Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 24-11-2008 19:51
#204

ROZDZIAŁ 33


Lily patrzyła zawiedziona na stertę drobnych przedmiotów leżących przed nią. Spodziewała się zupełnie czegoś innego, czegoś, co by ją zadziwiło i wprawiło w osłupienie, a tymczasem nie czuła niczego innego, prócz rozczarowania. W torbie przyjaciółki nie znalazła żadnych podejrzanych rzeczy, wszystko, co teraz spokojnie spoczywało na siedzeniu naprzeciw, wydawało się całkowicie bezpieczne i takie... normalne. Zbyt normalne, jak na Melissę. Ot, kawałek sznurka, parocentymetrowa żyłka, notes z wypisanymi w nim przydatnymi zaklęciami, trzy łajnobomby, podniszczona książka o wilkołakach, scyzoryk, wściekle różowy lakier do paznokci i połamane pióro. Ze wszystkich bibelotów to właśnie ono zwróciło największą uwagę Lily, gdyż było to eleganckie, czarne, samopoprawiające pióro za dziesięć galeonów. Jej pióro. Które trzy lata temu dostała od Severusa na urodziny i które zgubiła parę miesięcy później i aż do tej pory nie wiedziała, co się z nim stało.
Lily westchnęła z rezygnacją i sięgnęła po torbę. Gdy podniosła ją z siedzenia, zmarszczyła czoło. Wydawała jej się ona o wiele cięższa, niż być powinna. Ruda z zaciekawieniem zerknęła do środka i jeszcze raz przetrząsnęła torbę. Szukała dokładnie, nawet przewróciła na lewą stronę, ale spotkał ją zawód. Nie znalazła niczego. Lily z wściekłością wrzuciła w jej mniemaniu bezużyteczne przedmioty z powrotem do torby i odłożyła ją na półkę. Sama opadła na swoje miejsce, sadowiąc się na nim wygodnie i opierając nogi o siedzenie naprzeciw. Wpatrzyła się w umykające za oknem domy. Już niewiele czasu dzieliło ją od powrotu do zwykłego, szarego życia. Już niedługo będzie musiała zaprzestać czarów, odłożyć różdżkę i przez ponad dwa miesiące żyć jak mugol. Lily poczuła lekkie ukłucie strachu. Jak to będzie teraz, gdy już nie kłóci się z siostrą? Wydało jej się to teraz takie dziwne. Nie na miejscu.
Jej rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi. Lily zmrużyła oczy ze złością, gotowa wyrzucić przybysza chociażby siłą, jednak gdy drobna brunetka wślizgnęła się do przedziału, jedynie się uśmiechnęła.
- Cześć, Mary - rzuciła w jej stronę.
- Cześć - mruknęła Mary niemrawo, wbijając ręce w kieszenie szaty i zagryzając lekko dolną wargę. Na jej twarzy malował się wyraźnie niepokój.
- Co się stało? - spytała z lekką obawą Lily.
- Slughorn cię szuka... - odparła brunetka powoli. - Nie ma najweselszej miny... Masz iść do niego natychmiast. Czeka na ciebie w przedziale dla prefektów.
Lily nie bez zdziwienia kiwnęła głową. Owszem, Slughorn często chciał mieć ją w czasie podróży przy sobie, chociażby po to, by po raz n-ty próbować namówić ją do dołączenia do Klubu Ślimaka, ale tym razem nie wydawało się, żeby profesor mógł ją wzywać w tak błahej sprawie.
Ruda podniosła się powoli z miejsca i wraz z Mary wyszła z przedziału. Dziewczyny pożegnały się i ruszyły w przeciwne strony. Lily szła szybko, z nieco spuszczoną głową. Nie chciała zwracać niczyjej uwagi, a sama również ignorowała trącające ją osoby. Nie chciała się też zatrzymywać, ale gdy, przechodząc obok jednego z przedziałów, padło jej nazwisko, zrobiła to. Ruda cofnęła się od drzwi na bezpieczną odległość i nadstawiła ucha. Nie mogła dostrzec, kto siedzi w przedziale, ale za środka dobiegł ją nieco napuszony, dziewczyński głos.
- ... i ja wam powiem jak to było naprawdę. Myślicie, że dlaczego Evans nie chodzi po pociągu, nie rządzi się i nie wywija tą swoją plakietką prefekta, tak jak to zwykle robi? I myślicie, że dlaczego siedzi sama w przedziale? Hmm?
Zapadła cisza. Lily przybliżyła się nieco, ciekawa, co zaraz usłyszy.
- Ano właśnie. Nie wiecie. A ja wiem - odezwała się znowu z wyraźną dumą dziewczyna. - Lily Evans jest... wilkołakiem.
Lily o mało co nie zadławiła się własną śliną. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego. Już, już miała otworzyć z rozmachem drzwi przedziału i oświadczyć wszem i wobec, że nic jej nie jest, gdy inny, nieco łagodniejszy głos spytał:
- A czy to prawda, że ta jej przyjaciółka, Melissa... nie żyje?
Ostatnie słowa zostały wypowiedziane dramatycznym szeptem. Przez chwilę nikt się nie odezwał, aż w końcu rozległo się ciche westchnienie.
- Obawiam się, że tak - wymruczała cicho dziewczyna o napuszonym głosie. - Melissa Shermel... Shermer... Szelrem... no, ta przyjaciółka Evans... nie żyje.
Tego już było za wiele. Owszem, Lily doskonale zdawała sobie sprawę, że plotka to nieodłączny towarzysz każdej większej afery, ale to, co przed chwilą usłyszała było przesadą. Sporą przesadą. Dziewczyna poprawiła szybko włosy i pchnęła drzwi przedziału. Objęła pogardliwym spojrzeniem grupkę zaszokowanych jej nagłym pojawieniem się dziewczyn, po czym wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Jeszcze raz usłyszę temu podobną bzdurę, to nie ręczę za siebie. Ostrzegam. - I wyszła.
Przez chwilę stała na korytarzu, dysząc ciężko. Dopiero po paru minutach uspokoiła się na tyle, by ruszyć korytarzem w stronę przedziałów dla prefektów. Teraz nie starała się już udawać, że jej nie ma. Szła z podniesioną głową. Niech ludzie widzą, że nic jej nie jest.

Lily spoglądała przez szyby kolejnych przedziałów, aż w końcu zauważyła ten, w którym siedział Slughorn. Jak zwykle zgromadziło się wokół niego kilku uczniów i jak zwykle profesor częstował ich kandyzowanymi ananasami, uśmiechając się przy tym dobrotliwie do każdego z nich. Ruda zawahała się. Ta scenka wcale nie zachęciła jej do tego, by wejść. Przez chwilę stała niezdecydowana przed drzwiami przedziału, nerwowo zaciskając dłonie. Już miała zrezygnować i przyjść później, gdy nagle jeden ze znajdujących się w środku chłopaków podniósł oczy i zauważył Lily. Ich spojrzenia spotkały się i dziewczyna z lekkim poirytowaniem rozpoznała Notta. Zazgrzytała ze złością zębami. Teraz nie ma wyjścia - musi wejść.
Podniosła dłoń i pchnęła drzwi.
- Dzień dobry, panie profesorze - powiedziała uprzejmie, zwracając się do Slughorna. Spodziewała się ciepłego powitania z jego strony, zaoferowania miejsca tuż przy nim i jakiegoś komplementu. Jednak do niczego takiego nie doszło. Nie dość, że profesorowi wyraźnie zrzedła mina, to jeszcze spojrzał na nią z lekkim zakłopotaniem.
- A tak. Panna Evans... - wymamrotał, strzygąc nerwowo swoimi sumiastymi wąsami. - Usiądź, proszę. - Wskazał jej wolne miejsce naprzeciw siebie.
Lily ostrożnie przysiadła na końcu fotela. Siedzący obok Nott odsunął się od niej z wyraźnym obrzydzeniem. Ruda zmierzyła go pogardliwym spojrzeniem, po czym skupiła swoją uwagę z powrotem na profesorze.
- A więc tak. - Slughorn zatarł ręce. - Niestety, moi mili, ale jak na razie będziemy się musieli pożegnać. Oczywiście zapraszam później, jednakże tymczasem muszę z panną Evans zamienić parę słów.
Lily poczuła na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Jedne były jedynie ciekawe, inne podejrzliwe, ale co poniektóre wyrażały również wrogość. Te ostatnie należały oczywiście do Ślizgonów.
W końcu uczniowie zaczęli powoli wstawać i wychodzić na korytarz. Nott chwilę się ociągał, jakby chciał się dowiedzieć czegoś więcej, ale po pewnym czasie i on opuścił przedział wraz ze swoim starszym, nieznanym Lily, kolegą. Gdy w przedziale nie było już nikogo, prócz niej i profesora, ruda postanowiła nie czekać i sama rozpocząć rozmowę.
- O co chodzi, panie profesorze? - spytała.
Slughorn spojrzał na nią z konsternacją, po czym zatarł ponownie ręce i odchrząknął.
- Doskonale wiesz, co się ostatnio stało - zaczął - i z tego właśnie powodu cię wezwałem. Właściwie, powinnaś rozmawiać z profesor McGonagall, jako że jest opiekunką twojego domu, jednak pech chciał, że zatrzymały ją pewne sprawy... I dlatego ten przykry obowiązek spadł właśnie na mnie. Niestety, ale, jak zapewne wiesz, za samodzielną wyprawę do Zakazanego Lasu grozi wyrzucenie ze szkoły...
Lily poczuła lekki wirek w żołądku. Owszem, doskonale zdawała sobie sprawę, że konsekwencje za swoje zachowanie ponieść musi, ale... nie takie. Dziewczyna spojrzała z rozpaczą na profesora. Gotowa była zrobić cokolwiek, nawet zacząć go błagać, byle żeby nie opuścić Hogwartu na zawsze. Próbowała coś powiedzieć, ale ściśnięte gardło skutecznie jej to utrudniło.
- Jednakże profesor McGonagall razem z dyrektorem stwierdzili, że szkoda byłoby stracić tak zdolną uczennicę - ciągnął Slughorn - i wymierzyli ci inną karę. Otóż, niestety, ale... musisz oddać odznakę prefekta.
Lily zesztywniała, wytrzeszczając oczy na profesora. Czuła się, jakby ktoś wymierzył jej siarczysty policzek. Mimo tego, że minął zaledwie jeden rok szkolny, od kiedy mogła cieszyć się tą odznaką, przyzwyczaiła się do niej. Sprawiała jej przyjemność władza, którą ona dawała i Lily wcale nie chciała z niej zrezygnować. Przez chwilę ruda odczuwała przemożną ochotę, by się rozpłakać, gdy nagle coś innego dotarło do jej przepełnionej przeróżnymi myślami głowy: Mogli mnie wyrzucić. Dziewczyna poderwała głowę, po czym odpięła od szaty czerwono-złotą odznakę i podała ją Slughornowi.
- Proszę, niech pan bierze i przekaże profesor McGonagall - powiedziała pewnym tonem. - Ja chyba rzeczywiście się do tego nie nadaję.
Profesor spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem. Widać było, że spodziewał się innej reakcji. Ale Lily jedynie się do niego uśmiechnęła. Zapragnęła nawet uściskać go i ucałować w podzięce, ale w porę się opamiętała. W zamian za to wstała, uprzejmie się z nim pożegnała i skierowała się w stronę drzwi.
- Panno Evans? - odezwał się nagle Slughorn.
Lily odwróciła się.
- Słucham?
- Może teraz, gdy będziesz miała mniej obowiązków, rozpatrzysz jeszcze raz moją propozycję?
Ruda z ogromnym wysiłkiem powstrzymała się, by nie wznieść oczu ku sufitowi.
- Proszę pana, pan doskonale zna moją odpowiedź - stwierdziła jak najgrzeczniejszym tonem, po czym wyszła na korytarz, gdzie odetchnęła z ulgą.
- Ja to mam jednak szczęście - mruknęła do siebie, przecierając oczy.
- I? - Lily oderwała gwałtownie dłoń od twarzy i ze zdziwieniem dostrzegła Mary, patrzącą na nią pytająco.
- Noo, nie jestem już prefektem - przyznała.
- Ooo, szkoda... - mruknęła współczująco brunetka.
- E tam, mogli mnie wyrzucić. - Ruda uśmiechnęła się do koleżanki.
- No tak, ale to nie zmienia faktu, że szkoda - stwierdziła Mary. - Ale w takim razie, kto teraz nim będzie?
Lily zmarszczyła czoło.
- Nie wiem... Chyba ktoś z mojego roku - powiedziała.
- Ale... przecież Dorcas nie wraca, o ile mi wiadomo... Więc kto? Mel?
Ruda parsknęła śmiechem.
- Jeśli Dumbledore`owi marzy się kupka gruzu zamiast Hogwartu, to zapewne tak.

Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:27