Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wyżeracze Hogwartu - potyczki Huncwotów i... (rozdział 12)

Dodane przez 93asia93 dnia 02-09-2008 21:33
#6

2. Lily
Nie szata zdobi człowieka


Wielka Sala jarzyła się blaskiem tysięcy świec wiszących w powietrzu nad czterema długimi stołami. Lily szła obok Severusa i trzęsła się ze strachu. Starsi uczniowie szeptali coś między sobą, gdy pierwszoroczniacy przechodzili koło nich. Nie polepszało to samopoczucia Lily. W końcu się zatrzymali, a profesor McGonagall (która już zdążyła się im przedstawić) położyła przed nimi stołek, na którym była stara tiara czarodzieja. Przez chwilę panowała cisza. Potem rozdarcie tuż przy rondzie rozwarło się jak usta, a kapelusz zaczął śpiewać. Jednak Lily nie rozumiała wiele z tego, co kapelusz śpiewał. Dotarły do niej tylko słowa: Gryffindor... Slytherin... Hufflepuff... Rawenclaw... wybiorę... przydzielę...
Nie mogła opanować drżenia. Spojrzała na Severusa. Ich oczy spotkały się. Severus chwycił ją za rękę i szepnął, patrząc jej w oczy:
- Nie bój się. Nie ma czego.
Musiał odwrócić od niej głowę, gdyż profesor McGonagall zaczęła wyczytywać nazwiska uczniów.
- Evans, Lily!
Dziewczyna rzuciła zlęknione spojrzenie w stronę Severusa, który uśmiechnął się zachęcająco, i poszła w kierunku stołu nauczycielskiego. Przez cały czas patrzyła na Tiarę Przydziału, a serce biło jej jak oszalałe. Kiedy siadała na stołku i zakładała Tiarę na głowę, nie potrafiła opanować drżenia rąk. Nastała chwila ciszy. Zagięcie przy rondzie kapelusza rozchyliło się i...
- GRYFFINDOR!
Lily zdjęła Tiarę z głowy, wstała, położyła ją na stołku i skierowała się ku stołowi Gryffindoru. Przechodząc koło Severusa uśmiechnęła się do niego delikatnie. Nie odwzajemnił uśmiechu. Nawet na nią nie spojrzał.
Dziewczyna odwróciła głowę od niego i poszła do stołu Gryffindoru. Syriusz przesunął się, aby zrobić jej miejsce. Jednak Lily go poznała. To przecież ten chłopak, który dokuczał Severusowi, pomyślała. Zacisnęła usta i usiadła, mając założone ręce. Czemu nigdzie nie ma miejsca? Akurat obok tego przygłupa muszę siedzieć! - myślała.
- Potter, James! - wyczytała profesor McGonagall.
Chłopak szedł pewnie, z uśmiechem na twarzy. Ledwie założył Tiarę na głowę, zagięcie rozwarło się.
- GRYFFINDOR!
James biegł do stołu Gryfonów. Witały go oklaski i okrzyki kolegów. Najmocniej klaskał przystojny chłopak siedzący koło niej, Syriusz Black. James usiadł między nim, a Lily. Przybili sobie piątkę. James chyba jej nie poznał. Ona nie mogłaby zapomnieć jego fryzury. Rozczochrana, jak gdyby stał na wietrze. A i on nic nie robił, by to zmienić. Co za palant! - zirytowała się Lily, kiedy James zaśmiał się ironicznie, gdy McGonagall przeczytała:
- Snape, Severus!
Tiara nie zastanawiała się zbyt długo.
- SLYTHERIN!
Lily jęknęła cicho. James zawył z uciechy. Dziewczyna obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i patrzyła, jak Severus udaje się ku stołowi po drugiej stronie Wielkiej Sali. Śledziła go wzrokiem aż do momentu, kiedy usiadł, a po ramieniu poklepał go wysoki jasnowłosy chłopak z odznaką prefekta naczelnego. Miała nadzieję, że Severus odwróci głowę, uśmiechnie się i pomacha do niej, by dodać jej otuchy. Jednak tego nie zrobił.
Dziewczyna odwróciła głowę i popatrzyła na stół, na którym już pojawiły się przeróżne potrawy. Większości z nich Lily nigdy w życiu nie widziała, nie mówiąc o ich jedzeniu. Nie wiedziała, od czego zacząć ucztę. Ale gdy zobaczyła, że siedzący obok niej James i Syriusz pochłaniają takie ilości jedzenia, że chyba nawet nie wiedzieli, co jedli, natychmiast zrobiło jej się niedobrze. Co za idioci!, myślała z goryczą.
- Zjedz coś, bo będziesz wyglądać jak Smarkerus - powiedział James. Lily prychnęła ze złością.
- Czyli jak? - powiedziała przez zęby.
- Noo... - zastanowił się James.
- Jak trzy ćwierci do śmierci - wtrącił Syriusz.
- O właśnie. Może nawet i dwie... - Lily zacisnęła zęby. - Tylko nie zapomnij myć włosów, jak Smarkerus.
Syriusz ryknął śmiechem, przy okazji plując na wszystkich sosem z pieczeni. Lily miała tego dość. Właśnie chciała się przesiąść, gdy wstał dyrektor Hogwartu, rozmowy ucichły, a z półmisków znikły wszystkie potrawy. Mężczyzna uśmiechnął się.
- Witajcie moi drodzy, w kolejnym roku nauki w Hogwarcie! Na samym wstępie pragnę powitać wszystkich nowych uczniów - skłonił lekko głowę - i pragnę ich poinformować, że zabroniony jest wstęp do Zakazanego Lasu. W tym roku również doszło kilka nowych pozycji przeniesionych do Dziełu Ksiąg Zakazanych. I bardzo proszę nie wkradać się do biblioteki nocą, gdyż naszej bibliotekarce pani Pince przysparza to wiele nowych obowiązków. Teraz możecie udać się do swoich dormitoriów.
Wszyscy uczniowie wstali, a prefekci próbowali przekrzyczeć tłum:
- Pierwszoroczniacy, proszę za mną! Pierwszoroczni! Tutaj proszę!
Lily szybko wstała i pomknęła w stronę prefekta Gryfonów. Chciała jak najprędzej uwolnić się od tych natrętów, Pottera i Blacka. Jednak oni błyskawicznie zjawili się koło niej. Stanęli po obu jej stronach. James objął ją ramieniem. Zareagowała natychmiast.
- Odczep się, palancie!
- Ooo... Nieładnie, oj nieładnie... - powiedział James.
- Dość tych pogaduszek! Idziemy! - zdenerwował się prefekt.
Lily odepchnęła Jamesa. Ten jednak znów objął ją ramieniem. Z całej siły szturchnęła go łokciem w bok.
- Au! No coś ty! - powiedział James rozmasowując sobie żebra.
Dziewczyna nie słuchała. Wyprzedziła chłopców i dogoniła prefekta.
- Ty jesteś prefektem, tak? - zagadnęła go, chcąc się uspokoić.
- Tak - uśmiechnął się chłopak.
- Zaszczytna funkcja... I bardzo odpowiedzialna, prawda?
- Och, tak. - prefekt już całkiem się rozchmurzył, że jest ktoś, kto chce go słuchać. - Musimy ustalać nowe hasła, w przypadku Gryffindoru z Grubą Damą. Nauczyciele często też nas proszą o pomoc.
- Nauczyciele proszą uczniów o pomoc? - zdziwiła się Lily.
- prefektów - poprawił ją chłopak. - Zazwyczaj chodzi o proste sprawy - udzielenie komuś korepetycji, pilnowanie uczniów w dormitorium i na korytarzach... Tego typu sprawy.
W tym czasie, gdy prefekt opowiadał o swoich zajęciach, doszli do portretu Grubej Damy.
- Motyli raj!
Portret odsłonił dziurę, przez którą przeszli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Był tam kominek, na którym wesoło trzaskał ogień. Obok kominka stały cztery fotele, ułożone wokół niedużego okrągłego stolika. W kącie stała szafa, koło niej na ścianie wisiała korkowa tablica, a na niej ogłoszenia. Ścianę po lewej stronie od wejścia do Pokoju Wspólnego prawie w całości pokrywała flaga Gryffindoru, a raczej jego godło - złoty lew nad napisem: GRYFFINDOR, również tkany złotymi nićmi, na czerwonym tle. Połowę ściany przeciwległej zajmowały dwa okna, przez które widać było błonia Hogwartu, chatkę gajowego i Zakazany Las.
- Uau! - wykrzyknął James, który właśnie wszedł. - Tu jest dokładnie tak, jak opowiadał mi tata!
- Tu jest lepiej, niż sobie wyobrażałem! - powiedział uradowany Syriusz, rzucając się na jeden z foteli. James usiadł na stołku, które były położone wokoło stołów pod ścianą.
- Dormitorium dziewczynek na lewo, chłopców na prawo - powiedziała dziewczyna o długich kręconych włosach. Na szacie miała odznakę prefekta naczelnego Gryffindoru.
Lily, nie czekając na nikogo i na nic, a chcąc wreszcie pozbyć się Pottera i Blacka, od razu poszła do swojego dormitorium. Otworzyła drzwi z napisem "I rok". Weszła do przestronnego pokoju z dużym oknem i czterema łóżkami. Wybrała sobie jedno - to przy oknie. Przyciągnęła swój kufer, stojący pod drzwiami, do nóg tego łóżka. Otworzyła kufer, wyciągnęła z niego swoją piżamę i przebrała się. Nie była senna, mimo późnej pory. Stanęła przy oknie i wpatrywała się w gwiazdy. Myślała o tym, co ją dzisiaj spotkało.
Następnego dnia wstała bardzo wcześnie. Ubrała się i zeszła do Pokoju Wspólnego. Nikogo tam nie było, a ogień w kominku już prawie wygasł. Przeszła przez dziurę pod portretem Grubej Damy i udała się w stronę Wielkiej Sali. Miała nadzieję, że Severus już tam będzie. I nie myliła się. Siedział samotnie nad miską owsianki. Lily ucieszyła się, że był sam. Podbiegła do niego i objęła go Ramonami.
- Cześć - szepnęła mu do ucha i usiadła koło niego.
- Och, cześć.
Chłopak ucieszył się na jej widok. Jednak... W jego oczach było coś... Coś dziwnego. Coś, czego jeszcze nigdy nie widziała. Czy możliwe, by to...
- Jesteś smutny - powiedziała.
- Nie! Ja wcale... - zaprzeczył. Przerwała mu.
- widzę przecież, że jesteś smutny. Co się stało?
Severus milczał, wpatrując się w swoją owsiankę. Zapanowało milczenie. Lily patrzyła na jego twarz. Po dłuższej chwili powiedziała:
- Chodzi o nasz przydział, tak? O to, że ja jestem w Gryffindorze, a ty w Slytherinie?
Powoli skinął głową. Dziewczyna westchnęła.
- Profesor McGonagall chyba rozdaje podziały godzin - powiedział chłopak odwracając głowę od niej. - Idź lepiej do swojego stołu, żebyś później nie musiał jej szukać.

*


Pierwszy dzień minął spokojnie. Transmutacja, zaklęcia, eliksiry i historia magii. Profesor Slughorn, którego tak się obawiała, okazał się bardzo spokojnym człowiekiem ze sporym brzuchem. W mniemaniu Lily był... pantoflarzem. Nie wie, dlaczego akurat to określenie przyszło jej do głowy, gdy go zobaczyła. Po prostu... to właśnie pomyślała. Pantoflarz. Poza tym nie działo się nic specjalnego. No, oczywiście, jest w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. I ten Potter. Razem z Blackiem ciągle się do niej dowalali.
- Hej, Evans, co tam u Smarkerusa?
- Pozdrów Smarkerusa, Evans!
- Evans, postanowiłaś nie jeść, żeby wyglądać jak Smark?
Te teksty doprowadzały ja do szału. Ale nie mówiła nic. Zaciskała zęby i pięści ze złości. Miała ochotę rzucić na obydwu jakiś urok, wyjątkowo paskudny, który tak dałby im w kość, że raz na zawsze daliby spokój i jej, i Severusowi. Jednak nie znała takiego uroku. Poza tym... nie chciała mieć kłopotów.
Tak przetrwała tydzień. Była zmęczona i smutna. Tylko w poniedziałek widziała Severusa. Miała wrażenie, że jej unika. Nie, to niemożliwe, myślała. To mój najlepszy przyjaciel, a ja jestem jego najlepszą przyjaciółką... Dlatego w sobotę znów wstała wcześnie. Jednak Severusa nie było w Wielkiej Sali, jak poprzednio. Usiadła przy swoim stole i zwiesiła smętnie głowę. Myślała o sobie i Severusie. Czy ich przydział wpłynie na ich przyjaźń...? Czy przez to, że ona jest w Gryffindorze, znienawidzi ją? Te ponure myśli przerwał czyjś okrzyk. Odwróciła się. To Severus wykrzykiwał jej imię.
- Lily! Lily! - uśmiechał się i machał do niej ręką.
- Severus!
Zerwała się z krzesła i pobiegła w jego stronę. Stanęła tuż przed nim i popatrzyła na jego twarz. Uśmiechał się promiennie. Jego oczy lśniły niczym gwiazdy, jakimś dziwnym blaskiem. Była to bardzo wielka radość i... No właśnie. Lily widziała coś jeszcze... Na jego twarzy, w jego oczach i ruchach. Jednak nie mogła odgadnąć, co to było.
- Chodź na śniadanie - powiedziała.
- Nie... Chodźmy na błonia. Dawno nie rozmawialiśmy - odrzekł.
- OK, chodźmy.
Wyszli na zewnątrz i udali się w kierunku jeziora. Niebo było zachmurzone, ale im nie było zimno. Usiedli nad jeziorem, pod starym dębem. Severus oparł się o drzewo, a Lily o niego. Objął ją ramieniem. Dziewczyna opowiedziała mu o Potterze i Blacku.
- ... i tych dwóch palantów się do mnie dowala. A najgorsze, że przezywają ciebie - zakończyła smętnie.
- Nie przejmuj się nimi. Przecież cała mądrość polega na tym, aby umieć wyciągnąć wnioski z dobrych i złych doświadczeń.
- Masz rację, Sev. Nie powinnam się tak bardzo nimi przejmować.
- Nie warto - powiedział.
Dziewczyna wtuliła się w niego i zamknęła oczy. Nie mogła zobaczyć, jak Severus uśmiecha się i delikatnie dotyka ustami jej włosów.

---
Kolejna część "Wyżeraczy". Mam nadzieję, że nie pozasypialiście ;)