Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik z życia Harry`ego

Dodane przez John_maxey dnia 01-09-2008 21:13
#1

piątek 08.11

Tego dnia obudził Harry się niezwykle późno. Przemyślał swój krótki sen, aż Seamus się spytał co robi Harry.
- Ja? Nic takiego, rozmyślam. - poinformował z westchnieniem.
- miałeś zły sen? - odpowiedział Seamus
- nie. - powiedział.
I poszedł na śniadanie. Przy ławce spotkałem Nevilla i Rona.
- Cześć Harry - odpowiedział radośnie Neville. - Która godzina? - dodał.
Harry! - powiedział mu Ron. - Fajnie wyglądasz!
- Tak jak zwykle... - szepnął - godzina 8:27...
W tym czasie przyszła Ginny. Oczywiście z Hermioną. - Witaj Harry - powiedziały równocześnie - Cześć Neville - Odpowiedziały - Ron! Świetnie wyglądasz! - Trudno im było złapać tchu i co chwilę wydukały jakiś głos.
- Hej dziewczyny - odpowiedziałem razem z Nevillem i Ronem.
- widziałaś Percy`ego? - spytała Ginny do Hermiony.
- Nie, a czemu? - odpowiedziała z radości - Sprawy rodzinne tak?
- No! - odpowiedziała Ginny
- Widzę go! - powiedział Ron. - Wiecie co robi? Ściska Katie Bell! George z Angeliną a Fred z Alicją...
- Co ty mówisz Ron! Na miłość czarodziejską - skarciła brata Ginny - Ooh! Moje ulubiony pasztet z dyni i chleb cukrowy! - zapowiedziała z uśmiechem spoglądając na śniadanie. - Z Percym pogadam później.
Wszyscy zajadali z radością, zanim ujrzeli smutnego i spóźnionego Seamusa, a za nim kolegę Deana.
- Co ci jest stary - zapytał Ron
- Za godzinę wyjeżdżam z Hogwartu - powiedział smutny
- Dlaczego? - odpowiedziałem
Seamus już nic więcej nie powiedział. Za to odpowiedział Dean.
- Ministerstwo oświadcza, że ma okropną chorobę. Antymagicomoralfobię. Pani Pomfrey nie umie wyleczyć go, więc jedzie do Świętego Munga, a jak tam się nie uda to... - odpowiedział ze smutkiem - umrze. - zakończył z rozdzierającym płaczem.
Wszyscy Gryfoni z smutkiem zjadali śniadanie.
- a co to Antymagicomoralfobia? - spytał Ron z ciekawości.
- To - mówi Dean - taka choroba na którą rzadko się choruje. To choroba czarodziei. Dzięki niej można utracić moc czarodzieja i stać się mugolem. A jak nie wróci do stanu czarodzieja w miesiąc, umiera. A jak chcesz wiedzieć, to nie słyszałeś, że co tydzień sprawdzają stan zdrowia?
- Nie - powiedział Harry. - Na kolorowe iskry! Zapomniałem zgasić światła! Nox - szepnął. Różdżka usłuchała i światło się zgasiło.
- A czy ty przypadkiem myślisz o Ateropii? - Spytał Dean - To choroba serca
- Pofasznie? - wydukał Ron z pełnymi ustami - No to ja o tym nie wiedziałem, pofaszne to jeszt!
- Popij sobie bo ci makaron zleci z buzi - Zaśmiał się Seamus i podał oranżadę białą
- Dzienkujem - odpowiedział Ron - Wreszcie już nie muszę mieć pełnej buzi!
- Hahahahahaha! - Zaśmiała się piskliwie Hermiona, nienaturalnie.
- No co, no co? - Bronił się Ron
- Bo ty zapomniałeś zapiąć rozporek! - pisnęła Hermiona prawie dusząc się ze śmiechu.

sobota 09.11 - niedziela 10.11

Wieczorem Harry usiadł na krześle i zaczął rozmyślać, czy powiedzieć, że ma coś z blizną czy nie. Niestety tą rzecz przerwał... Dean
- Hej Harry! - odpowiedział z westchnieniem Dean
- Hej! - zakomunikował Harry - to... To ty już wróciłeś?
- Tak - uważnie powiedział - Tą chorobę szybko się ulecza. - Zetrzył kilka łez z policzków i szepnął - żeby uleczyć tą chorobę trzeba 5 razy oszołomić Drętwotą i Cruciatusem. To okropnie boli! - zachłysnął się Dean przestając szlochać. - Mhm przepraszam.
- Nie ma za co - odpowiedział Harry mrucząc pod nosem zaklęcie które błyskało. Rzucił piękny pokaz fajerwerków ludziom. - Słuchaj, oni cię torturowali - uważnie powiedział Harry.
- Wiem, no i co z tego? - mruknął Dean
- To, że oni nie ulecząją, tylko torturują i ciebie i chorobę. Naprawdę nie chciałbym być w takim stanie, pamiętasz, jak torturowali Hermionę? Nawet 20 razy!
- Tak - powiedział z smutkiem Dean - Ja,ja, nie wiem co po,powiedzie,e,edzieć! - jęknął się Dean - Przepraszam!
- Jutro mam spotkanie z Hermioną na błoniach. Idę spać. Cześć! - odpowiedział Harry
- Cześć! - energicznie powiedział Dean

Dzień później w Niedzielę.

Usiadłem na ławce, i czekałem na Hermionę, kiedy nagle... Błysnęło zaklęcie śmierci koło niego. Normalnie o 5 cali, Myśląc czy ona przyjdzie czy nie nadal czekał.

- Kto rzucił drugi raz zaklęcie? - Zdziwił się Harry
- Ja! - odpowiedział Voldemort. - Zabiłem Hermionę. Jej zwłoki znajdziesz koło toalety dziewcząt. A teraz ja cię zabiję! - zakończył mówiąc głosem węży. - Avada Kedavr...
- No i jak wyglądam - odpowiedziała Hermiona - go nabrałam ustawiając swoje odbicie. - Powiedziała i zmarszczyła czoło. - Wyczuwam obecność V...
- Avada Kedavra szlamo! - syknął Voldemort
Zaklęcie chybiło i zabiło nie kogoś innego tylko... Kleszcza.
- Doigrałeś sie Voldemort - odpowiedział Harry. - Expeliarmus!
Różdżka usłuchała jego i uderzył się o płot nie kto inny lecz Voldemort!
- To było genialne! - Odpowiedział Ron - Ten Voldemort to absurd! - spoglądając na Harry`ego mawiał pewnie Ron - I pomyśleć że go pokonałeś w tym dniu na błoniach na swojej odjazdowej walce!
- Kto, Ja? - Mówił Harry - Musiał ktoś na mnie rzucić Imperius, i musiałem być opętany, bo niczego nie pamiętałem z tego co było.

Poniedziałek 12.11

Ten dzień był naprawdę znakomity. Najpierw śniadanie. Nie ma nic lepszego niż karmelki z dynią, lub nietoperz w sosie bułgarskim. Ale nic nie przebije różdżki z cukru z polewą truskawkową polaną miodem. Pycha! Szybko mi wróciły siły po "wypadku". Potem lot na miotle, w czym jestem niezły. Był trening, i każdy mógł robić na miotle co chce, i nawet grać w quidditcha, lecz bez tłuczków. Wszyscy mogli grać, lecz musieli być Ścigającymi. Obrońca Wood jak zwykle a ja szukający Harry. W tym dniu złapałem 5 złotych zniczów, lecz kafel mnie uderzył w głowę, i straciłem na chwilę przytomność. Szczęście w tym że mi nic nie było, bo bym jutro nie mógłbym grać w Quidittcha. Potem eliksiry z Horacym Slughornem. Uczyliśmy się robić eliksiru wieloowocowego. Ron dodał rękę karalucha do eliksiru i nie wyszedł. Smakował jak robaczywe jabłka. Ron oczywiście stwierdził że to ohyda, i opluł tym Hermionę. A Hermiona zamiast dodać Malawi powiedziała zaklęcie Avis specjalnie, no i na Rona poleciały. Ron wpadł do eliksira, z czego się przewrócił, ale dostał wymiocin i krwawienia. To nie była fajna chwila. Zbierając szczątki kociołka chcieliśmy pomóc Ronowi. Lecz zamiast pomóc pogorszyliśmy sprawę. A to przez Fionę Healt, bo ona podała mu herbatę z Amortencją i zapomniał o świecie magii. Potem kółko muzyki. Życie jest piękne! A Hermiona zamiast słowa "Boat Horrible" zaśpiewała "Heart Drive Belt" i nauczyciel się na nią nie pogniewał, lecz skarcił i powiedział:
- Oj, musisz uważać! Jutro jest wielki dzień! - skończył mówić.
Potem lekcja transmutacji. Było zgromadzenie takie, że moją klasa połączyła się na tą transmutacją z roku tamtego.Draco zamienił Parvati w żabę, z czego nauczycielka zmieniła go w fretkę. Omal go Hardodziob nie zjadł. Ale to było śmieszne! A Nevillowi zamiast małpy wyszedł pająk i to wielki jak tarantula, i omal nie rozdepnąl nauczyciela od muzyki. A najlepsze zaklęcia. Ginny zamiast Ipendimento powiedziała Reductio i rozwaliła klasę. Sczęście że umiał naprawić klasę Filius Flitwick, bo byłaby szkoła zamknięta. Nigdy nie było tak cudownego dnia!

Edytowane przez John_maxey dnia 16-09-2008 15:41