Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Zachowanie Lupina

Dodane przez Moony Alex dnia 26-08-2008 23:34
#7

Kurczę, ciekawe ile jeszcze razy będę pisać tą litanię wyjaśnień xD. Nie żebym narzekała, bo chociaż pewnie ciśnienie mi trochę skacze, lubię to pisać...

Tak się składa, że jak koleżanka Lady Lupin, uwielbiam Remusa. Przyznaję - nie spodziewałam się po nim takiego zachowania. Chociaż, może to i trochę dodało Remusowi charakteru - zawsze widzieliśmy go jako wyrozumiałego nauczyciela, ciepłego człowieka, milutkiego, no cholera, rzec można, że bez wad. Robot nastawiony na bycie najmilszym człowiekiem w świecie?
A ten rozdział jedenasty, chociaż niektórych wkurzył, niektórych zniechęcił do Remusa, pokazał, że on jak to każdy człowiek - ma zalety, ale ma także i wady. Na przykład wg mnie to, że działa pod wpływem jakiegoś impulsu, a w obliczu sytuacji, które go przerastają zaczyna panikować i robić głupie rzeczy.
Chociaż tak z drugiej strony - ciekawe dlaczego jego zachowanie wzbudza tyle emocji? W końcu wielu bohaterów HP (a nawet i Harry!) popełniało błędy, a niewiele z nich było tak nagłaszanych ;).
Oczywiście, to było pytanie retoryczne!

Jestem pewna, że Remus kochał Tonks i był w pełni świadom tego, czym może skończyć się seks. Nie chcę już tutaj rozmyślać na temat "wpadka" czy "zapomnieliśmy chyba o czymś", bo już mniejsza o to, stało się. Nieważne.
Remus jest jedną z tych osób, które nie zniosłyby tego, że komuś, a szczególnie komuś bliskiemu, z jego powodu dzieje się krzywda. A ukochane dziecko zagrożone wilkołactwem? Nie dziwi mnie, że spanikował.
Co do tego, że 'przez niego' Tonks byłaby 'wyrzutkiem społeczeństwa' - miał trochę racji. I tak już musieli się ukrywać.
Jednak uważam, że właściwe byłoby, by ojciec i mąż, głowa rodziny, został przy niej i chronił ich w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.

Jestem pewna, że decyzja o odejściu była podjęta pod wpływem chwili. Nie wiem, kilka dni przedtem pełnia, wszystko nagle widzi dokładnie, znowu cierpi i jego dziecko też jest zagrożone takim cierpieniem.
Może dni rozmyślań, cały czas rozważanie tego, co może się stać, od razu najbardziej pesymistyczne wizje, nakręcanie się i wyobrażanie nie wiadomo czego. Impuls - muszę uciekać, najlepiej niech nie pozna takiego śmiecia, jakim jestem ja! Ja, człowiek, który skazał go na likantropię, życie na marginesie, cierpienie i ból!

Tyle, że właśnie, jeśli rzeczywiście mały byłby chory, kto lepiej mu wytłumaczyłby co się dzieje, jak nie taki autorytet jakim jest ojciec, który to wszystko przeżył? Kto zrozumie lepiej?

Uważam, że jeśli Remus pogadałby z kimś, nawet z Tonks na ten temat, wszystko byłoby inaczej. Chociaż pewnie rozmowy były, ale on zacięty, podjął swoją taką i owaką decyzję. Może więc jednak zaufana osoba trzecia.

Co do zachowania Harry'ego. Przesadził, ewidentnie. I tak już pół biedy, że się przyznał, chociażby sam przed sobą. Racja, Harry jest wyczulony na punkcie odejścia rodzica od dziecka, ale również jest chyba trochę przeczulony na punkcie swoich ojców - biologicznego i chrzestnego. Moim zdaniem wzmianka o Syriuszu była zupełnie zbędna, ale i typowo Potterowa. Lupin i Black to zupełnie inne charaktery, szkoda, że Harry tego nie dostrzegł.
Remus stchórzył, owszem... I tutaj właśnie mnie rwie - Harry miał rację, ale tak od razu mięsem obrzucać człowieka, do którego miał zaufanie, od którego tyle się nauczył. Człowieka, który też wiele przeżył - pewnie i więcej niż sam Harry (chociaż nie uważam, by było właściwe to równać, bo to zupełnie inne przypadki).

Ważne, że Remus zrozumiał swój błąd i go naprawił. Że przebaczył Harry'emu (n-ta osoba, po raz n-ty). Że zginął, by jego syn mógł żyć w lepszym świecie.

Ajj, jeszcze bym dużo na ten temat mogła pisać. Ale im więcej piszę, tym więcej chcę napisać i możliwe, że się powtarzam, bądź nie zawarłam wszystkich swoich przemyśleń na ten temat (to na pewno).
Gratuluję, jeśli ktoś dobrnął do końca.