Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Założyciele Hogwartu (rozdział II)

Dodane przez Huncwotka dnia 16-04-2011 18:29
#7

A oto drugi rozdział. Trochę to trwało, bo laptop mi się zepsuł i nie miałam możliwości wejść na Hogsmeade. W każdym razie dzisiaj mam takąm możliwość, więc zamieszczam notkę.

Rozdział II

Godryk i Salazar z trudem przeciskali się przez tłum mugoli. Dziesiątki ludzi przybyłych specjalnie na targ utrudniało poruszanie się po i tak wąskich drogach. Kilkanaście minut (i tyle samo potrąconych przechodniów) później stanęli przed wysokim, ceglanym murem. Gryffindor kilkakrotnie zastukał w niego różdżką. Cegły zaczęły się rozstępować ukazując ulicę zatłoczono przez czarodziei i czarownice. Znajdowało się na niej kilka sklepów, niewielka filia banku Gringotta i całkiem przyzwoita gospoda. Widząc pytające spojrzenie kolegi Godryk odpowiedział:
- Ulica Pokątna. Mała, bo mała, ale jest.
W tym momencie Slytherinowi naprawdę głośno zaburczało w brzuchu. Sam zainteresowany lekko się zarumienił i wymamrotał coś w styl:
- Ideeść.
- Idź. "Orkiestra" zagra ci na drogę. - Godryk w ostatniej chwili umknął przed ręką Salazara, najwyraźniej zmierzającą pacnąć go w głowę.
***
- Słucham?! Trzysta galeonów za TO? - Artur Gryffindor niecierpliwie machnął ręką w stronę siwego konia trzymanego za uzdę przez niską, rudowłosą czarownicę. Kobieta popatrzyła na czarodzieja zmęczonym wzrokiem i zwróciła się do stojącej obok towarzyszki.
- Roweno?
- Dokładnie trzysta galeonów. I ani knuta mniej.
- Ale...
- Tato, taniej nie wytargujesz. - do rozmowy włączył się Godryk.
- A skąd żeś się tu wziął, synu?
- No... Przyszedłem z domu.
- Chciałem zabrać cię ze sobą już rano, ale w żaden sposób nie mogłem cię obudzić. Tak dobrze naśladowałeś Zamiataczkę numer 3, że nie udało mi się przekrzyczeć.
Dwie czarownice zachichotały. Chłopak miał wielką ochotę schować się za różdżką ze wstydu. Zdawał sobie jednak sprawę, że i tak byłoby go widać, więc nawet nie próbował.
- Twój ojciec zawsze jest taki dowcipny? - spytała niższa z dziewcząt.
- Tak. Znaczy się czasami. r11; dodał szybko i po raz drugi nabrał szkarłatnego koloru własnych szat.
- No, to musisz mieć bardzo wesoło. A tak w ogóle, to jestem Helga Hufflepuff. - powiedziała i uścisnęła dłoń Godryka.
Wydawała się miła i cały czas się uśmiechała. Począwszy od tiary wciśniętej na istną burzę rudych loków, poprzez niezliczoną ilość piegów, aż po skraj żółtej szaty z wyhaftowanym borsukiem. Ona po prostu cała tryskała optymizmem, czego nie można było powiedzieć o jej towarzyszce. Ta z kolei była wysoka, szczupła, miała długie, czarne, proste włosy i bladą cerę. Ubrała się w granatową szatę. Również ze zwierzęcym haftem, tym razem przedstawiającym kruka.
- Miło mi. Nazywam się Godryk Gryffindor. A twoja koleżanka to...?
- Rowena Ravenclaw. - dziewczyna wyciągnęła do niego rękę. Uścisnął ją z takim zapałem, że tom "Goblinich Wojen" wypadł z rąk zaskoczonej dziewczyny i z głośnym plaśnięciem wpadł w błoto. Godryk rzucił się do ratowania tego, co z tomiska zostało. A zostało niewiele.
- Tak mi przykro! Postaram się naprawić twoją książkę. - powiedział i wyciągnął różdżkę. - Reparo. Tergeo. Wingardium Leviosa.
Tom wylądował w dłoniach właścicielki.
- Dziękuję. - Rowena uśmiechnęła się po raz pierwszy od ich spotkania.
- Dla takiej pięknej damy wszystko.

Edytowane przez Huncwotka dnia 16-04-2011 18:31