Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] ,,[...]Wojna zmienia ludzi, zmieniła i jego...[...]" cz. 4(2012r)!!!

Dodane przez Red Crayon dnia 11-10-2008 08:59
#19

Dedykacja dla Martyny, że podjęła się bety tego odcinka. Miała naprawdę masę pracy. Dziękuję!
***
Wieczór w Norze jeszcze nigdy nie był tak smutny. Cała rodzina Weasleyów siedziała przy potężnym dębowym stole, na którym pełno było pysznego jedzenia, ale nikt nawet na nie nie spojrzał. Molly miała pochyloną głowę, jej siwe loki opadały na pomarszczone, stare dłonie. Wielkie łzy spływały jej po policzkach i kapały na podłogę, mieszając się z piaskiem, który na niej zalegał.
- Mamo, nie płacz. Znajdziemy ją - powiedział drżącym głosem George. Jednak i on nie do końca wierzył w swoje słowa. Na jego twarzy od paru dni nie zagościł nawet cień uśmiechu. On również bał się o siostrzenicę. Nie chciał siedzieć i czekać. Wolał działać. Czas sprzyjał przemyśleniom, a on bał się swoich myśli. Nie potrafił zaakceptować wspomnień o swoim bracie bliżniaku. O jedynym człowieku, który go rozumiał. Razem z nim umarła część jego duszy. Zniknęła beztroska. Ostatni raz śmiał się w dniu Bitwy*, właśnie wtedy, gdy stracił niemal wszystko. Chciał zamknąć oczy i zapomnieć o całym świecie. Gdy jednak wziął się w garść, wokół życie toczyło się dalej. Wydawało się, że wszyscy zapomnieli o tragicznych wydarzeniach, on jednak nie potrafił tak się zachowywać. Nigdy nie zaczął normalnie funkcjonować. Miał ochotę to rzucić, uciec gdzieś daleko, gdzie czas płynąłby szybciej. Mógłby wtedy pracować kilka razy więcej i po prostu przestać myśleć. Nie miał jednak serca do sklepu. Bez Freda nic nie szło dobrze. Brak pomysłów zaowocował niemal bankructwem. I właśnie wtedy pojawiła się ona. Pomogła mu, uratowała go przed nim samym. Była kimś więcej niż przyjaciółką, ale nie wiedzieć czemu, nigdy nie spojrzał na nią jak na kobietę. Był jej wdzięczny, że go wspiera, doceniał to, że nie chciała zmian. Chociaż wszyscy mówili, że byłaby z nich świetna para, oni nawet o tym nie pomyśleli. Nie chcieli stracić tej przyjaźni. Nie potrzebowali bliskości fizycznej. ta psychiczna była dla nich cenniejsza...
- Sowa! - Ginny zerwała się z krzesła i wskazała ciemny punkt, widniejący na niebie. W małej kuchni Weasleyów zrobiło się nagle straszne zamieszanie. Wszyscy wstali od stołu, odwracając głowy w stroną okna. Każdy miał nadzieję, ze to wiadomość od Harry'ego.
- To od niego! - krzyknęła rudowłosa, rozwijając pergamin i czytając list.
- Co pisze? - zainteresował się Charlie.
- Zaraz tu będzie. Chce nam sam wyjaśnić, co się stało. Boże! Jeśli coś stało się Lily?! - Łzy pojawiły się na jej policzkach. Podeszła do matki i położyła głowę na jej ramieniu. W tym samym momencie do ich uszu dobiegł donośny trzask towarzyszący aportacji. Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł czarnowłosy mężczyzna w okularach.
- I co? - spytała szybko pani Potter. Zrobiła kilka kroków w stronę męża, ale nagle się zatrzymała. Przyjrzała mu się uważnie. Wyglądał jakby dopiero co stoczył śmiertelną walkę. Na twarzy miał świeże rany. Okulary na jego nosie były potłuczone, zaś szata brudna, poszarpana.
- Byłem tam - powiedział cicho, wpatrując się we własne buty.
- To gdzie jest Lily? Czemu jej tu nie zabrałeś? - spytał George. Irytowało go to, że Harry nie powiedział od razu o co chodzi. Z całego serca współczuł siostrze i domyślał się, co czuje.
- Nie było jej tam. Dostaliśmy za to wiadomość - mamy oddać mu jako okup ministerstwo magii. Drań wie, że nie możemy tego zrobić, a Lily... Nie będziemy mogli jej szukać z aurorami. Cała ta sprawa zostanie odstawiona na półkę. Ale ja tego nie odpuszczę. Będę szukał jej nawet sam. Chcę z nim porozmawiać. Nie wierzę, że mógł to zrobić. - spojrzał po wszystkich obecnych w pomieszczeniu, z oczu bił mu smutek - jego cierpienie było niemal namacalne.
- Kto? - spytało kilka osób naraz, nie mogąc się opanować.
- R-Ron... - wyszeptał. W tym momencie z ust Molly wydarł się przeraźliwy pisk. Wszyscy wpatrywali się w Pottera z otwartymi ustami. Jednak nikt nie potrafił wyobrazić sobie, co w tym momencie czuje matka, kobieta, której syn porwał dziecko, swoją siostrzenicę w dodatku. Serce skowyczało jej z bólu. Pogodziła się z tym, że Bill został zmasakrowany przez wilkołaka. Zniosła nawet śmierć Freda. Gdy Ron odszedł w świat, pomyślała, ,,tak musi byćr1;, ale nawet przez moment do głowy nie przyszło jej, że mógłby zrobić coś takiego. Była przerażona. Dlaczego los karał tylko jej rodzinę?!
- P - połozę się. - powiedziała cicho. Wstała od stołu i szybkim krokiem wyszła z kuchni.
- Pójdę za nią - mruknął Artur, zrywając się z miejsca.
- Tato... - szepnął Harry. Mimo rozwodu jego stosunek do Weasley'ów nie zmienił się.
- Rozumiem. - pan Weasley poklepał go po plecach i odszedł, dziwnie blady i zamyślony.
- Kiedy ruszamy? - rzeczowy głos Charliego sprawił, że George i Percy chwycili za różdżki.
- Już - rzucił czarnowłosy mężczyzna i wszyscy wyszli na podwórze Nory, by się deportować do ministerstwa i uzgodnić, co dalej robić.

W Bułgarii bardzo trudno było dostać Proroka Codziennego. Ba, to rzecz niemal niemożliwa, ponieważ rzadko która sowa przeleciałaby taki szmat drogi bez odpoczynku. Ale od czego ma się znajomości? Właśnie dzięki nim w malutkim gebinecie Hermiony Krum leżał pokażny stos tych magazynów. ,, Nagłówek na pierwszej stronie najnowszej gazety głosił "porwanie Lily Potter, str. 15". Kobieta przerzuciła szybko kartki i zaczęła czytać:

,,Przedwczoraj około godziny dziesiatej rano w Dolinie Godryka porwano córkę szefa aurorów Harry'ego Pottera, Lily. Dogłębne śledztwo wykazało, że sprawcą jest wuj dziewczynki, Ronald Weasley. Dziś rano pojawił się list gońćzy za tym mężczyzną. Jeśli ktoś wie cokolwiek o poszukiwanym, proszony jest o niezwłoczne poinformowanie o tym Ministerstwa Magii."

Hermiona nie wierząc własnym oczom, przeczytała tekst jeszcze raz. ,,Chciałam wiedzieć czegoś o nim, to mam." pomyślała z goryczą. Ron nigdy nie byłby zdolny do czegoś takiego. Traktował Harry'ego jak brata. Nie wiedziała, czemu do tego doszło. Czyżby chciał coś udowodnić? Co wspólnego miała z tym Lily? To wszystko nie mieściło się jej w głowie. Spojrzała na zdjęcie pod notką prasową. Twarz Weasley'a wycięta była z fotografii, na której byli kiedyś w trójkę: on, ona i Harry... Jak miło byłoby cofnąć czas, spotkać się razem. Tęskniła do dawnych lat... Mimo trudności było tak dobrze... Ale od czasu rozstania z Ronem nie odezwała się do żadnego ze starych przyjaciół. Wiedziała, że żywią do niej urazę. Wszyscy byli po stronie Rona. Jednak nie mogła postąpić inaczej. "Na początku wydawało się Hermionie, że kocha tego mężczyznę. Był jej bliski. Szczególnie wtedy, gdy skończyła się wojna i trzeba było żyć normalnie. Nie mogła mu zarzucić, że o nią nie dba, bo nie odstępował dziewczyny na krok." Ale irytowało ją to, że nie mogła wyjść na zajęcia do szkoły, by nie obyło się bez sceny zazdrości. Na ślub zgodziła się, bo myślała, ze będzie lepiej. Wierzyła, że to coś zmieni. Parę tygodni przed uroczystością zaczęła mieć wątpliwośći. Nie przespała wtedy kilku nocy, zastanawiając się nad swoim życiem. W końcu zrozumiała, że nie kocha Rona tak, jak kocha się mężczyznę. Był dla niej bratem, najlepszym przyjacielem, ale nie wyobrażała go sobie w roli męża. Rozmawiała z nim, nie chciał tego przyjąć do wiadomości. Płakał, błagał. "Wiedziała, że nie pozwoli jej odejść. Sądziła, że kiedy opuści go z dnia na dzień, Ron początkowo odczuje stratę, ale w końcu zrozumie." Uciekła, po prostu zniknęła. Pod osłoną nocy biegła ulicami Londynu bez celu. Nie miała dokąd pójść. Nie chciała pytań. Pragnęła zapomnieć choć na chwilę o dotychczasowym życiu. Wówczas przyszła jej do głowy jedyna osoba, która mogła pomóc. Pojechała do Wiktora. Zaopiekował się nią, nie pytając o nic. Wiedziała, że to jest to. Niedługo potem wzięli ślub. Tym razem nie miała wątpliwości. Minęło kilka lat i świat, o którym próbowała zapomnieć, upomniał się o nią. Przyszedł anonimowy list, w którym pisało, że to ona ponosi odpowiedzialność za to, co się dzieje. Tłumaczyła sobie wtedy, że to był jej wybór i miała prawo zrezygnować z drogi, jaką wyznaczył im Ron. Miała jednak wyrzuty sumienia.
- Kochanie, co czytasz? - w drzwiach stanął Wiktor. Przyglądał jej się uważnie i niemal od razu dostrzegł łzy na jej policzkach.
- Ja... Jedźmy do Anglii. To ważne. Proszę. - szpenęła.
- Nie mogę. Mam dużo pracy, wiesz o tym. Co się stało?
- Porwali córkę Harry'ego. Muszę tam być...
- Ach... oczywiście. Dam radę się urwać dopiero za trzy dni. Przykro mi, Hermiono. - powiedział z żalem.
- Nie ma sprawy. Dołączysz do mnie. Wynajmę pokój w Dziurawym Kotle. Dobrze?
- Oczywiście. I proszę, nie zamartwiaj się niepotrzebnie.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. Najbardziej na świecie. - szepnął, całując ją w czoło.

* Bitwa jest napisana z wielkiej litery, ponieważ chciałam pokazać szacunek, jakim darzą to wydarzenie czarodzieje...

***
Przepraszam, że daję ten odcinek dopiero teraz, ale:
- mam masę nauki,
- wampirzyca nie miała czasu albo chęci do tego tekstu,
- musiałam znaleźć betę do jednego odcinka.

Ach, muszę wreszcie złapać wampirzycę, żeby z nią porozmawiać o tym, czy chce jeszcze betować, ew. zawiesić betę na jakiś czas...
Pozdrawiam! Kolejny odcinek nie wiem kiedy wyjdzie. Na pewno będzie to trwało krócej! :P