Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Założyciele Hogwartu (rozdział II)

Dodane przez Huncwotka dnia 26-03-2011 19:19
#1

Przyznam, że wachałam się, zanim dodałam ten tekst. Ale trudno. Oczekuję szczerych komentarzy, bo tylko własna matka za każdym razem mówy "pięknie", "świetnie" itp. Dodam jeszcze, że nie mam bety. Piątka z polskiego musi mi wystarczyć.

Prolog


Porywisty wiatr szarpał czerwono-złotą chorągwią na szczycie wieży zamkowej. Wleciał przez otwarte okno i poszybował w dół po schodach. Minął hol z zawieszonymi na ścianach portretami, cztery szklane klepsydry wypełnione kamieniami szlachetnymi
i wyleciał na błonia. Wirował nad setkami dzieciaków, z których każde śmiało się głośno, i krzyczało: "Gryffindor! Godryk Gryffindor!" lub "Godryk! Godryk! Godryk!"


- Godryk!!! Jeśli zaraz nie wstaniesz, to przyjdę i wyleję na ciebie kubeł zimnej wody!
- Idę, mamo.
Siedemnastoletni chłopak sturlał się z łóżka na posadzkę, przygładził ręką burzę kasztanowych włosów i wciąż jeszcze lekko zaspany zszedł po schodach do kuchni. Pomieszczenie to było ( jak cały dom zresztą) niewielkich rozmiarów. Na środku stał okrągły stół z trzema krzesłami, a na nim talerz z owsianką. Pod ścianą płonął piec, na którym matka Godryka gotowała coś na obiad.
- Synu! Myślałam, że już nie wstaniesz. Czy ty wiesz która już godzina?
- Nie wiem, mamo. - Odparł z szerokim uśmiechem i usiadł przy stole.
- To i tak bez znaczenia. Ojciec sam poszedł do wioski. Jeśli się pośpieszysz, to może go dogonisz.
- Już poszedł?! - Kobieta tylko pokiwała głową w odpowiedzi.
Chłopak zerwał się z krzesła, pobiegł do swojego pokoju i wrócił po kilkudziesięciu sekundach w swoich ulubionych czerwono-złotych szatach. W biegu schował różdżkę do kieszeni, cmoknął matkę w policzek i wyszedł z domu.

Edytowane przez Huncwotka dnia 16-04-2011 18:32