Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 02-02-2009 20:58
#241

ROZDZIAŁ 37


- To gdzie ten potwór?
Mel opierała się nonszalancko zdrową ręką o framugę drzwi wejściowych do mieszkania ciotki Ann. Lewą miała na temblaku, owiniętą bandażem, jednak nie wydawało się, by jej to chociaż trochę przeszkadzało. Uśmiechała się szeroko, bawiąc kosmykiem jasnych włosów.
- W swoim pokoju - burknęła Lily i odsunęła się od drzwi, wpuszczając przyjaciółkę do środka. - Zaprowadzę cię, ale nie licz na sukces.
Mel przewróciła oczami.
- Poradzę sobie - stwierdziła tonem, który wskazywał, że jest absolutnie pewna swego.
Po chwili dziewczyny stały przed drzwiami do pokoju Vicky. Mel zabębniła w nie palcami.
- Veronico? - rzuciła.
- Victorio - poprawiła ją Lily.
- Obojętne... - mruknęła blondynka. - Ty, mała, otwierajże. Chcę z tobą pogadać.
Drzwi uchyliły się na cal i między nimi a framugą pojawiła się para wielkich oczu.
- Czego? - warknął cienki głosik.
- Jaka urocza... - stwierdziła Mel pod nosem, po czym naparła na drzwi, bezceremonialnie wchodząc do pokoju Vicky.
- To ja poczekam u siebie. - Lily machnęła ręką w stronę ostatnich drzwi na lewo i powoli ruszyła w ich stronę. Nie bardzo wierzyła w siłę perswazji Melissy, mimo że już tyle razy przyjaciółka udowodniła jej, że powinna.
Ruda nacisnęła klamkę i weszła do swojej sypialni. Rzuciła się na łóżko i przytuliła głowę do poduszki. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła dziwne przygnębienie. A przecież nie powinna. Pierwszy września przybliżał się wielkimi krokami, już jutro dziewczyna miała zakupić wszystkie potrzebne rzeczy na Pokątnej. A mimo to nie czuła już tego radosnego podniecenia, które towarzyszyło jej w poprzednich latach.
- Po prostu za dużo się działo... i dzieje - mruknęła Lily do siebie. Nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi. Podniosła głowę. Tak jak się spodziewała, w progu stała Melissa. O dziwo, na jej ramieniu dyndała torba.
- A jednak... - Uśmiechnęła się Lily.
Mel odpowiedziała jej tym samym, po czym opadła na miejsce obok rudej.
- Widzisz? Ja sobie zawsze poradzę - stwierdziła. - A tak w ogóle, to co u ciebie?
Lily przewróciła oczami.
- Nic - odparła.
Mel parsknęła.
- Ambitna odpowiedź, nie ma co... A sumy ja ci poszły?
Ruda podniosła się na łokcie i sięgnęła jedną ręką do szafki nocnej. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej kopertę z listem w środku.
- Beznadzieja - burknęła, podając przyjaciółce list i przewracając się na plecy. - Sama zobacz.
Mel sięgnęła do koperty, wyjęła pergamin i przebiegła tekst oczami.
- TO nazywasz beznadzieją? - spytała z niedowierzaniem. - Dziesięć sumów nazywasz beznadzieją!? Dobrze ty się czujesz?
- Liczyłam na więcej - westchnęła Lily. Rzeczywiście, miała nadzieję, że jej wyniki będą naprawdę wysokie. Tymczasem zaliczyła tylko siedem "wybitnych", dwa "powyżej oczekiwań" i jeden "zadowalający". Zadowalający! Jak mogła sobie na to pozwolić? Całe szczęście, że tak słabą ocenę otrzymała za historię magii - mało istotny dla niej przedmiot.
- Lily! Błagam! - zawyła Mel, wznosząc oczy ku sufitowi. - Nie załamuj mnie. Ja zaliczyłam jedynie pięć przedmiotów, a to i tak ledwo, ledwo...
Ruda syknęła współczująco.
- Nie martw się, jakoś to będzie... - powiedziała.
Mel parsknęła śmiechem.
- Myślisz, że się przejmuję? - spytała. - Przynajmniej nie będę musiała kuć, tak jak... khem... co poniektórzy. Noo, a poza tym dostałam to. - Blondynka sięgnęła do kieszeni spodni i wyciągnęła jakąś kopertę. Podała ją Lily.
Ruda zerknęła z ciekawością na Mel, po czym ostrożnie otworzyła kopertę i wysypała jej zawartość na otwartą dłoń. Poczuła znajomy chłód. Z bezgranicznym zdumieniem spojrzała na okrągłą, czerwono-złotą plakietkę.
- Mel... - wyszeptała. - Czy ja mam omamy, czy właśnie patrzę na odznakę prefekta?
- Nie masz omamów - stwierdziła Mel.
- O mój Boże... - Lily pokręciła głową z niedowierzaniem. - Toż to w Hogwarcie będzie rzeź niewiniątek!
Mel uśmiechnęła się drapieżnie.
- Dokładniej rzeź ślizgońskich niewiniątek... - wymruczała z lubością.
- Mel! - Lily zerwała się na równie nogi. - Nie możesz! Jako prefekt musisz być sprawiedliwa!
Blondynka wzniosła oczy ku sufitowi.
- A który normalny prefekt jest lub był tak zupełnie do końca uczciwy?... - mruknęła.
- Ja byłam! - oburzyła się Lily.
- Spytałam: który normalny.
Ruda zamrugała szybko, wpatrując się w osłupieniu w przyjaciółkę.
- Podła jesteś - syknęła w końcu, opadając z powrotem na łóżko.
- Wiem - westchnęła Mel. - Ale mam też inne zalety.

- Obawiam się, że z zaledwie "zadowalającym" nie będzie mogła pani uczęszczać na lekcje profesora Slughorna.
Lily podniosła głowę znad talerza i spojrzała na Melissę, która wpatrywała się błagalnie w profesor McGonagall.
- Ale... - wyjąkała blondynka. - Ale proszę pani... Ja naprawdę muszę. Bo jak nie, to może mi pani już szykować klepsydrę, bo rodzice mi nie przepuszczą... Proszę...
- Niestety, to nie ode mnie zależy - powiedziała McGonagall sucho. - Radzę skonsultować się z profesorem Slughornem. - Profesor stuknęła różdżką w plan lekcji Melissy, po czym go jej podała. - Może się uda - dodała łagodniejszym tonem i odeszła w stronę kolejnego swojego podopiecznego.
- Pięknie - warknęła Mel, gdy tylko nauczycielka nie mogła jej dosłyszeć. - Nie dość, że zdałam tylko pięć przedmiotów, to jeszcze jednego nie będę się pewnie mogła uczyć. - Blondynka dziabnęła ze złością naleśnik.
- I jak tam, dziewczyny? - Lily podniosła wzrok i napotkała jak zwykle irytująco radosne spojrzenie Syriusza.
- Kiepsko - mruknęła Mel, przesuwając się nieco w prawo, by zrobić chłopakowi miejsce. Syriusz przeskoczył przez ławkę i usiadł tuż obok blondynki. Rzucił okiem na jej plan lekcji.
- Coś mało - stwierdził.
- Pięć sumów - burknęła w odpowiedzi Mel.
Syriusz zagwizdał krótko.
- To nawet mnie lepiej poszło... Chyba jesteś najgorsza na roku. - Wyszczerzył zęby.
- Najgorsza? Gdzie tam! - James Potter zmaterializował się obok Lily. - Cztery sumy - stwierdził, z dumą pokazując swój plan.
- Masz się też czym chwalić... - Lily przewróciła oczami z dezaprobatą.
- Oj, Liluś... - Potter objął ją ramieniem. - Nie irytuj się...
- Przepraszam - odezwała się głośno Melissa, patrząc to na Jamesa, to na Lily. - Czy aby ja o czymś nie wiem?
Lily spuściła ze wstydem głowę i tym razem to ona zaczęła znęcać się nad swoim jedzeniem.
- To ty nie wiesz? - usłyszała głos Jamesa. - Lily i ja jesteśmy razem.
Ruda poderwała głowę.
- Nie jesteśmy razem! - wykrzyknęła z oburzeniem. - Po prostu się pogodziliśmy - dodała ciszej.
Mel otworzyła ze zdumienia usta.
- W mordę... - wykrztusiła. - Nie no, ja cię... Lily, idziemy. - Blondynka wstała od stołu, zarzuciła plecak na ramię i ruszyła w kierunku wyjścia. Ruda posłusznie podążyła za nią.
- Ja cię zamorduję - syknęła Mel, gdy szły korytarzem w kierunku bliżej nieokreślonym. - Minus pięć punktów za bycie Ślizgonem - rzuciła, gdy minął je jakiś pierwszoroczniak. - Lily, coś ty najlepszego zrobiła? - dodała po chwili, ignorując pełne oburzenia spojrzenie rudej.
- Mel, ja wiem, co robię - powiedziała Lily, zatrzymując się gwałtownie. - Chciałam się pogodzić, to się pogodziłam.
- Tak po prostu!? - wykrzyknęła Mel. - Nie konsultując tego ze mną?
Ruda zazgrzytała zębami.
- Ja nie mam już pięciu lat i mogę podejmować samodzielnie decyzje - wycedziła.
- No ale teraz cały mój piękny plan legł w gruzach. - W głosie Mel zabrzmiała nieudawana rozpacz.
- W głębokim poważaniu mam wszystkie twoje pię... - Lily urwała, zatrzymując się raptownie. - Gdzie my jesteśmy?
- Jak to gdzie? - prychnęła Mel. - W lochach.
- Przecież pierwsze mamy zaklęcia!
- Ale tu się kręci więcej istot, na których można się wyżyć.
Lily zgromiła przyjaciółkę wzrokiem.
- Wracamy. - Odwróciła się.
I nagle stanęła twarzą w twarz z Wilkesem.
- Suń się - burknęła, próbując go wyminąć.
Jednak chłopak nie pozwolił jej na to. Na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmieszek. Jego ręka powędrowała do wewnętrznej kieszeni szaty.
- Expelliarmus!
Zaklęcie ugodziło Ślizgona w pierś. Lily odwróciła się gwałtownie i zobaczyła Mel stojącą z wyciągniętą w kierunku Wilkesa różdżką.
- Co za glizda - burknęła blondynka, chowając różdżkę do kieszeni. - Chodź - dodała, wyprzedzając Lily.
Ruda podążyła za nią. Jednak nie uszły ani paru kroków, gdy zza zakrętu wynurzyła się kolejna postać. Dziewczyny zamarły, ale po chwili Mel odetchnęła z ulgą.
- Ach, to ty... - Uśmiechnęła się szeroko.
Postać bez słowa wycelowała w nią różdżkę. Melissa upadła pod nogi Lily, ugodzona zaklęciem. Ruda nie mogła się nawet poruszyć. Stała jak wmurowana, wpatrując się zaskoczona w czarne oczy napastnika. Tak znajomo czarne oczy...
Snape machnął krótko różdżką. Smuga czerwonego światła pognała w stronę przerażonej Lily.

Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 13:50