Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 29-08-2008 11:59
#1

To nie jest moja wina. :<

I tym uroczym akcentem oznajmiam, że powracam z moim opowiadaniem. Niestety, bo niestety, ale od początku. Wiem, że nie odzyskam już tych dwudziestu trzech stron, ponad czterystu odpowiedzi i dziesięciu tysięcy zaglądań [aż się łezka w oku zakręciła :<], a wielu czytelników zniknęło bezpowrotnie. Na dużą ilość komentarzy też teraz nie liczę. Jednak po waszych namowach, a dokładniej niektórych z was, stwierdziłam, że jednak powrócę [mówiłam, że nie moja wina ;P]. A poza tym co ma to ff gnić w moim komputerze, skoro może zawisnąć na Hogsmeade...
Chciałabym jeszcze was poinformować, że rezygnuję z tytułów, bo ani mi to nie wychodziło, ani przyjemności nie sprawiało, ale bez obaw, temat nadal będzie zmieniany, żebyście wiedzieli, który to już rozdział. ;P

Dobra, nie przynudzam już.


ROZDZIAŁ 1


Lily leżała na łóżku wbijając wzrok w czerwony baldachim znajdujący się nad nią. Ręce skrzyżowała pod głową, a nogi zgięła w kolanach i założyła jedną na drugą. W prawej dłoni trzymała różdżkę, której słabe światło na końcu oświetlało zamyśloną twarz. Dziewczyna poruszyła się lekko i wymruczała:
- Lumos maxima.
Białawe światło natychmiast się rozjaśniło. Lily położyła różdżkę na brzuchu, z powrotem zagłębiając się w swoich myślach. Jej wzrok ślizgał się po szkarłatnych zasłonach, kompletnie ich nie widząc. Kotary bardzo szczelnie zakrywały jej osobę, nie pozwalając zobaczyć ani jej, ani światła różdżki. Kiedyś Lily rzuciła na nie zaklęcie wydłużające, a pręty podwyższyła do samej góry, po czym wszystko zszyła. Efekt był bardzo zadowalający. Miała jeszcze problem z dusznością, która po pewnym czasie przebywania stawała się nie do zniesienia, ale zaklęcie przewiewności załatwiło sprawę. Od tamtej pory Lily czasem zamykała się tu, by porozmyślać, a ostatnio zdarzało się jej to coraz częściej.
Ruda przewróciła się na bok i delikatnie odsunęła zasłonę. Sięgnęła ręką i wzięła z szafki nocnej złotą ramkę. Uśmiechnęła się do małej, na oko dziesięcioletniej dziewczynki, po czym przeniosła wzrok na siedzącego obok chłopca. Westchnęła i pogładziła go palcem po ubraniu. Brunet odskoczył oburzony spadając z ławki, na której siedział. Mała Lily klasnęła w dłonie i roześmiała się, ale potem pomogła mu wstać.
Prawdziwa Lily westchnęła, przyglądając się swojemu przyjacielowi. Ale czy Severus naprawdę nim był? Kiedyś tak, ale teraz... Teraz ruda nie była już tego taka pewna. Ostatnio Snape się zmienił. Coraz rzadziej się z nią spotykał... A jak już spotkał, to nie potrafił nic konkretnego powiedzieć... A to ostatnie...

Lily przechodziła właśnie korytarzem, zmierzając w stronę klasy do zaklęć. Nagle usłyszała ciche wołanie.
- Lily, Lily...
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie.
- Sev? - zdziwiła się. - O co chodzi?
- Lily... ja... - zająknął się Severus. - Nie, nic - zakończył kulawo.
Ruda spojrzała na niego zdziwiona.
- To znaczy... chciałem powiedzieć, że... cześć - wydukał wbijając wzrok w podłogę.
W końcu podniósł go i spojrzał w oczy Lily. Nagle dziewczyna doznała dziwnego wrażenia, ale po chwili ono zniknęło, bo Snape odwrócił się i odszedł...


Lily westchnęła po raz któryś. Czy to, co zobaczyła w oczach Seva, to była miłość? Nie, na pewno nie! - pomyślała. To niemożliwe! Ale teraz przemknęły jej przez myśli inne wspomnienia. Severus patrzący na nią zamglonym wzrokiem... Severus zazdrosny... Severus rozpaczliwie próbujący odseparować ją od Pottera... Lily walnęła lewą pięścią w poduszkę. Ścisnęła mocniej różdżkę trzymaną w drugiej ręce.
- Nox - mruknęła i ogarnęła ją ciemność.
Dziewczyna zacisnęła powieki. Nie myśl o tym! Po co się zadręczasz? Sev cię nie kocha! To niemożliwe!
- To niemożliwe... - powtórzyła Lily, tym razem na głos.
I z tą myślą odwróciła się na drugi bok. Po chwili jej oddech stał się głęboki i spokojny. Spała.
Nie kocha!

Edytowane przez Fantazja dnia 10-07-2010 14:06