Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 14-10-2008 13:46
#141

ROZDZIAŁ 24


- T-t-tunia? - wydukała Lily, gapiąc się z niedowierzaniem na swoją własną siostrę stojącą nad nią ze szkolną torbą zwisającą z prawego ramienia i przyglądającą się jej z bezgranicznym zdumieniem. - Co ty tu robisz?
Petunia prychnęła.
- Co JA tu robię? - spytała. - Nie, nie, nie. Pytanie brzmi: co TY tu robisz? O ile wiem, powinnaś być w tej swojej szkole dla wariatów!
- Ja... ja... ja... - stękała Lily, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
Czy powinna przyznać się siostrze? Ale wtedy ona na pewno wypaple wszystko rodzicom... Ale z drugiej strony i tak się o wszystkim dowiedzą... Więc co ma zrobić?
Ruda zaczęła gorączkowo poszukiwać jakiegoś rozwiązania, jakiegoś wiarygodnego kłamstwa, czegoś, co przekona siostrę... Jednak nic takiego nie przychodziło jej do głowy. Przydałaby się Melissa - przemknęło Lily przez myśl. Ona na bank by coś wymyśliła...
Tymczasem Petunia stała nad nią z założonymi rękami, patrząc na nią z wyczekiwaniem. Nagle ruda zdała sobie sprawę, że wciąż leży na chodniku. Zaczęła powoli się podnosić, dając sobie czas na opanowanie skotłowanych myśli. Jednak nic to nie dało. Lily nadal nie wiedziała, co ma powiedzieć, jak się wytłumaczyć...
- Zwiałam - przyznała się w końcu, po czym podniosła wzrok na siostrę. Ta, ku największemu zdziwieniu rudej, uśmiechnęła się.
- A więc nasza droga, kochana, idealna Lilusia tak naprawdę taką nie jest - stwierdziła. Jej głos był przepełniony złośliwą satysfakcją.
Lily zacisnęła pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się jej w wewnętrzną stronę dłoni.
- Czemu ty jesteś dla mnie taka? - spytała z wyrzutem.
Petunia wysunęła się zaczepnie do przodu.
- Jaka? - zapytała niewinnie.
- Taka... nieprzyjemna - odparła ruda szczerze.
- A czemu miałabym być przyjemna? - Głos Petunii przepełniony był fałszywą słodyczą.
- Nie wiem - powiedziała z ironią Lily. - Może dlatego, że jestem twoją jedyną siostrą?
- Marny powód.
- To co jest dla ciebie wystarczającym powodem?!
Ruda zmierzyła Petunię morderczym spojrzeniem, po czym odwróciła się od niej. Nie miała zamiaru dłużej przebywać w jej towarzystwie. Jedynym, czego teraz chciała, był powrót do domu Melissy, gorąca kąpiel i odreagowanie emocji. Lily postąpiła krok naprzód. Ale zaledwie to zrobiła, poczuła, że ktoś łapie ją za rękę.
- Czego? - warknęła w stronę Petunii.
- Wiadra małego - odwarknęła siostra. - Wracasz ze mną do domu!
- Nie wracam! - wykrzyknęła ruda.
- Wracasz!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Tak!
- Nie łap mnie na tą cholerną sztuczkę! Wracasz i już!
Lily ze złości zagryzła wargę aż do krwi. Otarła usta wierzchem dłoni, zastanawiając się nad tym, co ma odpowiedzieć siostrze. Musiała coś wymyślić. Nie mogła wrócić do domu.
- Nie wracam - syknęła w końcu przez zaciśnięte zęby, starając się zachować spokój. - Choćby nie wiadomo co, nie wracam.
- Ty cholerny mały minifiksie! - wrzasnęła Petunia i ze złości tupnęła nogą. - Jestem twoją starszą siostrą i masz się mnie słuchać!
Lily wytrzeszczyła oczy na siostrę.
- Mini... co? - spytała ze zdumieniem.
- Mini-nico - warknęła Petunia obrażonym tonem.
Ruda zmrużyła oczy.
- A tak w zasadzie, to dlaczego się tak o mnie martwisz? - zapytała podejrzliwie. - Podobno ci na mnie nie zależy...
Blondynka wyraźnie się zmieszała.
- Ale rodzicom tak - powiedziała.
- Na nich podobno też ci nie zależy...
Petunia zaniemówiła, gapiąc się bezmyślnie na Lily. Ruda poczuła satysfakcję. Tu cię mam...
- Pestka?
Lily odwróciła się gwałtownie. Za nią stał jakiś brunet i patrzył wyraźnie rozbawiony na jej siostrę.
- Ty zmieniłaś orientację, czy jak? - spytał. - Wydawało mi się, że mówiłaś, że idziesz na randkę...
Petunia obrzuciła go nieprzychylnym spojrzeniem.
- Kevin, ty ciołku, to jest moja siostra - syknęła. - A teraz zrób mi tę przyjemność i spadaj stąd!
Jednak chłopak nie ruszył się z miejsca. Zaczął przyglądać się dziwnie Lily. Jego wzrok błądził gdzieś w okolicach jej dekoltu. Co za cham - pomyślała ruda, żałując, że nie ma na sobie czegoś, czym mogłaby się zakryć.
- Skoro to tylko twoja siostra - zaczął Kevin - to może ja mógłbym się z nią umówić...?
Lily zacisnęła ze złości pięści i zaczęła mamrotać pod nosem najgorsze klątwy, jakie tylko poznała w ciągu pięciu lat nauki w Hogwarcie. Powoli sięgnęła ręką do tylnej kieszeni spodni, gdzie znajdowała się różdżka.
- TY CHOLERNY ZBOKU! - wrzasnęła nagle Petunia. - NIE BĘDZIESZ DOBIERAŁ SIĘ DO MOJEJ SIOSTRY!
I ku najwyższemu zdumieniu Lily, zamachnęła się na bruneta swoją szkolną torbą. Ruda odwróciła wzrok, jednak i tak wzdrygnęła się mimowolnie, słysząc głuchy odgłos i stłumiony jęk chłopaka, oznaczający, że dziewczyna nie spudłowała. Evans z ciekawości rozchyliła powieki.
- Miałem rację, ty jesteś po prostu walnięta! - krzyczał Kevin, próbując uniknąć kolejnych ciosów blondynki.
- Nie, nie - wydyszała dziewczyna. Była wyraźnie wściekła. - W tym wypadku to TY jesteś walnięty! A teraz zjeżdżaj! - dodała.
Chłopakowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Obrzuciwszy Petunię spojrzeniem, w którym malowała się zarówno złość jak i przerażenie, odwrócił się i uciekł.
- Kto to był? - spytała ostrożnie Lily.
- Ktoś, z kim nie warto się zadawać - odparła krótko blondynka.
- A dokładniej?
- Ktoś, co to dobiera się do wszystkiego, co jest płci żeńskiej i nie spada na drzewo lub nie bije szkolną torbą - wyjaśniła Petunia.
Lily roześmiała się serdecznie. Teraz albo nigdy - pomyślała i wyciągnęła rękę w stronę siostry.
- Sztama? - spytała.
Blondynka przez chwilę gapiła się na jej dłoń, a na jej twarzy odbiła się wewnętrzna walka, jaką zapewne toczyła w swojej własnej głowie.
- Cholera jasna, czemu ja jestem taka uległa? - jęknęła dziewczyna żałośnie. - No, ale tak w zasadzie to po pięciu latach kłótni chyba wypada się już pogodzić... - dodała z uśmiechem i przybiła dłoń Lily.
- Wreszcie! - wykrzyknęła z radością ruda.
- Jeny... dziewczyno, uspokój się trochę - syknęła Petunia. - Ludzie się gapią.
- No to co? - spytała Lily. W tej chwili nie obchodzili jej otaczający ją ludzie. Niech się gapią, jeśli chcą.
- No, dla ciebie może nic, bo ty nie wpadasz tu co czwartek - warknęła blondynka.
- Och, Tuniu... - jęknęła ruda. Jednak nagle wpadło jej do głowy coś innego. - Nie, nie Tuniu. Pestko! - dziewczyna wyszczerzyła się do siostry. - Skąd takie przezwisko?
Petunia westchnęła.
- Bo ja mam takie debilne imię, co go się skrócić jakoś ładnie nie da - wyjaśniła. - No to najpierw byłam Petką, ale ktoś tam dodał "s" i teraz jestem Pestką. - Blondynka skrzywiła się lekko. - Nie lubię tego przezwiska - dodała.
- To ja z głodu umieram, a ty sobie gadasz z koleżanką!
Lily spojrzała ponad ramieniem Petunii i dostrzegła zmierzającego w ich stronę Michaela.
- To nie koleżanka, tylko siostra - wyjaśniła. - Petunio, to jest Michael, Michael, to jest Petunia - dodała, przedstawiając ich sobie.
- Siema - przywitał się chłopak.
- Cześć - odparła Petunia, patrząc dziwnym wzrokiem na Michaela. Lily przyjrzała się podejrzliwie siostrze. Po raz drugi dzisiejszego dnia żałowała, że nie ma przy niej Mel. Ona na pewno wszystko bezbłędnie by oceniła.
- No dobra, dziewczyny, ja idę po te bułki, bo chyba się tego śniadania nie doczekam - powiedział Michael, po czym uniósł dłoń w geście pożegnania i odszedł w stronę piekarni.
- Dobra, ja muszę iść - oświadczyła Petunia.
- Już? - zdziwiła się Lily.
Blondynka kiwnęła głową.
- Mam sprawę do załatwienia - powiedziała. - Cześć - pożegnała się, po czym odwróciła i odeszła.
- Cześć - mruknęła ruda i skierowała się w przeciwną stronę, do domu Melissy.

- Czy Michael ma dziewczynę? - spytała Lily.
Mel poderwała głowę znad kolorowego pisemka, które z nudów przeglądała.
- Że co? Przecież już ci mówiłam, że...
- Nie, nie, nie - zaprzeczyła gwałtownie ruda. - Nie o mnie chodzi...
- A o kogo? - W głosie Mel można było wyczuć ciekawość.
- Nieważne... - odparła Lily tajemniczo.
- Aha... - mruknęła blondynka, przyglądając się podejrzliwie przyjaciółce. - Ma - dodała.
Ruda jęknęła cicho. Nie takiej odpowiedzi oczekiwała.
- No, a fajna chociaż jest? - Dziewczyna mimo wszystko drążyła temat dalej.
- Fajna! - wykrzyknęła Mel tonem, który wskazywał zupełnie coś innego. - Jeszcze czego!
Blondynka zeskoczyła z łóżka i podeszła do stojącego w kącie lustra. Stanęła przez nim i dumnie wypięła pierś.
- Ach, jaka ja jestem idealna, jaka piękna, jaka wspaniała, jaka... Aaaaa! Paznokieć mi się złamał! Tusz rozmazał! Nie mam przy sobie mojej ukochanej szminki! Aaaaa!
Lily roześmiała się głośno.
- Tego typu dziewczyna? - spytała.
- Jeśli nie głupsza - stwierdziła Mel.
Ruda uśmiechnęła się do siebie. A więc są jeszcze jakieś szanse...
- Ale ty lepiej niczego beze mnie nie kombinuj - ostrzegła blondynka. - Bo jak zwykle coś schrzanisz!
Lily spojrzała z oburzeniem na Melissę, po czym chwyciła w ręce najbliższą poduszkę i rzuciła nią w przyjaciółkę.
Jak zwykle nie trafiła.