Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wyżeracze Hogwartu - potyczki Huncwotów i... (rozdział 12)

Dodane przez 93asia93 dnia 29-08-2008 20:56
#1

1. Syriusz
W pociągu do Hogwartu

Dzień zapowiadał się wspaniale, mimo że był 1 września. Słońce jeszcze świeciło mocno, a niebo było bezchmurne. Stacja King's Cross była tak zatłoczona, że Syriusz z wielkim trudem przepychał się przez tłum ludzi, pchając przed sobą wózek. Spieszył się, choć była dopiero 10:20. miał nadzieję poznać kogoś fajnego jeszcze zanim wsiądzie do pociągu.
- Syriuszu! - usłyszał surowy głos matki.
Odwrócił się i w tym samym momencie poczuł, że na coś wpadł. Siła uderzenia zwaliła go z nóg. Wstał powoli, klnąc pod nosem. Rozejrzał się. Ludzie wokoło nie zwracali na niego najmniejszej uwagi. Tylko kilka starszych kobiet z niesmakiem pokręciło głowami. Syriusza jednak bardziej zainteresowało to, na co wpadł. Był to wózek bagażowy. Pełny wózek bagażowy. Więc gdzieś tu musi być jego właściciel, pomyślał. Przeszedł na prawą stronę swojego wózka. Nie mylił się. Na ziemi klęczał chłopak, na oko w jego wieku, z wyjątkowo rozczochranymi czarnymi włosami. Chyba czegoś szukał.
- A niech to! - powiedział ze złością chłopak.
- Szukasz czegoś?
- Moje okulary... Powinny gdzieś tu być...
Syriusz natychmiast je zauważył. Leżały kilka stóp dalej. Podniósł je i podał chłopakowi.
- Dzięki - powiedział zakładając je. Wstał, otrzepał ubranie i wyciągnął rękę w kierunku Syriusza. - Jestem James Potter.
- Syriusz Black.
Uścisnęli sobie dłonie. Popatrzyli na swoje wózki, a potem znów na siebie i zgodnie wybuchnęli śmiechem. Wtedy podbiegła do nich kobieta o krótkich czarnych włosach i orzechowych oczach. Miała bardzo podobne rysy twarzy do Jamesa.
- Och, na miłość Boską, James! Gdzie ty się włóczysz? Pełno tu mugoli, nie wiem, jak przejść przez barierkę, żeby nikt nic nie zauważył, a ty gdzieś znikasz! - mówiła roztargnionym głosem.
- Mugoli? - powtórzył Syriusz. Kobieta zamarła. - Czyli ty też jedziesz do Hogwartu?
- Jasne! - uśmiechnął się James. - To moja mama - powiedział wskazują na kobietę. Uśmiechnęła się - Mamo, to jest Syriusz Black.
Uśmiechnął się. Chwycił swój wózek i razem z Jamesem poszli za panią Potter. Pierwsze pytanie zadał Syriusz.
- Pierwszy raz do Hogwartu?
- Nooo... A ty?
- Też.
- Kurczę, ale mnie wcześniej nastraszyłeś! Myślałem, że jesteś jednym z nich!
- Nie... Moja rodzina już wielu pokoleń jest czystej krwi - powiedział z goryczą.
- Moi to też czarodzieje.
Zapanowało milczenie. Jednakże trwało krótko.
- Chciałbym trafić do Gryffindoru... - rozmarzył się James i wtedy doszli do peronu dziewiątego.
- James, chodź. - powiedziała pani Potter. - Idźcie razem, zaraz po was wejdziemy ja tata.
Syriusz i James oparli się o barierkę i natychmiast znaleźli się na peronie numer 9 i ¾. Po nich państwo Potterowie.
- Chodźcie, znajdziemy wam przedział. r11; powiedział pan wysoki mężczyzna o bujnej, rozczochranej jasnej czuprynie.
Pan Potter pomógł chłopcom wtaszczyć kufry do pociągu. Zajęli miejsca w przedziale, w którym siedziały już dwie osoby - blady chłopak o czarnych tłustych włosach i ruda dziewczyna. Cicho rozmawiali. James i Syriusz wyszli z pociągu.
- Muszę pożegnać się z rodzicami - skrzywił się James. - Ty pewnie też, co?
- Ja... Szczerze mówiąc, to nie,.
- Świetnie! To pójdziesz ze mną. Moja mama na pewno by się rozpłakała.
Syriusz zaśmiał się serdecznie. Jego mama musiałaby być pod działaniem zaklęcia Confundus albo Imperius, żeby jakoś po ludzku się z nim pożegnać. Nie myślał nawet o tym, że ona kiedykolwiek by się rozpłakała... Na pewno przed odjazdem udzieliłaby mi reprymendy za zachowanie i znów by mi powiedziała, co myśli o moim stosunku do "szlachetnego domu Slytherina", myślał. Ogarnęło go rozgoryczenie i złość. Co im do tego, że on wolałby być w Gryffindorze? Cała jego rodzina była w Slytherinie, jeszcze im mało?
Kiedy tak rozmyślał zjawili się przy nich pan i pani Potter. Do Syriusza nie docierało wiele ze słów matki Jamesa.
- ...i pamiętaj, żeby nie zbliżać się nawet do Zakazanego Lasu.
- Dobrze, mamo.
- Nie łam regulaminu i pilnie się ucz.
- Okay.
- I żebym nie dostała żadnej sowy ze skargą na ciebie!
- Alice, daj już spokój. Chłopak ma 11 lat i jedzie do Hogwartu. Da sobie radę. - przerwał jej wywody pan Potter.
- Tom, przecież wiesz, jaki on jest! - oburzyła się matka Jamesa. - Nie przepuści żadnej okazji, żeby coś zmajstrować!
- Niezła myśl! Dzięki, mamo.
Pani Potter chciała zabić go wzrokiem. Po chwili jednak uśmiechnęła się i objęła syna. Syriusz dostrzegł w jej oczach łzy. Kiedy wypuściła Jamesa z objęć, zwróciła się do Syriusza.
- Wyglądasz na rozsądną osobę, Syriuszu. - zaczęła pani Potter. - Dlatego chciałabym cię o coś prosić.
- Alice! - skarcił żonę pan Potter.
- A...ależ oczywiście. Słucham. - wykrztusił Syriusz i zerknął na Jamesa. Był równie blady, jak on.
- Kiedy będziecie w Hogwarcie, miej oko na Jamesa, dobrze?
- Mamo! - wykrzyknął James.
- Cicho. - ucięła kobieta, po czym znów spojrzała na Syriusza. - Dobrze? Zrobisz to dla mnie?
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Pani Potter patrzyła na niego tak intensywnie, że już powinien mieć na sobie wypaloną dziurę. Stał krótką chwilę oniemiały, gapiąc się na kobietę. Kiedy w końcu się zreflektował i chciał powiedzieć "Dobrze, pani Potter. Postaram się", rozległ się dźwięk gwizdka.
- Szybko, wsiadajcie! - krzyknął pan Potter wśród ogólnego hałasu.
Chłopcy wskoczyli do pociągu. Wyjrzeli przez okno i machali państwu Potterom, dopóki nie zniknęli za zakrętem.
- Fajnych masz rodziców. - powiedział Syriusz. James się rozpromienił.
- Dzięki. To co, idziemy do przedziału?
- Jasne.
Kiedy weszli do przedziału, ruda dziewczyna ocierała oczy chusteczką, a blady chłopak chyba ją pocieszał - miał bardzo niewyraźną minę. James i Syriusz nie zwracali na nich uwagi. Okazało się, że obaj są urodzonymi dowcipnisiami. Już zaczęli planować, co zrobią w Hogwarcie.
- Słyszałeś o Filchu? - zapytał James.
- No jasne! A co, wymyśliłeś coś?
- Jeszcze nie... Ale ojciec mi opowiadał, że...
James nie dokończył, bo chłopak siedzący z nimi w przedziale odezwał się na głos:
- To jest to! - powiedział do dziewczyny o rudych włosach. - Jedziemy do Hogwartu!
Dziewczyna uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Rozpromieniony chłopak mówił dalej.
- Dobrze by było, żebyś trafiła do Slytherinu.
- Do Slytherinu? - odezwał się James. - Ktoś tutaj chce być w Slytherinie? Chyba się gdzieś przesiądę, a ty?
- Cała moja rodzina była w Slytherinie - zaśmiał się Syriusz rozłożony na siedzeniu naprzeciwko Jamesa.
- Jasny gwint! A ja myślałem, że z tobą wszystko w porządku! - Syriusz uśmiechnął się szeroko.
- Może zerwę z rodzinną tradycją. A ty gdzie byś chciał być, ja byś mógł wybierać?
James udał, że wznosi niewidzialny miecz.
- W Gryffindorze, gdzie kwitnie męstwo i cnota! Jak mój ojciec.
Blady chłopak prychnął pogardliwie. James zwrócił się do niego.
- Przeszkadza ci to?
- Nie. - odpowiedział uśmiechając się drwiąco. - Skoro wolisz mieć krzepę niż mózg...
- A ty gdzie byś chciał trafić, skoro brakuje ci i tego, i tego? - odparował Syriusz.
James wybuchnął niepohamowanym śmiechem, a rudowłosa dziewczyna wyprostowała się, z pogardą spojrzała na Syriusza i Jamesa i rzekła do chłopaka o tłustych włosach:
- Chodź, Severusie, znajdziemy sobie inny przedział.
- Oooooo...
James i Syriusz zaczęli przedrzeźniać jej wyniosły ton. James próbował podstawić chłopakowi nogę, gdy przechodził.
- Do zobaczenia, Smarkerusie! - zawołał James zatrzaskując drzwi.
Chłopcy śmiali się histerycznie i nie mogli przestać. Nawet, kiedy do ich przedziału wpadł mały gruby chłopak, mamrocząc coś o pomyłce, Syriusz i James chichotali. Uspokoili się dopiero wtedy, gdy wysiedli z pociągu i zobaczyli ogromną postać krzyczącą ponad tłumem:
- Pirszoroczniacy, do mnie! Pirszoroczni tutaj!
Syriusz i James podeszli do niego i popatrzyli w górę na jego twarz.
- Uau, ty pewnie jesteś Hagrid? - spytał James.
- A jak! - uśmiechnął się olbrzym. - A wy to pewnie... Potter, tak? I Black?
Chłopcy uśmiechnęli się szeroko.
- Znałem waszych rodziców. Albo krewnych.
Zapanowała cisz. Przerwał ją Hagrid, mówiąc:
- No, już chyba wszyscy. Idziemy!
Przepłynęli jezioro. Na niebie świeciły gwiazdy. Do szkoły weszli skąpani w blasku księżyca i niewiarygodnie przestraszeni. Blady chłopak i ruda dziewczyna z pociągu szli ramię w ramię.

Edytowane przez Alae dnia 09-08-2010 22:07