Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wspomnienia Lily Evans

Dodane przez Mademoiselle_Riddle dnia 18-10-2011 18:07
#8

Za wszelkie błędy bardzo przepraszam z góry
_____________

Dopełnienie tego czegoś co było przedtem, czyli Rozdział III

Ruda wraz z koleżankami korzystały z ostatnich słonecznych dni, siedząc na błoniach, pod wielkim, starym bukiem.

- Lily co jest? Jesteś dziś jakaś taka smutna. - Dorcas była wyraźnie zatroskana zachowaniem Lily.
- Ja? Nie, to nic, tylko, że Sev...
- Aha! Wiedziałam, że znowu chodzi ci, o tego Smarkerusa! - Melody już się rozkręcała - Nie masz ty już się kim zamartwiać? Mogłabyś się martwić moją sytuacją z Syriuszem, bo to jest prawdziwy powód! Ale , żeby jakimś Smarkiem? Bo po prostu był zazdrosny? Nie przesadzasz?
- To nie powód żeby na mnie wrzeszczeć. I nie nazywaj go Smarkerusem. Przyjaźnię się z nim od kiedy pamiętam, więc chyba mam prawo martwić się, że się zmienił?!
- Nie. Nie masz. Ukryj mnie! - Melody pisnęła i schowała się za Lily.
- Co ci?
- Syriusz! - podpowiedziała Dorcas. I faktycznie. Syriusz wraz z całą paczką huncwotów szedł ku nim.
- Melody, nie masz co się chować i tak cię widzę. - Łapa, Rogacz, Lunatyk i Glizdogon usiedli naprzeciwko dziewczyn - Wciąż gniewasz się za tą Puchonkę? Daj spokój to była Puchonka!*
- Ale to była inna dziewczyna, osobnik płci żeńskiej, którego zapytałeś "Cześć piękna. Jak leci?" - ostatnie zdanie wypowiedziała udając męski głos.
- Muszę być na prawdę boski, skoro jesteś taka zazdrosna. - Syriusz przeczesał palcami włosy, tak jak to robią długowłosi modele. Melody rzuciła w niego swoją kanapkę, ale chybiła, i kanapka uderzyła Glizdogona prosto w jego twarz. Spojrzała porozumiewawczo na Dorcas, a ta pokiwała głową. Wstały, i skierowały się w stronę zamku.

- Evans! Gdzie idziecie? - Czy Potter zawsze musi wchodzić mi w drogę?
- Byle daleko od ciebie.
- No ale czemu zawsze uciekasz?
- Domyśl się.
- Bo mnie kochasz?
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Nie!
- Tak!
- Ha! Przyznałaś się!
- Co? Wcale nie! Jak śmiałeś złapać mnie na tą gierkę dla dzieci? Gryffindor traci pięć punktów!


***



Gdy następnego dnia Ruda otworzyła oczy, na jej usta mimowolnie wskoczył uśmiech. Była sobota. Przechyliła się na łóżku i spojrzała na jej mugolski budzik. Było w pół do dwunastej. Usłyszała donośne chrapanie Melody. Więc jeszcze się nie obudziła, co ucieszyło ją jeszcze bardziej, lecz po chwili się zmartwiła. Dorcas budziła je zawsze o dziewiątej, tak, aby zdążyły na śniadanie. A skoro nikt ich nie zbudził, to Dorcas albo była na nie obrażona, albo stało się coś złego.
Lily wstała z łóżka i podeszła do kotary osłaniającej pryczę Dorcas i lekką ją [kotarę] rozsunęła. Dorci tam nie było. Kołdra była była rozłożona byle jak, tak jakby ktoś ją po prostu rzucił na materac. Na łóżku leżał kufer z wyrzuconymi rzeczami na zewnątrz, jakby ktoś coś w środku szukał. Ale uwagę Rudej przyciągnęła tylko jedna rzecz leżąca na kołdrze. Lekko zakrwawiony nóż. Jej nóż od eliksirów. Nawet było na nim wyczarowane przez nią jej imię i nazwisko: Lily Evans.
Dziewczyna spojrzała na niego tylko ułamek sekundy, i już miała przed oczami najgorszy scenariusz. Najprawdopodobniej Dorcas została wyprowadzona z pokoju siłą, siłą, która wymagała użycia noża. Tylko czemu ona i Melody nic z tego nie słyszały?
Lily rzuciła się na łóżko przyjaciółki i próbowała ją obudzić, lecz bez skutku. Z materaca spadła mała buteleczka, do połowy wypełniona zielonym płynem. Co się tutaj stało? Ruda nie mogła tego pojąć, ale wiedziała jedno: nie może szepnąć o tym ani słowa nauczycielom. Od razu zaczęli by ją posądzać o być może nawet zabicie koleżanki. A wtedy ją wyrzucą, albo nawet gorzej. Mogliby ją wsadzić do Świętego Munga, na oddział dla psychicznie chorych, lub nawet do Azkabanu. Może o tym powiedzieć jedynie Mel, i to tylko wtedy, gdy dziewczyna się obudzi. A sama się nie obudzi, to może być pewne. Do tej pobudki potrzebny był jej Sev, aby uwarzył jakiś eliksir. Póki co musi się z tym kryć.

CDN
_______
* Puchoni są uważani w Hogwarcie za kretynów, którym czegoś brakowało aby być w innych domach. Ja osobiście nic do nich nie mam.

Edytowane przez Mademoiselle_Riddle dnia 19-10-2011 18:51