wszystko. Wszystkie trzy, są bardzo uparte. W domu dziecka jedyne dostępne dla wychowanków pokoje, to te dwuosobowe, długo prosiły właścicielkę przytułku o przydzielenie im pomieszczenia, które zmieści trzy osoby, a ona za każdym razem odmawiała, więc postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Seva chętnie wyprowadziła się od swej współlokatorki, by zamieszkać w łóżku Belli. Gdy pewnego pięknego popołudnia, w dzień urodzin wszystkich trzech przyjaciółek, wokół budynku zaczęły latać trzy sowy, z jakimiś listami przy nóżkach. Po przyjęciu z okazji ich 11 urodzin, sowy sfrunęły na bramę wejściową.
-Dziwne te sowy- powiedziała Seva
-Ja bym do nich podeszła- powiedziała Lenka
-Zgadzam się z Lenką- oznajmiła Bella
-Więc idziemy?- zapytała Sly
-Taak- odpowiedziała Bel- komu w drogę temu czas- powiedziała z uśmiechem.
Gdy podeszły do sów, zobaczyły, że każda z nich ma na nóżce list z jakimś godłem. Ciekawskie dziewczyny zerwały z nóżek ptaków listy.
-Te wiadomości są do nas!- krzyknęła Len
-Otwórzmy je teraz, bo chyba nie chcemy kolejnej kontroli listów, przez panią Johnson- zasugerowała Seva.
-Ja już swój otworzyłam- powiedziała lekceważąco Bella.
-I co tam jest napisane?- spytały zaciekawione
-Coś o Hogwarcie, nie wiem co to, ale wnioskuję, że to szkoła z internatem.
Nagle do bramy zapukał starzec.
-Dzień dobry panienki- powiedział, i uśmiechnął się życzliwie, spod swych starych, pomarszczonych powiek- jestem Albus Dumbledore.
-To od pana są te listy?- zapytała Len.
-Dlaczego nam pan je wysłał?- spytała podejrzliwie Bel.
-Powiem wam w środku, a teraz jeśli możecie, wpuścicie mnie?
-Dobrze...-oznajmiła łatwowierna Granger
-Stój- Seva wydała krótkie polecenie, i spiorunowała swym wzrokiem starca, a Lenie posłała spojrzenie mówiące: ostrożnie, nie wiesz kto to jest... Równie dobrze może to być staruszek, który chce cię napastować.
-Przestań Sly. Co on może nam zrobić?- powiedziała Bella, i podeszła otworzyć bramę- Witam w sierocińcu "Pomocna Dłoń".
-Dziękuję pani, panno Lestrange.
-Skąd zna pan moje nazwisko?
-Niedługo się dowiecie- powiedział, po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych.
Gdy wszedł do holu, wytarł buty o wycieraczkę, i ruszył w stronę gabinetu dyrektorki przytułku.
-Kim pan jest?!- oburzyła się panna Johnson.
-Jestem Albus Perciwal Brian Wulfruk Dumbledore- uśmiechnął się- Dla pani, profesor Dumbledore. Mogę usiąść?- zapytał, najwyraźniej z grzeczności, ponieważ nie czekał na odpowiedź i usiadł na najbliższym krześle.
-Może pan...-powiedziała zmieszana dyrektorka- Co one tu robią?!
-Te dziewczęta są powodem naszej rozmowy.
-Znów coś zbroiły? Jak ja im dam- oznajmiła wściekła, aż do czerwoności właścicielka sierocińca.
-Proszę się uspokoić- poprosił Dumbledore, widząc gotujące się do walki przyjaciółki- nic złego nie zrobiły.
-To o co panu chodzi?- zapytała znużona dyrektorka.
-Chciałbym poinformować- przerwał, bo szukał po kieszeniach spodni jakiegoś zwitka papieru- że panny Bellatriks Lestrange, Lena Granger, i Seva Snape, zostały przyjęte do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
-Pan żartuje? Nie ma czegoś takiego jak magia!- krzyknęła panna Johnson.
-Mugole nie mogą nic wiedzieć o magii, panno Johnson to jednakże nie znaczy, że ona nie istnieje- powiedział, po czym ze swej długiej, siwej brody, wyciągnął jakiś patyk. Machnął nim,a drzwi wyleciały z zawiasów, upadając na szkarłatny dywan z łoskotem, po drugim machnięciu różdżką, drzwi wróciły na swoje miejsce. Mina jędzy- bo tak nazywały ją młode czarownice, bezcenna.
-Chce mi pan powiedzieć, że istnieje jakaś szkoła dla czarodziei, a te trzy małe bachory do niej jadą?
-Tak, tylko pomijając słowo "bachory", a na jego miejsce wstawić słowo "trzy słodkie czarownice".
Przyjaciółki wymieniły spojrzenia między sobą.
- Że niby my jesteśmy czarownicami?! - zapytała oburzona Seva.
- Tak, panno Snape. Wasza trójkar30;- zaczął profesor Dumbledore, lecz nie skończył, ponieważ Lena mu przerwała:
- Ciekawe jakim cudem! - parsknęła śmiechem- żadna z nas nie potrafi czarować! - wykrzyczała.
- Spokojnie, panno Granger...- powiedział spokojnie starzec. Widząc minę Leny, Bella położyła jej rękę na ramieniu i szepnęła na ucho, aby ta się uspokoiła.
- Proszę nam wyjaśnić, jak to się stało, że potrafimy czarować?- zapytała spokojnie Bella, patrząc z niepokojem na pozostałe dwie przyjaciółki. Miała nadzieję, że żadna z nich nie wybuchnie gniewem. Naprawdę zależało jej na wydostaniu się z sierocińca.
-To proste - staruszek uśmiechnął się- wasi rodzice byli czarodziejami.
-Że co?!- krzyknęły wszystkie.
-Znał pan naszych rodziców?- zapytała Sly
-A jakże, nawet ich uczyłem- odparł spokojnie profesor.
-A jacy oni byli? Czy żyją? Będziemy mieli różdżki?- dziewczyny zaczęły zadawać mnóstwo pytań.
-Wszystko w swoim czasie, a teraz muszę zmykać- pstryknął palcami, i zniknął.
-Wow- usłyszały z ust panny Johnson- a teraz dziewczynki, idźcie do pokoi.
-A gdzie podziało się wstrętne bachory?- odpyskowała Lenka
-Won za drzwi!!- wykrzyknęła opiekunka rzucając ciężkim pucharem w drzwi.
Po drodze do sypialni, koleżanki zawzięcie dyskutowały.
-Może będą tam smoki!- krzyknęła podekscytowana Bella
-Ciszej Bel- skarciła ją Sly- Słyszałaś dziadka? Mugole nie mogą wiedzieć nic o magii.
-A kim są mugole?- zapytała Len
-Nie domyśliłaś się?- zapytała, ale widząc kręcącą głową koleżankę, dodała- Mugole, to ci co nie mają takiego talentu co my.
-Czyli...-zaczęła
-Czyli to ludzie, którzy nie umieją czarować- dokończyła za nią Bel, uśmiechając się życzliwie.
Mijając pokój 111, podeszły do 112, zapukały i szybko uciekły do 114.
-Jak myślisz, Header dowie się, że to my?-spytała Bellatriks
-A jakże, właśnie taki mam cel- uśmiechnęła się chytrze- chodźcie, będziemy opowiadać o magii.
-Ale przecież nie można!- oburzyła się Len
-Ja właściwie rozumiem o co chodzi Sevie, więc śmiało Leniu, opowiadajmy.

Header Martinez, rówieśniczka Belli, Leny, i Sevy. Jest najpiękniejszą, i najbardziej zadufaną w sobie mieszkanką sierocińca. Podczas swojego wieczornego pedicure, ktoś zapukał do jej drzwi.
-Kto tam?!- krzyknęła swym aksamitnym głosem, nie otrzymała jednak odpowiedzi. Wnet rozległ się trzask drzwi, który dobiegał na pewno spod 114. "Bo któż inny, niż te bachory, nie rozumieją, że to ja jestem królową szkoły, jak i również tego budynku? Tym razem im nie daruję!"- pomyślała, po czym bez zastanowienia ruszyła w stronę wyjścia, lecz przerwał jej głos dobiegający z gniazdka
na prąd.
-Och, ale będzie cudownie w Hogwarcie.- westchnęła Bel
"To te bachory rozmawiają o jakimś Hogwarcie, tym wstrętnym dziewczynom sie już w głowach poprzewracalo! o jakim one Hogwarcie mówią?! Ale.. na wszelki wypadek podsłucham.. może akurat dowiem się czegoś ciekawego.."- pomyślała, a na jej twarzy zagościł złowieszczy uśmiech.
-Pisze tutaj, że Hogwart to najlepsza szkoła magii i czarodziejstwa na świecie!- krzyknęła podekscytowana Len.
-Będziemy miały różdżki, a Header, nie będzie już lepsza od nas- wtrąciła Sly.
-A więc, jutro pójdziemy na ulicę pokątną.
-Zgadzam się- powiedziała Bel
-Ja też- oznajmiła Seva, po czym dodała- Jestem troszkę zmęczona, idę spać, a wy?
-My też- powiedziały chórem.
"Hmm.... Jutro będę je śledzić, i zobaczę o co im chodzi"- pomyślała Header, po czym zdecydowała się pójść spać.

*Sly- Seva
*Bel- Bella
*Len- Lenka

Zgłaszanie błędów- mile widziane
P.S przepraszam Sevciu, i Lenko za opublikowanie właśnie teraz, ale to opowiadanie tak mi się podoba, że dnia bym nie wytrzymała.

Dziękuję tobie, drogi Gościu za uwagę

W pisaniu pomagały mi:
LeNkA GrAnGeR
Seva

Edytowane przez Pani Riddle dnia 15-01-2012 13:37