Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wyżeracze Hogwartu - potyczki Huncwotów i... (rozdział 12)

Dodane przez 93asia93 dnia 12-02-2009 19:24
#41

9. Severus
Coś za coś

A mówiła, że ufa tylko mnie! - myślał rozgoryczony Severus. Wciąż nie mógł zapomnieć wyrazu twarzy tego tępaka Pottera, gdy opowiadał Blackowi, Lupinowi i tej przybłędzie, Pettigrew, jak to spotkał się z Lily i co ona mu mówiła.
- Tępy osioł! - wysyczał wściekle, uderzając ręką w stolik salonu Slytherinu. Z przewróconego kałamarza wypłynął atrament, czym uczynił świeżo napisaną pracę domową Severusa z historii magii całkowicie nieczytelną.
- A niech to...
Zatrzasnął książkę i powlókł się do swojej sypialni. Po drodze minął kilku pierwszorocznych uczniów. Uśmiechnął się na wspomnienie wydarzeń sprzed roku. On też wyglądał na tak przestraszonego...
***

- Hej, Snape! Snape! - niski, szczupły chłopak zawzięcie machał ręką, aż wołana osoba zwróciła się do niego.
- Czego chcesz, Avery? - Severus wyglądał na naprawdę zniecierpliwionego. Trudno mu się dziwić, skoro obiecał Lily przyjść na błonia, a był już spóźniony.
- Niczego - odparł chłopak z głupkowatym uśmiechem.
- To po co mnie wołasz? - zdenerwował się Sev.
- Widziałem Pottera.
- Co ty powiesz? Naprawdę chodzi do tej szkoły? - ironia chłopaka nie zrobiła na Averym wrażenia.
- Rozmawiał z Blackiem - na twarzy rozmówcy znów pojawił się złośliwy uśmiech - O tobie. No ale skoro nie chcesz ze mną mówić..
Nim Severus zdążył wyrzec choćby słowo, chłopak już zniknął za rogiem. Pędem puścił się za nim. Dość szybko znalazł się w tym miejscu. Lecz zamiast Ślizgona, ujrzał przed sobą dwóch Gryfonów. Bardzo znajomych Gryfonów. Szybko odwrócił głowę i niespiesznym krokiem przeszedł obok nich, próbując nie zwracać uwagi na ich głośne zaczepki. Dopiero kilka metrów dalej zatrzymał się, nie mogąc utrzymać już nerwów na wodzy. Usłyszał wtedy słowa, które od tej chwili miały znaleźć się na dnie jego serca i z dnia na dzień potęgować nienawiść do rówieśnika:
- Co, Smarku, Evans wreszcie dała ci kosza? - widząc zachowanie Ślizgona, Potter zyskał więcej odwagi. - Żałuj, że nie słyszałeś, co opowiadała o tobie... jak myślisz, Smarkerusie, wreszcie zrozumiała, że nie warto zadawać się z taką ofiarą? Zaczęła się rozglądać za kimś normalnym?
Severus natychmiast przypomniał sobie jego słowa, gdy opowiadał "tym przygłupom", co mówiła Lily. "Och, ten Severus.. Czasami nie mogę go słuchać. Nie wiem, co ma na niego taki zły wpływ... może to przydział do Slytherinu? Tam szkoliła się większość czarnoksiężników. W już w wakacje zachowywał się inaczej. Wyśmiewał moją siostrę, że jest Mugolką... Ale wybaczyłam mu. Na tym w końcu polega przyjaźń, prawda?"
W chłopcu zagotowała się tłumiona do tej pory złość. Nie pozwolę mu tak mówić... Nie skrzywdzi więcej ani mnie, ani Lily!
- Co, Smarku, nie u... - tym razem to Black się odezwał. Nie zdążył jednak dokończyć zdania.
- Expelliarmus! - wrzasnął naprawdę rozjuszony Severus. Gryfoni nie spodziewali się takiego zachowania.
Ze złości nie był w stanie nawet myśleć. Odrzucił różdżkę iż zaczął tłuc pięściami w Pottera, który szybko się przewrócił, nie mogąc powstrzymać naprawdę skutecznego ataku. Severus zaś, bez przerwy bijąc przeciwnika, wydawał z siebie krótkie, przerywane słowa:
- Nie.. będziesz... więcej... Lily... mnie... nikogo... tępy... zarozumiały... wredny...
- Black, idioto! - wrzasnął Potter resztkami sił. Dysząc ciężko wciąż próbował się obronić, gdy przyjaciel stał obok, mając pod nogami dwie różdżki.
- Ach... tak, już! - chłopak ocknął się na pełen rozpaczy i bólu głos przyjaciela. - Petrificus totalus!
Ślizgon natychmiast znieruchomiał, klęcząc okrakiem nad Potterem i wymierzając mu kolejny cios. Zaklęcie nie odebrało mu słuchu, wzroku, ani zdolności myślenia, więc wiedział, co działo się wokół niego.
- Stary, pogięło cię?! Przecież ten bałwan o mało co mnie nie zatłukł na śmierć, a ty przyglądasz się bez mrugnięcia! - Potter mimo zmęczenia i straty sporej ilości krwi, dał radę krzyknąć na Syriusza.
Kretyn, pomyślał Severus. Jaki biedactwo zmęczony... Było nie zaczynać!
- James, chyba pani Pomfrey musi cię obejrzeć. Wyglądasz strasznie! - w głosie Blacka Severus dosłyszał nutkę zatroskania. Gdyby mógł, na pewno prychnąłby z pogardą.
- Masz rację. Brakuje mi trzech zębów!
Złość Pottera była naprawdę ogromna. Sev usłyszał coś jakby szamotaninę i szept któregoś z Gryfonów, lecz byli za nim - nie mógł zobaczyć, co się dzieje. Jednak już po chwili ujrzał przed sobą twarz Jamesa Pottera, wykrzywioną o okropnym grymasie i bardzo zakrwawioną.
- Co, Smarku, nie potrafisz nawet bić się jak czarodziej? Po co chodzisz do tej szkoły? A to - dodał pokazując Severusowi jego własną różdżkę - położymy przy oknie, żebyś sam się nie odczarował. Ale to jeszcze nie koniec, pamiętaj. Do zobaczenia, Smarkerusie!
Severus wymieniał w myślach wszystkie kiedykolwiek usłyszane przekleństwa - czy to czarodziejskie, czy mugolskie - i kierował je pod adresem Pottera. W końcu uspokoił się na tyle, by móc zacząć myśleć, jak się odczarować. Bez różdżki nic nie zrobię, powtórzył w myślach po raz kolejny. Muszę jakoś ją dostać do rąk. Tylko jak? Jest coś takiego jak zaklęcia niewerbalne... Ok., spróbujmy. Accio różdżka! Accio!
- Hej, Snape, nie potrzebujesz pomocy? - to Avery dziwnym trafem ponownie przyszedł na korytarz piątego piętra.
A jak myślisz, głąbie? Pewnie, że potrzebuję! Avery nie czekając więcej zastanawiał się głośno, jakim zaklęciem Severus został potraktowany. W tym momencie było lepiej, że Sev nie mógł mówić... W końcu chłopak użył odpowiedniego przeciwzaklęcia.
- Dzięki, Avery - nie zamierzał okazywać wdzięczności w inny sposób.
- Chwila, Snape, nie uciekaj tak szybko.
- Czego znów chcesz? - nawet nie próbował ukryć zniecierpliwienia.
- Coś za coś, Severusie. Pomogłem ci, więc teraz ty będziesz musiał pomagać mnie.
Po tych słowach odwrócił się i zniknął na schodach, pozostawiając oniemiałego chłopaka. Coś za coś...? Pomagać...? Co do..? Myślał. Po chwili spojrzał na zegarek. Miał cztery godziny spóźnienia, Lily na pewno jest już w swoim dormitorium. Nie ma sensu iść na błonia. A kiedy ją przeprosić? Jutro cały dzień załadowany do granic możliwości... A niech to licho! - pomyślał jeszcze zanim wziął różdżkę i powlókł się do salonu Slytherinu

Edytowane przez 93asia93 dnia 12-02-2009 19:33