Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wnuczka Pottera: Opowieść o Elodie Potter

Dodane przez Loonyy dnia 31-05-2011 16:30
#1

Rozdział I - Ona
Wokół ściemniała świat nocna czerń, dawno nie widziano tak pięknej nocy. W tej okolicy, w Darkness Hill, było to dość normalne. Jedyne światło jakie oświetlało drogę pochodziło z samego księżyca i lamp pozapalanych w domach. Nie zauważono żadnej latarni przy ulicy, a było jaśniej niż w zwykłej, oświetlonej dzielnicy. Nie tylko pod tym pozorem Darkness Hill nie należało do zwykłych miejsc. Mieszkali tam dość dziwni ludzie. Pojawiali się, nagle znikali jakby rozpływali się w powietrzu. Wszystko dlatego, że była to dzielnica w pełni zamieszkana przez rodziny czarodziejów. Nagle na ulicy pojawił się mężczyzna w podeszłym wieku. Co dziwne, towarzyszyła mu jeszcze starsza kobieta. On miał na sobie granatową codzienną szatę, ona zaś fioletową ze złotymi wzorami i na głowie sterczała jej tiara o tych samych kolorach. Oboje mięli okulary. Na pomarszczonym czole starca widać było bliznę w kształcie błyskawicy.
- Kiedy będę mógł się dowiedzieć, dlaczego naprawdę pani profesor przybyła tutaj ze mną? - odezwał się w końcu - To dość dziwne, aby dyrektorka Hogwartu pojawiała się wszędzie, gdzie się jej byłym podopiecznym urodziła wnuczka lub córka... - urwał
- Zawsze we wszystkim szukałeś zagwostki, Potter. Mam w tym pewną misję, ale nie mogę Ci o niej nic powiedzieć, dopóki nie poznam twojej wnuczki. Potem będzie czas na wyjaśnienia. - odpowiedziała mu jak zwykle stanowczym tonem profesor McGonagall. Dalej szli już w ciszy, aż nie stanęli przed jednym z domów. Cały drewniany, z niewielkimi okienkami i ślicznymi zasłonami. Otaczał go ogród, w którym słaba widoczność przeszkadzała w jego bliższym poznaniu.
- Gotowy? - zapytała Harry'ego
- Wchodźmy. - odpowiedział. Weszli do domu.
- James! Marie! Jesteśmy! - powiedział Harry kładąc tiarę pani profesor na półkę w korytarzu. W środku ten niewielki domek przypominał pałac, drewniany pałac. Naprzeciw wyjściu z korytarza był ogromny salon, właściwie to hol z balkonem, z którego widać było cały piętro, wszystkie drzwi. Po dwóch stronach zaopatrzony w zaokrąglone schody. W przerwie między nimi na wykwintnym dywanie stały dwie sofy naprzeciw siebie, a w ścianie balkonowej, pomiędzy sofami, nieduży drewniany kominek, w którym ogień już przygasał. Po prawej stronie było ogromne wejście, za którym widać było jadalnie z wielkim stołem i kuchnię z barkiem naprzeciw. Po lewej było dwoje drzwi. Jedne zamknięte, ale łatwo było się domyśleć, iż znajduje się tam toaleta, drugie otwarte, widać było przez szparę domową biblioteczkę i biurko. Z pokoju, który mieścił się nad nią wyszła kobieta.Miała jasne długie włosy, delikatne rysy twarzy i niebieskie oczy.
- Pani profesor! Miło panią widzieć - powiedziała anielskim głosem i zaczęła schodzić po schodach - Witaj Harry - w czasie wypowiadania tych słów z pokoju wyszedł i mężczyzna, podobny do starca, tyle że młodszy. Ciemne włosy, zielone oczy. James Syriusz.
-Tato, pani profesor, chciałbym Wam kogoś przedstawić - dopiero teraz zauważalny był mały różowy tobołek, który niósł ostrożnie na rękach - poznajcie naszą córkę Elodie - Harry wraz z profesor McGonagall podszedł do syna, a ten odchylił kocyk i ku ich twarzom skierowała się maleńka twarzyczka o ciemnych włoskach i niesamowicie inteligentnych, zielonych, kocich oczach. Dziewczynka wyciągnęła rączkę w stronę przybyłych. Profesor McGonagall uśmiechnęła się do niej, co było dość dziwnym widokiem na jej twarzy. Elodie odwzajemniła uśmiech i zamknęła oczy.
- Tak, to ona - oświadczyła profesor - to na nią czekałam.


Okej, na dzisiaj tyle. Takie krótkie na początek. Czekam na ocenę tego, hmm, czegoś.
Pozdrawiam,
L.

Edytowane przez Loonyy dnia 31-05-2011 16:46