Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [M] Nadzwyczajna narada

Dodane przez Lapa_96 dnia 22-08-2011 19:52
#1

Zazwyczaj, gdy w domu przy Grimmauld Place pod numerem dwunastym gromadziła spora grupa ludzi, można było spodziewać się tajnej narady Zakonu Feniksa. Teraz nie było inaczej. Wszyscy obecni pozajmowali swoje miejsca przy zabytkowym stole w równie starej jadalni.
- Witam wszystkich! - przemówił jako pierwszy Dumbledore - Zwołałem nasze posiedzenie, aby rzucić światło na kilka niewyjaśnionych spraw. Och, dziękuję Syriuszu. - Black, nie wstając z krzesła, przenosił zaklęciem najróżniejsze półmiski i sam pozwolił sobie na pasztecika z mięsem.
- Raczej nie liczyłbym na pomoc Stworka. - wytłumaczył się pan domu zerkając na starego skrzata, który zajęty był jedynie mruczeniem wymyślnych obelg. Wśród jego szeptów dało się wychwycić co jakiś czas słowa: "hańba" i "Co by powiedziała na to moja pani?".
- A tak wracając do spraw Zakonu, to co jest aż tak ważne, by sprowadzać nas tutaj w trybie natychmiastowym? - we wnętrzu zabrzmiał chłodny głos, niewątpliwie należący do Severusa Snape'a. Mina Mistrza Eliksirów wskazywała dobitnie, że każda chwila spędzona w domu jego największego wroga jest dla niego niewypowiedzianą torturą.
Dumbledore przeżuwał biszkopta wymownie kiwając głową na znak, że zaraz przemówi.
- Właściwie mamy do omówienia jedną sprawę.
- I bardzo dobrze.
- Masz jakiś kłopot Severusie?
- Nie, skąd! Proszę, kontynuuj.
Albus usadowił się wygodniej w fotelu i zaczął snuć poważnym tonem:
- Spójrzmy na to tak. Zwolennicy Voldemorta nazywają się śmierciożercami, prawda? A my kim jesteśmy? - zapadła głucha cisza, w której słychać było tylko krzątaninę Stworka na piętrze - No właśnie! Sami nie wiemy!
- Czyli naszym zadaniem jest ustalić, jak będą określani członkowie Zakonu? - zapytał rzeczowo Lupin.
- To przecież chore! - skwitował Snape - Śmierciożercy mówią "Ci z Zakonu" albo po prostu "Zakon". Nie widzę najmniejszej konieczności...
- Och...! - wywody Snape'a przerwał Syriusz - Zapomnieliśmy, że mamy pod ręką świetnie zorientowanego w sytuacji podwójnego agenta!
Snape posłał mu mordercze spojrzenie, które śmiało mogłoby zmrozić połowę uczniów Hogwartu. Jednakże Black pozostawał niewzruszony, gdyż nie odczuwał żadnego respektu wobec swojego starego znajomego. Nie bez znaczenia był też fakt, że to on był gospodarzem spotkania i z tego powodu czuł się wystarczająco komfortowo. Jego łobuzerski uśmieszek prowokował Snape'a do dalszej kłótni, ale Dumbledore wkroczył spodziewając się do czego może doprowadzić to złowróżbne milczenie:
- Syriuszu, Severusie, to nie jest właściwa pora na kłótnie.
- Skoro należymy do Zakonu - zaczął nieśmiało Mundungus - to dlaczego nie możemy być po prostu "zakonnikami"?
- Amen. - warknął Seveus, który potępiał każdy pomysł jeśli chodziło o idee Albusa.
- Brawo, Mundungusie! - zakrzyknął wniebowzięty Dumbledore - O to właśnie chodzi! Proszę, kto jeszcze ma jakiś pomysł?
- To naprawdę dobre, Dung. - dołączyła się Tonks, której włosy przybrały kolor gumy balonowej, jak zawsze, gdy coś budziło jej entuzjazm. - Ale czy nie uważacie, że bardziej oryginalni i znaczący byliby "Anty-Śmierciożercy"?
Po jadalni potoczył się pomruk podziwu, a Albus klasnął w ręce. Severus spojrzał wymownie w sufit powstrzymując sie od komentarza. Syriusz bawił się mandarynką podrzucając ją jak maleńką piłeczkę.
- Wybacz Dumbledore, - odezwał się po raz pierwszy Moody - ale czy nie łatwiej było by przedstawić wszystkie wersje naszych nazw i zrobić zwykłe głosowanie?
Snape poruszył bezgłośnie wargami, z których można było bez trudu odczytać "Jeszcze ty.". Mandarynka wypadła z rąk Syriusza i poszybowała prosto w twarz Severusa rozpryskując się centralnie na jego nosie. Mistrz Eliksirów, z wyrazem niemej wściekłości na twarzy oczyścił sobie twarz zaklęciem i pozostał niewzruszony, najwyraźniej postanawiając nie dać się sprowokować. Poza tym, jego złość koncentrowała się w tej chwili na Albusie, który oderwał go od nadzorowania dzisiejszych szlabanów.
- Czyli mamy - Dumbledore kontynuował, wyliczając na palcach dłoni - "Zakonników" i "Anty-Śmierciożerców". Czy ktoś ma więcej pomysłów?
Zapadła znacząca cisza. Severus pielęgnował w sobie nadzieję, że już nikt więcej nie wyskoczy z żadnym głupim pomysłem i będzie mógł w spokoju wrócić do swoich lochów.
- Nie? - Albus mówił teraz głosem jakby zazdrośnie ukrywał jakąś tajemnicę i pozostawianie swoich słuchaczy w niewiedzy sprawiało mu przyjemność - A ja mam! Niewątpliwie może okazać się najlepszym rozwiązaniem! Wytrzymajcie! - wszyscy wytężali słuch, nawet Snape z niecierpliwością czekał na nowy wymysł Dumbledore'a - "DROPSOŻERCY"!!!!!!!!!!!
- NIEEEE!!!!!!!! - Snape zerwał się z krzesła - JEŚLI MAM BYĆ NAZYWANY DROPSEM, TO W TEJ CHWILI WRACAM DO CZARNEGO PANA!!!
Syriusz wybuchnął gromkim śmiechem.
- Dlaczego? - szczerze zdziwił sie Albus - Przecież ta nazwa jest idealna - krótka, treściwa, no i...
- Nie! - wpadł mu w słowo Snape - Nie mam najmniejszego zamiaru uczestniczyć w Twoich wariactwach i uchodzić za jakiegoś... jakiegoś... cukierka!...
Śmiech Syriusza zaczynał przypominać wycie psa.
- On tylko tak żartuje maleńkie - starzec pogładził pudełko matczynym gestem co do końca zażenowało Mistrza Eliksirów.
- Proszę! Zasugeruj nam jeszcze wypalić sobie Cytrynowe Znaki!
- Severusie, uspokój się. - rzekł spokojnie Lupin - Usiądź i trochę ochłoń.
- A ty siedź cicho, bo ci nie uwarzę eliksiru! - zgasił go Snape.
Remus potulnie umilkł i wpatrzył się w swój talerz.
- Więc radzę ci zabarykadować się w lochach na czas pełni.
- Zamknij się, Black!
Przez całą naradę nad stołem szybował dzbanek sterowany przez Syriusza, rozlewający sok do szklaneczek. Teraz jedno machnięcie różdżką przez Blacka sprawiło, że dzbanek pomylił szklankę z głową Snape'a. Mistrz Eliksirów nie zamierzał już hamować swojej wściekłości - ociekając sokiem od stóp do głów rzucił się na Syriusza, który zdążył już ze śmiechem przypominającym radosne ujadanie, dać susa w ciemny korytarz.
Dumbledore podłamany takim zwrotem wydarzeń wsparł się na ramieniu i zapatrzył w kąt podczas, gdy z góry dobiegał łoskot roztrzaskiwanych zaklęciami przedmiotów i tupotu stóp.
- W takim razie co wybieramy?...- zapytał z rezygnacją, a jego głos z trudem przebijał się przez hałas rzucanych nieopodal klątw.
Jakby w odpowiedzi w drzwiach jadalni pojawił się dyszący Snape - wsparty o framugę ściskał w ręku różdżkę i patrzył z politowaniem po zgromadzonych:
- Kretyni! Przecież Rowling wkrótce coś wymyśli!

Edytowane przez Lapa_96 dnia 22-08-2011 20:03

Dodane przez Annalisa Louis dnia 22-08-2011 20:12
#2

Opowiadanie naprawdę świetnie! Uśmiałam się niesamowicie :D

Dodane przez Lapa_96 dnia 22-08-2011 20:26
#3

:]

Dodane przez Lapa_96 dnia 22-08-2011 20:32
#4

:]

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 22-08-2011 20:54
#5

O nawet fajne :) Tylko może trochę przesadzone ? :D Popracuj jeszcze nad charakterem postaci i może nad dialogami - zawsze można coś ulepszyć :] W sumie to nie jest nawet tak źle.. :> Wymyśl coś jeszcze :D

Dodane przez gabrysia6210 dnia 25-09-2011 08:45
#6

Ha ha ha.Świetne.
Fajnie piszesz.

Dodane przez CeCe dnia 25-09-2011 09:08
#7

Bardzo fajne :-^

Dodane przez Evans558 dnia 22-04-2012 02:36
#8

Ahahahaha, człowieku, jesteś niesamowity! Cały dzień miałam doła, teraz już wiem, że najlepszym na to lekarstwem są Twoje FF! Dropsożercy i Cytrynowe Znaki mnie (prawie) dosłownie rozwaliły :lol: Pisz więcej, na prawdę, masz talent!

Dodane przez Annee dnia 18-08-2012 21:06
#9

DROPSOŻERCY! i cytrynowe znaki najlepsze :D

Dodane przez Fausta Malfoy dnia 18-08-2012 21:40
#10

Nieźle ^^.