Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Wyżeracze Hogwartu - potyczki Huncwotów i... (rozdział 12)

Dodane przez 93asia93 dnia 04-01-2009 15:17
#29

A nie, jednak okazało się, że mam publikować siódmą część, a ja przepisuję 9... A więc proszę bardzo:

7. Syriusz
Spotkanie w Lesie


Niech to licho, co się z tym Jamesem dzieje?, myślał, Syriusz, patrząc na niego. Z egzaminów końcowych został im tylko jeden, prawdopodobnie najłatwiejszy - z obrony przed czarną magią. Wystarczy znać parę zaklęć... A z tym raczej nie mamy problemów, uśmiechnął się. Znów zerknął na Jamesa. Teraz dołączył do niego Remus. Uczyli się, co u tego pierwszego jest zjawiskiem graniczącym z cudem.
- Czego oni się uczą? - spytał Petera, który właśnie podszedł, wskazując ręką na chłopców.
- Nie wiem...
- Weź nie świruj!
- Ja... ja lubię Jamesa, a obiecałem mu ze ci nie powiem...
- A mnie to już nie lubisz?
Nie czekał na odpowiedź. To głupek, pomyślał wstając i zmierzając na schody do dormitorium. Nigdy nie wie, co się do niego mówi, twierdzi, że Smarkerus mu pomógł u Flitwicka, wydziwia nie wiadomo, po co. Wszedł do dormitorium tak pogrążony w rozmyślaniach, że nie zauważył stolika, który ktoś, zapewne James, wysunął bardziej na środek. Potknął się o jedną z jego czterech nóg, które przypominały lwie łapy i były zakończone bardzo ostrymi imitacjami ich pazurów. Chłopak przewrócił się, wraz ze stolikiem, którego noga natychmiast się odłamała. Ktoś przed nim musiał już ją naruszyć... Zaklął pod nosem, wstając i rozcierając bolący łokieć. Popatrzył na podłogę. Wyglądała jak pobojowisko - stłuczony wazon z kwiatami, które rozsypały się po całej podłodze, zbita butelka z wodą i kilka szklanek, rozwalony stół. Nie zastanawiając się długo, otworzył drzwi i głośno krzyknął:
- Remus! Chodź no tu!
Chłopak zjawił się błyskawicznie.
- No jestem - powiedział, nieco zdyszany.
- Jest problem. Ale ty jesteś kujonem i na pewno wiesz, jak to naprawić.
Razem weszli do pomieszczenia. Remus bez słowa zabrał się do roboty. Najpierw zebrał z podłogi kwiaty i położył je w jednym miejscu. Potem wszystkie kawałki i kawałeczki wazonu położył obok. Tak samo zrobił ze szczątkami butelki. Szklanek nawet nie ruszał. Naprawę natomiast zaczął od stołu. Jego nogę przyłożył do miejsca, skąd została wyłamana i, lekko stukając różdżką w to miejsce, mruknął:
- Reparo.
Tym samym zaklęciem złożył powrotem wazon i butelkę. Gdy wszystko było gotowe, a nawet ułożone, Syriusz odetchnął z wyraźną ulgą. Podszedł powoli do łóżka i usiadł na nim. Odetchnął głęboko.
- Co ci jest? - spytał Remus, który mu się przyglądał. Był szczerze zmartwiony.
- Nic mi nie jest! Co ma mi niby być?
- No nie wiem... - zawahał się Remus. - Jesteś ostatnio jakiś dziwny.
- Ja jestem dziwny?!
- Nie denerwuj się, proszę cię - rzekł Remus uspokajającym głosem.
- Ja się nie denerwuję.
Jednak Remus nadal patrzył na niego... no właśnie. Jak? Podejrzliwie...? Przenikliwie...?
- Nic mi nie jest! - obruszył się chłopak i wyszedł z pokoju, obrzuciwszy Remusa dziwnym spojrzeniem.
*

Syriusz zerknął na zegarek spoczywający na szafce koło jego łóżka. Właśnie wybiła północ. Już czas, pomyślał. Wstał z łóżka. Był już ubrany, więc wystarczyło wziąć różdżkę, co też uczynił. Popatrzył na łóżka swoich kolegów - Peter spał, chrapiąc przy tym niemiłosiernie, Remus znów wyjechał, więc jego łóżko było puste, a James zasunął kotary. Syriusz był rozgoryczony. Skoro nie chcesz spędzać czasu ze swoim najlepszym kumplem, myślał, w porządku. Ucz się, przebywaj w towarzystwie tępaków i lizusów, proszę bardzo. Chłopak na palcach wyszedł z pokoju i równie bezszelestnie zamknął drzwi. Wszedł do Pokoju Wspólnego i przelazł przez dziurę pod portretem.
- Dokąd to się wybierasz kawalerze o tak późnej porze? - spytał portret Grubej Damy.
Zignorował ją. Poszedł prosto do drzwi wejściowych zamku, żeby nie móc już wrócić. Otwarte?, zdziwił się. Stał chwilę, patrząc na nie tępym wzrokiem, lecz usłyszał jakieś ciche kroki. Odwrócił się gwałtownie. Nikogo nie zobaczył, a dźwięk już ucichł. Wzruszył ramionami i pchnął drzwi. Otworzyły się z lekkim skrzypieniem. Po kilku sekundach był na błoniach. Szedł dość powoli. Mam czas, pomyślał. Nie zwrócił nawet uwagi na szelest rozlegający się cały czas. Serce bilo mu mocno. Już blisko... Przyspieszył kroku. Przerażony własną śmiałością, ale podniecony wszedł do Zakazanego Lasu.
- Lumos - mruknął, a koniec jego różdżki natychmiast zapłonął. Wąski strumień światła rozjaśnił ścieżkę znajdującą się tuż przed nim.
Odetchnął głęboko. Jeszcze raz spojrzał za siebie, na zamek, po czym ruszył naprzód. Początkowo szedł śmiało, szybko stawiając kroki i wyzywająco rozglądając się wokoło. Po jakimś czasie jednak zaczął żałować swojego wcześniejszego postępowania wobec przyjaciela. Szkoda, ze nie ma tutaj Jamesa, pomyślał. We dwójkę byłoby nam raźniej... Niepotrzebnie się na niego obrażałem. Z każdym krokiem był coraz mniej pewny siebie. W końcu stanął w miejscu. Wtedy COŚ rzuciło mu się na plecy. Zaczął krzyczeć... nie! Wrzeszczeć przeraźliwie i szarpać się, aż się przewrócił na plecy. Owe coś jęknęło. Taki dźwięk mógł wydać tylko człowiek.
- Co do...?! - obrócił się, żeby zobaczyć twarz tej osoby. Zaskoczenie, a raczej ogromne zdumienie, prawie odebrało mu mowę. - J...James? Co ty tu robisz?
- Idę za tobą, nie widzisz matole?!
Chłopak usiadł, masując obolałe żebra, łokcie i kolana, pojękując co jakiś czas.
- Człowieku, cholera, nie mogłeś spaść przynajmniej na bok?!
Ale Syriusz śmiał się tak histerycznie, że nie był w stanie mu odpowiedzieć. W ręce trzymał pelerynę niewidkę, którą jeszcze parę minut wcześniej miał na sobie James.
- No i z czego rechoczesz, co?
- Jacy my obydwaj czasami jesteśmy durni...!
Chłopcy spojrzeli na siebie i zgodnie wybuchnęli serdecznym śmiechem, siedząc na ziemi z Zakazanym Lesie.
- Zgoda? - to Syriusz wyciągnął rękę do Jamesa.
- To my się kłóciliśmy...?
___
Na końcu muszę podać kilka informacji:
1. Rodział jest byle jaki, pisany... hmm... sama już nie pamiętam. Wiem tylko, że zaczęłam go, a po dłuższym czasie chciałam skończyć i nie wiedziałam już, co miało w nim być, dlatego wyszło takie.... coś.
2. Kolejne są, mam nadzieję, lepsze.
3. W skali 1-10 jak źle było? (w domyśle - określacie poziom 'okropności')