Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Każdy ma swoją mroczną stronę. (Rozdział VI 27.12.2011)

Dodane przez Pani Riddle dnia 09-11-2011 21:37
#22

Rozdział V

-Draco, dlaczego.. jedzenie... przy stole Slytherinu... jest takie pyszne?- wybełkotał Harry.
-Nie mów z pełnymi ustami- skarcił go Malfoy.- My, Ślizgoni, mamy własne, wyrafinowane menu- poinformował go blondyn.
-Aha- zrobił przerwę, aby przełknąć resztki pokarmu- Od teraz nie omijam posiłków- oznajmił, a przystojny Ślizgon w odpowiedzi się uśmiechnął. Zegar wybił godzinę szesnastą, a uczniowie powoli opuszczali Wielką Salę.
-Wiktor, idziesz z nami? Podejrzewam, że będziesz spał w naszym dormitorium- stwierdził Potter.
-Dobrze- odpowiedział Bułgar i wstał z krzesła- Idziecie?- zapytał.
-Tak, zaczekaj, Harry degustuje jedzenie- oznajmił drwiąco Draco- Potter, idziesz?
-Idę- stwierdził, i odłożył udko kurczaka na stół- to co zwiedzimy najpierw?
-Pokój życzeń- odparł Dracon
-Zapowiada się ciekawie- mruknął Krum.
Idąc pustym korytarzem, Harry zaczął wypytywać gościa:
-Jak jest w Durmstrangu?
-Zimno- usłyszał
-Możesz to nieco rozwinąć?- spytał Malfoy.
-Jest bardzo zimno- usłyszeli ponowną odpowiedź.
-Spróbuj stworzyć dłuższe zdanie. Na przykład, Harry Potter to cymbał, nie wiem jak udało mu się trafić do Slytherinu. Rozumiesz?- pouczył Bułgara Draco.
-Dobra, jest bardzo zimno, a szkoła jest mniejsza niż Hogwart, nie mamy tam, tak jak u was podziału na domy. Jest tylko jeden wspólny domr11; Durmt. Nie wiem dlaczego tak się nazywa, ale uczniowie, którzy nie mają cech dzięki którym trafia się do Durmt`u zostają wywaleni z Durmstrangu- rozwinął wypowiedź, a Malfoy zaczął klaskać.
-Nareszcie- rzucił zgryźliwie młody arystokrata. Harry chciał zacząć wypytywać Wiktora o więcej szczegółów, ale syn Narcyzy mu przerwał.
-Jesteśmy na miejscu, a teraz pomyślcie o sali, w której byśmy się zmieścili- wnet na ścianie pojawiły się drzwi.
-Wchodzisz?- zadał pytanie obcokrajowiec.
-Jasne- odpowiedział blondyn- a ty Potter?
-Dobra, chodź z nami Krum powiedział po czym sprytnym susem wskoczył do środka.
-Draco, mówiłeś że będzie pusty!- poskarżył się Harry.
-O cześć Harry- przywitała się osoba będąca w środku.
-Luna?- spytał brunet.
-Potter przyjaźni się z Pomyluną- prychnął blondyn.
-Zamknij się Malfoy- rozkazał rozdrażniony Harry
-Nie będzi...- zaczął Draco, lecz w porę się opamiętał, jeszcze nie zapomniał co się stało gdy przezywał wiewióra Wesleya- dobra- warknął.
-Luno, co ty tutaj robisz? -zapytał grzecznie Potter.
-Siedzę Harry, i rozmawiam z nosorogacze - oznajmiła ospale.
-Możesz już iść-rzucił Draco- chyba, że te twoje nosorogacze zostaną tutaj.
-Mógłbyś być trochę grzeczniejszy. Do zobaczenia- powiedziała dziewczyna- a ciebie Harry, będę miała na oku, oczywiście ja i gnębiwtryski.
Gdy wielkie drzwi zatrzasnęły się za nią, w Harrym wzbierała złość.
-Jak mogłeś jej to zrobić?- wykrzyczał Potter
-Ale co? Co jej zrobiłem?- pytał się oszołomiony Malfoy.
-Wszyscy nazywają ją Pomyluną, a to jest Luna!
-Uważaj, bo jeszcze zdezorientujesz naszego gościa- zmienił temat blondyn wskazując dłonią na zmieszanego Bułgara. -Wygląda jak sconfundusowany- stwierdził zielonooki.
-Halo! Wiktor!- krzyknęli, a na ich słowa Krum oprzytomniał.
-Dobra- kontynuował Draco- a więc, to jest Pokój Życzeń, zwany również przychodź-wychodź. Znajdziesz w nim wszystko czego chcesz, bądź potrzebujesz- poinformował cudzoziemca, a w pokoju pojawiły się trzy miotły i złoty znicz.
-Chcesz zagrać w łapanie znicza?- zgadywał Harry.
-Zgadłeś- oznajmił nieco pewniejszy mistrz wśród szukających.
-A więc przyjmuję wyzwanie, a ty Draco?
-Nie, wolę sobie popatrzeć- oznajmił, a w tym samym czasie trzecia miotła zniknęła. Wiktor i Potter wzbili się w powietrze pędząc za złotą smugą.
-Jeśli chcesz wygrać, musisz się postarać!- krzyknął Harry.
-Taa, jasne- odparł sceptycznie Krum- raczej ty musisz się postarać!
-Chcesz się przekonać?- zapytał, po czym przyśpieszył na widok złotej kulki z dwoma skrzydełkami, pędzącej wprost na niego, Bułgar też zrozumiał co się dzieje, i przyśpieszył.
-Co ty robisz?- zapytał Harry.
-Lecę po znicza- odparł mu kolega z Durmstrongu.
-Tak?- zapytał współlokator Dracona i przyśpieszył w stronę ziemi, rZwód Wrońskiego, przy najlepszym szukającym świata? Co ja wyprawiam?r1;- pomyślał, i zagapiony uderzył z hukiem o... No właśnie o co? W ostatniej chwili pokój życzeń zmienił podłogę w coś miękkiego, ale lepkiego.
-Fuuj- oznajmił Malfoy, a z ręki Harrego wyleciała małą piłeczka- Złapałeś znicza!
-Co?- spytał zdezorientowany Krum, jak czternastolatek mógł go pokonać?! To jest absurd!
-Po twojej minie, wnioskuje, że nie wiesz jak dobry w Quiddichu jest Harry Potter? Bo tą zaletę przyćmiła jego blizna?- sarkazm wręcz płynął z ust blondyna.
-Nie tak ostro- skarcił go zwycięzca- gdzie teraz idziemy?
-Do lasu, a jutro po obiedzie dalszy ciąg zwiedzania, co ty na to Krum? r11; odparł Draco
-Dobrze- odpowiedział, a dotychczasowa, lepka podłoga znikła, i pojawiła się wcześniejsza- twarda.
-Weźcie różdżki w dłoń, przydadzą nam się w lesie- oznajmił brunet.
-A co tam jest?- zapytał Bułgar.
-Dowiesz się- uciszył go Harry pędząc w stronę wyjścia.
-Czekaj!- krzyknął najwolniejszy z nich- Malfoy.
-Nie dość że płochliwy, to jeszcze powolny? Ale się zasapałeś, czekaj dam ci pić- powiedział, po czym pstryknął palcami, a obok niego pojawił się Zgredek- Masz dać Malfoyowi soku dyniowego, jasne?
-Dobrze, sir Harry Potter, sir!- oznajmił z entuzjazmem, i zniknął z głośnym trzaskiem, aby po chwili pojawić się z napojem w ręku- Proszę, sir Harry Potter, sir!- powiedział i zniknął.
-Napiłeś się? To możemy już iść- rzucił i nie czekając na odpowiedź, ruszył w stronę wielkich schodów. Zanim się obejrzeli, byli już przy bijącej wierzbie.
-A co to za drzewo?- zapytał ciekawy Wiktor.
-Wiktor, nie podchodź!- ostrzegł go Harry, widząc jak bezmyślny Krum idzie w stronę niewinnie wyglądającej wierzby. Nagle upadł na kolana i zamknął oczy "Dlaczego te cholerne wspomnienia nie znikają?!"- krzyczał w środku "Ja już ich nie chcę!"- wrzeszczał, na myśl o swym pierwszym, jak i zarazem ostatnim wypadku samochodowym, w którym różdżka Rona została poważnie uszkodzona.
-Jeśli cię uderzy, zginiesz na miejscu- poinformował cudzoziemca Draco- Super, co nie?
-Taa- mruknął nieco przerażony Krum- Co wy tu jeszcze macie? Trzygłowego psa?
-Mieliśmy- odpowiedział Harry, a Wiktor nieco się spłoszył- Nie bój się, w lesie są tylko wilkołaki.
-I kiedyś Voldemort- dokończył Draco.
-Wiecie co? Jest już wieczór, chciałbym iść spać, jutro ominiemy ten straszny las, i pójdziemy zwiedzać inne atrakcje.
-Niech ci będzie- oznajmił zrezygnowany Potter- Więc chodź do dormitorium- powiedział, po czym ruszył w stronę Hogwartu. Zamek o tej porze był piękny, ze wszystkich okien świeciły się światełka, ale Harrego to nie zachwyciło, bo ileż to razy widział o tej porze zamek? Ze sto? A może więcej... W środku budynku skierowali się w stronę lochu, by później przejść do pokoju wspólnego, a następnie do ich dormitorium. Dumbledore chyba ich obserwował, ponieważ łóżko Kruma było w sypialni Dracona, Harrego, Vincenta i Gregorego.

Edytowane przez Pani Riddle dnia 10-11-2011 17:22