Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wyżeracze Hogwartu - potyczki Huncwotów i... (rozdział 12)

Dodane przez 93asia93 dnia 28-08-2009 18:24
#47

10. James
Pierwszy "numer"


- ... a to ktoś nam zrobił pod koniec zeszłego roku, pamiętasz? - powiedział chłopak pokazując kolejne zdjęcie.
- James, no jasne! W życiu tego nie zapomnę! Sam zobacz - wyglądałeś tutaj jak goblin!
Syriusz nie mógł pohamować śmiechu. Wciąż patrzył na wyciągniętą fotografię. James również spoglądał, uśmiechając się szeroko. Widział bowiem samego siebie sprzed niecałego roku, przygniecionego ciężarem przyjaciela.
Zachciało im się wtedy sztucznych ogni na meczu Quidditcha. A że nie umieli dobrze zaklęcia - było dla nich sprawą drugorzędną. Ważny był jedynie wynik i otucha dla drużyny Gryffindoru, która w deszczu, szumie piorunów, chwilowym świetle błyskawic i huku grzmotów, musiała stawić czoła świetnemu Slytherinowi. Nie szło im zbyt dobrze, a że i Potter, i Black byli wielkimi fanami, postanowili wziąć sprawy w swoje pierwszoroczne ręce i różdżki.
Myśleli, że mogą wszystko. Jednak dobrze znana regułka zaklęcia nie wystarczy do jego w pełni poprawnego wykonania. Trzeba jeszcze akcentować sylaby, wykonywać odpowiednie ruchy nadgarstka... Dlatego też Gryfoni wyczarowali zaledwie mnóstwo pszczół, które, dziwnym trafem, nie były zachwycone swoim położeniem. A użądlenia były bolesnar30;
- Ej... - to Syriusz przypomniał sobie coś jeszcze. - Pamiętasz, jak po zeszłorocznych egzaminach tak strasznie kułeś z Remusem?
- Po egzaminach...? Ach, tak! Pamiętam. A co? - chłopak popatrzył podejrzliwie na przyjaciela.
- Nico. Tylko czemu ja nie wiem, czego wyście się tam uczyli? - teraz to Black był podejrzliwy.
- Bo uznaliśmy, że cię to nie zainteresuje - odrzekł, lecz widząc niezadowolone spojrzenie kolegi, powiedział szybko - takie tam, transmutacja. Remus chciał mnie nauczyć kilku ciekawych zaklęć.
Kurczę, coś się dzieje nie tak - pomyślał James. Ni stąd, ni zowąd Syriusz pyta mnie o to, co działo się rok temu, nie wierzy mi i świdruje tym swoim spojrzeniem brązowych oczu. Czy mam mu powiedzieć...? Może jeszcze nie teraz. Za kilka miesięcy wakacje... wtedy powiem.
***

Hogwart wyglądał wyjątkowo pięknie. Było już, co prawda, długo po świętach, lecz nikt, nawet woźny, nie kwapił się do ściągania sporej ilości ozdób i usuwania licznych choinek. Na zewnątrz śnieg wciąż prószył, zostawiając na rozległych błoniach dużo białego puchu, co nadawało zamkowi jeszcze więcej magii. Zaczynał się właśnie luty.
James i Syriusz nie zwracali uwagi na takie detale, jak wystrój wnętrza czy pogoda. Mieli mnóstwo szalonych pomysłów i dzikich zachcianek. Prześcigali się w wymyślaniu dowcipów. Jednak prawie zawsze kończyło się to kłótnią, gdyż każdy z nich chciał zrealizować swoją wizję. Remus często łagodził te spory, ale i on nie zawsze zdążył. Czasem któryś musiał udać się do skrzydła szpitalnego, a niekiedy ucierpiał jakiś postronny Gryfon.
Jednym z nielicznych pomysłów, o którym chłopcy nie dyskutowali, był numer z paczką "wiecznego błota" wykręcony woźnemu - Filchowi, podczas ferii świątecznych. Chłopcy wybrali za cel podłogę pod drzwiami jego gabinetu, pracowni, czy czymkolwiek to było.
W ustalonym dniu i porze obydwaj zajęli swoje pozycje. Uśmiechnięci i podnieceni czekali, aż Filch wróci do siebie i, gderając, zamknie drzwi. Stało się to całkiem niedługo. Nieźle się zaczyna, uśmiechnął się James.
- Wingardium leviosa - szepnął.
Mała paczuszka uniosła się w powietrze. James skierował ją prosto do celu. Zanim jednak ułożył ją na ziemi, zastukał kantem w drzwi. Od razu dało się słyszeć charakterystyczne ciężkie kroki. Woźny rozglądał się nieufnie. Już miał wejść z powrotem, gdy zauważył "przesyłkę".
Ha! Mam cię! - pomyślał James widząc błogi uśmiech na twarzy woźnego.
- Hej - to Syriusz znalazł się koło niego - jak myślisz, otworzy"
Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, bo właśnie rozległ się upragniony dźwięk. Tak! - to Filch otworzył paczkę.
Chłopcy wracali do wieży Gryffindoru pokładając się ze śmiechu, słuchając wrzasków woźnego i planując kolejną "akcję".
___

Krótkie, dosć niefajne i napisane w lutym.

Skoro uważacie, że "Wyżeracze..." są tacy genialni, chyba trzeba Wam nieco obrzydzić żywot :)

A tak serio, to po wiadomości od Alberta zerknęłam na bloga i okazuje się, że jeszcze jeden rozdział mam opublikowany... Tu go też nie może zabraknąć, choć sama określam go jednym słowem - ŻENUA.

Edytowane przez 93asia93 dnia 28-08-2009 18:25