Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Mistrz Języka

Dodane przez 93asia93 dnia 30-08-2008 22:47
#1

Są łzy, które ogniem palą...
Są serca, które się nigdy nie żalą...
Są sprawy, na które nie ma sędziego...
Więc gdy ktoś płacze...
Nie pytaj, dlaczego...

Tajemnica samotnego serca Mistrza Języka


Traci wiarę

Mistrz Języka. Uwielbia czarny kolor. Nie ubiera się jednak na czarno, aby nie sprawiać wrażenia osoby ponurej. Sama mina o tym świadczy. I smutne oczy, tak często wypełnione łzami. Nie płacze - nie chce okazywać słabości.
Odkąd pamięta, zawsze sam. Odsunięty, odrzucony. Nieśmiały, zamknięty w sobie. Już na początku nauki w szkole trzymał się z boku. Nie uczestniczył w zabawach razem z innymi. Dlaczego? Sam do tej pory nie jest pewien. Może sprawił to fakt, iż wszyscy znali się już wcześniej? A może dlatego, że od samego początku różnił się od reszty rówieśników? Jednakże z tamtego okresu w pamięci utkwił mu jeden incydent. Jeden, po którym stracił, i tak już mocno nadszarpniętą, wiarę w siebie.
Było to w drugiej klasie. Mistrz, jak zwykle, siedział przy oknie, patrzył w dół. Mimo lęku wysokości, widok z trzeciego piętra podobał mu się. Wtedy podeszła do niego "koleżanka", jedna z tych "sławnych" i rozchwytywanych. Popatrzyła na niego dziwnym wzrokiem, z dziwną miną na twarzy. Uśmiechnęła się - jednak nie był to uśmiech zbyt przyjazny. On tego nie zauważył. Chwyciła go za ramię i pociągnęła za sobą. Aż pod drzwi klasy, gdzie stali i śmiali się inni.
- Pobaw się z nami! - powiedziała. On uśmiechnął się krzywo.
- No... - zawahał się.
- Choć, zagramy! - powiedziała inna dziewczynka wesoło i pociągnęła go na środek korytarza. Nie miał wyboru. Usiał się zgodzić.
Ktoś poszedł po piłkę, żeby mogli zagrać w dwa ognie. Mistrz nie był wysportowany. Nie poruszał się zbyt zgrabnie. Nigdy nikt nie wybierał go do drużyny. Z początku było mu bardzo przykro. Potem przyzwyczaił się i nie robiło na nim wrażenia, że wszyscy byli zmuszeni do jego towarzystwa.
Tym razem było inaczej. Koleżanki i koledzy z klasy kłócili się, z kim Mistrz będzie w drużynie. Dobrze, że nie musiał sam wybierać. Musiałby bowiem wybrać, która część klasy - chłopcy, czy dziewczyny - będą mu dokuczać albo, w ostateczności, obrażą się na niego.
Został "wybrany" do drużyny dziewcząt. Od początku gra mu nie szła. Jakimś cudem udawało mu się uciekać przed piłką. Był jednym z ostatnich, którzy zostali na polu gry. Miał nadzieję, że dzięki niemu wygrają, już o sobie wyobrażał. I właśnie w tym momencie, gdy wyobrażał sobie tą podniosłą scenę, trafiła go piłka. Przegrali. Przez niego. Widział wściekłe spojrzenia dziewczyn z drużyny. Już wiedział, że to będzie ciężka przeprawa. Dziewczynka, która go zawołała do zabawy, uderzyła go w ramię. Koleżanka, która przyprowadziła go do innych, wbiła mu paznokcie w ramię i mocno, z całej siły, udrapała.
Mistrz mocno krwawił. Na ramieniu miał dwie zaczerwienione pręgi - ślady po paznokciach - oraz krwawiącą ranę. Uciekł do łazienki i zamknął się w kabinie. Płakał rzewnymi łzami, ale nie wydawał z siebie żadnego głosu. Łzy kapały na jego spodnie. Prawą ręką trzymał chusteczkę na krwawiącej ranie lewego ramienia. Płakał i nawet nie myślał. Dzwonek. Otworzył drzwi i poszedł do umywalki. Zimną wodą przemył czerwoną twarz.
Kiedy wszedł do klasy, wszyscy zwrócili głowy ku niemu. Część osób zaczęła szeptać między sobą i pokazywać go sobie palcami. Nie wiedział, o co im chodziło, dopóki owa koleżanka, która zaprosiła go do wspólnej zabawy, nie powiedziała do niego słodkim głosem i ze złośliwym uśmiechem na szczupłej twarzy:
- Zsikałeś się?
Klasa wybuchnęła śmiechem, a Mistrz stracił resztki wiary w siebie i jeszcze bardziej zamknął się w sobie.


---
Nie wiedziałam, gdzie to umieścić... fan fiction to nie jest, więc ten dział odpada. Uznałam więc, że skoro pisanie to moje hobby, mogę opublikować "Mistrza" właśnie tutaj. Chcę to wysłać na konkurs, więc chciałabym wiedzieć, czy dobrze się czyta tą moją twórczość... Oczywiście jest to dopiero pierwszy... hmm... rozdzialik.

Dodany dnia 22-09-2008 21:08

Znajduje swój własny świat

Już w wieku 11 lat zaczął czytać książki J.K. Rowling. Polecił mu je kolega z klasy, powszechnie znany i uznawany za kujona. W końcu oceny celujące same z siebie się nie robią.
- Fajne są, przeczytaj - powiedział mu kiedyś, gdy szli razem kawałek do domu po lekcjach.
"Co mi zależy" - pomyślał. Następnego dnia wypożyczył sobie z biblioteki miejskiej drugi tom przygód Harry'ego Pottera. Podobał mu się bardzo. Za dwa tygodnie miał już pierwszą część. Czytał z zapartym tchem. Coś go ciągnęło do tego świata. Wtedy jeszcze nie wiedział, co. Po prostu czytał. Czytał bardzo dużo. Po kilka razy każdą część. Marzył, aby mieć wszystkie w domu. Z postaci najbardziej lubił Harry'ego. Jednakże coś go ciągnęło, a jednocześnie odpychało od nauczyciela eliksirów, Severusa Snape'a.
Jest to postać bardzo mroczna. Czarne włosy, oczy i ubrania, wszyscy się go boją. Mistrzowi Języka w pewnym stopniu to imponowało.
W Potterze odnalazł swój własny świat. Nikt go tam nie popychał, nie drapał, nie złościł się na niego. Czuł, że w tym uczestniczy - nikt go nie odrzucił i nie skazał na samotność. Czuł się potrzebny. Razem z bohaterami kroczył korytarzami Hogwartu, pił herbatę u Hagrida, rozmawiał z wężami czy wielkimi pająkami.
Po jakimś czasie zaczął elementy świata magii przenosić do realiów życia. Matematykę nazwał numerologią i wyobrażał sobie, że jego nauczycielka to taki Severus Snape (nienawidził matematyki, jak Harry eliksirów). Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Żywił złudną nadzieję, że jeżeli w jego życiu będzie trochę inaczej, ktoś może go polubi. Tak się nie stało. Przynajmniej na początku. Uczył się bardzo dobrze, więc nie mógł liczyć na słabszych kolegów - za bardzo zazdrościli mu zdolności. Jednakże nikt jego talentów nie doceniał. Mistrz był po prostu popychadłem, który ma problem z innymi i z samym sobą.
Kiedy czytał po kilka (lub kilkanaście) razy każdy tom przygód Harry'ego, jego przyjaciół i wrogów, coraz bardziej czuł się częścią tego nieistniejącego świata. Żył uczuciami bohaterów - śmiał się, gdy byli szczęśliwi, był rozczarowany, gdy spotkał ich zawód i był smutny, kiedy oni byli nieszczęśliwi. Jego prawdziwe życie ograniczało się do jedzenia, szkoły, nauki i spania. Choć nawet we śnie był w Hogwarcie, a w szkole mówił cytatami z książek.
"Jeżeli świat cię nie akceptuje, to stwórz sobie własny i do niego dopuszczaj tylko tych, którzy wcześniej cię akceptowali", jak to kiedyś ktoś powiedział. Mistrz Języka zastosował się do tego. Stworzył swój własny świat na pograniczu magii i rzeczywistości. Dopuszczał do niego tylko swoje myśli i bohaterów książek. Był szczęśliwy, że wreszcie znalazł się ktoś, dla kogo nie jest i nie będzie śmieciem, który można rzucić na ziemię, a potem jeszcze podeptać. I zostawić.

Edytowane przez Fantazja dnia 09-05-2012 22:33