Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Opinia o IŚ część II

Dodane przez Czesio dnia 15-07-2011 15:54
#10

Opinia trochę długa, i może być niespójna r11; za co przepraszam, ale jestem świeżo po seansie i nie jestem w stanie poskładać wszystkiego do kupy.

Prawie dziesięć lat temu wsiadłem do pociągu z peronu 9 i 3/4 zmierzającego w nieznane. I owszem o ile podróż w nieznane może wydawać się straszna, w jej czasie poznałem wielu przyjaciół, przeżyłem wiele wspaniałych film z Harrym, Hermioną i Ronem, płakałem w chwilach smutnych, cieszyłem się w chwilach wesołych. Jednak każda podróż musi się kiedyś skończyć. I dzisiaj jest ten dzień kiedy miałem zostawić wszystkich moich magicznych przyjaciół za sobą i ruszyć w nieznane. I ten film dla mnie nie był rtylkor1; filmem. Był pożegnaniem.

Nie spałem całą noc. Zastanawiałem się jaki ten film będzie. Zastanawiałem się co zostanie uchwycone, co zostanie spieprzone, co może reżyser doda od siebie. Kiedy usiadłem w fotelu w kinie, ciągle miałem ochotę rzucić popcorn w cholerę i wyjść z sali, aby odwlekać ten moment oglądania filmu.

Po pierwszych dwudziestu, trzydziestu minutach od razu rzuciło mi się w oczy to co praktycznie było w każdym z filmów, czyli "Hogwart jest najważniejszy, reszta można spłycić maksymalnie". I o ile praktycznie we wszystkich pozostałych filmach było to straszną wadą, w tym filmie wyszło to całkiem dobrze. Kradzież horkruksa nie została zrealizowana w jakiś "bourne'owski sposób" - czyli bierz kielich i niszcz wszystko co napotkasz na swojej drodze, było krótko i dobrze - podobał mi się ten lot smokiem, i przyznam że nie jestem fanem technologii 3D, ale w okularach wyglądało to naprawdę imponująco.

No i główna część filmu, czyli Hogwart i bitwa. Przyznam bez bicia, że reżyser oddał klimat przygotowań do bitwy - ożywianie tych wszystkich posągów przez McGonagall, rzucanie ochronnych zaklęć przez niektórych, czy sama ucieczka Snape'a z Hogwartu. Czuć było, że Hogwart szykuje się do bitwy, która miała zmienić losy historii i to wzbudzało pewien dreszczyk. O samą bitwę się nie bałem - Yates pokazał w samym "Zakonie Feniksa", że potrafi dobrze nakręcić sceny walk na zaklęcia i tu było podobnie - początek bitwy był prawdziwie epicki, widok nacierających wojsk Voldemorta zapierał dech w piersiach., jednak problem jest taki że bitwa o Hogwart powinna być podstawą tego filmu, a tu podstawą jest Harry i jego dwoje przyjaciół poszukujący Horkruksów, przez co praktycznie ważne wątki poboczne zostały rzucone gdzieś w kąt. Pytam się - gdzie jest przemiana Neville'a? Gdzie jest śmierć Freda? Gdzie jest dziecko Lupina i Tonks, gdzie jest ich śmierć? To jest bitwa na litość boską i bitwa powinna mieć ofiary i rozpaczanie nad nimi. W książce płakałem jak bóbr po śmierci Freda, a na filmie - nic, zero emocji, absolutne ZERO. Scenę gdzie leżą ciała Lupina i Tonks osoba siedząca koło mnie skomentowała - "O, leżą sobie." Dwa minusy r11; pierwszy za zepchnięcie bitwy o Hogwart na dalszy plan a drugi za brak bardzo ważnych w książce wątków pobocznychr1;.

Wielki szacunek do Alana Rickmana. Scenę śmierci zagrał perfekcyjnie. Był to jeden z dwóch momentów, kiedy po prostu coś chwyciło mnie za serce i jedyny moment kiedy miałem łzy w oczach. I kiedy trzymał martwą Lily w ramionach - panie Rickman, powinien pan dostać Oscara :-)!.

No i sceny po tym jak Harry wyszedł z myślodsiewni. Tu zasługuje na uwagę scena w Zakazanym Lesie r11; piękny moment kiedy Harry zobaczył swoich rodziców, fajnie nakręcona scena gdzie Voldemort zabija Harryr17;ego [pominę fakt, że Hagrid pojawił się tam, że tak powiem rz d***r1;]. No i rozmowa z Dumbledorem r11; najważniejsze r11; POMINIĘTY WĄTEK ARIANY. Kolejny brak wątku pobocznego który nie wiem czemu ale nieziemsko mnie zdenerwował. No i sceny kiedy Voldemort już przyniósł ciało Harryr17;ego do Hogwartu r11; pierwsze co rzuciło się w oczy to reakcja jego przyjaciół r11; jedna Ginny wydawała się tym być przejęta, reszta nic. Zachowanie śmierciożerców na plus r11; te śmiechy, komentarze r11; tak zdecydowanie zachowują się zwycięzcy. Podobało mi się to nagłe wznowienie akcji kiedy okazało się, że Harry jednak żyje. Na uznanie zasługuje jednak ta ostatnia walka z Voldemortem, o wiele bardziej zrealizowana niż w książce, nie było tylko tego, że jedno zaklęcie i bach Voldemort nie żyje. Śmiech wzbudziło jednak we co się działo po jego śmierci r11; wszyscy zamiast świętować, to pili sobie herbatkę. Jakie tor30; angielskie.

No i coś co w filmie zostało najbardziej spieprzone. Epilog. NO K**** MAĆ!? Praktycznie najważniejsza scena w całym filmie i co dostajemy? Pięknie postarzonych aktorów. Naprawdę charakteryzatorzy powinni dostać medal za zasługi bo tą robotę co wykonali to ja po prostu nie mam komentarza. Czy oni naprawdę chcieli przekonać widzów, że mężczyzna będzie starszy kiedy da mu się koszule i marynarkę a kobieta będzie starsza dzięki fryzurze, którą często można spotkać u starszych pań? Błagam!!! To co ujrzałem, to po prostu miałem ochotę wziąć i wyjść z Sali zanim ten Epilog się skończy. Poza tym ci aktorzy z tymi dziećmi r11; komicznie to wyszło.

Podsumowując. Napisałem na początku, że ten film był dla mnie pożegnaniem, dojazdem na finałową stację. Jednak zamiast dojazdu na koniec, uścisków i mówienia sobie rżegnajr1;, czuje się jakby mnie siłą wyciągnięto z tego pociągu, a na pożegnanie dano kopa w dupe.

Jestem zawiedziony.
5/10

Edytowane przez Czesio dnia 15-07-2011 16:54