Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 08-10-2008 08:23
#123

ROZDZIAŁ 21


- POBUUUUUDKAAAAAAAA!
Lily zerwała się gwałtownie z pościeli i rozejrzała nieprzytomnie po dormitorium. Po pokoju miotała się Melissa, robiąc tyle hałasu, że z pewnością mogłaby umarłego do życia przywrócić. Po drugiej stronie pomieszczenia siedziała na swoim łóżku Dorcas, patrząc błagalnie na blondynkę, która teraz zaczęła śpiewać.
- JAK DOBRZE WSTAĆ SKORO ŚWIIIIT... - darła się niemiłosiernie.
Ruda jęknęła i zakryła uszy rękoma. Jednak niewiele to dało. Mel była w zbyt dobrym humorze.
- Mel, zamknij się i przestań wyć! - wrzasnęła Lily w tym samym momencie co Dorcas.
I ku największemu zdziwieniu dziewczyn, Melissa umilkła.
- Gdzie są moje spodnie? - spytała, rozglądając się bacznie po dormitorium, a gdy ich nie dostrzegła, wyciągnęła różdżkę. - Accio spodnie! - mruknęła i spod łóżka wyfrunęły ciemne dżinsy. - Co one tam robiły? - zdziwiła się blondynka.
- Twoje rzeczy można znaleźć dosłownie wszędzie - stwierdziła Dorcas, ziewając przeciągle.
Mel uśmiechnęła się niewinnie.
- No dobra, skoro już wszystko mam... Ubierajcie się i idziemy na śniadanie - oświadczyła.
- Przecież nawet siódmej nie ma - jęknęła Dorcas.
- No to co? - Melissa wzruszyła lekceważąco ramionami. - Przynajmniej nie będzie tłoku.
Szatynka westchnęła z rezygnacją.
- No dobra - zgodziła się i spojrzała wyczekująco na Lily.
Ruda kiwnęła głową i po piętnastu minutach wszystkie trzy dziewczyny szły korytarzem, zmierzając w stronę Wielkiej Sali. Po chwili dotarły do jej drzwi. Lily ostrożnie zajrzała do pomieszczenia. Zaledwie paru uczniów siedziało przy stołach. Reszta zapewne w tym momencie dopiero się budziła, lub jeszcze spała. Ruda zmrużyła oczy. Przy stole Gryffindoru siedział tylko chuderlawy blondynek z trzeciej klasy razem ze swoim jeszcze drobniejszym kolegą oraz trójka starszych uczniów. Puchonów i Krukonów było trochę więcej, chociaż również niezbyt wiele. Za to przy stole Ślizgonów siedział jeden jedyny chłopak, czytając w skupieniu jakąś książkę i zajadając tosta. Lily od razu go poznała. Mel najwyraźniej też.
- Smarke... verus! - Uśmiechnęła się promiennie i postąpiła krok w jego stronę. Nagle zamarła. - A, nie. To przecież twój chłopak. - Dziewczyna skrzywiła się lekko.
- A co? Zazdrościsz? - spytała Lily podejrzliwie.
- Cholernie. - Mel parsknęła śmiechem. - Umieram z tęsknoty za nim! A te jego włosy... Jakie one są seksowne! - dodała z ironią.
Ruda z szerokim uśmiechem trzepnęła przyjaciółkę w głowę i ruszyła w stronę Severusa.
- Cześć - powiedziała, opadając na miejsce obok niego.
- Cześć - odparł Snape, odrywając wzrok od książki i przenosząc go na rudą. - Co tam u ciebie? - spytał z uśmiechem.
- A... nic - bąknęła Lily. - Dużo nauki i w ogóle...
Nagle ruda zdała sobie sprawę jak dawno nie rozmawiała z Severusem sam na sam. Jakoś nigdy nie mogła znaleźć czasu dla niego. A przecież tak jej na nim zależy... Dziewczyna poczuła jak palą ją policzki. Było jej tak okropnie wstyd...
Chłopak jakby czytał w jej myślach.
- I dlatego nie miałaś czasu się ze mną spotkać? - spytał.
Lily zaczęła kręcić się niespokojnie na swoim miejscu. Spojrzała błagalnie na stół Gryffindoru, oczekując jakiejkolwiek pomocy. Napotkała wzrok Mel. Blondynka najwyraźniej zorientowała się, że coś się święci, bo zmrużyła ostrzegawczo oczy i zaczęła dawać znaki, z których ruda wyczytała, że jeśli znowu pokłóci się z Severusem, to blondynka zamorduje ją na miejscu. Lily westchnęła.
- Sorry... No, ale tak jakoś wyszło... - powiedziała w końcu, patrząc na Snape`a przepraszająco. - Nauka i inne sprawy...
- No, ale o dziesiątej w nocy chyba się nie uczysz? - spytał.
Lily zamrugała szybko, nie bardzo wiedząc, do czego Sev zmierza.
- No... nie - powiedziała.
- A więc jesteśmy umówieni - oświadczył Severus, po czym rozglądnął się po Wielkiej Sali, a gdy nie dostrzegł żadnego Ślizgona, objął ją lekko w pasie.
Lily uśmiechnęła się z zadowoleniem, chociaż z drugiej strony trochę zirytowało ją to, że Sev się rozejrzał. Dlaczego nie przyznawał się do niej? Dlaczego nie mogą otwarcie ze sobą chodzić, tylko tak po kryjomu?

- O, cholera!
Lily spojrzała pytająco na Mel, która ze zdenerwowaniem grzebała w torbie.
- Co jest? - spytała.
- Zostawiłam pergamin w dormitorium - jęknęła blondynka. - Poczekajcie... Albo nie. Idźcie. Ja was dogonię.
- Na pewno?
- No. - Melissa uśmiechnęła się i już po chwili jej nie było.
Ruda zerknęła na stojącą obok niej Dorcas.
- Idziemy?
Szatynka skinęła głową i obie dziewczyny ruszyły korytarzem, zmierzając w stronę klasy zaklęć. Lily uśmiechnęła się do siebie. Tak bardzo cieszyła się na wieczorne spotkanie z Severusem, że nie myślała już o niczym innym. Zrozumiała, iż nie może bez niego żyć. Przy nim czuła się wspaniale. Nie musieli nawet rozmawiać. Wspólne milczenie też było cudowne. Gdyby tylko...
- Auuuu... - jęknęła Lily, wpadając na Dorcas, która niespodziewanie zatrzymała się tuż przed nią.
Szatynka przycisnęła palec do ust, nakazując ciszę.
- Słuchaj - szepnęła.
Lily zamilkła i wstrzymała oddech. Po chwili dotarła do jej uszu rozmowa tocząca się w korytarzu przed nimi.
- No i co? Już nie ma siostruni? - spytał z sarkazmem nieprzyjemny głos, w którym Lily rozpoznała Mulcibera.
- Ciekawe co się z nią stało... - zarechotał drugi głos obleśnie.
Nott.
- Zostawcie mnie... - poprosił słabo dziewczęcy głosik.
Ruda nabrała gwałtownie powietrza. Znała ten głos bardzo dobrze. To była...
- MARY! - wrzasnęła nagle Dorcas i skoczyła do przodu.
- Dorcas! Nie! - krzyknęła Lily, złapała przyjaciółkę za kołnierz i z największym trudem przytrzymała ją. - Dorcas, ich jest dwóch wielkich osiłków! Chcesz się z nimi bić?!
- Tak! - stęknęła szatynka i spróbowała wyrwać się z uścisku rudej, szarpiąc się gwałtownie.
- Dorcas, pomyśl! Nie damy rady! - jęknęła Lily. Czuła, że opuszczają ją siły.
Nagle z korytarza przed nimi dobiegł cichy, ale mrożący krew w żyłach, krzyk. To podziałało na Dorcas jak czerwona płachta na byka. Dziewczyna z nadludzką siłą wyrwała się z uścisku Lily i z wrzaskiem odbiegła w stronę Ślizgonów. Ruda jęknęła i pobiegła za nią. Jej oczom ukazał się dziwny widok: oto na środku szkolnego korytarza miotał się gwałtownie Mulciber, bezskutecznie usiłując zrzucić z siebie rozwścieczoną Dorcas. Nott biegał dookoła nich, próbując wycelować w szatynkę różdżką, a w kącie siedziała drobna brunetka, patrząc na zaistniałą sytuację z przerażeniem w wielkich, ciemnych oczach.
- ODCZEP SIĘ OD MARY, TY NĘDZNY ROBAKU! - wrzeszczała Dorcas.
Nagle słońce zamigotało w pomalowanych na czerwono paznokciach szatynki. Lily odwróciła twarz i zacisnęła mocno powieki, przypominając sobie, że przyjaciółka wczoraj je piłowała. I rzeczywiście, po chwili rozległ się zduszony okrzyk bólu. Ruda ostrożnie otworzyła oczy. Mulciber jęcząc trzymał się za twarz, po której spływały krople ciemnoczerwonej krwi. Mimo to Dorcas drapała i biła nadal, fucząc niczym rozjuszona kotka. Nagle Lily usłyszała głośne tupanie tuż za sobą. Odwróciła się gwałtownie i ze zdumieniem dostrzegła nadbiegającego Blacka.
- TAK, DORCAS, DOWAL MU! - ryknął chłopak i z okrzykiem wojennym rzucił się na zdezorientowanego Notta, z całej siły uderzając go w nos, z którego od razu buchnęła krew.
- NIE! NIEEEE! - krzyknął nagle piskliwy głosik z przeciwnej strony korytarza. - NIE! ZOSTAW GO! ZOSTAW!
Lily szybko spojrzała w kierunku, z którego dobiegał owy głos. Zobaczyła tam Virginię Meddle, wbijającą sobie ze zdenerwowania paznokcie w policzki. Ruda zazgrzytała zębami. Nie przepadała za tą Ślizgonką.
- ZOSTAW, ZOSTAW! - wrzasnęła jeszcze Meddle, po czym skoczyła w stronę Blacka.
- O NIE! TO TY GO ZOSTAW!
Lily nie zdążyła się nawet odwrócić. Obok niej, jak błyskawica, przebiegła Melissa i rzuciła się na Ślizgonkę, zwalając ją z nóg. Ruda zamrugała szybko. Nie wiedziała, co ma robić. Śmiać się, czy płakać? Ogarnęła szybkim spojrzeniem trzy walczące pary. Black i Nott bili się najzacieklej, przy czym Ślizgon rozpaczliwie próbował wyszarpnąć różdżkę. Jednak Syriusz za każdym razem uniemożliwiał mu ten manewr. Mulciber nadal usiłował obronić się przed Dorcas, ale dziewczyna się nie dawała. Nagle Lily usłyszała cichy jęk i wielki Ślizgon osunął się na kolana, trzymając za krocze. Dorcas stała nad nim z wyrazem tryumfu na twarzy.
- BRAWO, DORCA! TERAZ BĘDZIE ŚPIEWAŁ ALTEM! - wrzasnęła ze śmiechem Mel, unosząc na krótko do góry dwa kciuki.
Blondynka sprawiała wrażenie, jakby świetnie się bawiła, unikając kolejnych ciosów Virginii i śmiejąc się w głos.
- Co tu się dzieje?
Nagle wszystko się odmieniło; Black przestał tłuc Notta, Dorcas drapać Mulcibera, a Mel śmiać z Virginii. Wszyscy spojrzeli na kogoś, kto znajdował się za Lily. Ruda zesztywniała i powoli się odwróciła. Za nią stała ich tegoroczna nauczycielka obrony przed czarną magią, Amelia Wicked.
- Mugolska bójka... - powiedziała cicho, ale z wyraźną odrazą. - Na szkolnym korytarzu... Z udziałem ośmiu osób... Na waszym miejscu pakowałabym manatki.
- Ale... my... nie... - wyjąkała Lily ze strachem.
- Co wy nie? - spytała nauczycielka spokojnie, patrząc dziewczynie prosto w oczy.
Ruda spuściła wzrok, nie mogąc wytrzymać spojrzenia czarnych oczu.
- Tak myślałam - syknęła kobieta. - I kogóż ja tu widzę? - spytała, spoglądając na Melissę. - Czy ja ci już nie mówiłam, że jeszcze jeden twój wyskok, a wylecisz z tej szkoły?
Mel pobladła gwałtownie.
- Ja... - wystękała.
Lily zerknęła na przyjaciółkę badawczo. Pierwszy raz zdarzyło się, żeby ta zapomniała języka w gębie.
- Osobiście dopilnuję, żeby cię to spotkało - oświadczyła profesor Wicked. - A jeśli się uda, to żeby ciebie też - dodała z lubością, zwracając się do Syriusza. - A teraz... rozejść się i dziś zjawić u mnie w gabinecie o piątej - zakończyła nauczycielka, po czym odwróciła się i odeszła korytarzem.
Lily odetchnęła i spojrzała na resztę. Wszyscy wyglądali na przybitych. Nagle Mel strzepnęła włosy i uciekła. Ruda przez chwilę tkwiła w miejscu, nie wiedząc, co ma robić, ale w końcu ocknęła się i pobiegła za przyjaciółką. Gdzie mogła uciec? Co się może z nią teraz dziać? Lily otwierała każde napotkane drzwi, mając nadzieję znaleźć tam Melissę. Jednak nigdzie jej nie było. Nagle ruda usłyszała stłumione uderzenia, dobiegające z jednej z nieużywanych klas. Westchnęła, położyła rękę na klamce i pchnęła ciężkie drzwi. Przy tablicy stała Melissa, kopiąc ze złością w ścianę.
- Ona mnie wyrzuci - burknęła.
Lily podeszła ostrożnie do blondynki.
- Nie wyrzuci - powiedziała. - Nie ma takiej władzy. Musiałaby się McGonagall zgodzić... I Dumbledore...
Mel przestała kopać w ścianę i spojrzała na rudą z nadzieją. Ale po chwili ta nadzieja zgasła w jej oczach i dziewczyna powróciła do poprzedniej czynności.
- Wyrzuci - stwierdziła.
- Uparte to jak osioł - mruknęła Lily do siebie ze złością. - Nie wyrzuci - dodała głośno.
- Wyrzuci - Mel nadal obstawała przy swoim.
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Tak!
- Nie!
Zapadła chwila ciszy, po czym obie dziewczyny wybuchły śmiechem.
- Nie no, może masz i rację... nie wyrzuci - powiedziała Mel.
- W końcu! - wykrzyknęła Lily z ulgą.
- Ale muszę coś zrobić z włosami... - oświadczyła blondynka, nagle zmieniając temat.
Ruda zamrugała szybko. Że co?
- No wiesz... Moja fryzura nie pasuje do wizerunku grzecznej dziewczynki... - wyjaśniła Mel, dostrzegając zapewne dziwną minę przyjaciółki.
- Grzecznej... dziewczynki - wyjąkała Lily. - Mel... bije ci w dekiel? - spytała ostrożnie.
- Nie - odparła blondynka pogodnie. - No, ale jeśli chcę do tej szkoły jeszcze chodzić, to muszę być grzeczna. Będę się codziennie ładnie czesać, przestanę nosić bluzy z kapturem, zacznę w końcu nosić podręczniki na lekcje, zawsze będę przygotowana do lekcji i przed przyjemnościami będę najpierw stawiać naukę.
Lily otwarła usta i wbiła zdumiony wzrok w Melissę, która teraz wyczarowała sobie lusterko i przeglądała się w nim uważnie. Czy ona zwariowała? - przemknęło rudej przez myśl.
- Psia krew! - wrzasnęła nagle Mel i z całej siły rzuciła lusterko o ziemię. - Ja tego nie przeżyję - dodała z rozpaczą.
Lily odetchnęła z ulgą. Mel jednak nie zwariowała.

Edytowane przez Fantazja dnia 09-10-2008 15:25