Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 31-08-2008 13:54
#16

ROZDZIAŁ 2


- Że co?
- Dorcas, przymknij się!
Lily spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę i rozglądnęła się po błoniach, wyszukując wzrokiem ewentualne osoby, które mogły to słyszeć. Właśnie opowiedziała przyjaciółce o swoich podejrzeniach co do Snape`a.
- Lily... - zaczęła nieśmiało Dorcas. - Lily, to jest niemożliwe. On cię nie kocha. Rozumiesz? Nie kocha!
- Ale przecież ja chcę, żeby mnie nie kochał! - powiedziała ruda. - Przecież ja go nie kocham, a jak on mnie kocha, to cierpiał będzie, wiedząc, że nie ma u mnie szansr30;
- Lily, nie martw się tym. On cię nie kocha i już. A jak nawet, to co? Sama mówiłaś, że się zmienił i już go tak nie lubisz - szatynka wzruszyła ramionami.
- Wcale nie mówiłam, że go nie lubię! - oburzyła się Lily, wstając z murawy. - Mówiłam tylko, że nie odpowiada mi towarzystwo, z którym się zadaje.
- Na jedno wychodzi.
- Ty niczego nie rozumiesz! - krzyknęła ruda tak głośno i z taką mocą, że siedzące parę metrów dalej dziewczynki z pierwszej klasy zerwały się i uciekły, zerkając przez ramię na rozwścieczoną panią prefekt.
- Kto z kim przestaje, takim się staje. Zapamiętaj to, Lily. On już jest zły.
- On wcale nie jest zły. On po prostu... po prostu...
- ...wpadł w złe towarzystwo? - podsunęła Dorcas. - Lily, pomyśl, jakby tego nie chciał, to by się nie przyjaźnił ani z Averym, ani z Nottem, ani z Wilkesem.
- Popełnił błąd...
- Nie usprawiedliwiaj go. A zresztą, co ci tak zależy na nim? To tylko Ślizgon... - zaczęła Dorcas.
- I mój przyjaciel - dokończyła zimno Lily, odwracając się od przyjaciółki. Już po chwili znowu leżała na swoim łóżku zasłonięta kotarami i odseparowana od świata.

Następny tydzień Lily zaliczyła do najgorszych w swoim życiu. Pokłócona z Dorcas nie mogła znaleźć sobie innego towarzystwa. Wpadła więc w rutynę - poranne wstawanie, śniadanie, lekcje, lunch, lekcje, obiad, lekcje, wolny czas, w którym odrabiała lekcje, spanie. Jej, i tak już wysokie stopnie, gwałtownie podskoczyły w górę jeszcze bardziej. Slughorn chwalił ją praktycznie na każdych eliksirach i znowu próbował zaprosić do Klubu Ślimaka, ale Lily jak zawsze odmówiła. Sama nie wiedziała, dlaczego się na to nie zgadza, ale miała poczucie, że robi dobrze i że tak ma być. Że nie pasuje do tamtego towarzystwa. Że jest inna... Że jest lepsza... Nie, nie lepsza. Inna - tego określenia się trzymała.
Lily szła właśnie korytarzem, mając w głowie jedynie skomplikowaną listę składników potrzebnych do uwarzenia eliksiru zmniejszającego ból, gdy nagle wpadła na najmniej pożądaną w tym momencie osobę. Na Jamesa Pottera.
- O, Lily. Cześć. - Ręka okularnika natychmiast powędrowała do włosów.
- Spadaj - mruknęła Lily.
- Oj, Lily. Przestań. Dobrze wiem, że tak naprawdę chcesz się ze mną umówić. - James uśmiechnął się głupkowato.
- Aleś ty próżny! - warknęła ruda. - Odczep się ode mnie. Nigdy nie będę się chciała z tobą umówić!
Lily spróbowała go wyminąć, ale okazało się to niemożliwe. Potter specjalnie zagradzał jej drogę.
- Przesuniesz się? - spytała oschle.
- Jak się ze mną umówisz - wyszczerzył się James.
Lily prychnęła.
- Trudno. Pójdę okrężną drogą - stwierdziła i zawróciła.
Ale Potter był chytrzejszy niż myślała. Chwycił ją za rękę i obrócił w swoją stronę tak, że teraz praktycznie stykali się nosami.
- Puszczaj - syknęła Lily, patrząc z nienawiścią w brązowe oczy.
Ale Potter nie puścił. Ruda spróbowała wyciągnąć z kieszeni różdżkę, ale chłopak przytrzymał jej rękę i nagle... pocałował ją w usta. Lily przez chwile stała nieruchomo, ale trwało to dosłownie sekundę. Doskonale wykorzystała chwilę słabości chłopaka i wyszarpnęła różdżkę.
- Chrzań się - szepnęła, odrywając swoje usta od jego ust i wycelowała różdżkę w jego pierś.
Nagle zauważyła jakiś ruch na końcu korytarza, który przykuł jej uwagę. Wnętrzności skręciły jej się gwałtownie.
- Drętwota! - krzyknęła i z końca różdżki wydobył się czerwony promień, godząc Jamesa, który upadł ciężko na podłogę.
Lily pobiegła w stronę zakrętu, za którym zniknęła owa postać. Ale już jej nie było. Dziewczyna westchnęła. Później go odnajdzie. Spojrzała na nieprzytomnego Pottera leżącego na środku korytarza. Ogarnęła ją przemożna ochota pozostawienia go w takim stanie, ale w końcu stwierdziła, że prefektowi to nie wypada. Z ciężkim sercem podeszła do Jamesa i przywróciła mu świadomość.
- Lily, co ty mi zrobiłaś? - spytał z oburzeniem chłopak.
- Nic, kompletnie nic - odpowiedziała dziewczyna słodkim głosem.
Potter spojrzał z wyrzutem na rudą, po czym schylił się, chcąc podnieść okulary, które spadły mu z nosa podczas upadku. Tym razem to Lily była szybsza. Podniosła nogę i z całej siły przydeptała je.
- O, przepraszam, to było niechcący. - Dziewczyna uśmiechnęła się mściwie.
Teraz James wyglądał na naprawdę zdumionego. I Lily wiedziała dlaczego taki jest. W końcu nigdy się tak nie zachowywała. Zawsze była dobrą, pomocną i spokojną panią prefekt. Zawsze załatwiała wszystko słownie, nie używając siły i różdżki. Zawsze była aniołkiem... A teraz nagle przeobraziła się w diabła. I dobrze mi z tym - przemknęło jej przez myśl. Z uśmiechem na ustach ruszyła korytarzem wymijając zaszokowanego Pottera. Nagle zatrzymała się. Tak, to tu. To tu ta postać stała i patrzyła jak James ją całuje. Dolna warga Lily zaczęła drżeć i po chwili z oczu popłynęły łzy. Dlaczego? Dlaczego wszystko musi się jej walić na głowę? I to w jednym tygodniu? Najpierw pokłóciła się z przyjaciółką, potem James ją pocałował, a teraz to... Dziewczyna spuściła głowę i powlokła się w stronę wieży Gryffindoru. Jutro to wszystko wyjaśni. Jutro mu wszystko powie, on jej uwierzy i będą z powrotem przyjaciółmi.
Oby...
Sprzed oczu nie znikał jej wyraz jego twarzy. Czarne i głębokie jak dwa tunele oczy patrzyły na nią z rozczarowaniem, wściekłością i jeszcze czymś... Snape ewidentnie był zrozpaczony.

Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:05