Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Tajemnice Huncwotów (JP/LE)(SB/DM)

Dodane przez emilyanne dnia 11-11-2011 17:02
#76

Dziękuje za zbetowanie Annalisie Louis :)

Rozdział XVIII

Potter wyszedł. Szedł przez las nie szczególnie się śpiesząc. Wszystkie myśli odpłynęły z jego głowy. Było to tak przyjemne uczucie - nie myśleć, że chciał, aby tak pozostało wiecznie. Doszedł już do brzegu rzeki. Nagle wszystko wróciło. Stał przed nim sam Severus Snape.
- A co TY tu robisz? r11; Spytał.
- Ja? Obchodzę święta z Lily Evans - Posłał koledze złośliwy uśmieszek.
- Z Lily? Od kiedy TY kumplujesz się z Lily? - Tłusto włosy szczerze się zdziwił.
- Pomyślmy. To po części twoja zasługa. Gdybyś nie nazwał jej wtedy... - James ucichł na chwilę, bo rozpalił się w nim gniew - Jesteś zwykłą gnidą! Miała cię za przyjaciela!

Snape dobył różdżki. Słowa Rogacza go zabolały. Już miał rzucić zaklęcie, kiedy z domku na przeciwka ktoś zaczął wołać
- Sev! Co ty tam robisz? - Krzyczała jakaś kobieta.
- Masz szczęście - Szepnął do kolegi i schował różdżkę. - Nic! Znajomego spotkałem!
- Mhmm... Znajomego - Zachichotał James.
- To zaproś kolegę, bądź uprzejmy! - Matka Snaper17;a uśmiechnęła się.
- Ale on się śpieszy! - Odpowiedział.
- Ależ ja chętnie napije się herbatki! - Wrzasnął Potter, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Niech ja cię tylko dorwę. - Powiedział chłopak przez zaciśnięte zęby

Kobieta z naprzeciwka machnęła różdżką. Wody rzeki rozstąpiły się tworząc przejście. Rogaczowi towarzyszyła myśl, jak Sev dostaje się na drugą stronę, kiedy nie ma jego rodziców w domu. Przecież nie wolno mu było czarować. Weszli do drewnianego domku. W środku było całkiem przytulnie, co bardzo zdziwiło chłopaka. Na ścianach były prze najróżniejsze ozdoby w barwach Slytherinu. Następnie znaleźli się w niewielkim pokoiku. James zorientował się, że jest to pokój Smarka, bo dookoła była masa książek, oraz kociołki i składniki do eliksirów. Ten rzeczywiście uwielbiał te lekcje. Po chwili do pokoju weszła matka Seva i podała herbatkę. Rogacz usiadł pod oknem w razie, gdyby była to pułapka. Spojrzał podejrzanie na napój i udał, że pije.
- No, no Severusie. Przytulnie tu masz. A rodzinka chyba z nie złym poczuciem humoru, co? Wciąż słychać stąd śmiechy - Powiedział, a oczy jego i kolegi spotkały się. Teraz zauważył jak bardzo są czarne.
- Nie denerwuj mnie - Odpowiedział krótko i odwrócił się żeby zobaczyć jakąś książkę.
- Nawet w święta się eliksirów uczysz? - Spytał i w chwili nie uwagi wylał herbatę przez okno, o mało nie wyrzucając przy tym filiżanki.
- To interesujące, jeżeli wiesz, co to znaczy. Można na przykład zrobić eliksir Snu, czyli Wywar Żywej Śmierci. Podać to wrogowi, który zostanie pochowany, by później obudzić się w trumnie - Snape posłał Jamesowi zjadliwy uśmieszek.
- Grozisz mi? - Spytał Potter śmiejąc się.
- Ja? Skądże. Gorzej jakby w twoim kubku znalazło się Veritaserum... - Odpowiedział.
- A no właśnie. Przepyszna była ta herbatka - Chłopak odłożył filiżankę na stół ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Cieszę się, że ci smakowała - Powiedział wkurzony Smarkerus.
- A ja się cieszę, że ty się cieszysz.
- Czyli, możesz już sobie iść? Wesołych świąt!
- Ładnie to tak gościa wyganiać? - Ta wizyta bardzo poprawiła mu humor. - Z resztą i tak się śpieszę. W domu Lily jest tak przyjemnie - Uśmiechnął się zgryźliwie.
- Wynoś się już. - Powiedział przez zaciśnięte zęby Snape.

James pożegnał się i podziękował za pyszną herbatkę Pani Domu. Wyszedł, słysząc za sobą jak go chwali. Zadowolony z siebie, przeszedł przez rzekę. Tym razem czar rzucił ojciec kolegi, pojawiając się po drugiej stronie. Chłopak ukłonił się i pognał do kominka. W mgnieniu oka znalazł się na ulicy Pokątnej.
Teraz zaczął się problem. W ogóle nie myślał o tym, co mógłby kupić Evansom i Alicji. Najlepiej było zacząć od odwiedzenia Banku Gringotta. Przeszukał, więc kieszenie. Na jego szczęście nie zapomniał klucza do skrytki. Odpowiedział też sobie na pytania.
Jestem w siódmej klasie! Przecież ja mogę czarować! Snape też może! - Pomyślał, a jego ręka mimowolnie pomknęła ku twarzy. Zdawało się, że nie tylko on o tym zapomniał. Od długiego czasu chłopak i jego przyjaciele mogli używać magii i żaden z nich o tym nie pomyślał. Nie było to teraz istotne. Żadne czary nie były w stanie rozwiązać jego problemu. - Może by tak... Petunii kupię pióro samo poprawiające. Nawet jak się nie ucieszy, to będzie miała coś magicznego - Stwierdził i otworzył drzwi Banku. Zdumiony spojrzał przez siebie. Przed jednym z Goblinów stał Syriusz.
- James! - Wrzasnął, po czym uciszył się. - Nie uwierzysz, jaką gafę popełniliśmy...
- Czy właśnie odkryłeś, że możesz czarować? - Spytał chłopak.
- No, a jednak już wiesz... - Zaśmiał się. - Widzę, że pieniądze wypłacasz.
- A jak? Musze coś kupić... Jakieś prezenty. - Odpowiedział Potter.
- Raczej ci nie pomogę - Rzucił Black. - Mam dzisiaj dużo na głowie.
- Jakoś sobie poradzę - Rogacz uśmiechnął się łobuzersko, po czym zajął się nim goblin. Wszystko poszło właściwie bez problemu.

Pędził przez ciemne korytarze, aż w końcu dotarł do swojej skrytki. Mijał wiele szyn, ale dopiero, kiedy wyszedł z wagoniku, rozpoznał twarz człowieka jadącego niżej. Był to Lucjusz Malfoy. Nienawidzili się. James nie zwrócił na to większej uwagi i wszedł do swojej skrytki. Piętrzyła się przed nim kupka galeonów. Były to pieniądze jego rodziców, oraz te, które wygrał w różnych konkursach. Chłopak miał wyjątkowy talent, tak samo, jak Lily.
Wyjął sakiewkę i napełnił ją złotymi monetami. Tak naprawdę wcale tylu nie potrzebował, ale zależało mu żeby prezent dla El był naprawdę wyjątkowy.
Kiedy wyszedł na powierzchnie kupił w którymś ze sklepów pióro dla Petunii. Była tak wielkim mugolem, że łatwo było wybrać coś dla niej. Jako że nie było ono zbyt drogie (4 knuty), postanowił, więc, znaleźć coś jeszcze. Nie zastanawiając się długo, wybrał się do Hogsmeade, bo na Pokątnej wszystko raczej nadawało się do szkoły. Tak jak się spodziewał, w magicznej wiosce, była fura rzeczy nadających się na prezenty. Na wystawie jednego ze sklepów, zobaczył opakowania na podarki, które zwiększały się i zmniejszały.
Te prezenty będą ogromne... Skoro już mogę czarować, to łatwo będzie mi je ukryć! - Pomyślał i wszedł wykupić pudełka. Rzucił czar zwiększająco-pomniejszający na reklamówkę i bez problemu wszystko mogło się tam zmieścić. Następnym celem było Miodowe Królestwo. Dla każdego masa słodyczy. Wydał tam kilka sykli odchodząc z górą przysmaków dla łasuchów. Samoczyszczące ścierki i miotły, dla pani Evans i do tego album na zdjęcia, które po włożeniu będą się poruszać - Powiedział sobie James -Dla pana Evans, będzie Kula, w której będą wyświetlane najlepsze mecze. Będzie szczęśliwy, bo nie trzeba prądu. Dla Alicji sowa. Chyba przeżyje, jak ją na kolację zamknę w paczce. Uśpię ją, żeby siedziała cicho. Dla Pet mam to pióro. Dam jej jeszcze misia, który śpiewa i tańczy. Typowo mugolski prezencik, ale ten jest wykonany z magią. I jeszcze Ruda... Boże, już piętnasta, a ja nie mam nic dla Lily!
Chłopak miał problem. Nie miał pomysłu. Żałował w tej chwili, że nie udało mu się wykonać Kielichu. Wziął sobie za punkt honoru, że jeszcze to zrobi. Teraz by mu się przydał.
Może by tak... Widziałem na wystawię taki wisiorek w kształcie serca. Zmieniał kolor w zależności od tego, kto go nosił i jaki miał nastrój. Do środka można było wsadzić zdjęcie, a na serduszku pojawiało się imię ukochanego - Przypomniał sobie Potter. - To świetny pomysł! I dowiem się czy to ja, o tak!
Chłopak w momencie znalazł się w odpowiednim sklepie. Zakupił naszyjnik i wrócił się do Miodowego Królestwa, w którym dokupił słodyczy, żeby wypełnić paczkę do rozmiarów, tych, które są dla reszty. Roztyje ją...Zresztą jest zbyt chuda, to nic - pocieszył się. Uświadomił sobie, że może się teleportować. Wyszło na to, że zmarnował proszek Fiuu. Lily też. Jak mógł sobie o tym zapomnieć? Przecież w szóstej klasie się tego nauczył!
W momencie znalazł się w swoim pokoju. Wysypał wszystko z reklamówki i zaczął pakować. Kiedy zakończył swoją pracę, włożył ogromne paczki z powrotem do siatki i wyszedł do kuchni.
- James? Co ty tu robisz? Nie słyszałam jak wchodziłeś - Zagadnęła Alicja.
- No właśnie... Przypomniało mi się, że nie tylko potrafię się teleportować, ale jestem też pełnoletni i mogę używać czarów... - Powiedział zrezygnowany.
- Na śmierć zapomniałam! - Wyglądało na to, że i Lily miała ten problem
- Kurde, a ja leciałam przez ten las z bagażami... - Stwierdziła druga koleżanka.
- I tak masz zdawać teleportacje w tym roku - Zauważyła Lel.
- No jasne, że tak! A w sumie to nic -Zaśmiała się.
- Jak tam rodzice? - Spytała ruda.
- Emm... Cieszą się na swoją podróż. - Odpowiedział Rogacz - A co wy robiłyście?
- Nic takiego. Kłóciłyśmy się z Pet - Szepnęła El - Ej zaraz! Ale ty tu miałeś być o piętnastej!
- Nie prawda, o szesnastej.
- O piętnastej. - Powiedziała Alicja.
- Musiało mi się pomylić... Ale nie wydajcie mnie - Zaśmiał się chłopak.

Czas leciał szybko. James nie miał już okazji być sam na sam z Lily, aż do Wigilii, która właśnie nadeszła.

Ciąg Dalszy Nastąpi...

Edytowane przez emilyanne dnia 11-11-2011 17:54