Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Melissa Muir i Kate Dawon - szczypta sarkazmu w potterowskiej idylli 2/?

Dodane przez Bobby Weil dnia 04-09-2008 21:47
#10

Dells, i tak Cię kocham. A Kate jest taka Marysia? Nie sądzę. Dla mnie to zbyt pyskata i świernieta blondyna. Nie lubię tej postaci. No ale to Wasze odczucia. Nie moje. A i tak dziewczyny będą miały troche kópotów i popełnia błędy. Też nie lubię Merysó xD no ale rozdział drugi. Troche sentymentalny ale ma taki nastrój. Coś o Kate. To dopiero 3/4 rozdziału ale ktos mnie zmusił żeby wkleić ^ ^


Rozdział drugi
*Wszędzie. Nawet w tych szortach*



Wielki zegar w holu wybił właśnie pierwszą piętnaście w nocy. Ten niespokojny, metaliczny dźwięk nie zdziwił nikogo. Jednak w wieży Grynffindoru, w żeńskim dormitorium, na łóżku leżała blond włosa czarownica. Trwała w bezruchu, jakby w nieświadomości, a jej pierś unosiła się płynnym ruchem od dołu do góry. Blada i delikatna cera współgrała ze złocistymi puszystymi lokami okalającymi twarz dziewczyny. Co chwila z jej pełnych i lekko rozwartych ust, dobywał się delikatny świst. Tak, ta anielska istota współgrała z otaczającą ją ciszą. Kołysana odgłosami wiatru i szumem fal na jeziorze. Utulana do snu przez odgłos liści na zewnątrz. Jednak coś nie dawało jej zasnąć. Dręczyło ją jak królewski groszek. Tyle tylko, że Kate Dawon nie była księżniczką. Rano nie czekał na nią Książę, lecz młoda czarownica nie przejmowała się tym zbytnio. Leżąc w purpurowej pościeli delikatnie przekręciła głowę w kierunku łóżka swojej sąsiadki. Ujrzała śniadą cerę, wydatne kości policzkowe i długie czarne rzęsy.
- Poznałabym cię nawet na końcu świata. r11; Szepnęła blondynka. - Nawet wtedy, gdy ubrałabyś swój okropny brązowy trencz. Nawet wtedy, gdy założyłabyś swoje lenonki na nos i chustę na głowę. Mnie byś nie zmyliła.
Nagle drobny, brązowy kosmyk opadł na policzek szatynki, a ta w ułamku sekundy skrzywiła się przez sen.
Cały ty Mells, pomyślała Kate. Idealistka do bólu.
Blond włosa czarownica delikatnie odsunęła pościel i bezszelestnie przysunęła się do Melissy. Po czym wzięła i leciutko odsunęła kosmyk z policzka szatynki. Ta wyraźnie uśmiechnęła się przez sen i obróciła na plecy.
Blondynka natomiast przyklękła przy jej łóżku i skrzyżowała ręce opierając na nich swój drobny podbródek. Nagle za oknem zahukała sowa, a Kate przypomniało się pewne zdarzenie sprzed dwóch lat.
Pamięta jak przebudziła się w nocy. Lato było wtedy szczególnie upalne, dlatego było jej gorąco i duszno, a pidżama przylepiła się do niej na całej powierzchni. Gryfonka rozkopała pościel nogami, aby uzyskać trochę chłodu i swobody. Rozejrzała się po sypialni. Wszystko wyglądało jak zwykle. Z prawej strony stało łóżko Nigelli Mawson, dość puszystej Włoszki. Lokatorka jak to miała w zwyczaju, głośno chrapała. Kate mimowolnie przewróciła oczyma i odwróciła się w stronę łóżka Melissy. Lecz ku zdziwieniu czarownicy było ono puste. Blondynka natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej. Szybko zanalizowała w myślach fakty i podeszła do okna. Podniosła ciężkie okiennice i usiadła na wąskim parapecie. Nie myliła się. W jasnym świetle księżyca, pod starą wierzbą ktoś siedział. Nie był wysoki, raczej średniego wzrostu. Lecz te długie nogi, ledwie przykryte koszulą nocną i szortami poznałaby wszędzie. Nie myśląc wiele ubrała swoje baleriny i narzuciła koszulkę na pidżamę. Po cichu wymknęła się z dormitorium, starając się uciszyć jak zwykle narzekającą Grubą Damę. Cudem przemknęła ciemnymi, o tej porze opustoszałymi korytarzami przez uśpiony zamek i doszła do wejściowych drzwi. Odetchnęła z ulgą, gdy tylko znalazła się na zewnątrz i natychmiast głęboko zaczerpnęła zimnego powietrza. Spojrzała w górę i ujrzała gwieździste niebo. Wysoko, ponad murami Hogwartu widniał księżyc w nowiu. Wydawał się dziewczynie jaśniejszy i wspanialszy niż kiedykolwiek przedtem. Szła jak zahipnotyzowana wodząc wzrokiem po gwiazdach i wyobrażając sobie wszelkie wzory, postacie i najrozmaitsze konstelacje utworzone z ich pomocą. Pamiętała jak kiedyś tata opowiadał jej o wszystkich tych mugolskich urządzeniach, które pomagają im dostrzec gwiazdy bliżej. Jacy to głupcy myślała wtedy blondynka. Jak mogą nie dostrzegać piękna natury gołym okiem. Dlaczego wszystko muszą rozbierać na części? Wszystko dokładnie zbadać, prześwietlić na wylot, zmierzyć, zważyć... Przecież perły ceni się za całokształt. Za wszystko. A nie tylko za ziarenko piasku i małże. Kate nigdy nie rozumiała mugoli, dla niej byli oni biednymi ludźmi pozbawionymi wyobraźni.Gdy tak szła z wysoko uniesioną głową, wpatrzona w granatowe niebo, nagle przypomniała sobie, dlaczego właściwie tutaj przyszła. Z niechęcią , 'wróciła' na ziemię i zaczęła szukać wzrokiem celu swej nocnej wyprawy. Tak jak oczekiwała, Melissa siedziała pod bijąca wierzbą z podkulonymi nogami i w tych swoich fikuśnych szortach. Gdy podeszła bliżej, zauważyła że przyjaciółka siedzi w bezruchu. Głęboko pogrążona w swoich myślach, z mętnym wzrokiem wbitym daleko w horyzont. Promienie księżyca zostawiały srebrzyste smugi nad koronami drzew Zakazanego Lasu. Błonia pokryte były wieczornym mrokiem.
- Jest tam coś ciekawego? r11; zapytała Kate podchodząc bliżej.
- Cor30; a tam. Chyba nic. Sama nie wiem. A ty coś widzisz?
Kate nachyliła się nad szatynką i spojrzała w otchłań nocy.
- Szczerze? Nie bardzo. Może pomyliły ci się widoki, widzisz okno na sypialnię chłopaków jest trochę bardziej w prawo...
- Kate! r11; Mells udała zdegustowaną, jednak nie potrafiła ukryć lekkiego uśmiechu, który zawitał w kącikach jest wąskich ust.
- No co. Trzeba cię rozweselić. Wyglądasz jakbyś właśnie uciekła ze stypy. r11; odparowała blondynka i usiadła na trawniku opierając się tyłem o plecy Melissy. r11; A tak poważnie... Co się stało?
- A co się miało stać. Po prostu r30; było zimnor30; no a wieszr30; pod wierzbąr30;zawsze tak jakoś cieplej - wybąkała niemrawo.
Blondynka odwróciła się do przyjaciółki i posłała jej spojrzenie pełne politowania.
- Kto jak kto, ale po tobie spodziewałam się większej kreatywności. Starą Dawon możesz zbywać swoim 'fajnie', 'cieplej'. Może inne dziewczyny by się nabrały, ale mnie nie oszukasz. Co ci leży na wątrobie?
- Wczorajszy pudding. r11; prychnęła Mells.
- Tiaa a ja mam napisane na czole rFundacja św. Brata Albertar1;.
- Hm, to stąd ten wór ze starymi ciuchami pod łóżkiemr30;
- Mells! r11; Kate posłała Melissie kuksańca w bok i zaniosła się wdzięcznym śmiechem. Jednak szatynka tylko słabo się uśmiechnęła.
- O matko! Co mam zrobić żeby to w końcu z ciebie wydusić?! r11; dziewczyna odwróciła się i chwyciła zdezorientowaną przyjaciółkę za ramiona. Zaczęła nią potrząsać. r11; Powiedzr30; w końcur30; co r30; się r30; stało! r11; wykrztusiła.
Gdy przestała, popatrzyła prosto w zamglone niebieskie oczy ukryte za kurtyną czarnych rzęs.

To dopiero 3/4. Dalsza część wkrótce.


PS: Ja pie****. Jak sie popzbyć tych r11 itp? W odpowiedzi na posta tego nie widać. A jak chce zeedytować to one znikają :[ Help! Sorry za to.