Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Mistrz Języka

Dodane przez 93asia93 dnia 28-09-2008 13:46
#3

Pióro silniejsze niż miecz

Już w czwartej klasie szkoły podstawowej odkrył w sobie talent do języka polskiego. Pisał wspaniałe wypracowania - charakterystyki, wywiady, kroniki - za które dostawał same celujące oceny. Był bardzo dumny z siebie. Odtąd język polski stał się jego ulubionym przedmiotem. Chodził do szkoły z radością, że dziś też będzie mógł coś napisać.
I wtedy doświadczył czegoś nowego. Był chwalony. Jego nauczycielka zawsze uśmiechała się do niego. Rumienił się z zadowolenia. Uczył się pisać coraz lepiej, coraz piękniej. Po to, żeby zaimponować nauczycielce (a co ważniejsze samemu sobie), która zawsze czytała na głos urywki jego prac.
Potem zaczął pisać sam dla siebie. Bajki o zwierzętach (gdyż te kochał najbardziej), opowiadania o zabawnych losach swoich i jego rodziny, sąsiadów i znajomych.
Zawsze zmieniał imiona, często nawet płeć osób, o których pisał. Zatajał również niektóre ważne informacje, aby nikt nie mógł domyślić się, o kim jest mowa. Co prawda osoby, które go dobrze znały, osoby spoza szkoły, tym samym z jego najbliższego otoczenia, po wnikliwej analizie jego tekstów, mogłyby odkryć wszystko, co tak starannie i dokładnie opisywał, było jego życiem i codziennością. Jednak nikt z tych "wybrańców", przed którymi odsłonił choć niewielką część swojego serca i umysłu, nigdy nie widziały na oczy jego prac.
Mistrz przed nikim nie okazywał słabości. Choćby sprawiano mu potworny ból fizyczny, nie odezwałby się słowem. Nie skrzywiłby się ani razu. Po policzkach nie spłynęłaby ani jedna łza. Po prostu taki był. Przed nikim nie chciał się korzyć, ani nawet okazywać uczyć przejawiających słabość. Bał się tego. Z tej na pozór głupiej przyczyny nie powiedział nikomu o swoich nadzwyczajnych zdolnościach. Myślał, że gdy usłyszy słowa krytyki i pogardy (czego był pewien), nie będzie już w stanie panować nad sobą, swoim ciałem i umysłem. Że pokaże to, co tak naprawdę w nim jest.
Z czasem znudziło mu się nieco pisanie opowiadań, wymyślanie zabawnych historyjek czy dziwnych legend. Z tego też powodu na jakiś czas zaprzestał pisania czegokolwiek. Przestało mu to już, jak sądził, pomagać, więc uznał, że najwyższy czas z tym skończyć. Lecz te okres w jego życiu należał do najkrótszych.
Po jakichś dwóch miesiącach męki, spowodowanej brakiem pisania (tworząc dawał odpocząć swoim zmysłom - od wszystkiego, co go dręczyło, czy bolało), znów powrócił do swojego własnego świata, lecz teraz w zupełnie innej postaci. Zmienił się nie do poznania. Odrodził się. Na nowo wszystko zaczął. Choć już przedtem mógł być tym, kim chciał, teraz odczuwał to wyjątkowo wyraźnie.
Jego nową pasją była poezja. Wiedział, że to musiało tkwić w nim już od dawna, lecz dopiero teraz był w stanie odkryć ten kolejny talent. I to w pełnym tego słowa znaczeniu. Pisał dużo. Bardzo dużo. Z początku były to bardzo prymitywne wierszyki, nie oddające tego, co chciał powiedzieć, nawet w 30 procentach. Jednym z jego pierwszych, takich właśnie rutworówr1;, był wierszyk pt. "Kocham", przeznaczony specjalnie dla Niej... tej, o której nikt nie wiedział, że jest mu tak bliska.
Kocham Twe usta, kocham Twój nos,
kocham Twe czoło i każdy włos.
I choć Ci sprawiam wiele przykrości,
Kocham Cię całą do szpiku kości.
Gdy zaczął swoją, swoistego rodzaju, przygodę, z pisaniem poezji, kończył właśnie czwartą klasę podstawówki. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele w przyszłości zyska dzięki swoim obecnym zainteresowaniom. A zyskał naprawdę wiele, już po kilku latach pracy nad swoim stylem pisania, myślenia i samym sobą.
Przez pierwsze dwa lata faktycznie ciężko i dużo pracował. Wysyłał wiersze na konkursy, w których zawsze otrzymywał wyróżnienia. Gdy tylko coś napisał, czytał to miliony razy i miliony razy poprawiał, aż uzyskał oczekiwany rezultat. Nie zawsze wszystko wychodziło tak, jak do końca chciał, lecz z tego wiele się uczył. Spróbował pisać chyba każdy rodzaj poezji, ale najbardziej mu przypadły do gustu (i zresztą najlepiej wychodziły) wiersze białe. Mógł w nich wyrażać wszystko to, co myślał, nie obawiając się, że nie znajdzie wystarczająco poważnych rymów do danych słów. Tak więc bez strachu, a wręcz z pewnego rodzaju pewnością siebie, pisał wspaniałe nie rymowane wiersze.
Znów umiera ktoś,
kogo znałeś.
I zastanawiasz się,
dlaczego to akurat on.
Nie możesz spać,
nie możesz jeść.
Wciąż wspominasz chwile,
Które spędziliście razem.
Chcesz, by to wszystko
znów wróciło.
Obwiniasz się za to,
czego nie mogłeś zatrzymać...
każde światło kiedyś gaśnie,
każdy człowiek kiedyś zaśnie...
"Światło życia". Napisał to w wakacje, tuż po skończeniu klasy pierwszej gimnazjum. Mistrz miał wtedy 14 lat. 16.08 zginął jego bliski znajomy. On nazywał go swoim przyjacielem. Autostrada. Trasa Kraków - Wieliczka. Zginęły cztery osoby, w tym ON. 16-latek, który jako pierwszy zrozumiał Mistrza. Jego życie, myśli i lęki. On jeden potrafił go pocieszyć. Mistrz doznał szoku, gdy JEGO siostra go poinformowała o całym zdarzeniu. Nie wierzył, by to się mogło stać. To było dla niego nieprawdopodobne i niemożliwe. Wciąż dzwonił i pisał sms-y na numer JEGO telefonu. Zawsze słyszał ten sam kobiecy głos mówiący: "Nie ma takiego numeru"... Wtedy doszczętnie się załamał i ponownie szczelnie zamknął w sobie.
To tragiczne zdarzenie rzutowało na jego twórczość. Pisał tylko i wyłącznie smutne utwory. O śmierci, żalu, tęsknocie, nienawiści... To były jego tematy. Wszystko, co czuł, mógł przelać na papier.