Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pike i Goyle- czyli mieszanka wybuchowa!

Dodane przez Sigyn dnia 15-01-2012 15:22
#50

Wreszcie się zdecydowałam dodać rozdział, zajęło mi to sporo czasu, tym bardziej, że napisałam go już dawno temu xd Dziękuję mojej Becie ( ;* ) No i życzę miłego czytania i proszę o szczere komentarze :D

ROZDZIAŁ X

Wizyta w pokoju

Wiedziała, które dormitorium jest jego. A teraz nadarzała się najlepsza okazja, aby przeszukać jego pokój. Mogłaby dowiedzieć się ciekawych informacji. Po cichu wyszła z łóżka, ubrała się w szlafrok i wyszła z dormitorium. W pokoju wspólnym nie było nikogo. Na szczęście wyglądało na to, że już wszyscy śpią. Już miała nacisnąć klamkę do drzwi pokoju Draco, gdy nagle usłyszała rechotanie po drugiej stronie. Skierowała się w kierunku, skąd dobiegał żabi śmiech.
- Ten idiota, Malfoy zjadł wszystkie te czekoladki! Wszyściusieńkie, rozumiesz?! Co za palant. - Mówił chłopak wciąż się śmiejąc. W Debby zawrzała złość. A więc to on go otruł! Postanowiła jednak trzymać emocje na wodzy, przecież mogła się dowiedzieć ciekawych rzeczy... Przede wszystkim musiała się dowiedzieć, co było w tych przeklętych łakociach. Obiecała sobie, że gdy chłopak wyjawi sekret, jakim są składniki mieszanki, pokaże mu, co znaczy doskonały prawy prosty.
- Hahahah! Żartujesz?! Co za idiota! Myślałem, że skoro jest nadziany to nie głoduje i ma słodyczy wystarczająco dużo, aby się najeść. Jego żarłoczność mu zaszkodziła i dobrze mu tak. Przekona się, że łakomstwo nie popłaca. - Odpowiedział drugi chłopak. Nagle do rozmowy włączyła się trzecia osoba. Również chłopak.
- A tak właściwie, to co to były za czekoladki? - Zapytał wyraźnie zaspany.
- No jak to jakie!? To były czekoladki z eliksirem...
- Pike! Co ty tu u licha robisz?! W tej chwili marsz do łóżka inaczej będę zmuszony odebrać Slytherinowi punkty! - usłyszała głos profesora Snape'a wyraźnie rozbawionego całą sytuacją - I ogłoszę wszystkim, że to dlatego, że przyszłaś pomścić swojego chłopaka... - dodał z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- A pan co tu robi?! Przyszedł pan podrzucić swoim wychowankom kolejną porcję trującego eliksiru?! - wykrzyknęła Deborah, zanim zdążyła się opanować. Była wściekła na profesora. Przez niego nie dowiedziała się jaki eliksir dodany był do tych czekoladek! Snape już otwierał usta, aby się odgryźć małolacie, albo, co bardziej prawdopodobne, odebrać Slytherinowi punkty. Debby szybko oceniła sytuację. Wiedziała, że jeżeli teraz zostanie, może się to dla niej źle skończyć. Musiała powstrzymać się przed skomentowaniem miny profesora, wziąć nogi za pas i uciec do dormitorium dziewcząt, gdzie profesor nie miał wstępu. Szybko wskoczyła do łóżka i owinęła się w ciepłą pościel. Zasnęła natychmiast. Śniło jej się, że z czymś walczy. Miała do dyspozycji tylko różdżkę. Z niewiadomych powodów nie mogła zadawać ciosów bez użycia magicznego patyka. Przegrywała. Wiedziała, że była dobra z Zaklęć, ale tam nie uczyli jak się bronić. Przynajmniej na jej poziomie. Musiała sama się nauczyć jak powinna się bronić i jak powinna walczyć. Rankiem, gdy się obudziła, zanotowała sobie w pamięci, aby pójść do biblioteki i sprawdzić wszystkie zaklęcia. Ćwiczyć będzie na Błoniach w jej ulubionym miejscu, gdzie nikt jej nie przeszkodzi. No chyba, że ten nieznośny Nathan znowu będzie za nią łaził. Wyglądało na to, że zawarli chwilowy pokój, ale on z niewiadomych powodów nie dawał jej spokoju. Wiedziała, że powinna była coś z tym zrobić, ale nie wiedziała do końca co. Chciała mieć przyjaciela, ale oczywiście nie przyznawała się do tego. Uważała, że doskonale radzi sobie sama, lecz jednak podświadomie wiedziała, że potrzebuje takiej osoby, której będzie mogła się wygadać. Nienawidziła siebie za to. Ostatnie dni w szkole budziły nieznane jej dotąd uczucia. Nie mogła dać się ponieść emocjom, musiała być sobą. Waleczną i bezlitosną Deborah. Wyszła z łóżka, kierując się do łazienki, kiedy coś przykuło jej wzrok. Koperta. Debby serce szybciej zabiło. Martwiła się, że mogę chcieć się jej pozbyć. Ale ona do tego nie dopuści. Pospiesznie podniosła białą kopertę ze stolika i wyciągnęła z niej list. Był krótki i zwięzły.
NIE WĘSZ, TO NIE TWÓJ INTERES.
Debby doskonale wiedziała, o co chodzi nadawcy. Podejrzewała któregoś z uczniów, których wczoraj podsłuchała. Tylko skąd oni wiedzieli, że tam jest? Tego nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Z wściekłością zmięła kartkę i rzuciła ją w kąt pokoju. Następnie poszła na śniadanie do Wielkiej Sali, ponieważ głód zaczął jej doskwierać. Stwierdziła, że płatki i sok są idealnym sposobem na zaspokojenie głodu. W pomieszczeniu panował nieznośny hałas. Dziewczynka postanowiła szybko zjeść i udać się na lekcje Eliksirów. Nie mogła się spóźnić, inaczej profesor Snape nie da jej żyć. Lubiła się z nim kłócić, ale obecnie jej głowę zaprzątało co innego. Nie miała najmniejszej ochoty zaprzątać sobie głowy głupimi ripostami profesora Eliksirów. Gdy zjadła, wyszła z Sali wpadając przez przypadek na jakiegoś trzecioroczniaka. Chłopak był Puchonem. W dodatku niezbyt inteligentnym. Z pośród czterech domów, Slytherin był najbardziej odizolowany od całej reszty. A reszta domów po prostu go nienawidziła. Ślizgoni też nie mieli wielkiej ochoty nawiązywać przyjaźni między domami, toteż pytanie Puchona ją nieco zaskoczyło.
- Nic ci nie jest? - Małolata patrzyła się na niego z otwartymi ustami, ale szybko się opamiętała i unosząc wysoko podbródek odeszła, obdarowując chłopaka wyniosłym spojrzeniem. Młodzieniec widząc jej minę skrzywił się i ruszył dalej. Debby po raz kolejny ucieszyła się, że jest Ślizgonką. W innym przypadku musiałaby się zadawać z takimi wielce "inteligentnymi" osobami, jak ten chłopak.
Deborah siedziała w bibliotece i myślała co zrobić, żeby się dowiedzieć, co ci dwaj chłopcy dodali do czekoladek Malfoya. Nie mogła tego tak zostawić. Do działania jeszcze bardziej zmotywował ją ten list, który nie był podpisany, a jednak była pewna, że dostała do od Snape'a. Postanowiła za wszelką cenę dowiedzieć się wszystkiego, co dotyczyło Draco, tajemniczego listu i czekoladek. Musiała. Nie rozumiała, dlaczego Ślizgon otruwa Ślizgona! Jeszcze jakby w tą sytuację była zamieszana osoba z innego domur30; byłaby w stanie to pojąć. Rywalizacja między domami, chęć pokazania innym, że Ślizgonów, słynących ze sprytu, da się przechytrzyć i tak dalej. No ale po raz kolejny pytała sama siebie. Dlaczego Ślizgon, Ślizgona?! Nie mieściło jej się to wszystko w głowie. To było po prostu nielogiczne i głupie! Potrzebowała kogoś, kto bez problemu może przebywać w dormitorium chłopców... Kogoś, zaprzyjaźnionego. Do głowy przychodził jej tylko Nathan. Ale dobrze wiedziała, że to zły pomysł. Po pierwsze, nie ufała mu w stu procentach, a po drugie nie chciała go w to wciągać. Nathan był słaby. Gdyby ktoś go przycisnął, wszystko by wygadał. Nie pozostało jej nic innego, jak ruszyć tyłek i samej się zaprzyjaźnić z tymi wielce inteligentnymi, człekopodobnymi osobnikami. Gdy tylko Draco wyzdrowieje, będzie musiał się jej słono odpłacić, za to, jak bardzo się poświęcała, żeby się dowiedzieć, czym go otruto. Wstała z krzesła, wzięła stos książek i ruszyła długimi schodami do pokoju wspólnego Ślizgonów. W zamku było ciemno. Świeciło się tylko parę świec. Zasiedziała się w tej bibliotece i o ironio, doszła do wniosku, że ostatnio cały swój wolny czas spędza właśnie tam. Obiecała sobie, że gdy tylko sprawy się wyjaśnią, zmieni to. Tęskniła za swoim ulubionym sportem i to bardzo. Tu, w Hogwarcie, rzadko biegała, natomiast w przytułku codziennie. Lubiła czuć wiatr we włosach i adrenalinę we krwi, gdy biegła coraz szybciej i coraz bardziej oddalała się od budynku, w którym mieszkała i w którym spędziła praktycznie całe swoje życie. Kiedyś słyszała, że trafiła tu, gdy miała trzy lata, ale ona nie pamięta i nie wyobraża sobie życia, w którym nie mieszkałaby w przytułku. Co prawda była kilkukrotnie adoptowana, ponieważ przyszłych rodziców zachwycała jej aparycja, jednak po jakimś czasie jej opiekunowie z powrotem oddawali ją do bidula. Nie mogli znieść jej zachowania. Oni chcieli z niej zrobić grzeczną dziewczynkę, ale ona chciała za wszelką cenę być sobą...

Edytowane przez Sigyn dnia 15-01-2012 15:27