Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pike i Goyle- czyli mieszanka wybuchowa!

Dodane przez Sigyn dnia 24-10-2011 14:09
#1

Witam, właśnie zaczęłam pisać swoje FF. Proszę o szczere opinie:)


ROZDZIAŁ I

WIZYTA

Wielka radość ogarnęła Deborah. Do przytułku przyszedł dyrektor magicznej szkoły, Hogwartu. To był najpiękniejszy dzień w jej życiu. Dowiedziała się, że jest czarownicą! Będzie mogła czarować! To wspaniałe! A najważniejsze jest to, że wydostanie się stąd! Żaden wychowawca już jej nie uderzy.

Debby była osobą o twardym charakterze - nigdy nie płakała co denerwowało wychowawców w przytułku. Najczęściej dostawała najsurowsze kary. Początkowo dostawała takie jak każdy. Większość osób zauważyła, że nie robią na niej żadnego wrażenia - nie płakała, nie krzyczała. Wszystkie upokorzenia znosiła z powagą. Wtedy uznali, że należy ją surowiej karać. No i każda kara była coraz gorsza. Na ciele miała pełno siniaków. Gdy dowiedziała się od wysokiego, siwego dziadziusia, że do przytułku będzie wracać tylko na wakacje poczuła wszechogarniającą radość. Całe 10 miesięcy bez tych wrednych ludzi! Debby nie miała przyjaciół w przytułku, ponieważ większość z zamieszkujących go dzieci bało się jej. Miała wyrobiony autorytet niewzruszonej dziewczyny. W dodatku strasznie pyskatej. Krążyło o niej mnóstwo plotek o tym, że kogoś pobiła. Nie ruszało ją to. Niech ci wszyscy idioci myślą o niej co chcą. Wiem, jaka jestem naprawdę, nie potrzebuje przyjaciół. Często jednak odczuwała potrzebę wygadania się komuś. A teraz, gdy idzie do nowej szkoły będzie miała możliwość poznania kogoś nowego. Podświadomie zależało jej, aby ktoś ją docenił. Zawsze wszyscy mieli do niej pretensje o byle co.


Profesor Albus Dumbledore zabrał ją na ulicę Pokątną, gdzie wspólni kupili potrzebne rzeczy do nowej szkoły. Zakupy zleciały szybko. Szkolny kufer zapełniał się w tempie błyskawicznym. Debby żałowała trochę, że zakupy aż tak szybko zleciały, ale pocieszała się myślą, że niedługo będzie o całe kilometry od przytułku.

Edytowane przez Sigyn dnia 24-10-2011 15:41

Dodane przez Bellie dnia 24-10-2011 15:08
#2

Moim zdaniem CUDOWNE! <3

Dodane przez LilyPotter dnia 24-10-2011 15:30
#3

Hogwartu
Zjadłaś literkę;)
Debby była osobą o twardym charakterze, nigdy nie płakała co denerwowało wychowawców w przytułku.
Nie podoba mi się troszkę to zdanie. Według mnie lepiej by było: Debby była osobą o twardym charakterze - nigdy nie płakała, co denerwowało wychowawców w przytułku.
Początkowo dostawała takie jak każdy, ale gdy większość osób zauważyła, że nie robią na niej żadnego wrażenia, ponieważ nie płakała, nie krzyczała tylko znosiła wszystkie upokorzenia, stwierdzili, że należy ją surowiej karać.
Z tego można zrobić kilka zdań. Np.: Początkowo dostawała takie jak każdy. Większość wychowawców zauważyła, że one nie robią na niej najmniejszego wrażenia - nigdy nie płakała ani nie krzyczała. Wszystkie upokorzenia znosiła z powagą. Wtedy uznali, że należy ją surowiej karać.
Wiem, jaka jestem naprawdę, nie potrzebuje przyjaciół.
To napisz pochylona czcionką, jako myśli bohaterki, będzie czytelniej;)

Przepraszam za wytykanie błędów, ale ja inaczej nie mogę;)
Tekst jest genialny. Naprawdę. Pomysł sam w sobie nieco oklepany, ale... ubrałaś to cudownie w słowa. Czekam na kolejne części. Albo na kolejne FF;)

Dodane przez Sigyn dnia 24-10-2011 15:34
#4

ROZDZIAŁ II

Rozmowa z chłopcem

Na peron pojechała z samą panią dyrektor, która cały czas marudziła pod nosem. Ale Debby miała ją daleko w poważaniu, cieszyła się myślą, nadchodzącej zmiany. Gdy tylko wysiadła z samochodu, dyrektorka odjechała pozostawiając ją samą z ciężkim bagażem. Wypchaj się.-pomyślała.
Teraz pozostało jej znalezienie peronu 9 i ¾ . Był peron 9 i 10, ale to nie były te, których szukała. Nagle zobaczyła paru chłopców wbiegających w ścianę między dwoma peronami. Postanowiła zrobić to samo. Udało się. Znalazła się na peronie 9 i ¾ , z którego pociągiem odjedzie do swojej wymarzonej szkoły. Znalazła pusty przedział i zajęła w nim miejsce. Gdy dojechali do szkoły pociąg się zatrzymał. Debby podbiegła do olbrzymiego mężczyzny, który wołał:
- Pirszoroczni do mnie!
Podeszła do człowieka i tak jak kazał wsiadła do łódki. Była piękna pogoda, ciepłe promyki ogrzewały jej twarz. Pomyślała, że to wspaniały dzień.
- Jak się nazywasz?- zapytał chłopiec siedzący obok niej.
- Debby, a ty?- zapytała chłopca. Był to dość niski, szczupły blondyn z niebieskimi oczami i szerokim uśmiechu.
- Nathan, miło mi cię poznać. Jesteś czarodziejką czystej krwi?- ponownie zapytał chłopiec.
- Yy... Nie wiem co to znaczy...- odparła zszokowana, myśląc o co chłopcu mogło chodzić.
-To oznacza, czy masz rodziców czarodziejów. Ja tak, jestem czarodziejem czystej krwi i nie lubię szlam.
- Szlam? A to co oznacza?- dużo będę musiała się jeszcze nauczyć- pomyślała
- No, to są czarodzieje, którzy nie są czystej krwi... tylko mi nie mów, że nią jesteś! Wydawałaś się całkiem fajna... - teraz ją rozzłościł!
- Może nie jestem czarodziejką czystej krwi, ale tą swoją czystą krew to możesz mieć na swojej twarzy, jeżeli nie przestaniesz mnie denerwować!- odparła ze złością. Do końca podróży łódką nie odzywała się do chłopca. Jednakże Nathan jej zaimponował. Był szczery, a to się liczyło. Nie mógł przewidzieć jaka będzie jej reakcja na jego słowa, ale wyraził swoje zdanie. Podobało jej się to. Postanowiła, że to z nim się zaprzyjaźni. Nie chciała mieć za przyjaciela byle kogo. Ta osoba musiała być jej godna.

Edytowane przez Sigyn dnia 24-10-2011 15:55

Dodane przez daria2j dnia 24-10-2011 15:38
#5

Jest świetne!Na bardziej podoba mi się Debby i jej twardy charakter.

Dodane przez LilyPotter dnia 24-10-2011 15:42
#6

cieszyła się myślą, nadchodzącej zmiany.
cieszyła się myślą, że nadchodzą zmiany. tak będzie lepiej;)
Wypchaj się.-pomyślała.
Wypchaj się. - Pomyślała.
-_Pirszoroczni do mnie!
Po myślniku zawsze dajemy spację!
zapytała chłopca, był to dość niski, szczupły blondyn z niebieskimi oczami i szerokim uśmiechu.
zapytała chłopca. Był to...
Jesteś czarodziejką czystej krwi? - ponownie zapytał chłopiec.
Zjadłaś znak zapytania;)
- Yy... Nie wiem, co to znaczy... - Odparła zszokowana
Poprawiłam ogólnie zdanie, nie chce mi się zaznaczać na kolorowo;)
-Szlam? A to co oznacza?- Powiedziała. Dużo będę musiała się jeszcze nauczyć - pomyślała
j.w.
I są błędy Worda.

Kolejna część również super, choć troszkę krótka. napisz jedną dłuższą, będzie lepiej;)

Dodane przez Sigyn dnia 25-10-2011 12:14
#7

A oto kolejny fragment :) Jak Wam się podoba??:D

ROZDZIAŁ III

Ceremonia przydziału

Gdy wszyscy już wysiedli z łódek, udali się do pomieszczenia, powszechnie zwanego Wielką Salą. Tam ten sam dziadziuś, który powiedział jej, że jest czarownicą, ogłosił, co teraz nastąpi. Natomiast nauczycielka, której nazwiska nie zapamiętała wkładała im dziwną czapkę na głowę, która wykrzykiwała nazwę jednego z czterech domów: Hufflepuff, Ravenclaw, Gryffindor i Slytherin.

- Goyle, Nathan!- Usłyszała głos pani profesor i popatrzyła się na chłopaka poznanego w łódce. Chłopak usiadł na krześle, po czym tiara głośno wykrzyczała: Slytherin! Na jego twarzy ujrzała zachwyt.
Zaczęła rozmyślać, do którego domu chciałaby zostać przydzielona. Do takiego, w którym będę mogła się wykazać. Z zamyślenia wyrwał ją głos nauczycielki.
- Pike, Deborah!- Po usłyszeniu swojego nazwiska usiadła na krześle, po czym pani profesor założyła jej rszpiczastą czapkę" na głowę. Nagle usłyszała głos:
- Hmm... trudne zadanie, jesteś bardzo inteligentna, mądra, przede wszystkim odważna i waleczna. Zawsze dążysz do celu... No pyskata przy okazji też jesteś... Gdzie by cię tu przydzielić...No dobrze. Niech będzie. - Powiedział kapelusz, po czym głośno wykrzyknął - Slytherin!

Zadowolona podeszła do stołu Ślizgonów, którzy głośno wiwatowali. Debby obdarzyła ich wyniosłym uśmiechem. Usadowiła się obok Nathana, gdzy ten powiedział do niej:
- Czyli jednak jesteś czarodziejką czystej krwi- uśmiechnął się się- inaczej nie siedziałabyś tu.
- Mówiłam ci! Skończ już, to nudne!- Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć, a to ją denerwowało.
- Ok, ok. jak wolisz. Kim są twoi rodzice?- Zapytał, a ona znów nie wiedziała, co mu odpowiedzieć, więc powiedziała prawdę.
- Nie wiem. Odkąd pamiętam, mieszkałam w przytułku.- Wyprostowała się, jakby pokazując, że życie tam dużo ją nauczyło.
- Łał... nieźle. Nie znasz swoich rodziców. Pewnie to idiotyczne.
- Idiotyczne to jest twoje zachowanie! Odgryzła się. Owszem polubiła go, ale nie miał prawa wtykać nosa w nieswoje sprawy. Zresztą, to nawet lepiej, że wychowałam się w przytułku. Mam przez to silniejszy charakter i nie jestem jak te wszystkie beksy, które płaczą z byle jakiego powodu. - Pomyślała z zadowoleniem.

Przez całą kolację, na której Debby się najadła jak nigdy, Nathan starał się podtrzymać rozmowę w lekkim tonie.

Edytowane przez Sigyn dnia 25-10-2011 12:21

Dodane przez LilyPotter dnia 25-10-2011 12:28
#8

Szczerze? To nie mam gdzie wytykać błędów. Co prawda, przecinki nie są twoją mocna stroną, ze dwa bym usunęła albo zmieniła, ale to nic.

Kolejna część równie ciekawa jak dwie poprzednie. Czekam na więcej;P

Dodane przez daniel123 dnia 25-10-2011 12:36
#9

Nawet dobre, może nawet świetne.;)

Dodane przez SevLily36 dnia 25-10-2011 13:20
#10

Całe FF jest świetne, ma w sobie to "coś". Z niecierpliwością będę czekała na kolejne części. Pisz dalej!

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 14:30
#11

Witam Lenkę - kolejną pisarkę FF na naszym forum. Króciutkie, ale treściwe. Podoba mi się ta historia, ale muszę przyznać, że po raz kolejny czytam podobną historię zaczynającą się od standardowego zaskoczenia listem, Hogwartem itp. Ale mimo tych uwag, podoba mi się jak piszesz.
Debby była osobą o twardym charakterze - nigdy nie płakała co denerwowało wychowawców w przytułku. Najczęściej dostawała najsurowsze kary.
To mi trochę przypomina Arsenę (choć ona nie jest taka znieczulona, och!). Lubie takie charakterki ^^
Gdy tylko wysiadła z samochodu, dyrektorka odjechała pozostawiając ją samą z ciężkim bagażem. Wypchaj się.-pomyślała.
tą swoją czystą krew to możesz mieć na swojej twarzy, jeżeli nie przestaniesz mnie denerwować!

Te cytaty były dla mnie zabawne.
Mam nadzieję, że wkrótce doczekam się kolejnej części. Jestem ciekawa czy Debby wleje w końcu temu ironicznemu chłopakowi ^^

Dodane przez Dracon_Malfoy dnia 25-10-2011 16:29
#12

Ta bohaterka z jednej strony przypomina mi Voldemorta oraz Harrego

Voldemorta dlatego że nie miała rodziców , i wiele osób się jej bało uznając ją za dziwną , natomiast Harrego wtedy gdy nie miała jak się dostać na peron i że nie miał znajomych.

Według mnie jest to dobry tekst , który pokazuje nam voldemorta i Harrego w jednej osobie ( chodzi mi tylko o te 2 rozdziały , a później to zobaczymy)

Ogłem PODOBAŁO MI SIĘ .

Dodane przez Peverell dnia 25-10-2011 16:37
#13

Hm... Przyznam, że pierwszy rozdział bardzo mi przypominał Voldemorta. Wiadomo.. Dziecko, nie zbyt dorosłe powinno być niby słodkie. Na dodatek nawet nigdy nie znało swoich rodziców. Jednak pomimo tego wszystkiego jest dość tajemnicze zamknięte w sobie no i na dodatek za często to nie płakało.
Cały Voldemort..
Bardzo mi się przypomina opowieść o Harrym Potterze. No ale pisz pisz bo nie jest złe ;)

Dodane przez Loa_riddle dnia 25-10-2011 16:53
#14

Fabuła podoba mi się bardzo. Jest krótko, ale na temat. Chociaż czuję lekki niedosyt, w twym FF brakuje mi bardziej rozwiniętych opisów sytuacji.


- Może nie jestem czarodziejką czystej krwi, ale tą swoją czystą krew to możesz mieć na swojej twarzy, jeżeli nie przestaniesz mnie denerwować!- odparła ze złością. - ten moment spodobał mi się najbardziej. ;D

Dodane przez Faria7 dnia 25-10-2011 17:20
#15

Bombowe! Naprawdę, masz talent :) oby tak dalej!

Pozdrawiam wszystkich i dzięki za pozdrowienia :)

Dodane przez Sigyn dnia 25-10-2011 17:34
#16

Dziękuję wszystkim za komentarze :) I wrzucam kolejny fragment :D proszę o szczere opinie :P

ROZDZIAŁ IV

Pierwsze lekcje


Następnego dnia wraz z resztą uczniów udała się na śniadanie, na którym rozdano wszystkim ich podziały godzin.
- O nie! Aż tyle lekcji?! Jak ja to zniosę?!- Usłyszała za sobą głos Nathana.
- Człowieku! Czy tobie wiecznie wszystko nie pasuje?!- W rzeczy samej podział nie był taki zły, w mugolskiej szkole dużo więcej czasu poświęcali na naukę. A Nathan marudził przy paru godzinach lekcji!
- A ciebie co ugryzło z samego rana!? - Odgryzł się jej chłopak
- Mnie?! Bo to ja marudzę o każdą głupotę?! A to mi krew nie pasuje, to znów plan lekcji! Jest coś co ci odpowiada?! - Odparła oburzona dziewczyna. Nathan nie odpowiedział, ponieważ dyrektor kazał rozejść się na zajęcia. Pierwszą miała OPCM. Powinno być ciekawe... - Pomyślała. Reszta lekcji upłynęła w błyskawicznym tempie. Po lekcjach poszła do biblioteki, aby napisać referat z historii magii. Debby założyła, że powinna to być ciekawa lekcja, jednak okazało się, że bardzo się myliła. Nie wyobrażała sobie jak bardzo można było zepsuć ciekawą opowieść, monotonnym gadaniem.
W bibliotece spotkała Nathana. Boże, to znowu on?!- Pomyślała. Nathan w łódce sprawiał wrażenie miłej i sympatycznej osoby, ale im dłużej z nim rozmawiała tym bardziej ją denerwował. No bo ile można wysłuchiwać narzekań?! To już przekraczało wszelkie granice. Wiecznie mu coś nie pasowało. Wzięła książki potrzebne jej do napisania referatu i udała się w najodleglejszy zakątek w bibliotece. Niestety, po jakimś czasie podszedł do niej Nathan.
- I co? Nie masz komu ponarzekać, więc przyszedłeś do mnie? Od razu mówię, mam dziś zły humor, w czym jest twoja zasługa, więc racz mnie więcej nie denerwować. Chyba nie chcesz mieć więcej powodów do narzekania na swój wygląd...
- Wcale nie narzekam na swój wygląd! - Odpowiedział wyraźnie niezadowolony z jej słów Nathan. Chciał coś dodać, ale Debby uciszyła go gestem.
- Mam zamiar w spokoju zrobić ten referat, więc racz mi nie przeszkadzać. - Wysiliła się na spokojny ton.
- Chodzi ci o to, że przeszkadzam ci w jego napisaniu?- zapytał z prawdziwym wyrazem zdumienia, wymalowanym na twarzy.
- O wow! Nigdy nie pomyślałabym, że jesteś aż tak domyślny! - Wykrzyknęła
- Jak chcesz. Idę stąd. Siedź tu sama i pisz ten durny referat! - Odparł wyraźnie rozdrażniony, po czym szybkim krokiem wyszedł z biblioteki.
Uff.. nareszcie poszedł. - Pomyślała i zadowolona z siebie wróciła do pisania referatu.
***
Po kolacji wróciła do Lochów, sama nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nagle do pokoju wspólnego wszedł Draco Malfoy ze swoimi gorylami i uśmiechnął się do niej.
- Cześć, ty jesteś Pike? - Zapytał, głosem wypranym z wszelkich emocji. Po nazwisku to po pysku... - Pomyślała.
- Pike to moje nazwisko, jeżeli byś nie zauważył. Na imię mam Deborah. - Powiedziała, po czym dodała - Oczywiście wiesz, czym różni się imię od nazwiska? - Na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
- Taa... - Odpowiedział Malfoy najwyraźniej nie zauważając ironii w jej głosie - Poszłabyś ze mną na błonie? - Pytaniem tym wywołał wielki szok na twarzy Debby. Nie bardzo podobała jej się perspektywa spędzenia czasu z Malfoyem, więc postanowiła wymyślić jakąś wymówkę
- Z tymi twoimi gorylami?! - Wykrzyknęła. Dobrze wiedziała, że Draco nigdzie się bez nich nie rusza.
- A co? Przeszkadzają ci? - Zapytał ze znużeniem. - Powinnaś się cieszyć, że zaproponowałem ci spacer, a nie jeszcze wybrzydzać. - Dodał, po czym bardzo się zdziwił gdy dziewczyna wybuchnęła głośnym i niepohamowanym śmiechem, jakby Draco przed chwilą opowiedział naprawdę dobry kawał.
- To nie ty robisz mi łaskę, ale ja tobie - Powiedziała, gdy się już uspokoiła. Na co Malfoy w odpowiedzi wybałuszył na nią oczy mówiąc:

Edytowane przez Sigyn dnia 26-10-2011 13:15

Dodane przez Seva dnia 25-10-2011 21:34
#17

Hhaha, jak na razie jest świetnie!
- To nie ty robisz mi łaskę, ale ja tobie

Tym zdaniem, to mnie rozwaliłaś, już nie mogę się doczekać reakcji Dracona :P

Dodane przez Sigyn dnia 26-10-2011 13:19
#18

kolejny rozdział :D jak Wam się podoba?:)

ROZDZIAŁ V

Biblioteka



- Uważaj na słowa, Pike. Gdy znajdziemy się sam na sam...
- Nigdy nie znajdziemy się sam na sam, bo ty wszędzie chodzisz z tymi swoimi gorylami!- przerwała mu Debby.
- Coś Ty się tak tych małp uczepiła?! - odparł wyraźnie poirytowany Draco. Deborah nic mu na to nie odpowiadając wyszła do dormitorium dziewczyn, rzucając mu sarkastyczny uśmiech.

Następnego dnia Deborah pośpiesznie zjadła śniadanie i czym prędzej pobiegła do sali w Lochach, w której odbywały się eliksiry. A to wszystko po co, aby uniknąć spotkania z Nathanem i Malfoyem. Nie dlatego, że ich się bała, tylko wiedziała, że jeżeli którykolwiek z nich zaczepi ją, nie wytrzyma i mu przywali. Co nie raz jej się już zdarzało, ponieważ gdy mieszkała w przytułku, aby mieć jakąś pozycję i respekt wśród innych, trzeba było zawalczyć o swoje.
Chwilę potem do klasy wszedł Nathan z chłopcem którego imienia nie pamiętała. Oboje usiedli za w ławce za nią.
- No i co? Dziś już masz lepszy humor?- szepnął do niej Nathan
- Nawet jeżeli był wspaniały, z chwilą z którą cię zobaczyłam, przestał taki być. - odparła spokojnie, wywołując chichot u kolegi blondyna.
- Czy ty zawsze musisz być taka oziębła?! To denerwujące!- powiedział z oburzeniem. Widocznie rzeczywiście zależy mu na rozmowie z nią. Co mnie to obchodzi. Nie będę się zadawała z osobą, dla której liczy się tylko i wyłącznie czystość krwi! - pomyślała. Sama nie wiedziała czemu to wszystko ją tak irytuje. Na szczęście do klasy wszedł profesor Snape, uczący eliksirów. Pierwsze co rzuciło się w oczy Debby to jego czarne, przetłuszczone włosy. Fuj... mógłby je od czasu do czasu umyć...
Reszta lekcji jak zwykle upłynęła szybko. Debby zaraz po nich pobiegła do biblioteki, żeby odrobić pracę domową, gdy usłyszała szepty między regałami. Podeszła cichutko na palcach i ustawiła się tak, żeby mogła wszystko dokładnie słyszeć.
- Wiesz, podobno Draco Malfoy chciał się przejść po błoniach z tą całą szlamą, Pike!- powiedziała pierwsza osoba.
- Skąd wiesz, że to szlama? Do Slytherinu trafiają czarodzieje czystej krwir30;- odparła z po wątpieniem druga.
- Oj no bo ona jest z przytułku! - prawie krzyknęła ta pierwsza - a to, że jest w Slytherinie nic nie oznacza! - dziewczyny strasznie ją denerwowały, już miała podejść do nich i im wygarnąć to, co myśli o ich plotkowaniu, gdy nagle ktoś dotknął jej ramienia.
- Ładnie to tak podsłuchiwać? - odparł Nathan z szerokim uśmiechem na twarzy. Czy on zawsze musi być akurat tam gdzie ja?! - pomyślała. Nathan zaczął już jej porządnie działać na nerwy. Wszędzie, gdzie była ona, był też on. Marzyła o dniu, w którym chłopak się wreszcie od niej odczepi.
- Śledzisz mnie?! - wykrzyknęła, osoby, które wcześniej podsłuchiwała, ucichły. Debby nie chcą robić zamieszania, wzięła chłopaka za rękę i wyprowadziła z biblioteki w ustronne miejsce.- słuchaj człowieku! Jak nie przestaniesz za mną łazić to ci w końcu przyłożę!
- Skąd pomysł, że cię śledzę?! Myślisz, że nie mam nic innego do roboty, tylko śledzenie wrednej baby, której wiecznie wszystko nie pasuje i cały czas... auu! - w tym momencie Deborah nie wytrzymała i z idealną dokładnością trafiła z prawego prostego Nathanowi w nos, łamiąc go. Z nosa natychmiast trysnęła krew.
- Czyś ty zwariowała?! - wykrzyczał chłopak trzymając się za nos.- złamałaś mi nos!
- Twój nos, twój problem. Zapamiętaj, nigdy nie mów do mnie w ten sposób.- powiedziała, po czym udała się powrotem do biblioteki zostawiając Nathana samego.

Edytowane przez Sigyn dnia 26-10-2011 13:29

Dodane przez Seva dnia 26-10-2011 13:32
#19

- Twój nos, twój problem.

Hahha, ma racje :P

Następna część też niezła :) i zero ortografów! :o
Jak już się wczujesz w pisanie to możesz pisać dłuższe :) Na początku radziłabym tak po 2-3 strony w Wordzie :)

Dodane przez Laufey dnia 26-10-2011 14:17
#20

No i od czego by tu zacząć? Na wstępie powiem, że FF bardzo mi się podoba. Nie jest jakimś bezsensownym gniotem, czego nie można powiedzieć o innych...
Po pierwsze - pomysł bardzo mi się podoba, ja sama, kiedy pisałam FF umieszczałam w nim swoją, wykreowaną postać, i nadawałam jej podobne cechy, jak Ty Debby. Podoba mi się także umieszczenie jej w Slytherinie i ogólnie cały klimat FF. A teraz część mało przyjemna - coś, co nie do końca mi tutaj gra, to długość. Fragmenty są bardzo krótkie, co bardzo mnie smuci, bo widzę, że stać Cię na więcej, a nie na tylko tyle. I co do błędów - zauważyłam tylko jeden błąd - jeśli kończysz wypowiedź kropką, to zdanie za myślnikiem powinno być zaczęte od dużej litery:
LeNkA GrAnGeR napisał/a:
- Nawet jeżeli był wspaniały, z chwilą z którą cię zobaczyłam, przestał taki być. - odparła spokojnie, wywołując chichot u kolegi blondyna.

Poza tym, FF jest dobrze napisane, ciekawe, i... Pisz dalej. :)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 26-10-2011 19:52
#21

Ooo, akcja się rozwinęła.
Widzę, stworzyłaś dość brutalny charakter Debby. Dziewucha ma w sobie odwagę i temperament! Ale, żeby tak od razu złamać nos? Twoja bohaterka co raz bardziej staje się niebezpieczna dla otoczenia. Z jednej strony przypomina mi nieco Snape'a - on również jest zimny i bezlitosny. Poza tym Debby bez skrupułów znęca się nad biednym Nathanem. Cóż, chłopak jest lekko denerwujący, no ale nie na tyle, żeby obrywać w czaszkę. Aż mi się go szkoda zrobiło.
Zauważyłam też, że Draco pozostaje draniem w Twoim FF. Ciekawe, może później zmieni charakter (np.: zmięknie pod wpływem Debby). Ta dziewczyna aż mnie przeraża. Lubię takie charaktery, ale proszę nie rób z niej Lady Rządnej Krwi!
Czekam na dalsze części.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 29-10-2011 09:56

Dodane przez Sigyn dnia 26-10-2011 20:07
#22

Nie bój się, nie zrobię :D Mam inny pomysł na nią :D a co z Malfoyem zrobię to... szczerze powiedziawszy jeszcze nie wiem , ale coś wykombinuję ..;p

Dodane przez Asella dnia 26-10-2011 22:10
#23

Baradzo fajne FF. Było kilka błędów ale i tak mniej niż w moim. Pisz dalej dziewczyno.

Dodane przez Pani Riddle dnia 29-10-2011 18:31
#24

Bardzo mi się podoba, wybitny - mało powiedziane <3

Dodane przez Sigyn dnia 30-10-2011 16:02
#25

Zamieszczam kolejny rozdział:) I jak Wam się podoba??:D

ROZDZIAŁ VI

Rozmowa


Po powrocie do dormitorium Debby nie wiedziała co ze sobą począć. W bibliotece trochę się uspokoiła do póki znów nie usłyszała plotkujących dziewcząt, tym razem na temat jej domniemanego związku z Nathanem. Jak ją te dziewuchy denerwowały! Czy one nie mają nic innego do roboty, tylko plotkować?! Debby nie rozumiała co w tym wszystkim jest takiego nadzwyczajnego. Ciekawe czy im byłoby przyjemnie, gdyby zaczęły krążyć plotki na ich temat?! Zdecydowanie powinna się uspokoić. Sama nie widziała dlaczego aż tak przejmowała się tymi plotkami. To głupie pomyślała i poszła spać.
Następnego dnia obudziła się ze strasznym bólem głowy. Dodatkowo myśl, że za niedługo będzie musiała zejść na dół i spotkać się z Malfoyem i Nathanem przyprawiała ją o mdłości. Jednak postanowiła się ubrać i zejść na śniadanie. Była bardzo głodna. Gdy weszła do Wielkiej Sali wszelkie szmery i rozmowa ucichły. Co jest?! Znów gadali o mnie?! Zajęła swoje zwykłe miejsce i zaczęła w ciszy i spokoju konsumować swoje śniadanie. Chwilę potem usłyszała za sobą głos dyrektora:
- Witaj Deborah obdarzył ją szerokim uśmiechem, po czym znów zaczął mówić - mogłabyś po śniadaniu przyjść do mojego gabinetu? Znajduje się na drugim piętrze koło posągi chimery. Hasło to : kwachy.
- Yy no dobrze. Postaram się przyjść. - odpowiedziała lekko zdumiona. Czyżby Nathan ją podkablował? To bardzo prawdopodobne - pomyślała. W pośpiechu dokończyła śniadanie i udała się do gabinetu profesora Dumbledora. Trochę czasu zajęło jej znalezienie go, ale w końcu się udało. Wypowiedziała podane przez dyrektora hasło i weszła krętymi schodami do pokoju, gdzie urzędował dyrektor. Pomieszczenie do którego weszła było okrągłe, z masą różnych portretów na ścianie. Za biurkiem znajdował się regał na którym spoczywała Tiara Przydziału. Koło okna zauważyła wielką okrągłą misę, a obok niej prawdopodobnie spał potężny i różnobarwny ptak.
- O! Jesteś już. Nie spodziewałem się ciebie, aż tak szybko. Mam nadzieję, że dotarłaś bez problemu? - zapytał się i uśmiechnął, ukazując szereg równych, białych zębów.
- Nie, nie miałam większych problemów z dotarciem tu. - odparła - Panie profesorze, co to za ptak? - zapytała zaciekawiona.
- Ach. To jest Feniks.- oznajmił profesor, na co Debby pokiwała głową i ponownie popatrzyła się na zwierzę.
- może usiądziemy? - zaproponował profesor, jednocześnie pokazując jej krzesło.
- A tak, dziękuję. - odparła dziewczyna. Oho! Teraz przejdzie do sedna sprawy. - pomyślała
- Jak ci się podoba w Hogwarcie. - zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Profesorze, oboje wiemy, że nie po to mnie pan wezwał do swojego gabinetu. Może niech pan po prostu przejdzie do sedna sprawy. - powiedziała ze znużeniem. Nigdy nie lubiła gadki - szmatki.
- Ach. No tak. - zaśmiał się - tak naprawdę to rzeczywiście nie jest to powód dla którego zaprosiłem cię do mojego gabinetu. Jednakże bardzo mnie interesuje jak ci się podoba w nowej szkole. Słyszałem, że jesteś bardzo pilną uczennicą.
- No... fajnie jest. - odpowiedziała niepewnie. Coraz bardziej zastanawiała się nad celem jej wizyty.
- No dobrze. Więc pewnie słyszałaś, że twój kolega trafił do szpitala...
- Nathan?! - zapytała ze złością. Wiedziała, że to tylko ta żmija mogła na nią podkablować! Chciał, żeby wróciła do przytułku! Co za wredna świnia! Jak on mógł! Donosiciel! Gniew zawrzał w żyłach Deborah.
- Nie, nie chodzi o Nathana. Draco Malfoy został otruty. Pani Pomfrey nie wie czym... wypróbowała już masę środków, ale nic mu nie pomaga.
- No dobrze. Ale co ja mam z tym wspólnego?! - zapytała- Nie... chyba nie podejrzewa pan, że to ja!? - to już było ponad wszelką cierpliwość dziewczyny! To , że jest z przytułku i że nie przepadała z Draco, wcale nie oznacza, że go otruła! - Jak pan śmie mnie oskarżać!? Na jakiej podstawie!?
- Uspokój się Deborah i usiądź - nawet nie zauważyła kiedy wstała- ja nie uważam, że to ty go otrułaś...
- Nie uważa pan?! To po jaką cholerę mnie pan tu przyprowadził?! Dlaczego pan wypytuje akurat mnie!? Czy to, że jestem szlamą oznacza, że jestem gorsza!?- Deborah puściły nerwy. Ile można było wysłuchiwać bzdur na swój temat!?
- Deborah! Uspokój się! - powiedział stanowczo Dumbledore. - nie uważam, że to ty otrułaś Dracona jednakże parę osób zeznało, że bardzo prawdopodobne jest, że to byłaś ty...
- A pan im uwierzył! - kolejny raz przerwała profesorowi. Była wściekła. Bardzo wściekła. Z trudem powstrzymywała się, żeby nie powiedzieć czegoś, za co mogłaby być wywalona ze szkoły. Naprawdę chciała tu zostać. Ale jak żyć w szkole, w której wszyscy mają do ciebie jakieś wątpliwości!
- Nie, nie uwierzyłem im- tym razem nie prosił jej o uspokojenie się. - Deborah, moim obowiązkiem jest sprawdzenie wszystkich możliwych opcji. Chcemy pomóc Draco. Poza tym, nie myśl, że wszyscy są przeciwko tobie. Parę osób powiedziało, że to na pewno nie byłaś ty. I żaden nauczyciel nie obwinia cię za to.- powoli zaczęła się uspokajać. Jednak nurtowało ją jedno pytanie.
- Kto powiedział, że to nie byłam ja? - wysiliła się na spokojny ton-proszę mi powiedzieć...
- Kilku uczniów tak stwierdziło. Na przykład twój kolega z klasy, Nathan Goyle...
- Kto?! Nathan?! - zatkało ją. To na pewno nie mógł być on... po tym co mu powiedziała, nie mógł oznajmić dyrektorowi, że to nie była ona! Powinien się zemścić! No w końcu złamała mu nos... owszem, mogła postąpić dużo gorzej... ale no cóż... on był na nią wściekły!
- Tak. Dlaczego tak cię to dziwi?- zapytał ze spokojem profesor.
- Nie ważne. Mogę już iść? - zapytałam z nadzieją w głosie. Chciała jak najszybciej dorwać Nathana i zapytać się, dlaczego to zrobił. Dyrektor w odpowiedzi pokiwał głową. Dopiero jak wychodziła z gabinetu zauważyła, że większość portretów patrzy się na nią z niesmakiem.

Edytowane przez Sigyn dnia 02-11-2011 16:00

Dodane przez Laufey dnia 30-10-2011 16:12
#26

Och, kolejna część super, tylko... Wykańczają mnie te erki -_- proszę Cię, edytuj to, bo strasznie daje po oczach :). A poza tym, bohaterka ma charakterek i duży temperament! :D ale tak jak mówiła Buczka, nie przesadzaj z tym, bo zrobisz z niej drugą Bellatrix ^^. Zauważyłam tylko raz, że zaczęłaś zdanie od małej litery, a tak poza tym nic więcej. Dziś nie będę się czepiać błędów, dziś zwracam uwagę na to co wnosi tekst. No i widzę, że wzięłaś do serca nasze rady i tekst jest już dłuższy. Oby tak dalej! :P

Dodane przez Seva dnia 30-10-2011 16:35
#27

Nie uważa pan?! To po jaką cholerę mnie pan tu przyprowadził?! Dlaczego pan wypytuje akurat mnie!? Czy to, że jestem szlamą oznacza, że jestem gorsza!?- Deborah puściły nerwy. Ile można było wysłuchiwać bzdur na swój temat!?

Ojojoj...nie uważasz, ze to trochę ZA ostro jak na małą dziewczynkę?
Nie licząc jej ostrej gadki, to wszystko w porzo :p
Błędy niech Ci poprawiają inni, o ile jakiś masz :P (ja zabrałam się za opowiadanie CeCe - i to mi starczy xd)
Treść jest dość interesująca - czyżby Nathan tak bardzo polubił Debby? <ciekawy> i co się stało Draconowi? :)
Czekam na więcej i jak zwykle życzę weny :)

Dodane przez karen139 dnia 30-10-2011 16:43
#28

Świetne!!! Bardzo mi się podoba ten FF. Ta Debby wydaje mi się strasznie tajemnicza i troszkę mnie ona nurtuje :P No cóż wypada chyba tylko powiedzieć: Czekam na kolejne rozdziały ;)
Pozdrawiam serdecznie ;D
Karen139

Dodane przez CeCe dnia 30-10-2011 20:44
#29

Jak dla mnie...muszę zadowolić cię wybitnym!!
Tak dobrze napisane FF na top zasługuje! widzę że starasz się tak samo jak ja ^^ czekam na dalszą część!

Dodane przez Alex Verie dnia 02-11-2011 15:50
#30

Genialne! Świetnie się czyta, ciekawa fabuła. Tylko zauważyłam, że pod koniec ostatniego (chyba 5) rozdziału zmieniłaś narracje. Czy tylko mi się wydaje? Bo są tam zdania
- zapytałam z nadzieją w głosie. Chciałam jak najszybciej dorwać Nathana i zapytać się, dlaczego to zrobił. (...) Dopiero jak wychodziłam z gabinetu zauważyłam, że większość portretów patrzy się na mnie z niesmakiem.


Wcześniej nie pisałaś "ja", "na mnie" itp. Ale mi to specjalnie nie przeszkadza, rozumiem doskonale, że w którymś momencie dostajesz natchnienia, na zmienienie czegoś no i tak wychodzi :D

Dodane przez Sigyn dnia 02-11-2011 15:57
#31

A tak.. rzeczywiście :) dziękuję :P już poprawiam :D

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 03-11-2011 15:47
#32

Przeczytałam Twój szósty rozdział i muszę powiedzieć z radością, że co raz bardziej mnie ta historia ciekawi. Debby oczywiście nie jest aniołkiem, ale kiedy dowiedziała się, że Nathan stanął po jej stronie chyba ją coś skruszyło. Twoja bohaterka ma zacięty język i w rozmowie z dyrektorem aż nadto jest wybuchowa. Miałam wrażenie, że nie da dokończyć mu zdania. Fajnie, lubię takie charaktery, ale nie do przesady.
Zaintrygowało mnie zatrucie Malfoy'a. Jestem ciekawa któż to zrobił i mam przeczucie, że nie zdziwię się że to właśnie Nathan. Cóż, wolałabym żebyś na razie nie zdradzała. Nie lubię jak ktoś podpowiada co wydarzy się w dalszych częściach. Spoilery są złe i nie trzymają czytelnika w napięciu.
Powiem raz jeszcze, że pisanie wychodzi Ci całkiem fajnie i z przyjemnością się czyta Twojego FF. Musisz być chyba dobra z polskiego (choć to nie jest reguła, np. ja).
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny fragment. Będę czekać z niecierpliwością, ale nie spiesz się. Lepiej żeby był dopracowany niż "za szybko wrzucony".
Życzę weny i pomysłów.

Dodane przez emilyanne dnia 03-11-2011 15:57
#33

Lubię to ;D Ciekawie piszesz xD Nie mogę się doczekać następnej części :D

Dodane przez Sigyn dnia 05-11-2011 19:14
#34

Buczku z polskiego nie jestem zbyt dobra. Niby miałam 5, ale z wypracowań przeważnie 3+ :D


ROZDZIAŁ VII

Spacer

Po wyjściu z gabinetu dyrektora sprawdziła godzinę. Za piętnaście minut miała eliksiry. Kurczaki... - pomyślała. Nie złapię go przed lekcjami. Dopiero jak się uda to po lekcji z profesorem Snapem będą mogli spokojnie porozmawiać.
Przyszła do klasy spóźniona, ponieważ musiała wstąpić jeszcze do dormitorium po książki. Pobyt u Dumbledora zajął jej więcej czasu niż myślała.
- Pike, masz zegarek? - zapytał zgryźliwie nauczyciel
- Tak, mam profesorze. - odpowiedziała zniecierpliwiona. Czy Snape zawsze się musi tak wszystkiego czepiać?! To denerwujące! Jakby to była jej wina, że dyrektor ją przytrzymał.
- To w takim razie naucz się nim posługiwać - odparł spokojnie. W Debby zawrzał gniew. Jak on śmiał cokolwiek jej mówić. Wielki nauczyciel eliksirów - pomyślała - taki wielki, że nie umie zrobić eliksiru na te jego wiecznie tłuste włosy wynaleźć... Debby zajęła miejsce w ławce. Siedziała sama, jej koleżanka z ławki zachorowała i kurowała się u pani Pomfrey. Lekcja minęła Deborah na wymyślaniu profesora Snape'a. po wyjściu z klasy natychmiast podbiegła do Nathana.
- Czego chcesz?! - krzyknął. Debby pomyślała, że nie dogada się z nim. Chłopak jest zbyt nadęty. Gdyby spadł ze swojego ego na swoją inteligencje to by się normalnie zabił! - pomyślała, kręcąc głową.
- Ej! Spokojnie! - odpowiedziała unosząc ręce w obronnym geście - chciałam tylko pogadać! - posłała chłopakowi wyniosły uśmiech i dodała - ale widzę, że się nie dogadamy bo ktoś tu ma zły humorek. - chłopak posłał jej zabójcze spojrzenie.
- Ty masz taki cały czas, czego ostatnio dowiodłaś, rozwalając mi nos! - odgryzł się dziewczynie.
- Taa... ale widzę, że ubłagałeś panią Pomfrey, żeby ci go zreperowała. - powiedziała spokojnie. - Czyżby nieidealny wygląd był aż taką hańbą? -uśmiechnęła się i odeszła. Była na siebie wściekła! Zamiast podpytać go dlaczego powiedział wszystkim, że to nie ona otruła Draco, znów się z nim pokłóciła. Brawo! - pomyślała wściekła. Delikatniej nie mogłam tego załatwić! Pomaszerowała gniewnie na transmutacje, jeden z jej ulubionych przedmiotów. W przerwie między lekcjami poszła do pokoju wspólnego Slytherinu. Usiadła koło kominka i zapatrzyła się na pozostałych Ślizgonów, skupionych w grupkach. Ehh - pomyślała - a miało być tak pięknie. Miałam znaleźć sobie przyjaciół... ale jak zwykle nic z tego nie wyszło! Ze złości walnęła pięścią w pobliski stół. Kilka osób odwróciło głowy, przypatrując się jej z ciekawością.
- Co się tak gapicie?! - wykrzyczała, zanim zdążyła się pohamować. Była teraz naprawdę wściekła. Wściekła na siebie, na swoich zmarłych rodziców, na Nathana, Draco i jego goryli. Musiała się w jakiś sposób wyżyć. Wybiegła z pokoju wspólnego, po czym udała się na Błonie. Chciała znaleźć jakieś jezioro. Uwielbiała pływać. W pobliżu przytułku było takie jedno. Wielkie. Zawsze przychodziła tam kiedy miała dość, a w pobliżu nie było nikogo na kim mogłaby się wyżyć. Nagle pomyślała o jeziorze, przez które przepływali, udając się do Hogwartu. Zaczęła biec w tym kierunku. Podczas biegu zamknęła oczy. Poczuła wolność. Pozwoliła ulotnić się swojemu gniewowi. Niespodziewanie w coś uderzyła, przewracając się.
- Co do... - zamilkła kiedy zobaczyła na co wpadła. Przed nią stała potężna sklątka tylnowybuchowa, o której się uczyła na lekcjach z profesorem Hagridem. Jedyną różnicą, między tymi pokazywanymi przez nauczyciela ONMS, a tą przed którą stała, była taka, że na lekcjach były one jedynie dziesięć razy mniejsze od tej w którą się wpatrywała. Stwierdziła, że najlepiej będzie, jeżeli nie będzie bardziej drażnić zwierzęcia i zrobi klasyczny w tył zwrot. Jak postanowiła tak zrobiła. Postawiła już drugi krok kiedy potwór złapał ją jednym ze swoich szczypiec za skrawek szaty i podniósł ją wysoko w górę. Deborah zmroziło, jednak szybko się opamiętała i spróbowała sięgnąć po różdżkę. Niestety. Zapomniała jej wziąć ze sobą. Jedyne co jej w takiej sytuacji pozostało to zacząć bić się ze stworem. Nie do końca wiedziała jak się za to zabrać bo jak dotychczas biła się tylko z hmm... bardziej ludzkimi stworzeniami. Zamachnęła się i trafiła nogą w szczypce, które ją trzymały. Sklątka natychmiast ja upuściła, a dziewczynka wylądowała na ziemi. Już miała zadać kolejny cios, gdy nagle ktoś zasłonił jej oczy chustką, a gdy zaczęła piszczeć usłyszała, że ta osoba, a po głosie domyśliła się, że był to chłopak, wypowiada zaklęcie. Z chwilą gdy skończył głos uwiązł jej w gardle. Nie mogła nic powiedzieć, a tym bardziej wykrzyczeć. Chłopak był naprawdę silny. Płynnym ruchem ją podniósł. Debby przyłożyła mu w goleń.
- Auu! - usłyszała. Niestety osoba, którą właśnie uderzyła była odporna na ciosy i nie wypuściła jej z ramion. - Zrób z nią coś, zanim mi wszystkie kości połamie! - wykrzyknął chłopak.
- Zamknij się! - odkrzyknął drugi. Taa... a więc jest ich dwóch. Niech no ja tylko ich dorwę! - pomyślała ze złością.- jeszcze cię ktoś usłyszy! Lepiej się pośpiesz zanim zaczną coś podejrzewać! - pierwszy chłopiec przyspieszył. Debby postanowiła na razie potulnie się nie odzywać, ani nie ruszać. Po chwili wylądowała na twardej ziemi. Coś wbiło się jej w plecy. Ale nie zważała na to. Obmyślała jak najszybciej stąd uciec.
- Dobra, zdejmij zaklęcie. - powiedział jeden z nich.
- Że co?! - wykrzyknął pierwszy. - nie było mowy o ściąganiu tego zaklęcia. Mówiłeś tylko, żebym nauczył się jak je rzucić! Wtem usłyszała jak jeden rzuca się na drugiego. Debby wykorzystała chwilę nieuwagi ze strony chłopców. Zdjęła opaskę i podniosła się. Jej oczom ukazał się widok bijących się goryli Dracona. Nie mogła się powstrzymać i kopnęła jednego z całej siły w zadek, przez co zarył głową w drzewo, a następnie uciekła. Gdyby mogła, wybuchnęła by głośnym śmiechem.
Gdy dotarła do budynku Hogwartu, miała zamiar pobiec do profesora Snape, opiekuna jej domu, ale stwierdziła, że nie ma ochoty znosić jego kpin. Tak więc udała się do pani Pomfrey. Pielęgniarka nie zadawała zbyt wielu pytań. Pewnie była przyzwyczajona, że uczniowie bywają u niej dość często i to z rozmaitych powodów.
- Proszę pani. Mogłabym zobaczyć Draco? - zapytała niepewnie. Nie wiedziała co jej strzeliło do głowy. Po prostu chciała go zobaczyć. Po tym co jego goryle jej zrobili chciała się koniecznie dowiedzieć czym on imponował tym dwóm dryblasom. Przecież oni, ze swoją siłą poradziliby sobie sami. Bez jego pomocy. On musi im w czymś imponować! Albo miał na nich jakiegoś haka... - pomyślała dziewczyna.
- Ach... Raczej nie bardzo. Dracon powinien odpoczywać. Poza tym jest nieprzytomny. - odpowiedziała spokojnie. Debby przez chwilę rozważała opcję wybuchnięcia gniewem, ale postanowiła się powstrzymać. Tak więc podziękowała pani Pomfrey i udała się do pokoju wspólnego Ślizgonów. Siedziała chwilę przy kominku, gdy nagle ktoś podszedł ją od tyłu i rękami zasłonił oczy. Deborah nie czekając, aż osoba cokolwiek powie, błyskawicznie wstała z podłogi, wyjęła swoją różdżkę i już miała wypowiedzieć zaklęcie kiedy przestraszony uczeń się odezwał.
- Ej! Tylko spokojnie! Nie bądź taka agresywna. - Miles Bletchley wpatrywał się w nią swoimi wielkimi brązowymi oczami. - chciałem się tylko zapytać, czy nie miałabyś ochoty skomentować meczu, na którym damy wycisk Gryfonom. - uśmiechnął się szelmowsko.
- No... raczej nie... - odpowiedziała zaskoczona dziewczyna. Nie wiedziała skąd pomysł, że to właśnie ona miała komentować mecz. Przecież jeszcze wczoraj słyszała, że komentatorem na być jak zawsze Lee Jordan. Bardzo wątpliwe żeby w ciągu jednego dnia się to zmieniło. - Poza tym, komentatorem jest Lee Jordan. - dodała po chwili pewnym głosem.
- Bystra dziewczyna - odparł i ponownie się uśmiechnął. - Masz czas jutro po meczu? - zapytał po dłuższej chwili milczenia. Młodą czarownicę zatkało. Czego oni ode mnie chcą?! Najpierw Draco, teraz ten! Nie była przyzwyczajona, że chłopaki do niej zagadują. W przytułku unikali jej, ponieważ się bali, że może im coś zrobić. Owszem było paru, którzy koniecznie chcieli się z nią zmierzyć, ale odchodzili z podkulonymi ogonami. Deborah walkę miała we krwi. Umiała z doskonałą precyzją wymierzać ciosy.
- Yy... zależy na co mam mieć czas... - odpowiedziała niepewnie.
- Na przykład możemy się przejść... - odparł - albo coś - dodał po chwili i szeroko się uśmiechnął.
- Zależy co to twoje " albo coś" oznacza. - powiedziała - Ale wiesz co? Raczej nie. Dla ciebie nie mam czasu. Przykro mi. - dodała uśmiechając się. Po chwili odwróciła się do niego plecami i skierowała się do dormitorium dziewcząt.
- Oj no nie bądź taka! - krzyknął za nią. Debby w odpowiedzi na jego słowa uniosła brew w górę i wybuchnęła głośnym śmiechem.
Deborah wzięła szybki prysznic i pomaszerowała w nędznej piżamce do swojego łóżka. Miała już zamknięte oczy kiedy usłyszała stukanie w szybę. Wyszła z łóżka, upewniając się, że pozostałe dziewczęta smacznie śpią. Otworzyła okno do którego wleciała sowa z przywiązaną karteczką do nóżki. Debby odwiązała papierek. Gdy tylko to zrobiła, sowa odleciała. Nie zwracając na nią zbytniej uwagi, zaczęła czytać treść wiadomości.

Debby
Proszę Cię przyjdź pod sowiarnię. Muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego.
Nath.
PS
Uważaj na Filcha. Jest teraz w swoim gabinecie, ale i tak musisz uważać.

Debby nie zastanawiając się długo ubrała się w pierwsze lepsze ciuchy i wybiegła z dormitorium. Prawie bezszelestnie dotarła do sowiarni. Nathana nigdzie nie było widać. Po chwili ktoś zatkał jej dłonią usta i pociągnął za filar. Odwróciła się natychmiast myśląc, że to znów ci bezmózgowcy, swoją drogą od powrotu do dormitorium nigdzie ich nie widziała, a minęło już parę ładnych godzin. Myliła się, przed nią stał Nathan we własnej osobie.
- Co chciałeś mi powiedzieć? - zapytała - tylko się streszczaj proszę, nie mam ochoty być przyłapana na nocnym spacerze z chłopakiem. - dodała, na co Nathan parskną śmiechem. Debby natychmiast go uciszyła.
- Chodź za mną. Nie możemy tu spokojnie pogadać. Jeszcze niedawno Filch był w swoim gabinecie, ale on jest jak torpeda. Jest w jednym miejscu, a sekundę potem w innym. Czasem zastanawiam się jak on tak szybko się przemieszcza. Może on na tej swojej kotce... - nie dokończył bo przerwała mu Debby.
- Będziesz tu tak stał, zastanawiając się na czym Filch jeździ - tu Nathan zaczął się śmiać, ale natychmiast się opanował widząc minę dziewczyny. - Po prostu zaprowadź mnie tam gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać. I powiedz mi to co chcesz powiedzieć.
- Ehh... - westchnął - No dobrze. To chodź za mną. - Prowadził ją długim korytarzem na którego końcu była pusta sala, do której weszli. - Ok. tu będziemy mogli pogadać.
- No dobra to mów - odparła zniecierpliwiona Debby. Zabiera się do mówienia, jak głodny do nie powiem czego. - dodała w myślach.
- Przepraszam. - powiedział. Debby o mały włos szczęka rozbiłaby się o podłogę. On umie takie słowo jak przepraszam - pomyślała zaskoczona.
- Yy... ale za co mnie przepraszasz - zapytała zaskoczona - Nie żebyś nie miał za co... - dodała po chwili.
- No za moje zachowanie. Dzisiaj chciałaś mi coś powiedzieć, a ja się zachowałem jak dupek. Przepraszam. - Nathan potulny i przepraszający ją? To coś nowego. Nie mogła w to uwierzyć. To nie mógł być on. Chyba że... może on jakieś grzybki brał! - wywnioskowała. Snape coś ostatnio wspominał, że z jego pracowni zniknęły jakieś substancje. Wszystko jest możliwe.
- Brałeś coś?! - zapytała zanim zdążyła się opanować.
- Nie! No i jak tu się dogadać. Staram się być miły, a ty mnie od razu podejrzewasz, że nafaszerowałem się jakimś świństwem. To niedorzeczne! - prawie krzyknął. Debby nakazała mu gestem ucichnąć. Nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz wparował tu Filch na swojej kotce... - pomyślała i zaraz się poprawiła - ze swoją kotką...

Edytowane przez Sigyn dnia 05-11-2011 19:23

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 05-11-2011 19:56
#35

Fajne. Coraz bardziej fajne. Widzę, że akcja się powoli rozwija i to całkiem pozytywnie. Nathan wreszcie objawił jakieś uczucia skruchy. Poza tym Debby jest na prawdę niemożliwa czasem.
zapytał zgryźliwie nauczyciel
Spodobało mi się to zdanie, aż chciałam dodać ... jak na Zgryźliwego przystało ^^
Gdyby spadł ze swojego ego na swoją inteligencje to by się normalnie zabił!
Dobre stwierdzenie, bardzo mi się spodobało. Widać, że myślisz to co piszesz, bo dobre opowiadanie nie może być tylko fajne, ale i też mądre.
Czyżby nieidealny wygląd był aż taką hańbą?
Ha ha ha, to mi się nadto spodobało! No tak, każda slytherinowa twarzyczka jest warta złota.
spróbowała sięgnąć po różdżkę. Niestety. Zapomniała jej wziąć ze sobą.
Po tym zdaniu, aż cięzko mi było sobie wyobrazić jak można zapomnieć różdżki. Pomijając już to, że to jest cała Debby, to mimo wszystko w świecie magii posiadanie różdżki jest chyba tak samo ważne jak noszenie majtek. No nie wiem, ale chyba trzeba na prawdę myśleć o niebieskich migdałach, żeby zapomnieć czegoś tak ważnego (!)
Nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz wparował tu Filch na swojej kotce... - pomyślała i zaraz się poprawiła - ze swoją kotką...
I świetne zakończenie. Udało Ci się. Nie wiem do końca jaki był tutaj zawarty podtekst (to znaczy domyślam się), ale przyznaję, że Ci całkiem dobrze wyszło.

Całość jest bardzo dobra. Podobało mi się. Czekam na dalszą część ^^ Powodzenia w pisaniu!

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 05-11-2011 19:56

Dodane przez Laufey dnia 05-11-2011 20:29
#36

Super :D Kolejna część, kolejna odsłona Debby! Deborah jest po prostu super. Jej osobowość, charakter są dokładnie takie, jakie najbardziej lubię. Typowo ślizgońskie :D. No i kolejna część - bez zarzutu. Nie zobaczyłam żadnych błędów ortograficznych, ani literówek - po prostu wyłączyłam u siebie funkcję rentgena. : P Lub też ich w ogóle nie było. ;] Akcja brnie do przodu, ja czekam na następną część! :D

Dodane przez Annalisa Louis dnia 05-11-2011 21:54
#37

Łał. Twoje opowiadanie jest bardzo fajne. Na początku byłam niechętna do jego przeczytania ze względu na krótkie rozdziały ale widzę , że starasz się pisać więcej i to jest duży plus.Na razie wstrzymam się z oceną , ale na prawdę twoje opowiadanie jest świetne ;)

Dodane przez Pani Riddle dnia 06-11-2011 12:34
#38

Wow, cudowne FF :) Rozdział VII, świetny :D Życzę mega weeny ;] Potrzebna jest nam teraz... :D

Dodane przez Pani Riddle dnia 07-11-2011 18:48
#39

Wow, bardzo fajne FF ^^ Nie umiem opisać słowami...
Gdyby spadł ze swojego ego na swoją inteligencje to by się normalnie zabił!

Rozwaliło mnie :]

Edytowane przez Pani Riddle dnia 07-11-2011 18:48

Dodane przez Anabella Rossi dnia 07-11-2011 19:17
#40

Świetne opowiadanie, a jest to całkowita prawda, bo jestem wybredna xD
Niektóre fragmenty mnie po prostu rozbroiły... ; ]
Widzę, że akcja się coraz bardziej rozwija ^^ I to mi się podoba. Dobrze, że zmieniłaś długości pisanych rozdziałów, bo uważam, że tamte było za krótkie. ; P
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;D

Dodane przez Seva dnia 10-11-2011 22:18
#41

Wielki nauczyciel eliksirów - pomyślała - taki wielki, że nie umie zrobić eliksiru na te jego wiecznie tłuste włosy wynaleźć...
a może mu się nie chce? xd <hihihi

Najpierw to chcę się wszystkim pochwalić, że mimo iż komentarz daje bardzo późno, to czytałam ten rozdział jako pierwsza ^^,
Wszystko jest supcio, śmieszne myśli Debby, to chyba zostaną mi w głowie baaardzo długo (nie będę już cytować tego kawałka o ego, bo dużo osób to robiła, a mi się nie chce xd)

Zakończę swój komentarz bardzo szybka, tak jak u Belli, ponieważ naprawdę dziś nic mis ie nie chce... (prawdopodobnie to edytuje xd)
*błędów - liczę że nie mam bo mi się nie chce szukać, treść - fajna, długość - OK

Dodane przez Bellie dnia 11-11-2011 19:14
#42

Ty wiesz, że jak zawsze wspaniałe :D Zauważyłam kilka naszych tekstów, jak z tą inteligencją ;) Normalnie drugie wcielenie naszej "koleżanki" :D

Dodane przez emilyanne dnia 12-11-2011 15:54
#43

Widzę że wenę czerpiesz między innymi z kawałów :D "Gdyby spadł ze swojego ego na swoją inteligencje to by się zabił..." czy jakoś tak... już to słyszałam XD
Aczkolwiek piszesz fajnie, więc pisz dalej :D Czytelników masz :P
Życzę weny i czekam na nowe części :D

Dodane przez Sigyn dnia 17-11-2011 19:11
#44

No troszkę mi zeszło z napisaniem kolejnego rozdziału, ale tak to jest jak się ma 5 sprawdzianów w tygodniu..-.- Tak więc mam nadzieję, że warto było czekać, a tu jest kolejny fragment :

ROZDZIAŁ VIII

Wypadek

Następnego dnia, Debby wstała dość późno. Do Wielkiej Sali na śniadanie przyszła dopiero koło godziny jedenastej. W pomieszczeniu nie było wiele osób, co ją ucieszyło, ponieważ nie do końca jeszcze się rozbudziła. Nałożyła sobie na talerz jej ulubione płatki śniadaniowe. Zaczęła rozmyślać, jak spędzi ten dzień. Pewnie pójdzie na błonie. Wezmę jakąś ciekawą książkę i się zaszyję gdzie, gdzie nikt mnie nie znajdzie. - pomyślała zadowolona. Z zadumy wyrwał ją dziewczęcy głos.
- Yy... cześć. Jenny jestem. Pozwól, że się dosiądę. - powiedziała spokojnie uczennica. Miała długie blond włosy i twarz przypominającą Debby psa pekińczyka. Wygląda jakby ktoś przywalił jej patelnią w buzię...- stwierdziła Debby, jednak na wszelki wypadek wolała nie uświadamiać o tym dziewuchy.
- Siadaj. - odpowiedziała Deborah, nie siląc się na przywitanie nowo poznanej koleżanki. Nie zwracała na nią zbyt wielkiej uwagi. W ciszy konsumowała swój posiłek. Jednak dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Pewnie nie wiesz kim jestem... - zaczęła - ale nie szkodzi. Jesteś tu nowa. Rozumiem. Tak więc...
- Za kogo ty się uważasz?! - Debby nie wytrzymała. Za kogo ona się miała?! Już ja jej pokażę. Nie będzie mi się tu jakaś pinda wywyższać! - pomyślała ze złością jedenastolatka.
- Za kogo ja się uważam?! - dziewczyna o mały włos się nie zapowietrzyła. - jestem najbardziej znaną dziewczyną w świecie czarodziejów! - wykrzyczała.
- Z takim ryjem?! Chyba pomyliłaś świat czarodziejów z psim wybiegiem! - parsknęła Debby. Na te słowa nastolatka wstała, z hukiem przewracając krzesło. - Wow załóż jeszcze różowe kozaczki i zacznij wściekle tupać, pokazując jak bardzo jesteś zdenerwowana. Byłabyś wspaniałą kopią Paris Hilton - dodała po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. Dziewczyna poczerwieniała na twarzy.
- Pożałujesz jeszcze. - odpowiedziała wściekła na dogryzki małolaty.
Deborah się nie przejęła jej słowami. Bla bla bla. Ile razy ja już to słyszałam. Zaczyna się to robić nudne. - pomyślała ze znużeniem. Te słowa w przytułku słyszała praktycznie codziennie. Wypowiadali je wszyscy. Począwszy od dzieciaków, przez dyrekcję przytułku, kończąc na zwykłych ulicznych przechodniach. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, co nieznana dziewczyna mogła od niej chcieć. Pierwszy raz ją na oczy widziała. Pewnie chciała pokazać, kto tu rządzi. No cóż. Ma dziewczyna problem. Pokaże jej, że to ja jestem górą. - stwierdziła zadowolona z siebie. Skończyła śniadania, po czym udała się do pokoju wspólnego Ślizgonów, sprawdzić czy są jakieś nowe ogłoszenia. Podała hasło i przekroczyła próg. Wewnątrz było niespełna dziesięć osób. Zaskoczyło ją to. Zwykle w soboty, w pomieszczeniu aż roiło się od Ślizgonów. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, odbywali długie rozmowy, wymieniając świeże plotki przy kominku. Zastanawiała się gdzie się wszyscy podziewają. Podeszła do jednej z dziewczyn, którą znała tylko z widzenia. Była z tego samego roku. Siedziała za nią w ławce i tak samo jak ona uwielbiała Historię Magii, mimo nużącego profesora. Nie raz już widziała jak czytała wiele książek, związanych z tym przedmiotem.
- Cześć. Nie wiesz gdzie są wszyscy? - zapytała z zaciekawieniem. Miała nadzieję, że jej rówieśniczka będzie znała odpowiedź na jej pytanie.
- O! Witaj. - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Jak to gdzie wszyscy? Poszli na spotkanie ze słynnym Ślizgonem. Nie czytałaś ogłoszeń? - odpowiedziała ze zdziwieniem.
- No nie. Nie czytałam. Ale mniejsza o to. Cóż to za znany Slytheriańczyk? - Była ciekawa kto wzbudzał takie zainteresowanie. To musiała być naprawdę ważna osoba.
- No jak to kto? Alecto Carrow - odparła dziewczyna wyraźnie zdumiona niewiedzą koleżanki. Debby w odpowiedzi podziękowała jej za wiadomości. Tak naprawdę nie miała pojęcie kim jest wymieniona przez dziewczynę postać. Przez chwilę zastanawiała się czy nie skierować się do sali w której odbywało się spotkanie, ale po chwili namysłu zrezygnowała. Wolała, tak jak wcześniej postanowiła, udać się z ciekawą lekturą na Błonie. Lubiła czytać mugolskiej powieści. Gdy była w przytułku, wiele z nich kradła z księgarni lub bibliotek. Teraz tego nie musiała robić. Biblioteka w Hogwarcie była wspaniała. Tyle książek ile tam było nie widziała nigdzie indziej. Uwielbiała to miejsce. Tak więc udała się do swojego dormitorium wzięła książkę i wyszła na dwór. Jesienny wiatr rozwiewał jej ciemne, kasztanowe włosy. Znów postanowiła pobiec, jednak tym razem stwierdziła, że bezpieczniej będzie nie zamykać oczu. Tym bardziej, że nie miała pewności, gdzie podziali się goryle Malfoya.
Dotarła do ustronnego miejsca niedaleko jeziora. Pomiędzy dwoma ogromnymi skałami znajdował się mały otwór, w którym drobna Debby się usadowiła. Miejsce to znalazła już wcześniej, ale nie miała czasu tu przyjść. Teraz był odpowiedni moment. Rozłożyła książkę i zatopiła się w lekturze. Była już w połowie książki, kiedy usłyszała chrzęst łamanych gałązek. Zamknęła książkę i zaczęła nasłuchiwać. Ktoś, lub coś szło w jej stronę. Instynktownie ustawiła się tak, aby mogła w razie potrzeby zasadzić komuś kopniaka. Debby oddychała bardzo powoli. Każdy jej mięsień był napięty. Była gotowa do walki. Stworzenie na chwilę przystanęło. Usłyszała głośne przekleństwo. Taa... teraz widomo, że to człowiek... Zwierzęciu takie słowa by przez gardło nie przeszły - pomyślała z pogardą. Nagle dziewczynka się poślizgnęła i omal nie wywróciła. No nie! Teraz na bank mnie usłyszał! - westchnęła ze zrezygnowaniem. Jednak coś ruszyło się przed jej oczami. Wyprowadziła cios. Niestety sama też oberwała. Uderzyła kogoś w goleń, tak mocno, że człowiek ten się zatoczył i upadł prosto na nią, uderzając ją swoją głową w jej.
- Auu! - zawyli jednocześnie. Deborah zorientowała się, że leżał na niej Nathan we własnej osobie.
- Zejdź ze mnie - warknęła. Czuła się niezręcznie w ten sytuacji. Nie mogła się wydostać spod jego ciała, ponieważ chłopak był za ciężki. Nie mogła pojąć jak chłopak ją tu znalazł. To była jej i tylko jej kryjówka!
- Trzeba było mi nie rozwalać nogi! Chyba mi ją złamałaś! Skąd ty masz taką siłę w tych nogach?! Ja codziennie biegam i trenuję, ale założę się, że i tak byś mnie rozwaliła gdybym się z tobą bił - skrzywił się gdy wypowiadał te słowa. - Przez ciebie nie wstanę! Noga mnie boli jak nie wiem co! Łaskawie mogłabyś być choć odrobinę delikatniejsza. Przynajmniej dla mnie. - Na te słowa mimo powagi sytuacji, wybuchnęła głośnym śmiechem, co jeszcze bardziej zirytowało chłopca. Niestety nie zdążył już nic dodać, ponieważ Debby w końcu udało się wyciągnąć różdżkę z szaty.
- Wingardium Leviosa - powiedziała, mocno akcentując wypowiadane słowa. Nathan w mgnieniu oka znalazł się w górze. Chciała delikatnie położyć go na ziemi, tak aby nie pogorszyć stanu jego nogi. Mimo wszystko nie chciała mu zrobić krzywdy, trochę jej głupio było. Nie musiała uderzać aż tak mocno. E tam. Pewnie jak zwykle przesadza - pocieszała się w myślach młoda czarownica. Nagle Nathan krzyknął, Debby zatopiona w swoich myślach, przestraszyła się i upuściła różdżkę, a co za tym idzie również jej rówieśnika. Chłopak z głośnym łomotem spadł na ziemię.
- Ups... - powiedziała nieśmiało. - No cóż... starałam się - dodała po chwili zmieszana.
- Auu! - zawył jej kolega. No tak... ten to przynajmniej ma refleks... spadł dobrą minutę temu. - pomyślała.
- Taa... dasz radę iść? - zapytała. Trzymała emocje na wodzy. Nathan jej działał na nerwy, ale i tak już dużo szkód mu wyrządziła. Postanowiła się nad nim zlitować. Nie będzie mu dogryzać. Odmówi sobie tej przyjemności.
- Oszalałaś?! - wykrzyknął w odpowiedzi! - Przykro mi ale nie pozostaje ci nic innego jak ZANIEŚĆ mnie do pani Pomfrey! - Debby zrobiła wielkie oczy. Nie wiedziała czy dobrze usłyszała. Ona, Debby Pike miała zanieść Nathana do pani Pomfrey?! Stwierdziła, że chłopak spadając musiał mocno uderzyć się w głowę.
- No wygląda na to, że to ty oszalałeś! Odbiło ci?! - krzyknęła. Była w totalnym szoku. W przytułku dużo od niej wymagano. Ale aż tak wygórowanych czynności nie musiała wykonywać. Za kogo on ją uważał?! Za jego służącą?! O niedoczekanie jego! Zdenerwowana wydostała się ze skały i szybkimi krokami kierowała się do zamku.
- A ty dokąd idziesz?! Ej! No nie zostawiaj mnie tu samego! - krzyknął przestraszony Nathan. Deborah nie zwracała uwagi na jego słowa. Przyspieszyła kroku. Gdy usłyszała kolejne nawoływania chłopaka, odwróciła się i powiedziała :
- Przynajmniej zwierzęta z Zakazanego Lasu będą miały jakiś pożytek z ciebie. - chłopaka początkowo zamurowało, po czym zaczął jeszcze głośniej krzyczeć, jednak tym razem dziewczynka już w ogóle go nie słuchała.
Gdy dotarła do budynku, panował w nim gwar. Debby nie bardzo wiedziała co się takiego stało. Zapytała się pierwszej lepszej osoby, co się dzieje. Dziewczyna była z jej roku i była w Hufflepuffie. Ona jednak, stwierdziła, że nic nie wie, ale dyrektor Hogwartu kazał zwołać wszystkich uczniów do Wielkiej Sali no i w całym tym zamieszaniu dwie osoby spadły ze schodów. Więc teraz wszyscy czekają aż pani Pomfrey sobie z nimi poradzi i będą mogły dołączyć do reszty.
- Ale dlaczego stoimy w hallu, zamiast wejść do Sali - zapytała ze zdziwieniem. Niestety na to pytanie Puchonka nie znała odpowiedzi. Deborah przez myśl przemknęło, że może powinna pójść po Nathana, jednak gdy pomyślała sobie, że będzie musiała jaśnie pana zanieść do budynku - odechciało jej się. Nagle rozległ się głos profesor McGonagal.
- Proszę wchodzić do Sali. Tylko powoli. - powiedziała wyniosłym głosem. Uczniowie Hogwartu weszli do pomieszczenia. Wszyscy o czymś szeptali. Debby nienawidziła nie wiedzieć co się dzieje. Z zamyślenia wyrwały ją chichoty. Odwróciła się w stronę drzwi. Do sali właśnie wchodził Nathan. Był cały w błocie lecz mimo wszystko się uśmiechał. Dziewczynka wybałuszyła na niego oczy, na co on uśmiechnął się do niej i podszedł do swoich kolegów. Profesor Snape był wściekły na chłopca. Dopytywał się czy nie stać go na mydło, na co ku zdziwieniu dziewczynki, rówieśnik odpowiedział nauczycielowi spokojnym głosem :
- No widzi pan! Mnie nie stać na mydło, a pana na szampon do włosów! - W tym momencie szczęka Debby roztrzaskała się na podłodze. Nathan niemiły?! To coś nowego. Stwierdziła, że naprawdę gdy przez przypadek upuściła chłopca, musiał się bardzo, ale to bardzo mocno uderzyć w głowę. Snape w odpowiedzi wycedził coś przez zęby i zabrał się za liczenie podopiecznych.

Edytowane przez Sigyn dnia 20-11-2011 14:03

Dodane przez Charlie dnia 17-11-2011 20:18
#45

Bardzo mi sie podoba. ;D Naprwade fajne;D czekam na kolejne FF bo super piszesz takie opowiadania:D

Dodane przez SevLily36 dnia 17-11-2011 20:36
#46

Wszystkie części są napisane w świetnym stylu i szybko się czyta. Uwielbiam takie FF :)

Dodane przez dastanblack3000 dnia 17-11-2011 20:55
#47

:D Fan fiction bardzo mi się podoba. Nie przynudza piszesz do rzeczy ;) Wymyslłaś fajną i oryginalną postać ^^ Powodzenia czekam na następne części daje W

Dodane przez Annalisa Louis dnia 17-11-2011 20:56
#48

Rozdział świetny. Bardzo mi się podobał. Mam nadzieję , że będziesz dalej tworzyć tak cudne rozdziały. ;D
Weny życzę ; )

Dodane przez Pani Riddle dnia 17-11-2011 21:08
#49

Akcja się rozkręca :D Musiałaś umieścić taki tekst? :O Miałam coś podobnego w moim opublikować, ale cóż. Życzę weny, której ostatnio masz w dostatku, nie tak jak ja ;(

Dodane przez Zosia dnia 17-11-2011 21:19
#50

Super historia...Lubię takie FF,gdzie są bohaterowie wymyślenia przez autorów,ale akcja dzieje się w świecie stworzonym przez Rowling.Są te same osoby co w książce,a nie wszystko nowe,bo wtedy wszystko ciężko mi sobie wyobrazić.I jeszcze teksty Debby-one są najlepsze.:jupi:

Dodane przez Laufey dnia 20-11-2011 13:57
#51

Jestem! A więc, nie było mnie kilka dni na forum, ale już wróciłam i od razu dorwałam się do Twojego FF. Kolejna część jest naprawdę super! ^^ Najbardziej spodobał mi się ten moment:
LeNkA GrAnGeR napisał/a:
- Z takim ryjem?! Chyba pomyliłaś świat czarodziejów z psim wybiegiem!
:rotfl:
A teraz jedna nieścisłość:
Podeszła do jednej z dziewczyn. Którą znała tylko z widzenia

Lepiej by było: Podeszła do jednej z dziewczyn, którą znała z widzenia. ^^
A poza tym kolejna część genialnie napisana, pomysł jest, wykonanie dobre jest, lecisz dalej z tym koksem! : P Powodzenia!

Dodane przez LilyPotter dnia 22-11-2011 16:15
#52

Nie, nie bedę wytykać błędów, ani o nic sie czepiać. Skomentuję krótko - kcem więcej. opowiadanie jest genialne;P Dopracowane, może fragmenty nieco krótkie... Ale nie można mieć wszystkiego;P

Dodane przez Seva dnia 02-12-2011 14:48
#53

Ojj ja też ostatnio się mam z tymi sprawdzianami ;/
Ja jak zwykle dam moje najulubieńsze zdanka na początek :
- Z takim ryjem?! Chyba pomyliłaś świat czarodziejów z psim wybiegiem!
Hahahhaha
Przynajmniej zwierzęta z Zakazanego Lasu będą miały jakiś pożytek z ciebie.
:lol:
No widzi pan! Mnie nie stać na mydło, a pana na szampon do włosów!
o kurczę o cóż się stało biednemu chłopakowi? (i dziwię się tez że po wypowiedzeniu tego zdania nic mu się nie stało xd

A więc tak: i znów pojawia się wiele pytań: co to za laska? Czego chciała od małej? Co to kurczę za zamieszanie w Sali? I jak ten Nathan wrócił do szkoły? Dobra do następnej części te pytania nie dadzą m i spokoju, więc będę czekać raczej nie cierpliwie xd (ale się nie spiesz, bo musi być tak jak zwykle baaaaardzo dobre :) )

Błędów żadnych nie znalazłam :) tylko jedną literówkę :
Taa... teraz widomo, że to człowiek...

Powinno chyba być "wiadomo" :P

Treść jest jak zwykle wspaniała, nie bd tego opisywać w każdym komentarzu :P po prostu ekstra :)
I długość tez dobra, ale mam nadzieję, że z czasem bd więcej xd

peesik : ostatnio narzekałaś na wenę, więc wielce Ci jej życzę : )

Dodane przez Pani Riddle dnia 02-12-2011 15:01
#54

Świetne :D Seva już wymieniła moje ulubione zdania :)
- Z takim ryjem?! Chyba pomyliłaś świat czarodziejów z psim wybiegiem!

:rotfl:
Przynajmniej zwierzęta z Zakazanego Lasu będą miały jakiś pożytek z ciebie.

:D
No widzi pan! Mnie nie stać na mydło, a pana na szampon do włosów!

Chciałam coś podobnego umieścić w moim FF -_-

Ja tam błędów nie zauważyłam, nie wiem gdzie ona (czyt. Seva) je widzi :uhoh:


Dodane przez Sigyn dnia 27-12-2011 12:03
#55

ROZDZIAŁ IX

Nieprzyjemna rozmowa


Gdy już wszyscy uczniowie zostali policzeni, a na Sali zapadła cisza, profesor Dumbledore zaczął swoją przemowę.
- Jak już wiecie, wasz kolega Dracon Malfoy został otruty. Niestety nie wiemy jaką substancją. Prosimy więc dowcipnisia o ujawnienie, jakiego użył środka. Żarty się skończyły. Czekamy na odpowiedź do jutra. Jeżeli ktoś wstydzi się, albo boi konsekwencji, może napisać na kartce odpowiedź i podesłać ją pani Pomfrey. Jeżeli do jutrzejszego dnia, nie otrzymamy odpowiedzi, zostanie przeprowadzone śledztwo. Osoba, która otruła Draco, będzie miała poważne kłopoty. Moi drodzy, to nie są żarty. Pan Malfoy jest w bardzo ciężkim stanie. Jeżeli nie znajdziemy antidotum, może nawet dojść do śmierci. A przecież nikt z nas nie chce mieć na sumieniu śmierci jakiegokolwiek ucznia. Tak więc proszę sobie wszystko przemyśleć i dać nam znać, cóż to była za substancja. Możecie się rozejść. - po usłyszeniu tych słów Debby nie mogła się Aniu ruszyć, ani odezwać. Doznała szoku. Draco może umrzeć?! To niemożliwe! - myślała sfrustrowana. Dobra, może nie pałała do niego przyjaźnią. I te jego końskie zaloty ją dobijały. No ale co z tego. Nie chciała jego śmierci. Może i był upierdliwy. Ale to nie ma znaczenia. Musiała się dowiedzieć, czym Draco został otruty. Tylko pozostawało pytanie, jak ona ma się o tym dowiedzieć. Jest dopiero w pierwszej klasie. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos :
- No i co?! Twój kochanek może umrzeć?! Haha i dobrze ci tak! - wykrzyczała szyderczo Jenny. No do jasnej... ciasnej! - pomyślała wściekła dziewczynka - Jeszcze jej mi tu tylko brakuje!
- A co? Zazdrosna jesteś, że to JA, spodobałam się Draco? - zapytała kąśliwie. Nie miała ochoty na kłótnię, ale blondyna najwyraźniej sama się o to prosiła. Nie jej interes z kim jest i kto jej się podoba.
- Draco? - zachichotała, jak na typową słodką idiotkę przystało - to pozwolił ci tak do siebie mówić? Z tego co wiem on pozwala tak się zdrabniać tylko swojej mamusi. - na jej ustach pojawił się grymas. Myślała, że zwyciężyła, ale była w błędzie. Deborah miała przy sobie różdżkę, a to dawało jej dużą przewagę. Sięgnęła do kieszeni i zwinnym ruchem wyciągnęła różdżkę. Już miała wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie, gdy nagle ktoś w oddali krzyknął:
- Ekspelliarmus! - narzędzie, które dawało jej przewagę nad złośliwą Jenny wyleciało jej z ręki i pofrunęło w kierunku osoby wypowiadającej formułkę. Człowiekiem, który nie pozwolił jej z twarzy wrednej blondi, uczynić klozetu, okazał się nie kto inny jak sam Nathan. Małolata wybuchła. Chłopak nie miał żadnego prawa użyć zaklęcia rozbrajającego. W mgnieniu oka znalazła się przy rówieśniku i wymierzyła pięknego prawego sierpowego. Niestety Nathan okazał się na tyle zwinny, że uchylił się od ciosu. Co więcej, zablokował ją tak, że nie mogła wymierzyć kolejnego.
- Ej! Tylko spokojnie. - szepnął jej do ucha. Dziewczynkę przeszył dreszcz. Jeszcze nigdy nie znajdowała się tak blisko chłopaka. W jednej chwili nieznośny towarzysz ją puścił, a ona o mały włos się nie przewróciła. Była oszołomiona. Dopiero teraz zauważyła, że została sama w pomieszczeniu. Dwójka znajdująca się wcześniej, ulotniła się. Ślizgonka postanowiła pójść w ich ślady i również wyszła z Sali, kierując się prosto do biblioteki. Sama nie wiedziała co będzie tam robić. Po prostu miała ochotę zająć się czymś i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Miała serdecznie dość tego wszystkiego.
Znalazła osamotniony stolik i początkowo po prostu przy nim siedziała i próbowała się uspokoić. Po chwili doszła do wniosku, że w ten sposób nic nie osiągnie. Wstała i poszła między regały po jakąś książkę. Bardzo jej brakowało zwykłych, ludzkich książek. Ku swojemu zdziwieniu, brakowało jej nawet lektur. Tu w szkolnej bibliotece jak do tej pory nie trafiła na zwykłą historię opowiadającą o normalnym codziennym życiu. Kiedy znalazła się między regałami zaczęła oglądać grzbiety książek. Znalazła parę, które ją szczególnie zaciekawiły i podeszła z nimi do stoliku. Otworzyła jedną z nich i utonęła w jej treści. Wciągnęła się w lekturę. Siedziała i czytała. Nie widziała świata poza książką. Historia Anny i Michaela była bardzo interesująca. Pierwszy raz znalazła książkę opowiadającą o zwykłych czarodziejach. Po chwili podeszła do niej kobieta opiekująca się biblioteką.
- Nie za długo tu siedzisz? - zapytała spokojnym głosem. Kiedy tu przebywała dziewczyna przyglądała jej się z uwagą. Wyglądała na spokojną i stonowaną osobę. Nie raz już się przekonała, że kiedy trzeba potrafiła porządnie krzyknąć.
- Yy... a która godzina? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Podczas czytania straciła rachubę.
- Już po jedenastej. - powiedziała jak zwykle spokojnym głosem. Debby po usłyszeniu tych słów natychmiast zebrała książki i wybiegła z biblioteki, rzucając na odchodnym krótkie "dobranoc". Zbiegła szybko po schodach i po wypowiedzeniu hasła wbiegła do pokoju wspólnego. Doznała lekkiego szoku, gdy dostrzegła w nim Nathana.
- Czekałem na ciebie. - poinformował ją. Dziewczynie szczęka opadła do ziemi. Nie wiedziała po co Nathan na nią czekał. Nie wiedziała co o tym myśli. Postanowiła go zlekceważyć i skierowała się do dormitorium dziewcząt. Chłopak jednak był szybszy i złapał ją za rękę.
- Czego chcesz?! Po co na mnie czekałeś?! Nikt cię o to nie prosił! - wykrzyczała wściekła. Jeszcze nie wybaczyła chłopakowi, że użył wobec niej, zaklęcia rozbrajającego. Nie rozumiała jak on mógł to zrobić. Tej durnowatej blondynie wyraźnie się należało. Z każdą chwilą, kiedy myślała o tej sytuacji wzbierał w niej gniew. podeszła do niego chcąc mu wykrzyczeć prosto w twarz to, co o nim sądzi. Gdy jej twarz znalazła się kilka centymetrów od twarzy chłopaka. Nathan patrzył prosto w jej oczy.
- Debby - powiedział miękko - uspokój się. Widziałem jaka jesteś zdenerwowana. Chciałem cię uspokoić. A jak po tym wszystkim zniknęłaś na parę godzin, zacząłem się martwić. - dodał szczerze. Po tych słowach Deborah zaniemówiła. Nie wiedziała co ma powiedzieć. W przytułku w takiej sytuacji dawała komuś z prawego sierpowego. Nie chciała zrobić nikomu krzywdy. Teraz też tak zrobiła. Tyle, że Nathan nie dostał z sierpa, tylko z tak zwanego liścia. Po jego słowach dziewczyna nie miała nawet siły bić się. Co w jej przypadku jest praktycznie niemożliwe. Po zadanym ciosie Nathan natychmiast odskoczył od niej.
- Co ty wyprawiasz!? - oszołomiony chłopak totalnie nie wiedział co robić. Uważał, że ta dziewczyna jest nieprzewidywalna! Deborah sama nie wiedziała co robiła. Wiedziała, że przywalenie Nathanowi to nie jest najlepszy pomysł. Ale chciała się bronić. Nie miała w tej chwili najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, więc pośpieszenie wbiegła do swojego dormitorium i zakopała się w ciepłej kołderce. Nie miała na nic siły, a tym bardziej na gadanie z rówieśnikiem. Nie rozumiała dlaczego on się tak do niej przykleił. po chwili rozmyślania przypomniała sobie, że miała postarać się rozwiązać zagadką zatrucia Draco.

Edytowane przez mooll dnia 30-12-2011 13:05

Dodane przez emilyanne dnia 27-12-2011 12:20
#56

O jaa :D Musiała go uderzyć? xD Nie no, ale rozdział świetny :D Czekam na część dalszą i oby pojawiła się szybciej :P

Dodane przez Pani Riddle dnia 27-12-2011 12:43
#57

Rozkręca się :D Ty jako specjalistka od błędów stylistycznych, wcale ich nie robisz. Seva ma oko do błędów, a ja do treści :p Więc coś tam o niej powiem.
Erki:
Tylko jedna:
- Już po jedenastej. - powiedziała jak zwykle spokojnym głosem. Debby po usłyszeniu tych słów natychmiast zebrała książki i wybiegła z biblioteki, rzucając na odchodnym krótkie rdobranocr1;.


Ty robisz z niej jakiegoś detektywa xD Ciekawe kto otruł Draco :@

Tyle, że Nathan nie dostał z sierpa, tylko z tak zwanego liścia.

I dobrze :p

Jak mówiłaś, rozmiękczyłaś tą Debby, ale teraz nabiera charakteru :p

Dodane przez lady552 dnia 27-12-2011 12:58
#58

super

Dodane przez Laufey dnia 27-12-2011 14:13
#59

Rozdział jak zwykle super! Czekaliśmy trochę na następną część i się doczekaliśmy ^^. Miła niespodzianka, że Debby powoli się zmienia na łagodniejszą. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby była taka arogancka przez cały czas trwania akcji :P. Od strony technicznej mogę powiedzieć, że jest dobrze. Nie chce mi się wytykać błędów, bo też nie od tego jestem, a po drugie, znaj kryjącego się we mnie lenia... ^.^ Czekam na następną część! :D

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 14:33
#60

Przeczytałam zaległości i przyznaję Ci ocenę wybitną. W każdym odcinku bardzo wiele się dzieje i muszę zwolnić tempo czytania, żeby nadążyć za treścią. Deborah jak zwykle nieprzewidywalna, i co raz bardziej żal mi się robi Nathana, który raz po raz obrywa od okropnej dziewuchy. Jest strasznie wybuchowa, dajmy na to dialog z Jenny. Już po jej odzywku musiała się zakrzyczeć na śmierć ;] Ta dziewczyna jest straszna i chyba w Twoim opowiadaniu nikt jej nie lubi poza Nathanem, który chyba czuje jakąś "kocią miętkę" w jej stronę. Ona jeszcze nie jest niczego świadoma, ale chyba w kolejnych odcinkach pokarzesz więcej, co?
No i oczywiście zatkało mnie zachowanie Nathana w jaki sposób odezwał się do Snape'a. Chyba chłopak ma jaja, no i umie walczyć.
Fajnie to wszystko rozkręcasz i strasznie podoba mi się opisywanie poszczególnych sytuacji, bo robisz to bardzo dokładnie i nie zanudzasz czytelnika. Poza tym widzę, że nie powtarzasz wyrazów i szukasz synonimów. To wszystko sprawia, że opowiadanie bardzo przyjemnie się czyta i szybko. Pod moim komentarzem napisałaś, że postanawiasz powoli zakańczać historię, a szkoda bo to jedno z lepszych opowiadań na naszym forum.
Mam nadzieję, że będę mieć jeszcze czas i w miarę regularnie będę nadrabiać dodawane przez Ciebie fragmenty.
Powodzenia w pisaniu!

Dodane przez mooll dnia 29-12-2011 18:55
#61

Lenko o trudnym do przeczytania nicku, zdecydowałam się spełnić Twą prośbę i oto jestem.
Przeczytałam poprzednie rozdziały, jednak postanowiłam nie wracać do nich jeśli chodzi o błędy. Skupiłam się na ostatnim rozdziale w tym względzie, by coś Ci pokazać.

A zatem...
Jeśli chodzi o tzw. kwestie techniczne. Nie lubię ich. Kto je lubi? Są tacy, co to tylko na tym potrafią się skupiać. Mnie męczy wytykanie każdego przecinka. Jednak w Twoim przypadku postanowiłam na moment się zatrzymać. Błędów nie ma. Stylistyka jest poprawna, ortografów nie widziałam, literówek w zasadzie też, ale też ich nie szukałam. Natomiast zauważyłam, że powielasz błędy, co oznacza, że możesz ich nie widzieć.

Primo: dialogi. Wejdź sobie na jakąś stronę internetową, która się tym zajmuje i poczytaj jak pisać dialogi. Nie, żeby był tu jakiś drast, ale jeśli zakańczasz kropką wypowiedź, to po myślniku musi być wielka litera. Po wykrzykniku czy pytajniku nie jest to już takie oczywiste - ale poczytaj sobie o tym. Jednak jeśli piszesz po czyjejś wypowiedzi: " - powiedział Ktoś Tam", " - westchnęła Ona" - zawsze będzie od małej litery i wówczas takiej wypowiedzi nie należy zakańczać kropką. Ale jeśli napiszesz " - Daj mi to. - Ktoś tam powiedział i coś tam zrobił", to jak zauważyłaś, po pauzie powstało nowe zdanie, więc wypowiedź zakańczasz kropką i zaczynasz od wielkiej litery. Nie wiem, czy czytelnie to wyjaśniłam, więc upieram się - zobacz na zasady pisania dialogów.

I tu kilka błędów w tej materii:

No do jasnej... ciasnej! - pomyślała wściekła dziewczynka. - Jeszcze jej mi tu tylko brakuje!

Kropka.

Z tego co wiem on pozwala tak się zdrabniać tylko swojej mamusi. - na jej ustach pojawił się grymas.

Wielka litera.

- Ej! Tylko spokojnie. - szepnął jej do ucha.

Jest zbędna.

- Już po jedenastej. - powiedziała jak zwykle spokojnym głosem.

Ta też...

- Czekałem na ciebie. - poinformował ją.

...i ta również.

A jak po tym wszystkim zniknęłaś na parę godzin, zacząłem się martwić. - dodał szczerze.

... i tu.

Secundo: przecinki przed zdaniem podrzędnym...

Sama nie wiedziała, co będzie tam robić.


...i we wtrąceniach:

Nie wiedziała, co ma powiedzieć.


Tu, w szkolnej bibliotece, jak do tej pory nie trafiła na zwykłą historię opowiadającą o normalnym codziennym życiu.


A tu mnie zabiłaś: Po kropce wielka litera. Żywię głęboką nadzieję, że to przeoczenie.

Z każdą chwilą, kiedy myślała o tej sytuacji wzbierał w niej gniew. podeszła do niego chcąc mu wykrzyczeć prosto w twarz to, co o nim sądzi.


Nie rozumiała dlaczego on się tak do niej przykleił. po chwili rozmyślania przypomniała sobie, że miała postarać się rozwiązać zagadką zatrucia Draco.


I jeszcze tego nie rozumiem...
Gdy jej twarz znalazła się kilka centymetrów od twarzy chłopaka. Nathan patrzył prosto w jej oczy.

Gdy, coś tam........, to coś tam... Drugiego człony mi brakuje. Albo coś pomyliłaś...

***
Uff. Dobrnęłam z błędami. Nie przeraź się, że tego tak wiele wyszło. A teraz coś milszego dla oka.

Pomysł. Pomysł niestety na początku nie przypadł mi do gustu. Prawie, jakbyś szła wg planu Kamienia Filozoficznego. Tylko niektóre elementy się zmieniały. Jednak ratowałaś się przyjemnym piórem. Niestety krótkie fragmenty też mnie nie nastrajały dobrze. Ale po kilku zauważyłam, że zaczynasz reagować na komentarze z prośbami o wydłużenie rozdziałów. I mój humor się poprawił. Ku mojej uciesze fabuła odbiła od Rowlingowskiego I tomu HP i poszła swoją drogą.

Cieszy mnie, że ciekawie budujesz zdania i rozwijasz się. Ostatni rozdział a pierwszy, to niebo a ziemia. Gdybym śledziła go od początku, raczej by mnie FF nie porwał. Ale ostatni fragment bardzo dobrze rokuje: rozwijasz się i swoją pisaninę, a to bardzo cieszy.

Postacie są mocno zarysowane. Co prawda trochę brakuje Ci jeszcze wprawy, ale - jak mówię - wszystko jest na najlepszej drodze.

Jeśli chodzi o styl - podoba mi się. Nie oczekuję, że będziesz pisać jak profesjonalny pisarz. Nikt z nas nim nie jest. Ale oczekuję poprawności, lekkości i naturalności. Wszystko jest. Czasem - wiadomo - coś tam nie do końca jest dograne - ale dla mnie jest to wystarczające, by powiedzieć na końcu, że mi się podoba.
... Co więcej, myślę, że w miarę swych mooll'owych możliwości będę tu zaglądać.

Powodzenia i dalszego rozwoju, bo błyskawicznie się rozwijasz : )
mooll

Dodane przez Sigyn dnia 15-01-2012 15:22
#62

Wreszcie się zdecydowałam dodać rozdział, zajęło mi to sporo czasu, tym bardziej, że napisałam go już dawno temu xd Dziękuję mojej Becie ( ;* ) No i życzę miłego czytania i proszę o szczere komentarze :D

ROZDZIAŁ X

Wizyta w pokoju

Wiedziała, które dormitorium jest jego. A teraz nadarzała się najlepsza okazja, aby przeszukać jego pokój. Mogłaby dowiedzieć się ciekawych informacji. Po cichu wyszła z łóżka, ubrała się w szlafrok i wyszła z dormitorium. W pokoju wspólnym nie było nikogo. Na szczęście wyglądało na to, że już wszyscy śpią. Już miała nacisnąć klamkę do drzwi pokoju Draco, gdy nagle usłyszała rechotanie po drugiej stronie. Skierowała się w kierunku, skąd dobiegał żabi śmiech.
- Ten idiota, Malfoy zjadł wszystkie te czekoladki! Wszyściusieńkie, rozumiesz?! Co za palant. - Mówił chłopak wciąż się śmiejąc. W Debby zawrzała złość. A więc to on go otruł! Postanowiła jednak trzymać emocje na wodzy, przecież mogła się dowiedzieć ciekawych rzeczy... Przede wszystkim musiała się dowiedzieć, co było w tych przeklętych łakociach. Obiecała sobie, że gdy chłopak wyjawi sekret, jakim są składniki mieszanki, pokaże mu, co znaczy doskonały prawy prosty.
- Hahahah! Żartujesz?! Co za idiota! Myślałem, że skoro jest nadziany to nie głoduje i ma słodyczy wystarczająco dużo, aby się najeść. Jego żarłoczność mu zaszkodziła i dobrze mu tak. Przekona się, że łakomstwo nie popłaca. - Odpowiedział drugi chłopak. Nagle do rozmowy włączyła się trzecia osoba. Również chłopak.
- A tak właściwie, to co to były za czekoladki? - Zapytał wyraźnie zaspany.
- No jak to jakie!? To były czekoladki z eliksirem...
- Pike! Co ty tu u licha robisz?! W tej chwili marsz do łóżka inaczej będę zmuszony odebrać Slytherinowi punkty! - usłyszała głos profesora Snape'a wyraźnie rozbawionego całą sytuacją - I ogłoszę wszystkim, że to dlatego, że przyszłaś pomścić swojego chłopaka... - dodał z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- A pan co tu robi?! Przyszedł pan podrzucić swoim wychowankom kolejną porcję trującego eliksiru?! - wykrzyknęła Deborah, zanim zdążyła się opanować. Była wściekła na profesora. Przez niego nie dowiedziała się jaki eliksir dodany był do tych czekoladek! Snape już otwierał usta, aby się odgryźć małolacie, albo, co bardziej prawdopodobne, odebrać Slytherinowi punkty. Debby szybko oceniła sytuację. Wiedziała, że jeżeli teraz zostanie, może się to dla niej źle skończyć. Musiała powstrzymać się przed skomentowaniem miny profesora, wziąć nogi za pas i uciec do dormitorium dziewcząt, gdzie profesor nie miał wstępu. Szybko wskoczyła do łóżka i owinęła się w ciepłą pościel. Zasnęła natychmiast. Śniło jej się, że z czymś walczy. Miała do dyspozycji tylko różdżkę. Z niewiadomych powodów nie mogła zadawać ciosów bez użycia magicznego patyka. Przegrywała. Wiedziała, że była dobra z Zaklęć, ale tam nie uczyli jak się bronić. Przynajmniej na jej poziomie. Musiała sama się nauczyć jak powinna się bronić i jak powinna walczyć. Rankiem, gdy się obudziła, zanotowała sobie w pamięci, aby pójść do biblioteki i sprawdzić wszystkie zaklęcia. Ćwiczyć będzie na Błoniach w jej ulubionym miejscu, gdzie nikt jej nie przeszkodzi. No chyba, że ten nieznośny Nathan znowu będzie za nią łaził. Wyglądało na to, że zawarli chwilowy pokój, ale on z niewiadomych powodów nie dawał jej spokoju. Wiedziała, że powinna była coś z tym zrobić, ale nie wiedziała do końca co. Chciała mieć przyjaciela, ale oczywiście nie przyznawała się do tego. Uważała, że doskonale radzi sobie sama, lecz jednak podświadomie wiedziała, że potrzebuje takiej osoby, której będzie mogła się wygadać. Nienawidziła siebie za to. Ostatnie dni w szkole budziły nieznane jej dotąd uczucia. Nie mogła dać się ponieść emocjom, musiała być sobą. Waleczną i bezlitosną Deborah. Wyszła z łóżka, kierując się do łazienki, kiedy coś przykuło jej wzrok. Koperta. Debby serce szybciej zabiło. Martwiła się, że mogę chcieć się jej pozbyć. Ale ona do tego nie dopuści. Pospiesznie podniosła białą kopertę ze stolika i wyciągnęła z niej list. Był krótki i zwięzły.
NIE WĘSZ, TO NIE TWÓJ INTERES.
Debby doskonale wiedziała, o co chodzi nadawcy. Podejrzewała któregoś z uczniów, których wczoraj podsłuchała. Tylko skąd oni wiedzieli, że tam jest? Tego nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Z wściekłością zmięła kartkę i rzuciła ją w kąt pokoju. Następnie poszła na śniadanie do Wielkiej Sali, ponieważ głód zaczął jej doskwierać. Stwierdziła, że płatki i sok są idealnym sposobem na zaspokojenie głodu. W pomieszczeniu panował nieznośny hałas. Dziewczynka postanowiła szybko zjeść i udać się na lekcje Eliksirów. Nie mogła się spóźnić, inaczej profesor Snape nie da jej żyć. Lubiła się z nim kłócić, ale obecnie jej głowę zaprzątało co innego. Nie miała najmniejszej ochoty zaprzątać sobie głowy głupimi ripostami profesora Eliksirów. Gdy zjadła, wyszła z Sali wpadając przez przypadek na jakiegoś trzecioroczniaka. Chłopak był Puchonem. W dodatku niezbyt inteligentnym. Z pośród czterech domów, Slytherin był najbardziej odizolowany od całej reszty. A reszta domów po prostu go nienawidziła. Ślizgoni też nie mieli wielkiej ochoty nawiązywać przyjaźni między domami, toteż pytanie Puchona ją nieco zaskoczyło.
- Nic ci nie jest? - Małolata patrzyła się na niego z otwartymi ustami, ale szybko się opamiętała i unosząc wysoko podbródek odeszła, obdarowując chłopaka wyniosłym spojrzeniem. Młodzieniec widząc jej minę skrzywił się i ruszył dalej. Debby po raz kolejny ucieszyła się, że jest Ślizgonką. W innym przypadku musiałaby się zadawać z takimi wielce "inteligentnymi" osobami, jak ten chłopak.
Deborah siedziała w bibliotece i myślała co zrobić, żeby się dowiedzieć, co ci dwaj chłopcy dodali do czekoladek Malfoya. Nie mogła tego tak zostawić. Do działania jeszcze bardziej zmotywował ją ten list, który nie był podpisany, a jednak była pewna, że dostała do od Snape'a. Postanowiła za wszelką cenę dowiedzieć się wszystkiego, co dotyczyło Draco, tajemniczego listu i czekoladek. Musiała. Nie rozumiała, dlaczego Ślizgon otruwa Ślizgona! Jeszcze jakby w tą sytuację była zamieszana osoba z innego domur30; byłaby w stanie to pojąć. Rywalizacja między domami, chęć pokazania innym, że Ślizgonów, słynących ze sprytu, da się przechytrzyć i tak dalej. No ale po raz kolejny pytała sama siebie. Dlaczego Ślizgon, Ślizgona?! Nie mieściło jej się to wszystko w głowie. To było po prostu nielogiczne i głupie! Potrzebowała kogoś, kto bez problemu może przebywać w dormitorium chłopców... Kogoś, zaprzyjaźnionego. Do głowy przychodził jej tylko Nathan. Ale dobrze wiedziała, że to zły pomysł. Po pierwsze, nie ufała mu w stu procentach, a po drugie nie chciała go w to wciągać. Nathan był słaby. Gdyby ktoś go przycisnął, wszystko by wygadał. Nie pozostało jej nic innego, jak ruszyć tyłek i samej się zaprzyjaźnić z tymi wielce inteligentnymi, człekopodobnymi osobnikami. Gdy tylko Draco wyzdrowieje, będzie musiał się jej słono odpłacić, za to, jak bardzo się poświęcała, żeby się dowiedzieć, czym go otruto. Wstała z krzesła, wzięła stos książek i ruszyła długimi schodami do pokoju wspólnego Ślizgonów. W zamku było ciemno. Świeciło się tylko parę świec. Zasiedziała się w tej bibliotece i o ironio, doszła do wniosku, że ostatnio cały swój wolny czas spędza właśnie tam. Obiecała sobie, że gdy tylko sprawy się wyjaśnią, zmieni to. Tęskniła za swoim ulubionym sportem i to bardzo. Tu, w Hogwarcie, rzadko biegała, natomiast w przytułku codziennie. Lubiła czuć wiatr we włosach i adrenalinę we krwi, gdy biegła coraz szybciej i coraz bardziej oddalała się od budynku, w którym mieszkała i w którym spędziła praktycznie całe swoje życie. Kiedyś słyszała, że trafiła tu, gdy miała trzy lata, ale ona nie pamięta i nie wyobraża sobie życia, w którym nie mieszkałaby w przytułku. Co prawda była kilkukrotnie adoptowana, ponieważ przyszłych rodziców zachwycała jej aparycja, jednak po jakimś czasie jej opiekunowie z powrotem oddawali ją do bidula. Nie mogli znieść jej zachowania. Oni chcieli z niej zrobić grzeczną dziewczynkę, ale ona chciała za wszelką cenę być sobą...

Edytowane przez Sigyn dnia 15-01-2012 15:27

Dodane przez lady552 dnia 19-01-2012 20:39
#63

Ostatni rozdział jest cudny!:o Kiedy następny?:smilewinkgrin:

Dodane przez lady552 dnia 19-01-2012 20:54
#64

exstra! Jestem twoją fanka!:jupi:

Dodane przez Seva dnia 27-01-2012 19:11
#65

:O :O :O Nie znalazłam ani jednego błędu! Ani JEDNEGO! o.O
No cóż... brawo... xd
A więc tak:
Bardzo ciesze się, że jest jakaś zagadka, zwłaszcza, że jest związana z jedną z moich ulubionych postaci - Draco :)
A co do ulubionych postaci...jest Sev!!!!!!!! :jupi: :jupi: :jupi: :P

No i Debby potrzebuje przyjaciela? W końcu na to wpadła ;p (szkoda, że jeszcze siebie nie słucha xd

"Oni chcieli z niej zrobić grzeczną dziewczynkę, ale ona chciała za wszelką cenę być sobą..."
Hhiihihihihihi jakbym to skądś znała xd :PP
A teraz podsumowując opowiadanie jest: czekaj jakie to słówka były te od Bel? a! jest epickie, fajne, za****iste i grube hehehe :P

Dodane przez Pani Riddle dnia 27-01-2012 19:26
#66

Heh, jak Seva nie znalazłam ani jednego błędu. Napisałabym to samo co Seva, ale wtedy byś mnie zabiła, a potem żałowała, bo nie byłoby znawcy Run w naszym FF >.< Ale przejdę do sedna:
Według mnie (nawet się z tym zgadzasz) Debby to taki Sherlock Holmes w wersji żeńskiej :D Tylko nie rozwiązuj tej zagadki w następnym rozdziale, daj czytelnikowi się powoli zastanawiać :D :o Nie wiedziałam, że tak dużo napisałam. To ff jest epickie :D

Dodane przez Weronika Ridlle dnia 24-03-2012 15:58
#67

twoj ff jest niesamowity ! wielbie go !

Dodane przez Sigyn dnia 28-05-2012 21:11
#68

O jejku jak mnie tu dawno nie było! :D No ale wreszcie się zmobilizowałam i z nudów dopisałam kolejny fragment :) Tak więc życzę miłego czytania i proszę o komentarze.
Ach no i oczywiście dziękuję mojej ulubionej becie, Francescie :D

ROZDZIAŁ XI
Spotkanie

Czasem miała ochotę uciec od tego wszystkiego. Jednak niezależnie od tego, jak bardzo oddalała się od budynku, zawsze wracała. Nie chodziło o to, że była jakoś specjalnie przywiązana do tego miejsca, albo konkretnej osoby. Chodziło o wygodę. Gdyby nie wróciła, sama musiałaby zdobywać pokarm - nie żeby porcje w przytułku były jakoś specjalnie duże, ale to zawsze coś. Musiałaby również cały czas uciekać. Gdyby to jakikolwiek inny podopieczny uciekł, wychowawcy by się tym nie przejęli. W końcu już nie raz tak się zdarzało. ''Mniej gęb do wykarmienia, mniej problemów'' - to było motto pracowników przytułku. Natomiast jej by nie popuścili, chociażby dla samej zasady. Zbyt wiele krwi im napsuła. Zbyt wiele nocy przez nią nie przespali. Zbyt wiele złego narobiła. Oni jej nienawidzili. Nie chciała wracać do tych ludzi. Czuła, że jest od nich lepsza, bo w końcu jest czarownicą. A oni... zwykłymi mugolami. Teraz to ona miała nad nimi przewagę. To ona za jednym machnięciem różdżki mogła ich zabić, a oni nie będą mogli tego w żaden sposób powstrzymać. Wiele słyszała o zaklęciach niewybaczalnych. Chciała się ich nauczyć, pragnęła tego. Tych i jeszcze innych. Była sprytna. W końcu nie bez powodu jest w Slytherinie. Jakoś wykombinuje, w jaki sposób dostać się do Działu Ksiąg Zakazanych. Miała przeczucie, a raczej była pewna, że wszystko, czego potrzebuje, będzie właśnie tam. Nie przychodziło jej do głowy żadne inne miejsce, gdzie takie zapiski mogłaby znaleźć. Zaczęła kombinować w jakie sposób można by się dostać do tych ksiąg, choć nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Idąc tak zamyślona, potknęła się i przewróciła. Spojrzała za siebie. Jakiś wielki kamień leżał na schodach. Mogło go przynieść tylko jedne stworzenie - Irytek. No tak - pomyślała - zaraz zjawi się tu Filch. I nie musiała dług czekać. Filch i jego kotka zjawili się natychmiast.
- Co to za hałas?! - wykrzyczał starzec. Debby podniosła się. - Kto jest na korytarzu?! - krzyczał dalej woźny.
- Ja. Bo co? - odpowiedziała dziewczyna. Filch stanął jak wryty. Przez chwilę nie mógł wydusić z siebie słowa. Pierwszy raz ktoś odzywał się do niego takim tonem. I jeszcze postawa małolaty. Debby stała pewnie i biło od niej zdecydowanie. Mężczyzna nie wiedząc, jak zareagować, zaczął wykrzykiwać w niebogłosy:
- Uczeń na korytarzu! Uczeń na korytarzu! - na te słowa Deborah przewróciła oczami.
- Płci pan nie odróżnia? Poza tym, panie nie wydzieraj się tak, bo nieboszczyków pan obudzisz! - odpowiedziała kręcąc głową w geście dezaprobaty.
- Uczeń na korytarzu! - Filch nie zwracając uwagi na słowa dziewczyny, dalej kontynuował swoje wrzaski. Małolata po raz kolejny przewróciła oczami.
- A ten dalej swoje. - Mruknęła pod nosem. Niespodziewanie ni stąd ni z owąd, pojawił się profesor Dumbledore. Debby wykorzystując cały swój urok, uśmiechnęła się promiennie mówiąc:
- Właśnie szłam do swojego dormitorium kiedy... - tu spojrzała wymownie na woźnego - pan Filch usłyszał, że idę... no a jego reakcję to na pewno profesor usłyszał...
- Owszem, panno Pike. Panie Filch, proszę wrócić do siebie. Ja się zajmę tą uczennicą - rzekł, podkreślając ostatnie słowo i uśmiechając się do Debby. Woźny posłusznie odszedł, mamrocząc coś pod nosem. Małolata chciała pójść w jego ślady, więc uczyniła kilka kroków w stronę swojego dormitorium, kiedy dyrektor chrząknął znacząco:
- Panno Pike zapraszam do swojego gabinetu. - Ups - pomyślała dziewczynka. Trochę się przestraszyła. Dyrektor Dumbledore dał jej wyraźnie do zrozumienia, że słyszał jak zwracała się do woźnego. Wiedziała, że jej zachowanie w oczach innych było karygodne, ale uważała, że Filchowi należała się nauczka. Przy każdej okazji pokazywał jak bardzo nienawidzi uczniów. Deborah postanowiła, że jeżeli tylko profesor nie wyrzuci jej ze szkoły, to będzie uprzykrzać życie woźnemu na wszystkie możliwe sposoby. Dumbledore wypowiedział hasło i przeszli obok gargulca. Krętymi schodami doszli do gabinetu dyrektora. Deborah nie była tu po raz pierwszy.
- Usiądź. Napijesz się czegoś? - zapytał. Debby w odpowiedzi pokręciła głową. Dyrektor nalał sobie soku dyniowego i usadowił się wygodnie w swoim fotelu.
- Deborah, wiesz, że nie wolno o tak później porze wychodzić ze swoich pokojów. Powinnaś być w tym momencie w lochach. Co robiłaś na korytarzu? - zapytał spokojnie.
- Już panu mówiłam - odparła cierpliwie uczennica - wracałam do pokoju wspólnego.
- A gdzie byłaś? - Deborah uznała, że dyrektor był wścibski. Jej sprawa, gdzie chodziła. Dumbledore widząc jej minę, zaśmiał się serdecznie.
- To nie tak, że chcę Cię kontrolować. Po prostu ciekawi mnie co robi uczennica pierwszego roku, o tak późnej godzinie poza pokojem wspólnym.- Debby uśmiechnęła się zgryźliwie.
- Uczy się - odpowiedziała, na co dyrektor uśmiechnął się ciepło.
- Dobrze, Mała... Możesz odejść. - Rzekł Dumbledore.
- Mała to twoja... - małolata już miała na języku kolejną ripostę, jednak zrezygnowała z wypowiedzeniem jej. - Ehh... nie ważne. To ja już jednak pójdę. Dobranoc dyrektorze.
Na jej słowa Dumbledore wybuchnął serdecznym śmiechem i życzył jej dobrego snu. Dziewczynka go zadziwiała. Było w niej tyle charyzmy, zadziorności i hartu ducha, że aż miło popatrzeć. No i trzeba przyznać, że umiała zadbać o swoje. Dobrze wiedziała co chce osiągnąć. Od samego początku ją polubił. Zanim ją poznał, obawiał się, czy przyjęcie jej do Hogwartu to dobry pomysł, miał co do tego spore wątpliwości. Teraz jednak wiedział, że dobrze postąpił.
Deborah wychodząc z gabinetu, odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że profesor Dumbledore nie wyciągnął żadnych konsekwencji. Pospiesznie wróciła do swojego dormitorium, uważając aby po drodze nie spotkać swojego ulubionego woźnego - Filcha. Była bardzo zmęczona, więc zasnęła niemal od razu.
***
- Debby! Wstawaj! No ruszaj się! - krzyczał ktoś w oddali. Dziewczynka niechętnie otworzyła oczy. Nad nią stały trzy współlokatorki. Gdy tylko zauważyły, że otworzyła oczy, wykrzyknęły chórem:
- Profesor Snape wzywa Cię do swojego gabinetu! Kazał ci przyjść jeszcze przed lekcjami. Prosił, abyś się pospieszyła.
- Taa... prosił...- mruknęła pod nosem. Wezwanie do gabinetu Snape'a oznaczało kłopoty. Deborah mimowolnie się skrzywiła. Nie miała ochoty na durnowate wizyty u Mistrza Eliksirów. Powoli wstała i niechętnie podreptała do łazienki. Pomimo tego, że dopiero co wstała, była bardzo zmęczona i śpiąca, a sama myśl o tym, że już za chwilę będzie musiała wpatrywać się w świdrujące oczy Snaper17;a, przyprawiała ją o mdłości. Zamierzała najpierw pójść do wychowawcy, jednak po chwili namysłu, stwierdziła, że lepiej będzie jeżeli wpierw zje śniadanie. Nie miała pojęcia jak długo będzie musiała siedzieć z profesorem w gabinecie, ale była pewna, że nie chce iść na lekcje głodna. Wchodząc do Wielkiej Sali poczuła zapach świeżej jajecznicy i soku dyniowego. Usiadła do stołu i nałożyła sobie na talerz dużą porcję jajecznicy. Jadła powoli, sącząc sok dyniowy. Nigdzie jej się nie śpieszyło, a już na pewno nie do gabinetu Snape'a. Dotarła na miejsce spotkania na pół godziny przed rozpoczęciem zajęć. Niechętnie zapukała do drzwi, a gdy usłyszała polecenie "wejść" nieśpiesznie wkroczyła do gabinetu. Severus jak zwykle miał tłuste włosy i przyodziany był w czarną szatę, natomiast po jego ustach błąkał się sarkastyczny uśmiech.
- No wreszcie, Deborah. Czyżbyś nie zrozumiała mojego polecenia? Miałaś przyjść natychmiast. Minęło dokładnie 45 minut odkąd wyszłaś z pokoju wspólnego. Następnym razem, dokładniej wypełniaj moje polecenia.

Edytowane przez Sigyn dnia 28-05-2012 21:14

Dodane przez dastanblack3000 dnia 28-05-2012 21:24
#69

Masz ciekawy styl pisania, mozna się wciągnąć. Wydaj książkę a będę pierwszym kupcem :P:P Podoba mi się ogólnie charakter i osoba Debby. Trzymaj tak dalej. Twoje opisy są okej. Zawsze wiadomo o co chodzi :D:D Daje W

Dodane przez Laufey dnia 29-05-2012 19:39
#70

Toteż beta zawitała, żeby skomentować treść. Jedną z zalet bety jest właśnie możliwość przeczytania FF zanim pojawi się na stronie. Ale koniec tego, przechodzę do oceny tekstu.
Błędów wytykać nie będę, więc przejdę bezpośrednio do treści. Znów podoba mi się postępowanie Debby. Taki hard Malfoy w wersji kobiecej :D a, btw, rozbawił mnie Filch swoim ''Uczeń na korytarzu! ;]. Poza tym, czekam na nowy rozdział. Choć Twoje tempo zamieszczania rozdziałów... :D

Dodane przez microszymek08 dnia 04-08-2012 10:55
#71

Lenka Granger napisał/a:
ROZDZIAŁ IX

Nieprzyjemna rozmowa


Gdy już wszyscy uczniowie zostali policzeni, a na Sali zapadła cisza, profesor Dumbledore zaczął swoją przemowę.
- Jak już wiecie, wasz kolega Dracon Malfoy został otruty. Niestety nie wiemy jaką substancją. Prosimy więc dowcipnisia o ujawnienie, jakiego użył środka. Żarty się skończyły. Czekamy na odpowiedź do jutra. Jeżeli ktoś wstydzi się, albo boi konsekwencji, może napisać na kartce odpowiedź i podesłać ją pani Pomfrey. Jeżeli do jutrzejszego dnia, nie otrzymamy odpowiedzi, zostanie przeprowadzone śledztwo. Osoba, która otruła Draco, będzie miała poważne kłopoty. Moi drodzy, to nie są żarty. Pan Malfoy jest w bardzo ciężkim stanie. Jeżeli nie znajdziemy antidotum, może nawet dojść do śmierci. A przecież nikt z nas nie chce mieć na sumieniu śmierci jakiegokolwiek ucznia. Tak więc proszę sobie wszystko przemyśleć i dać nam znać, cóż to była za substancja. Możecie się rozejść. - po usłyszeniu tych słów Debby nie mogła się Aniu ruszyć, ani odezwać. Doznała szoku. Draco może umrzeć?! To niemożliwe! - myślała sfrustrowana. Dobra, może nie pałała do niego przyjaźnią. I te jego końskie zaloty ją dobijały. No ale co z tego. Nie chciała jego śmierci. Może i był upierdliwy. Ale to nie ma znaczenia. Musiała się dowiedzieć, czym Draco został otruty. Tylko pozostawało pytanie, jak ona ma się o tym dowiedzieć. Jest dopiero w pierwszej klasie. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos :
- No i co?! Twój kochanek może umrzeć?! Haha i dobrze ci tak! - wykrzyczała szyderczo Jenny. No do jasnej... ciasnej! - pomyślała wściekła dziewczynka - Jeszcze jej mi tu tylko brakuje!
- A co? Zazdrosna jesteś, że to JA, spodobałam się Draco? - zapytała kąśliwie. Nie miała ochoty na kłótnię, ale blondyna najwyraźniej sama się o to prosiła. Nie jej interes z kim jest i kto jej się podoba.
- Draco? - zachichotała, jak na typową słodką idiotkę przystało - to pozwolił ci tak do siebie mówić? Z tego co wiem on pozwala tak się zdrabniać tylko swojej mamusi. - na jej ustach pojawił się grymas. Myślała, że zwyciężyła, ale była w błędzie. Deborah miała przy sobie różdżkę, a to dawało jej dużą przewagę. Sięgnęła do kieszeni i zwinnym ruchem wyciągnęła różdżkę. Już miała wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie, gdy nagle ktoś w oddali krzyknął:
- Ekspelliarmus! - narzędzie, które dawało jej przewagę nad złośliwą Jenny wyleciało jej z ręki i pofrunęło w kierunku osoby wypowiadającej formułkę. Człowiekiem, który nie pozwolił jej z twarzy wrednej blondi, uczynić klozetu, okazał się nie kto inny jak sam Nathan. Małolata wybuchła. Chłopak nie miał żadnego prawa użyć zaklęcia rozbrajającego. W mgnieniu oka znalazła się przy rówieśniku i wymierzyła pięknego prawego sierpowego. Niestety Nathan okazał się na tyle zwinny, że uchylił się od ciosu. Co więcej, zablokował ją tak, że nie mogła wymierzyć kolejnego.
- Ej! Tylko spokojnie. - szepnął jej do ucha. Dziewczynkę przeszył dreszcz. Jeszcze nigdy nie znajdowała się tak blisko chłopaka. W jednej chwili nieznośny towarzysz ją puścił, a ona o mały włos się nie przewróciła. Była oszołomiona. Dopiero teraz zauważyła, że została sama w pomieszczeniu. Dwójka znajdująca się wcześniej, ulotniła się. Ślizgonka postanowiła pójść w ich ślady i również wyszła z Sali, kierując się prosto do biblioteki. Sama nie wiedziała co będzie tam robić. Po prostu miała ochotę zająć się czymś i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Miała serdecznie dość tego wszystkiego.
Znalazła osamotniony stolik i początkowo po prostu przy nim siedziała i próbowała się uspokoić. Po chwili doszła do wniosku, że w ten sposób nic nie osiągnie. Wstała i poszła między regały po jakąś książkę. Bardzo jej brakowało zwykłych, ludzkich książek. Ku swojemu zdziwieniu, brakowało jej nawet lektur. Tu w szkolnej bibliotece jak do tej pory nie trafiła na zwykłą historię opowiadającą o normalnym codziennym życiu. Kiedy znalazła się między regałami zaczęła oglądać grzbiety książek. Znalazła parę, które ją szczególnie zaciekawiły i podeszła z nimi do stoliku. Otworzyła jedną z nich i utonęła w jej treści. Wciągnęła się w lekturę. Siedziała i czytała. Nie widziała świata poza książką. Historia Anny i Michaela była bardzo interesująca. Pierwszy raz znalazła książkę opowiadającą o zwykłych czarodziejach. Po chwili podeszła do niej kobieta opiekująca się biblioteką.
- Nie za długo tu siedzisz? - zapytała spokojnym głosem. Kiedy tu przebywała dziewczyna przyglądała jej się z uwagą. Wyglądała na spokojną i stonowaną osobę. Nie raz już się przekonała, że kiedy trzeba potrafiła porządnie krzyknąć.
- Yy... a która godzina? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Podczas czytania straciła rachubę.
- Już po jedenastej. - powiedziała jak zwykle spokojnym głosem. Debby po usłyszeniu tych słów natychmiast zebrała książki i wybiegła z biblioteki, rzucając na odchodnym krótkie "dobranoc". Zbiegła szybko po schodach i po wypowiedzeniu hasła wbiegła do pokoju wspólnego. Doznała lekkiego szoku, gdy dostrzegła w nim Nathana.
- Czekałem na ciebie. - poinformował ją. Dziewczynie szczęka opadła do ziemi. Nie wiedziała po co Nathan na nią czekał. Nie wiedziała co o tym myśli. Postanowiła go zlekceważyć i skierowała się do dormitorium dziewcząt. Chłopak jednak był szybszy i złapał ją za rękę.
- Czego chcesz?! Po co na mnie czekałeś?! Nikt cię o to nie prosił! - wykrzyczała wściekła. Jeszcze nie wybaczyła chłopakowi, że użył wobec niej, zaklęcia rozbrajającego. Nie rozumiała jak on mógł to zrobić. Tej durnowatej blondynie wyraźnie się należało. Z każdą chwilą, kiedy myślała o tej sytuacji wzbierał w niej gniew. podeszła do niego chcąc mu wykrzyczeć prosto w twarz to, co o nim sądzi. Gdy jej twarz znalazła się kilka centymetrów od twarzy chłopaka. Nathan patrzył prosto w jej oczy.
- Debby - powiedział miękko - uspokój się. Widziałem jaka jesteś zdenerwowana. Chciałem cię uspokoić. A jak po tym wszystkim zniknęłaś na parę godzin, zacząłem się martwić. - dodał szczerze. Po tych słowach Deborah zaniemówiła. Nie wiedziała co ma powiedzieć. W przytułku w takiej sytuacji dawała komuś z prawego sierpowego. Nie chciała zrobić nikomu krzywdy. Teraz też tak zrobiła. Tyle, że Nathan nie dostał z sierpa, tylko z tak zwanego liścia. Po jego słowach dziewczyna nie miała nawet siły bić się. Co w jej przypadku jest praktycznie niemożliwe. Po zadanym ciosie Nathan natychmiast odskoczył od niej.
- Co ty wyprawiasz!? - oszołomiony chłopak totalnie nie wiedział co robić. Uważał, że ta dziewczyna jest nieprzewidywalna! Deborah sama nie wiedziała co robiła. Wiedziała, że przywalenie Nathanowi to nie jest najlepszy pomysł. Ale chciała się bronić. Nie miała w tej chwili najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, więc pośpieszenie wbiegła do swojego dormitorium i zakopała się w ciepłej kołderce. Nie miała na nic siły, a tym bardziej na gadanie z rówieśnikiem. Nie rozumiała dlaczego on się tak do niej przykleił. po chwili rozmyślania przypomniała sobie, że miała postarać się rozwiązać zagadką zatrucia Draco.


Niezłe niezłe

Dodane przez Molly Weasley dnia 16-10-2012 16:27
#72

napisałeś rszpiczastą czapkę:tooth:

Dodane przez Molly Weasley dnia 17-10-2012 12:18
#73

Napisałaś Debby nie mogła się Aniu ruszyć:jupi:

Dodane przez Fausta Malfoy dnia 17-10-2012 15:26
#74

Ciekawe, ciekawe... :)

Dodane przez Veela dnia 07-11-2012 20:26
#75

Nie wiem, ale innej oceny nie mogę Ci dac ;C
WYBITNY! Szkoda, że nie ma wyższych ocen, bo na pewno byś ją dostała :)

Dodane przez Enchantte dnia 08-11-2012 14:24
#76

Jeśli mam być szczera, to po przeczytaniu pierwszego rozdziału nie powiedziałabym, że dobrnę do samego końca. Ale zagłębiając się w tego ficka coraz bardziej mi się podobał, aż w końcu tak się wkręciłam, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :) Debby jest niesamowita, stworzyłaś naprawdę ciekawy charakter!

Dodane przez Ginnyyy dnia 03-04-2013 09:09
#77

Ten FF to jest CUD MIÓD I ORZECHY!!!! Człowieku, pisz to dalej! Ja nie mogę nie dać Wybitnego, bo byłabym wtedy Vol... Eeee... Sami-Wiecie-Kim!