Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 14-09-2008 04:11
#58

ROZDZIAŁ 9


Lily klęła płynnie pod nosem, patrząc na rozkład jazdy. Następny autobus do Londynu był dopiero o ósmej rano. Ruda zerknęła na zegarek. Była pierwsza w nocy. Jęknęła i opadła na najbliższą ławkę. Co teraz zrobi? Nie może zasnąć, bo zamarznie. Nagle z lewej dobiegł ją cichy szelest. Lily obejrzała się przerażona. Nie może tu zostać. Nigdy nie wiadomo, co się stanie, czy ktoś lub coś jej nie zaatakuje. Dziewczyna wstała, wyciągnęła z kieszeni różdżkę i uniosła ją wysoko, w każdej chwili gotowa do ataku. Nagle usłyszała głośny ryk i po chwili przed nią zatrzymał się wściekle czerwony autobus. Lily wrzasnęła i cofnęła się o krok. Zachwiała się i upadła, tłukąc boleśnie łokieć. Drzwi pojazdu otworzyły się i stanął w nich wysoki blondyn.
- Witamy w Błędnym Rycerzu, środku lokomocji dla zagubionych czarownic i czarodziejów... - powiedział. - A czemu ty leżysz? - spytał ubawiony.
- Eee... Przewróciłam się... - bąknęła Lily i natychmiast wstała, otrzepując ubranie.
- Dobra, to teraz wchodź i jedziemy. - Chłopak przepuścił ją w drzwiach, zabierając bagaż.
Lily nieśmiało weszła do autobusu i rozejrzała się po nim. Co parę kroków stało tam wygodne łóżko, a nad nim zawieszona była lampa.
- To gdzie jedziemy? - spytał blondyn.
- Yyy... Na Long Street numer siedem - wydukała ruda.
- Słyszałeś Ern? - wrzasnął chłopak do mężczyzny w średnim wieku, siedzącego na miejscu kierowcy. - Jedziemy na Long Street!
- Dobra! - odkrzyknął Ern.
Lily usiadła na skraju jednego z łóżek. Czuła się niezręcznie.
- A w ogóle, to co to za autobus? - spytała chłopaka.
- Już mówiłem, Błędny Rycerz.
- Ale ja nigdy o nim nie słyszałam...
- Zauważyłem. A teraz trzymaj się mocno.
Lily posłusznie chwyciła się jakiegoś pręta. Po chwili już wiedziała, że chłopak nie ostrzegał jej na darmo. Autobus ruszył tak nagle i z takim rozpędem, że dziewczyna ledwo się utrzymała. Spojrzała za okno i ze zdziwieniem stwierdziła, że kosze na śmieci, słupy, lampy i inne temu podobne rzeczy uskakują przed Błędnym Rycerzem, który jechał byle jak, nie zważając na nic i omijając jedynie domy. Lily poczuła mdłości. Przeniosła wzrok z powrotem na blondyna, siedzącego sobie spokojnie na sąsiednim łóżku, jakby nigdy nic. Jak on to robi? - pomyślała z zazdrością.
Po kilkudziesięciu minutach szaleńczej jazdy, w końcu dotarli na miejsce.
- Ile płacę? - spytała Lily.
- Dwanaście sykli.
Ruda wyjęła pieniądze z kieszeni i podała je chłopakowi.
- No to cześć - zasalutował jej blondyn, gdy Lily znalazła się na zewnątrz.
Dziewczyna westchnęła, spoglądając na oddalający się pojazd. Już od tak dawna tkwiła w świecie czarodziejów, a i tak co jakiś czas coś ją zaskakiwało.
Lily skierowała się w stronę bloku. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Ruszyła schodami na górę, szukając mieszkania numer osiem. W końcu go znalazła. Stanęła przed drzwiami i podniosła rękę, by zapukać. Nagle się rozmyśliła. Przecież nie może w środku nocy wprosić się do obcego jej mieszkania. Stała więc przed drzwiami, gapiąc się na nie bezmyślnie. Nagle, ku jej ogromnemu zdziwieniu, drzwi otworzyły się i stanęła w nich Mel.
- No i co tak stoisz i gapisz się jak cielę w malowane wrota? - spytała, uśmiechając się do Lily. - Właź!
- Ale skąd ty... - wyjąkała ruda.
- Nie gadaj, tylko właź - przerwała Melissa i pociągnęła ją za rękę. - Tylko cicho, żeby rodziców nie obudzić.
Lily ruszyła na palcach za przyjaciółką i po chwili obie znalazły się w pokoju blondynki. Mel zapaliła światło. Ruda stwierdziła, że pokój znakomicie do Melissy pasuje. Panował tu okropny bałagan. Wszędzie walały się ubrania, książki i inne niezidentyfikowane przedmioty, a na ścianach wisiały niedbale poprzyklejane przeróżne plakaty.
- A teraz gadaj, co się stało i po co do mnie przyjechałaś - rozkazała Mel.
Lily opadła na łóżko przyjaciółki. Nagle poczuła się bardzo zmęczona. Oczy same się zamykały.
- Jutro - mruknęła tylko, po czym położyła się i natychmiast zasnęła.

Lily rozchyliła powoli powieki. Podniosła głowę i rozejrzała się wokół. Do pokoju przez duże okna wpadało oślepiające światło słoneczne. Przy biurku, znajdującym się naprzeciw łóżka, siedziała Melissa, pisząc coś zawzięcie. Nagle odwróciła się do niej i uśmiechnęła szeroko.
- Ale jaja! - powiedziała. - Wstałaś!
- Co w tym dziwnego? - spytała Lily, ziewając potężnie.
- A to, że jest już trzecia po południu - odparła Mel.
- Ojej... - jęknęła ruda.
- A teraz opowiadaj. - Blondynka usiadła w nogach łóżka, trzymając w prawej ręce łyżeczkę, a pomiędzy nogami wielki kubeł lodów. - Chcesz? - spytała.
- Nie, nie chcę.
- To dobrze. Będzie więcej dla mnie - wyszczerzyła się Melissa. - A teraz gadaj.
Lily westchnęła i zaczęła powoli mówić. Opowiadała wszystko po kolei. Zawahała się tylko przy rozmowie z Severusem. Nie chciała dzielić się tym z przyjaciółką, więc ją pominęła. W końcu zakończyła opowieść.
Mel spojrzała jej poważnie w oczy.
- Ty go kochasz - stwierdziła.
- Ja? Kogo niby? - zdziwiła się Lily.
- Smarkerusa.
- Nie nazywaj go tak - mruknęła ruda. - I wcale go nie kocham - dodała.
Blondynka wzniosła oczy ku sufitowi.
- Dziewczyno! Kochasz go i już!
- Ale...
- Żadnych ale! Po kiego grzyba ty się przed tym bronisz?
- To nie jest takie proste...
- A właśnie, że jest proste. Tylko ty tej prostości nie umiesz albo nie chcesz dostrzec. On cię kocha, ty go też kochasz. Co w tym trudnego? Bądź z nim i już.
- Mel, ty nie rozumiesz. Ja nie mogę z nim być.
Blondynka zazgrzytała zębami.
- A niby dlaczego?
Lily zamilkła. No właśnie, dlaczego? Sama tego nie wiedziała. Po prostu czuła, że nie może. Że ona i Severus nie mogą być razem. Że ich związek nie przetrwałby długo. Że nie pasują do siebie. A jednak gdzieś w zakamarkach serca czuła, że tego pragnie.
- No widzisz? - spytała Mel po chwili. - Nie masz żadnego argumentu.
- Ale dlaczego ty tego chcesz? Przecież nie lubisz Seva - warknęła Lily.
- Ale ciebie lubię. I chcę, żebyś była szczęśliwa.
- A skąd wiesz, że chodząc z nim, taka będę?
- To się czuje.
- Ale...
- Cholera jasna! Co ja mam z tobą! - jęknęła Melissa. - Dziewczyno! Zachowujesz się jak bohaterka jakiejś tandetnej portugalskiej telenoweli. Na siłę utrudniasz sobie życie i wymyślasz problemy, których nie ma.
Lily oparła się o ścianę.
- Co ja mam teraz zrobić? - spytała zrezygnowanym tonem.
- Teraz, to wróć do domu.
Ruda spojrzała ze zdziwieniem na Melissę.
- Że co?
- Wracaj do domu - powtórzyła Mel.
- Dlaczego?
- Żeby wszystko odkręcić. Uciekając z domu zrobiłaś najgorszą rzecz, jaką tylko mogłaś w tej sytuacji zrobić. Teraz wszystko pójdzie na Petunię. Nie będzie ci za to wdzięczna.
Lily poczuła, jak coś przewraca się jej w żołądku. A jeśli Mel ma rację? Jeśli Tunia dostanie ochrzan od rodziców za coś, czego nie zrobiła? Jeśli ją znienawidzi do reszty?
- O mój Boże, co ja narobiłam - wyszeptała.
- Jeszcze masz czas, żeby to naprawić.
- Nie - powiedziała Lily. - Za późno na to.
- Na nic nigdy nie jest za późno.
Jednak ruda pokręciła tylko głową. Oczy zaszły jej mgłą. Dlaczego wszystko musi się walić? To niesprawiedliwe. Nie dość, że jest skłócona z rodzicami i z Petunią, to jeszcze nie wie, co ma począć z Severusem.
Poczuła jak Melissa wstaje z łóżka.
- Przemyśl wszystko - szepnęła blondynka i wyszła z pokoju.
Lily z powrotem położyła się na łóżku. Otarła załzawione oczy i starała się powstrzymać łkanie, ale nie mogła. Co się ze mną dzieje? - pomyślała. Przez całe życie nie wylała tylu łez, ile przez ostatnie trzy miesiące. Przewróciła się na bok. Musi porozmawiać z Sevem. Ale nie teraz, tylko w Hogwarcie. Wszystko mu wyjaśni.
Ale czy na pewno się odważy?

Edytowane przez Fantazja dnia 20-09-2008 15:40