Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 10-09-2008 20:43
#44

ROZDZIAŁ 7


- Kochanie, zejdź na dół!
Lily wstała z łóżka, na którym od pewnego czasu leżała, rozmyślając o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Szybko zmieniła dżinsy i rozciągniętą bluzę na elegancką czarną sukienkę na ramiączkach. Na to zarzuciła przeźroczystą ciemną koszulkę. Stanęła przed lustrem, które stało w kącie pokoju. Całość komponowała się bardzo ładnie. Lily uśmiechnęła się do swojego odbicia i po chwili już zbiegała po schodach, tupiąc butami na obcasach. Przed jadalnią zatrzymała się i, poprawiając włosy, wkroczyła do niej. Na środku złączono dwa stoły i teraz piętrzyły się na nich półmiski wspaniałych świątecznych dań. Ruda uśmiechnęła się, widząc to wszystko. W kącie pomieszczenia dostrzegła piękną choinkę przystrojoną srebrnymi włosami anielskimi i prawdziwymi soplami. Pomyślała, że rodzice zapewne wstąpili na Pokątną razem z państwem Meadowes, rodzicami Dorcas.
- Jaka moja córka jest piękna - powiedział z dumą pan Evans.
Ruda uśmiechnęła się krzywo. Nie lubiła, jak rodzice ją chwalili. Dlaczego? Powód siedział właśnie u szczytu stołu, wbijając wzrok w swój talerz i bawiąc się widelcem. Lily usiadła naprzeciw siostry.
Po odśpiewaniu paru kolęd, w końcu rozpoczęła się świąteczna kolacja. Lily nałożyła na talerz każdej potrawy po trochu. W ten dzień nie zamierzała sobie żałować.
- A jak tam w szkole? - zapytała ją mama.
Ruda zesztywniała i z niepokojem spojrzała na Petunię. Jednak blondynka udała, że niczego nie słyszała.
- Dobrze - burknęła Lily.
- Masz dobre oceny? - Pani Evans nadal drążyła temat.
- Mhm...
- A kiedy poznam przyszłego zięcia? - spytał ją tata.
Lily zesztywniała jeszcze bardziej.
- Nie mam chłopaka - powiedziała.
- Nie masz? - zdziwił się jej tata. - A ten wysoki okularnik, co ci się tak przyglądał na peronie, to kto?
Ruda gwałtownie poczerwieniała.
- To nikt - warknęła.
- Dobrze, że nie zwracasz uwagi na chłopców - pochwaliła ją pani Evans. - Jeszcze na to za wcześnie. Na razie myśl o nauce.
- To, że ona nie zwraca uwagi na chłopców, nie znaczy, że oni nie zwracają uwagi na nią - stwierdził pan Evans z dumą. - Oprócz tego młodzieńca w okularach zauważyłem jeszcze takiego drugiego, który patrzył się na nią z wyraźnym zainteresowaniem.
Lily spojrzała na ojca z ciekawością. Kto to mógł być?
- A jak wyglądał? - spytała.
- Również wysoki, z dłuższymi czarnymi włosami. Ale on mi na zięcia nie odpowiada. Podejrzany typ. Nie zadawaj się z nim.
Ruda wytrzeszczyła oczy. Czyżby to był...
- Severus Snape? - To pytanie zadała Petunia. - Ten od tego pijaka Snape`a?
Ojciec przeniósł wzrok na drugą córkę.
- Ach, chyba rzeczywiście on... Tak mi się wydawało, że go skądś znam - powiedział. - A więc tym bardziej się z nim nie zadawaj - dodał, zwracając się do Lily.
Rudej coś przewróciło się w żołądku. Snape tutaj? Ale dlaczego? Przecież nigdy nie przyjeżdżał do domu na święta. Zawsze zostawał w szkole.
Reszta kolacji minęła w podobnej atmosferze. Rodzice zadawali pytania, a ona odpowiadała półsłówkami. W końcu małe przyjęcie dobiegło końca.
- Petunio, posprzątaj proszę ze stołu - powiedziała pani Evans. - A ty, kochanie, chodź na chwilę. Mamy dla ciebie prezent.
Lily zaprotestowała, chcąc pomóc siostrze.
- Petunia sobie poradzi - uciszyła ją matka.
Ruda rzuciła siostrze przepraszające spojrzenie i ruszyła za rodzicami. Prezentem okazała się wspaniała czerwona sukienka. Lily aż westchnęła z zachwytu, gdy ją zobaczyła. Była uszyta z niezwykle delikatnego materiału i miała głęboki dekolt na plecach. Dziewczyna zawsze o takiej marzyła. Od razu pobiegła do łazienki, żeby się przebrać. Po chwili, ubrana już w sukienkę, weszła dumnym krokiem do salonu i skierowała się w stronę lustra. Jednak mina zrzedła jej od razu, gdy tylko zobaczyła swoje odbicie. Połączenie barw było fatalne. Czerwień absolutnie nie pasowała do rudej dziewczyny.
- Ojej! - wykrzyknęła pani Evans, najwyraźniej to dostrzegając. - Och, nie martw się kochanie, wymienimy ją - dodała, uśmiechając się do córki.
- Nie chcę - powiedziała nagle Lily. - W ogóle nie chcę tej sukienki. Wystarczy mi moja czarna. Tą dajcie Tuni.
- Nie, kochanie - zaprzeczył od razu ojciec. - Wymienimy ją.
- Ale...
- Koniec dyskusji. Moja najukochańsza córka musi być piękna.
- Ale przecież Tunia też jest kochana - powiedziała Lily cicho.
Rodzice zignorowali tą uwagę.
Lily powlokła się do swojego pokoju od razu, gdy tylko pozbyła się czerwonej sukienki. Tam przebrała się z powrotem w dżinsy i bluzę. Już wiedziała, co zrobi. Pora wyjaśnić sobie wszystko z siostrą... Wyszła z pokoju i przeszła korytarzem, układając sobie w myślach rozmowę z Petunią. W końcu stanęła przed drzwiami jej pokoju i zastukała parokrotnie. Z początku nic się nie działo, ale po chwili Lily usłyszała kroki Tuni. Drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem.
- Czego chcesz? - warknęła Petunia, spoglądając na siostrę z wściekłością.
- Chcę pogadać...
- To sobie gadaj, ale z kimś innym. - Blondynka usiłowała zamknąć drzwi, ale Lily je przytrzymała.
- Tuniu, proszę...
- Nie nazywaj mnie Tunią! - wykrzyknęła Petunia. - Rozumiesz?
- Ale kochanie, siostrzyczko...
- Nie jestem twoją siostrą! Ja nie należę do tej rodziny!
Lily spojrzała ze strachem na siostrę. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywała. Zawsze była raczej cicha. Znosiła całą sytuację ze spokojem... A może nie znosiła? Może tłumiła w sobie te wszystkie emocje?
- Nie mów tak - wyszeptała Lily. - Należysz. Jesteś moją siostrą.
- Nie, nie jestem! - wrzasnęła Petunia. - Ja nie mam siostry! I nie mam rodziców! A teraz spadaj i nie pokazuj mi się więcej na oczy!
Lily wycofała się z pokoju Petuni. Gdy tylko to zrobiła, siostra zatrzasnęła drzwi z taką mocą, że szyby w najbliższym oknie zatrzęsły się niebezpiecznie. Ruda patrzyła z otępieniem na klamkę pokoju siostry. Tym razem nie płakała. A chciałaby. Dobrze jest wypłakać się i razem ze łzami wylać całą gorycz. Ale jej się nie chciało płakać. Stała tylko i patrzyła na tą klamkę, sama nie wiedząc dlaczego. Powoli podeszła do drzwi i zapukała jeszcze raz.
- Odczep się! - Usłyszała stłumiony głos Petuni. Czyżby płakała?
Ruda westchnęła i powlokła się do własnego pokoju. Zaledwie do niego weszła, rzuciła się na łóżku. Chciała to wszystko przemyśleć. Jednak po chwili wstała. Musiała coś robić. Nie mogła tak leżeć bezczynnie. Jej wzrok padł na szafę wbudowaną w ścianę naprzeciw jej łóżka. Otworzyła ją na oścież. Jak dawno tu nie zaglądała... dziewczyna zaczęła grzebać w swoich rzeczach, sama nie wiedząc, czego szuka. Nagle natknęła się na ramkę. Podniosła ją i nagle coś ukłuło ją w serce. Ze zdjęcia uśmiechał się do niej Severus, ale nie był to już ten malutki Snape, który widniał na fotografii, która znajdowała się w jej dormitorium w Hogwarcie. Na tej tutaj był już starszy. Lily dobrze pamiętała, jak pstryknęła mu to zdjęcie rok temu, gdy jeszcze byli przyjaciółmi. Zatęskniła za tymi czasami. Nagle poderwała głowę. Przecież Severus jest tu niedaleko. Może teraz, z dala od Hogwartu, wreszcie się pogodzą.
Już miała zejść na dół, żeby się ubrać, gdy nagle się rozmyśliła. Rodzice nie mogą się dowiedzieć, że gdzieś wychodzi. Tylko że kurtkę i buty ma na dole. Lily zamyśliła się głęboko. Podeszła do szafy i zaczęła w niej grzebać. W końcu znalazła to, o co jej chodziło. Były to ohydne kozaki, które dostała od ciotki Valeriny. Ruda z odrazą założyła je na nogi. Nienawidziła koloru wściekle różowego, a zielone kokardki nie polepszały sprawy, jednak nie widziała innego wyjścia. Zapięła buty, po czym znalazła w szafie kurtkę, która w zeszłym roku była za duża. Teraz leżała jak ulał. Lily westchnęła z ulgą. Przynajmniej tyle dobrego. Podeszła do okna i otworzyła je na oścież, po czym stanęła na parapecie, ale gdy spojrzała w dół, zakręciło się jej w głowie. Jak ma stąd zejść? Jednak w końcu, trzymając się rynny, jakoś się z tym uporała. Teraz tylko trzeba dojść do domu Seva...
Lily ruszyła żwawo ulicą, kierując się na Spinners End. W końcu znalazła się przed domem Snape`ów. Nagle zdała sobie sprawę, że nigdy w nim nie była. Zawahała się.
- Raz kozie śmierć - mruknęła, próbując dodać sobie odwagi i pchnęła furtkę ogrodzenia.
Ostrożnie przeszła przez zachwaszczony ogród i stanęła przed drewnianymi drzwiami. Zapukała parokrotnie i chwilę czekała. Nikt jej nie otworzył. Zastukała jeszcze raz. Dalej nic. Powoli pchnęła drzwi. Od razu uderzył ją ostry zapach alkoholu. Wstrzymała oddech i na palcach przemknęła przez korytarzyk, trafiając do salonu. Z przerażeniem rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądał, jakby nie sprzątano w nim od paru lat. Wszędzie walały się puste butelki po wódce i puszki z piwa. Lily ostrożnie zaczęła przemierzać salon. Nagle odezwało się głośne chrapanie. Ruda aż podskoczyła. Na fotelu spał mężczyzna. Najwyraźniej był pijany. Lily wstrzymała oddech i zaczęła wycofywać się z pomieszczenia. Gdy była już przy drzwiach, nie wytrzymała i pędem wybiegła z domu Snape`a. Nagle na coś wpadła. Nie, nie na coś. Na kogoś, bo ten ktoś przewrócił się i jęknął z bólu, po czym wstał, otrzepał ubranie i podniósł wzrok.
- Lily? - spytał ze zdziwieniem.
- Sev?

Edytowane przez Fantazja dnia 24-09-2008 19:01