Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Tajemnice Huncwotów (JP/LE)(SB/DM)

Dodane przez emilyanne dnia 08-11-2011 21:15
#61

Rozdział XV

- Lepiej chodźmy się umyć, bo zaraz tata wróci - Powiedziała Lily.
- Takie marnotrawienie! - Zaśmiał się James, po czym oblizał sobie wargi, zachwycając się smakiem czekolady - Mniam.
- Nie wolisz spróbować ciasta? Mama też zaraz wróci i będzie można jeść! - Prawie zaśpiewała dziewczyna.
- Dobra, to już mnie skusiłaś! - Odpowiedział zadowolony.
Poszli do łazienki, aby umyć twarze. Ich fartuszki nadawały się za to, już tylko do prania. Tym razem to Evans nie mogła się powstrzymać, żeby nie ochlapać kolegi. Kiedy zaś to się stało, rozpoczęła się prawdziwa walka na wodę. Po skończonej wojnie, poszli się przebrać w suche ubranie. Spotkali się potem na korytarzu i usłyszeli donośny męski głos "Już jestem!". Lily uchwyciła Rogacza za rękę i pociągła za sobą na pierwsze piętro.
- Cześć tato, to jest James Potter. - Powiedziała, po czym przytuliła się do mężczyzny.
- Witaj córeczko! Jak miło Cię widzieć. Mama wspominała, że ciasto upiekliście. Znaczy... Że będziecie, ale pewny nie byłem, czy nie zastanę domu w ruinach - zaśmiał się.
- Pewnie gdyby mnie zostawiła samego w tej kuchni, to była by tu tylko kupka popiołu... - Szepnął bardziej do siebie chłopak.
- Słucham? - Zapytał ojciec koleżanki.
- Nie nic. - odpowiedział, a Lily zachichotała.
- Jak ty wyrosłaś przez te kilka miesięcy! - Zauważył - Petunia się pewnie...
- Na nas wyżywała? A owszem - Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie.
-Proszę? Miałem na myśli..., że się ucieszyła może. - Ojciec wyraźnie nie był zadowolony - Coś mi podpowiadało, że tak będzie, ale liczyłem na to, że się stęskniła.
- Ja owszem, ale za tą Petunią, która nie wiedziała, że jestem czarownicą. - podniosła głos, tak, aby siostra ją usłyszała.
- Nie mów tak głośno, ona podsłu****e. Tam jest. - James uśmiechnął się zawadiacko i wskazał palcem drzwi.
- Pet! - Zawołał Pan Evans, a z pokoju wyszła blondynka.
- Cześć tato. Wiesz, że oni o mało nie rozwalili nam kuchni? Założę się, że zostawili tam straszny bałagan - Powiedziała.
- Jeśli tam weszłaś i na nowo nabałaganiłaś, to rzeczywiście będzie... - Zauważyła ruda.
- Nie byłam tam! Ty jesteś... Dziwoląg! - Krzyknęła Pet.
- Weź się ode mnie odczep! Wcale nie chcę się z tobą...
- Kłócicie się jak stare dobre małżeństwo. El idź zrobić kawę, mama zaraz tu będzie - Rozkazał mężczyzna i poszedł na drugie piętro, a za nim Petunia.

James zaś udał się za koleżanką do kuchni, gdzie przygotowali wszystko.
- El? - Zachichotał Potter.
- Tak, El. Coś się nie podoba? - Odpowiedziała kąśliwie dziewczyna.
- Czemu się tak złościsz? Nie pozwól popsuć sobie świąt! - Uśmiechnął się łobuzersko.

Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Do kuchni wtargnęła mama. Podano kawę i ciasto. Najpierw państwo Evans wychwalali dwójkę za piękny wygląd dzieła, a potem za jego smak. Wszystkim bardzo smakowało. Po obiedzie Pet zawołała:
- Mamo! To, kiedy jedziemy do Mars? - Spytała.
- Jakiej Mars? - Szepnął Rogacz.
- Ciotka, co roku jeżdżą tam na jej urodziny i zostają na noc. Ja jej nie lubię, więc nie jeżdżę - odpowiedziała El.
- Za godzinę! Spakuj piżamę! - Zawołała z sąsiedniego pokoju matka - Lel! A wy?
- Lel?! - Zdziwił się chłopak.
- Ciii... My zostajemy! - Odkrzyknęła.
- Dobrze! Ale nie szaleć mi tu w nocy! - Usłyszeli.
Już po godzinie rzeczywiście zostali sami. Czas szybko im zleciał do wieczora. James dowiedział się jak wyglądają mugolskie gry planszowe. Tak mu się spodobały, że prowadził rozgrywki z Lily do 20. Potem po kolei poszli się umyć. Chłopak dziwnie się czuł chodząc po cudzym domu w pasiastej piżamce. Kiedy jednak zobaczył El zrobiło mu się lepiej. Jej różowa piżamka z misiem na plecach go uspokoiła, chociaż dziewczyna nie za bardzo chciała, aby kolega ją w tej koszuli nocnej zobaczył. "Do spania!" - usłyszał rozkaz i trochę zrezygnowany poszedł do swojego łóżka. Pokój Lel był tuż obok. Nie mógł się już powstrzymać. Wyciągnął z swojego kufra cukierki zmieniające głos. Zjadł jednego - czerwonego. Z jego gardła wydobył się ryk lwa. Usłyszał huk i krzyk "Zginiesz!". Już po chwili w pokoju pojawiła się ruda.
- Co ty wyprawiasz?! - Wydarła się.
- Cukierki podjadam. Chcesz jednego? - Zaproponował powstrzymując chichot.
- Ty ze mnie drwisz? - Spytała już spokojniej.
- Ja? Ależ skąd! - Udał zdziwienie. - To chcesz te landrynę? - Spytał biorąc do buzi niebieską, by po chwili zamiauczeć.
- James. Przyznaj się. Specjalnie to zrobiłeś - Humor się jej poprawił.
- Dobra, masz mnie. A teraz siadaj tu, żeby się nie okazało, że nie potrzebnie narażałem swe życie - Pokazał język i uśmiechnął się łobuzersko.
- Wykopię Cię przez zamknięte okno. Co ty na to? - Zaśmiała się.
- Oj tam... To jak? Chcesz?
- Proszę schowaj to. Sąsiedzi usłyszą.
- Dla El wszystko r11; Zachichotał.
- Głupek - Teraz to ona pokazała język.

Rogacz spojrzał jej teraz w oczy. Były takie zielone, takie piękne. Na ten widok zaniemówił. Siedzieli tak przez chwilę w ciszy.
- Wszystko w porządku? - Spytała Evans.
- W najlepszym - Uśmiechnął się.
- Ej powiedz! To wy ostatnio zakosiliście facetowi od OPCM skakankę?
- Hahaha - Zarechotał chłopak - Człowiek w tym wieku nie powinien mieć skakanki!
- Nieźle dramatyzował. Chociaż to się chyba nie równa z tym, jak gajowemu Hagridowi zaczarowaliście dynie w wybuchające czekolady - Przypomniała.
- Co Cię tak wzięło na wspomnienia? - Zadał pytanie, po czym dodał - Mnie się podobała mina Snaper17;a jak zobaczył swoje wszystkie buty wpadające do kotła z kwasem żrącym
- Co on Ci zrobił? - Zdziwiła się dziewczyna.
- Mhmm... To raczej kwestia tego, że on w ogóle istnieje... - Szepnął bardziej do siebie.
- Eh, ale mam nadzieje, że akcji z skrzatami nie powtórzycie.
- A której dokładnie? - Zaśmiał się.
- Jak związaliście wszystkie. Próbowały się teleportować, ale razem z nimi szły liny. Biedne skrzaty bały się teleportować do któregokolwiek z nauczycieli! Dopiero jak śniadanie się nie pojawiło, Dumbledore poszedł to sprawdzić - powiedziała El.
- Haha - Parsknął śmiechem Potter - Ale była zabawa!

Na chwilę ponownie zamilkli zastanawiając się nad czymś.
Teraz, no! Pocałuj ją, pocałuj! - Myślał James - Jak nie teraz to nigdy! Raz kozie śmierć!
Nie wytrzymał. Zbliżył się do niej powoli. Spojrzeli sobie w oczy. Na chwile wszystko się wstrzymało. Ich usta już miały się połączyć, kiedy....

Ciąg Dalszy Nastąpi...


Nie strzelajcie fochów za te końcówkę xD

Betowała Annalisa Louis :D

Edytowane przez emilyanne dnia 08-11-2011 21:17