Dodane przez Red Crayon dnia 31-08-2008 04:48
#1
Mój pierwszy fick bez Mistrza Eliksirów publikowany na Hogs. XD Jakoś tam mnie z tym naszło ponad miesiąc temu, ale się zebrałam i przepisałam dopiero dziś. Oh yeah! Brawa dla mnie!
Dedykacje dla:
-Mojej weny, za to, że mnie gryzie po kostkach,
-Veronic Riddle, której ostatni komentarz sprawił, że zapragnęłam to dodać.
Autorka: ja, ja i tlyko ja
Długość: 570 słów jeśli dobrze policzyłam.
Rodzaj Ficka: Wieloodcinkowiec
Beta: Przepraszam wampirzyco, że nie dałam ci tego do zbetowania, ale dodaję w afekcie. Mam nadzieję, że w następnym odcinku zaszczycisz mnie pomocą...
***
Zima tego roku była wyjątkowo mroźna. Ulice Doliny Godryka pokrył biały, śnieżny puch. Śmiech dzieci niósł się daleko od malutkiej wioski.
- James! Albus! Lilly! Wracamy. - czarnowłosy mężczyzna w okularach wołał swoje pociechy. Było dopiero południe, ale nagle pociemniało i zrobiło się chłodniej niż zwykle. Przerażone matki krzyczały, chwytając swoje płaczące dzieci w objęcia. W sercu pottera pojawił się strach. To przecież niemożliwe, aby tyle lat po pokonaniu Voldemorta oni powrócili. Nie, to nie byli Śmierciożercy. Mieli szkarłatne, dopasowane szaty. Mimo, że na głowach nie mieli kapturów, nie było widać ich twarzy. Zapewne było to miejscowe zaklęcie zwodzące.
- Protego! - wykrzyknął drżącym głosem. Kilka osób poszło w jego ślady. Jako auror i członek Brygady Uderzeniowej często miał do czynienia z trudnymi sytuacjami. Teraz chroniąc swoje dzieci przed wrogiem działał w afekcie. Nie mógł skupić się na pojedynku, ponieważ co chwilę rozglądał się na boki, szukając wzrokiem pociech.
- Odwrót! - magicznie wzmocniony głos jednego z agresorów sprawił, że wiele osób zatkało sobie uszy. Harry Potter stał jak spraliżowany, z różdżką przy boku. Ten głos rozpoznałby wszędzie. Tyle razy go słyszał, że chyba nigdy w życiu go nie zapomni.
- Collin Crevey? - spytał cicho. Przez chwilę wydawało mu się, że postać odwraca się w jego stronę. Przez ułamek sekundyodniósł wrażenie, iż zobaczył twarz mężczyzny. Nie był pewny, czy to była prawda. Czuł palące, nienawistne spojrzenie na piersi, a potem... Wszystko ustało tak szybko, jak się zaczęło.
- Tato! Tato! - krzyk James'a przypominał mu śpiew trytonów. Ile sił w nogach ruszył w kierunku źródła głosy.
- Al, gdzie Lilly? - wydyszał zmęczony.
- O-On ją... Z-Z-Zabrał! - wyjąkało dziecko, wtulając się w ojca...
Nie płacz, Hermiono. - wysoki i barczysty Bułgar poklepał po plecach żonę. Kobieta zadrżała i potrząsnęła nerwowo głową.
- Nie rozumiesz! On odszedł. Był mi bliski i... TO bez sensu! Nawet nie wiem, co się z nim dzieje, co robi, czy... Czy żyje. - wyszeptała zdławionym głosem.
- On był dziwny, ten Ron. - podsumował Wiktor, obejmując ukochaną.
Czekał na wiadomość z misji. Sam nie wiedział, czemu zaufał tym ludziom. Zaskakujące, ilu osobom Harry Potter zniszczył życie. On sam stracił przez niego wszystko, na czym mu zależało. Od zawsze czuł, że matka kocha go mniej, niż resztę rodzeństwa. Pojawił się ten czarnowłosy okularnik i stracił resztki uwagi, którą poświęcała mu rodzina. Z początku pochlebia ł mu fakt, że jest bliskim przyjacielem Wybrańca, lecz szybko minęła mu duma. Stał w jego cieniu nie mogąc się wybić. Nie był sławny jak Harry, czy mądry jak Hermiona. On był tylko zwykłym Weasley'em, ,,rudzielcem od Pottera". Po śmierci Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać wszystko miało wrócić do normy. Miało, ale nie wróciło. Wybraniec przypisał sobie zasługi innych. Gdyby nie Snape, Riddle nadal by żył. Wtedy nie czuł żalu do kolegi. Był szczęśliwy z Hermioną. Chodzili ze sobą blisko trzy lata. Szalał za nią, była dla niego wszystkim. Potem... Spakowała walizki i tak po prostu odeszła. Zostawiła go tydzień przed ślubem. Spotkał ją z Krumem. To był dla niego cios. Przysiągł sobie, że zostanie kimś ważnym. Marzył, aby ludzie szanowali go i się z nim liczyli.Dążył do władzy. Nie chciał już być postacią drugoplanową. Został tym, czego najbardziej się bał. Zapomniał, jak to jest być szczęśliwym. Przestał czuś cokolwiek prócz nienawiści i poczucia pustki. Wojna zmienia ludzi, zmieniła i jego...
- Panie, mamy małą. - w pomieszczeniu zjawiło się kilkanaście postaci. Jedna z nich szarpała rudowłosą dziewczynkę.
- Witaj Lilly. - powiedział cicho.
- Wujek? Pomóż mi, proszę... - wyszeptało przerażone dziecko. Po chwili jednak zrozumiało, po której jest stronie i rozpłakało się.
***
Powiedzcie mi, jak się podobało i czy mam kontynuować, czy lepiej dać sobie spokój...
Edytowane przez Red Crayon dnia 17-02-2012 11:25