Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Mistrz Języka

Dodane przez 93asia93 dnia 04-10-2008 11:29
#5

Książka... czy komputer?

Kiedy rodzice zdecydowali się kupić mu komputer, Mistrz Języka miał prawie 13 lat. Było wyjątkowo słoneczne lato. Mistrz, który nigdy nie był zbyt aktywny fizycznie, wolał siedzieć w cieniu z książką, telefonem lub zeszytem (czy kartką) i długopisem. Lubił też leżeć na kocu i obserwować posuwające się leniwie po niebie chmury albo poruszane podmuchami wiatry gałęzie drzew. Nie pociągało go gonienie za piłką, ani tym bardziej stanie w bramce. Co prawda jego starszy o rok kuzyn twierdził inaczej ("Takiego bramkarza, jak ty, to ze świecą szukać!"), ale on wolał oddalać się od wszystkiego, niż biegać, cały spocony.
W pierwszy dzień od podłączenia komputera w jego pokoju, on i jego siostra tylko bawili się. Rysowali różne dziwne rzeczy na Paincie, grali w Pasjansa czy Pinballa albo inne tego typu prymitywne zabawy. Było to, oczywiście, zupełnie bezsensowne, jednakże sprawiało im wiele radości. Byli bardzo zadowoleni. Nie - cieszyli się, jak małe dziecko nową zabawką. W tym samym czasie pogoda się nieco "zepsuła". Niebo było zachmurzone, padał lekki przelotny deszczyk. Mistrz miał więc następną wymówkę, by móc poznawać kolejne tajniki nowo zakupionego sprzętu. A szło mu to wyjątkowo szybko. Powodem tego mógł być brak Internetu i zwykłego Microsoft Worda. W każdym wypadku już po kilku godzinach potrafił zrobić prawie wszystko w programie do obróbki tekstu czy obrazu, pisał coraz sprawniej, coraz zręczniej grał w owe gierki. Nawet jego starsza siostra, która miała zajęcia z informatyki już co najmniej trzy lata (on zaledwie rok), nie mogła go doścignąć w zdobywaniu tych umiejętności. Mistrz znów mógł być dumny z siebie - był od kogoś w czymś lepszy. Tak było początkiem sierpnia. Do końca wakacji Mistrz nie był już tylko Mistrzem Języka, ale także wiedzy o jego własnym komputerze. Odkrył w nim wszystko, co było możliwe i kiedy tylko miał chwilę czasu, natychmiast na nowo włączał ten cud techniki.
Kiedy poszedł do szkoły, znów zaczął przesiadywać całymi dniami w bibliotece. Panie bibliotekarki zawsze uśmiechały się do niego, choć rzadko kiedy zaczynały z nim rozmowę. On również mało się odzywał, mimo że zawsze miał ochotę coś zagadać. Po prostu się wstydził. Ale nie o tym chcę teraz powiedzieć. Mistrz czytał bardzo dużo. Książki, książeczki, komiksy. Tak już od trzeciej klasy. Większość jego życia to było czytanie.
Przeczytał już prawie wszystkie książki ze szkolnej biblioteki, gdy na horyzoncie pojawił się komputer. Wtedy zaczął od książek uciekać. W końcu przy komputerze jest dużo więcej zabawy! Na początku roku szkolnego wciąż czytał. Z czasem uświadomił sobie, że niewiele wie z tego, co jest napisane na kartkach, ponieważ ciągle zerka na komputer, stojący na biurku koło okna. Robił to zupełnie nieświadomie, pod wpływem impulsu. W końcu uznał, że może przez chwilę pograć...
Chwila z każdym dniem zmieniała się. 15 minut, 20, pół godziny, godzina... Ten czas ciągle rósł. I robił to w przerażająco szybkim tempie. Już po kilku tygodniach Mistrz nie miał czasu na czytanie. Przyszedłszy ze szkoły jadł obiad, brał plecak i szedł do swojego pokoju. Przebierał się i uczył. Po jakiejś godzinie, może dwóch, włączał komputer i do wieczora coś robił. Następnie kładł się spać. I tak wyglądało jego życie każdego dnia. Wstać, ubrać się, zjeść śniadanie, umyć zęby, iść do szkoły, SZKOŁA, wrócić do domu, zjeść obiad, zrobić zadanie domowe, nauczyć się (jeśli miał jakiś sprawdzian), komputer, spać. Uzależnił się i on dobrze o tym wiedział. Jednak nie robił z tym nic... Przynajmniej na początku.
Jego stosunek do komputera gwałtownie zmienił się dopiero w klasie drugiej gimnazjum. Wtedy to znalazł sobie towarzystwo. Było to kilka osób, dwie z jego rodziny. Z nimi Mistrz czuł się pewnie, był tym, który wszystkich rozśmiesza. Potrafił jednak także rozmawiać na poważne tematy. Tylko ONI znali go takim, jakim był naprawdę. Wesoły, znający mnóstwo dowcipów, śmiejący się ze wszystkiego, nie biorący na serio obelg. Wtedy, kiedy ICH poznał, zaprzyjaźnił się, zaczął zupełnie inaczej postrzegać świat i żyjących w nim ludzi. Dostrzegł to, co jest naprawdę ważne, ustalił swoje priorytety. Bóg, miłość, rodzina i przyjaciele - nie liczyło się nic innego. Tylko ONI. Każdą wolną chwilę chciał spędzać właśnie z NIMI. Tymi, którzy nie oceniali go za to, jak wygląda, ale za to, kim jest. Nie powierzchowność lecz to, co w środku liczyło się dla nich. Dzięki nim Mistrz wreszcie uwolnił się od nałogu, od komputera. Zrozumiał, że to dzięki książkom zdobędzie wiedzę z jego ukochanej dziedziny, języka polskiego.