Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 10-10-2008 07:53
#130

ROZDZIAŁ 22


131. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
132. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.
133. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.


Lily jęknęła cicho, odłożyła pióro i strzepnęła obolałą ręką. Miała już serdecznie dość tego pisania. A przecież pozostało jej jeszcze trzysta sześćdziesiąt siedem zdań. Wolałaby każdy inny szlaban, tylko nie ten. Chociaż z drugiej strony... nie wiadomo, co wymyśliła dla innych ta cała Amelia. Znając nauczycielkę, na pewno nie będzie to nic przyjemnego. Profesor Wicked słynęła z tego, że nienawidziła uczniów. Nawet Ślizgoni nie mieli u niej lekko, mimo że domem tej kobiety był właśnie Slytherin. Pani profesor nigdy nie szufladkowała ludzi. Dla niej nie było podziału na lepszych i gorszych. Dla niej wszyscy byli gorsi. Znajdowała niezwykłą przyjemność w karaniu uczniów i wystawianiu Okropnych. Jeszcze nikt, nawet Lily, nie zdobył u niej oceny wyższej niż minus Powyżej Oczekiwań. Ten wyczyn należał do Severusa.
Ruda westchnęła i z powrotem przyłożyła pióro do pergaminu.

134. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.

No to się do nich włączę
- przemknęło Lily przez myśl. To na pewno nie będzie "bezczynne przyglądanie się".

135. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.

Albo po prostu ucieknę.

136. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.

Cholera... Ale mnie ręka boli...

137. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.

Czy ten Filch musi się tak na mnie gapić?!
Ruda z wściekłością spojrzała na woźnego, z którym przebywała w jego cuchnącym kocią sierścią gabinecie. To właśnie z nim pozostawiła ją profesorka, a sama męczyła jakimś szlabanem pozostałą szóstkę. Jedynie Mary nie została ukarana. I to tylko i wyłącznie dzięki McGonagall, która wysłuchała całej opowieści. Mimo to Nott i Mulciber uniknęli odpowiedzialności. Z braku dowodów.

138. Nie będę bezczynnie przyglądać się bójkom.

Kiedy ja to skończę?!
Lily zerknęła na zegarek. Dochodziła siódma. Dziewczyna tkwiła tu już od dwóch godzin. A przecież musi to dziś skończyć... A potem spotkać z Sevem... Ruda westchnęła i zabrała się za pisanie.

Lily z ulgą rzuciła się na swoje łóżko. Jak dobrze, że ten szlaban już się skończył. I to dużo wcześniej, niż przypuszczała. Ruda uśmiechnęła się błogo i zaczęła rozmasowywać obolałą rękę. Leżała tak przez chwilę, rozkoszując się odpoczynkiem. Ciekawe, kiedy wróci Mel i Dorcas? Co zgotowała im Wicked? Lily nie musiała zbyt długo czekać na odpowiedzi na te pytania, bo po chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju weszła... nie... wtoczyła się Dorcas, blada niczym duch. Szatynka wybełkotała coś do rudej, po czym opadła na swoje łóżko. Za nią dumnym i sprężystym krokiem weszła Mel.
- Co jej się stało? - spytała Lily, z lekkim strachem przyglądając się Dorcas.
- A bo ja wiem... - Melissa wzruszyła ramionami lekceważąco. - Wracamy ze szlabanu.
- Jakiego? - Ruda przeniosła wzrok na przyjaciółkę.
- Ach... - westchnęła blondynka z lubością. - Byliśmy w Zakazanym Lesie.
Lily wytrzeszczyła oczy.
- Że jak? - wykrzyknęła z przerażeniem.
- Że tak - odparła Mel.
- I jak było? - zapytała ruda ostrożnie.
- Nigdy więcej! - odezwała się nagle Dorcas. - Nawet w najgorszych koszmarach... Nigdy w życiu... Za nic... To było okropne! - wybełkotała, po czym przykryła głowę poduszką.
- Było tak, jak słyszysz - powiedziała spokojnie Mel. - Czyli za****iście! - dodała, szczerząc zęby.
Lily parsknęła śmiechem.
- A tak w ogóle, to po co tam byliście? - zapytała.
- A bo ja wiem... - odparła blondynka. - Czy ty myślisz, że ja nie mam lepszych zajęć, niż słuchanie nauczycielki?
- Ona była zbyt zajęta wypatrywaniem Lupina - powiedziała Dorcas.
Mel skrzywiła się nieznacznie.
- A ty mi to skutecznie utrudniałaś, wisząc na moim ramieniu i dysząc mi w kark - prychnęła.
Tym razem to Dorcas się skrzywiła.
- Odczep się - mruknęła. - To przeżycie odbije się trwałym urazem na mojej psychice, a ty sobie kpisz - jęknęła.
- Nic ci nie będzie - stwierdziła Mel, zakładając ręce na piersi.
Szatynka spojrzała na nią ze złością.
- Ja idę spać - burknęła. - Jest już za dziesięć dziesiąta.
- KTÓRA? - wrzasnęła Lily w tym samym momencie, co Melissa.
- JASNA CHOLERA! SMARK! - krzyknęła Mel histerycznie.
- Jak mogłam zapomnieć - jęknęła ruda z rozpaczą.
- Nie biadol mi tu! - syknęła blondynka. - Do kibla marsz! Ja ci coś wybiorę - dodała władczym tonem, po czym siłą wepchnęła Lily do łazienki.
Dziewczyna prędko umyła twarz i ręce. Spojrzała na swoje włosy. Każdy kosmyk sterczał w inną stronę. Lily zaklęła cicho, wyciągnęła różdżkę i zaklęciem zaczęła prostować pasma.
- Gotowe! - krzyknęła, zanim jeszcze wyszła z toalety, po czym otworzyła z rozmachem drzwi. Jednak zaledwie zdążyła przekroczyć próg, została z powrotem wepchnięta za niego przez Melissę, która wręczyła jej zieloną bluzkę i dżinsy. Lily szybko przebrała się we wskazane ubranie.
- Już! - wrzasnęła i wyszła z łazienki.
- Masz jeszcze to, żebyś nie zamarzła. - Mel podała jej zielony polar.
Ruda spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem.
- Dzięki, jesteś kochana - powiedziała.
- Wiem! - warknęła blondynka nieskromnie. - A teraz leć!
Lily niczym burza wypadła z dormitorium. Pędem zbiegła po schodach i przecięła pokój wspólny. Nie zważając na pytania Grubej Damy, ruszyła biegiem w umówione miejsce. Po paru minutach już tam była. Snape czekał na nią, siedząc na jednej z ławek. Rozpromienił się, gdy tylko ją zobaczył.
- Cześć - przywitał się.
- Cze... eść - wydyszała Lily. - Sorry... za... spóź... nienie... - dodała.
- Nie ma sprawy - powiedział Severus. - Z drugiej strony, nieźle biegłaś. - Kąciki ust chłopaka drgnęły lekko.
Ruda uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową.
- Chodźmy gdzieś - zaproponowała.
- Dobra - zgodził się Snape. - Ale gdzie?
- Przed siebie. - Lily machnęła ręką w stronę najbliższego korytarza.
- W porządku - zgodził się chłopak.
Dziewczyna uśmiechnęła się znowu i chwyciła Severusa pod rękę.
- No więc co u ciebie? - spytał Snape. - Podobno miałaś dziś szlaban.
- Noo... - mruknęła Lily, krzywiąc się. - Miałam...
- No to opowiadaj.
- Co?
- Wszystko.
Chłopak spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. Ruda zarumieniła się lekko, po czym zaczęła opowiadać. Severus był naprawdę świetnym słuchaczem. Patrzył na Lily z wyraźnym zainteresowaniem, czasem zadając pytania.
- Teraz twoja kolej - oświadczyła ruda, kończąc swoją wypowiedź.
Snape już otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy nagle zamknął je z powrotem i spojrzał przed siebie. W jego oczach nie było można nic rozczytać. Jednak Lily już się do tego przyzwyczaiła. Pociągnęła chłopaka za rękaw.
- Co? - szepnęła.
Nagle Severus odskoczył od niej jak oparzony. Ruda krzyknęła cicho, zaskoczona. Ale w porę zamilkła, wbijając wzrok w korytarz przed sobą. Dochodziły z niego szybkie kroki i głośny rechot. Lily wzdrygnęła się. Już dziś słyszała ten paskudny śmiech.
- Snape! - krzyknął Mulciber zaskoczony, stając tuż przed Severusem.
- I... ta szlama - dodał Nott z obrzydzeniem.
- Co wy ty robicie... razem? - spytał podejrzliwie pierwszy Ślizgon.
- Nic... - odparł Snape. - Spotkaliśmy się przypadkiem.
- No to chodź z nimi. Właśnie wracamy do lochów - zaproponował Teodor.
- Nie. Muszę coś załatwić - stwierdził Severus.
- No dobra... - zgodził się Mulciber, obrzucając Lily pogardliwym spojrzeniem.
Ruda zacisnęła pięści ze złością. Jak Sev może jej to robić? Dlaczego nie może się w końcu przyznać? Dziewczyna miała już serdecznie dość jego kłamstw i pełnych obrzydzenia spojrzeń innych Ślizgonów. A zwłaszcza tego idioty, Mulcibera, który teraz skinął na swojego towarzysza i razem odeszli w stronę lochów.
- Przepraszam - powiedział cicho Severus, gdy Ślizgoni znikli za rogiem.
- Przepraszam! - powtórzyła za nim Lily, tyle że z wyraźną kpiną. - Tylko to masz mi do powiedzenia?
- O co ci chodzi? - spytał zdumiony chłopak.
- O co mi chodzi?! - wykrzyknęła ruda ze złością. - Dlaczego musimy się z tym kryć?
Snape spojrzał na nią dziwnie, ale nic nie powiedział.
- Już wiem! - oświadczyła Lily. - Ty po prostu wstydzisz się tego, że jestem szlamą!
- To nie tak... - wyszeptał Severus.
Ruda poczuła ogromną złość, która targała jej emocjami. Czuła, że musi wykrzyczeć wszystko, co leży jej na sercu.
- A jak?! - wrzasnęła dziewczyna. - Myślisz, że ja nie wiem? Myślisz, że nie wiem, że ty i ci twoi... kumple... chcecie zostać śmierciożercami? Że chcecie zabijać szlamy i mugoli?
Lily przerwała, żeby nabrać oddechu.
- No więc proszę! - zaczęła znowu ruda. - Proszę! Zabij mnie teraz! Będziesz miał już jedną szlamę na sumieniu! Będziesz się miał czym pochwalić przed swoimi kumplami i Sam-Wiesz-Kim!
Dziewczyna przerwała, chcąc zobaczyć reakcje Severusa. Chłopak patrzył na nią z mieszaniną zdumienia i strachu.
- Nie mów tak... - szepnął.
- A jak mam mówić?! - krzyknęła Lily. - Taka jest prawda!
- Lily, błagam... - Snape złapał dziewczynę za rękę.
Ruda z furią wyrwała dłoń.
- Mam cię gdzieś - syknęła, odwróciła się na pięcie i pobiegła korytarzem w stronę wieży Gryffindoru.
Dlaczego każde ich spotkanie musi kończyć się kłótnią? Lily w biegu otarła łzy, spływające po bladych policzkach. Czuła się okropnie. Ciężar jej własnych problemów przytłoczył ją tak bardzo, że dziewczyna mimowolnie przygarbiła się. W końcu przeszła przez dziurę za portretem Grubej Damy.
- Lily! - krzyknął zaskoczony głos. - Gdzieś ty...? Co ci się stało?
Lily rzuciła wściekłe spojrzenie szczerze zdumionemu Potterowi, który teraz dźwignął się z jednego z wysiedzianych foteli znajdujących się przed kominkiem.
- Spadaj, kretynie - warknęła dziewczyna, szybkim krokiem wyminęła chłopaka i przeszła przez drzwi prowadzące do dormitoriów dziewcząt.
Przeskakując po dwa stopnie, przemierzyła schody i wpadła do swojego pokoju. Melissa i Dorcas siedziały na jej łóżku, śmiejąc się z czegoś cicho. Jednak gdy tylko Lily przekroczyła próg, zamilkły. Ruda przez chwilę patrzyła na nie otępiałym spojrzeniem, po czym wybuchła płaczem i rzuciła na najbliższe łóżko. Należało ono do Melissy. Nagle Lily usłyszała głośne przekleństwo i tupnięcie. Po chwili nad nią stanęła Mel, patrząc na nią ze wściekłością.
- Znowu się pokłóciliście - nie było to pytanie, tylko stwierdzenie.
Lily przełknęła łzy i powoli kiwnęła głową. Melissa spojrzała na nią z rozpaczą, po czym trzepnęła się z całej siły w czoło.
- Ciebie po prostu nie można puścić na randkę ze Smarkiem samej! - wrzasnęła. - Tobie trzeba przyzwoitki!
Ruda odwróciła głowę od przyjaciółki. Nie miała najmniejszej ochoty wysłuchiwać jej wyrzutów. Po chwili poczuła jak miejsce obok odrobinę się ugięło.
- Zostaw mnie - burknęła.
Mel nie zostawiła. Wręcz przeciwnie, objęła ją ramieniem i delikatnie odwróciła jej twarz z powrotem w swoją stronę. Spojrzała na nią zupełnie poważnie.
- Lily, ja rozumiem, że Smark jest dość... eee... trudnym facetem, ale nie zmienisz tego. Weź go zaakceptuj - powiedziała.
- Ale... on... się mnie... wstyyyyydzi - załkała Lily. - I... chce zos-zostać śmiercio... żeeeeercą...
- No, wrzeszcząc na niego na pewno nie odwiedziesz go od tego zamiaru - stwierdziła Mel rzeczowo. - Postępuj z nim łagodnie... a najlepiej to wymuś na nim obietnicę... byle delikatnie.
- Ale... ja się... nie... mam zamiaru... z... z nim godzić - wydukała ruda.
Przyjaciółka przewróciła oczami.
- Ty NIGDY nie masz zamiaru się z nim godzić - stwierdziła rezolutnie. - Ale potem jakoś się godzisz i jest cacy - dodała z uśmiechem.
- Ale mi jest naprawdę trudno z nim być... - westchnęła Lily, tłumiąc płacz.
- ... ale bez niego jeszcze trudniej - dodała Mel.
- Masz rację - zgodziła się ruda.
- Ja zawsze mam rację - wyszczerzyła się blondynka.
Przez chwilę dziewczyny patrzyły sobie w oczy, milcząc.
- A idź, ty samochwało! - powiedziała w końcu Lily i trzepnęła przyjaciółkę w głowę.

Edytowane przez Fantazja dnia 10-10-2008 14:07