Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 04-09-2008 16:33
#29

ROZDZIAŁ 4


Lily leżała na łóżku wtulona w poduszkę. Twarz miała mokrą od łez. Teraz chciała tylko do reszty pogrążyć się w rozpaczy. Ale nie było jej to dane, bo nagle drzwi dormitorium rozwarły się z hukiem i do pokoju wpadła Melissa.
- On jest boski, boski, boski, boski, boski, BOSKI! - Mel zrobiła parę piruetów przez pokój, po czym w widowiskowy sposób opadła na łóżko.
- Przepraszam, kto jest taki boski?
Lily odwróciła głowę. Nawet nie zauważyła, że Dorcas jest w pokoju. Kątem prześcieradła przetarła oczy.
- Jak to kto? - zdziwiła się Mel. - Syriuszek! Poprosił mnie o chodzenie...
- Syriuszek? Masz na myśli Blacka? - spytała Lily.
- A ilu Syriuszów znamy? - Mel wbiła rozmarzony wzrok w baldachim nad swoim łóżkiem.
Lily przytuliła głowę do poduszki. W jej sercu pojawiła się zazdrość. Dlaczego tylko ona ma takie durne życie? Tylko jej się nic nie układa. No i co teraz z nią będzie? Z Dorcas jest pokłócona, a Mel zapewne teraz będzie spędzać każdy wolny czas z Blackiem. Pozostaje jeszcze Mary, ale ona jest przecież rok młodsza. Ma innych przyjaciół, inne zajęcia...
- A tak w ogóle, to co jest między tobą a Jamesem?
Lily gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na Mel nadal leżącą na łóżku, ale teraz podpierającą głowę jedną ręką i wpatrującą się w nią z zainteresowaniem.
- A co ma niby być? - warknęła Lily.
- No wiesz... on mówił, że... że ty i on... no wiesz... całowaliście się. - Na twarzy Melissy pojawił się szeroki uśmiech.
- A wiesz co było po tym jak on mnie pocałował? - W rudej nienawiść do Pottera aż wrzała i dziewczyna zagryzła mocno wargę, żeby nie dać upustu emocjom.
- No mówił, że też go pocałowałaś, a potem poprosił cię o chodzenie i ty się zgodziłaś, ale chcesz to z jakiegoś powodu ukrywać.
Lily gwałtownie pobladła, ale trwało to dosłownie chwilę.
- CO ZA DUPEK! - wrzasnęła, wyskakując z łóżka. - IDIOTA, PODŁY KŁAMCA, OSIOŁ...
Lily krążyła po pokoju wymieniając jeszcze wiele innych tego typu określeń, mamrocząc najgorsze klątwy, jakie tylko znała i przeklinając siarczyście, wprawiając w osłupienie dwie koleżanki, które wodziły za nią wzrokiem. Ale ruda nie zwracała na nie uwagi. Chodziła tam i z powrotem, wymyślając najgorsze sposoby zamordowania Pottera. Nienawidziła go. Jak on mógł jej coś takiego zrobić? Teraz pewnie już cała wieża Gryffindoru myśli, że ona z nim chodzi. Musi coś zrobić. Nie może tu tak po prostu siedzieć. Nagle doskoczyła do szafki nocnej, porwała z niej różdżkę i wypadła z pokoju. Za sobą usłyszała, jak koleżanki zrywają się z łóżka i wybiegają za nią.
- A wy po co? - spytała przez zaciśnięte ze złości na Jamesa zęby.
- Myślisz, że przepuścimy taką okazję? - Mel wyraźnie była ubawiona.
- Tam będzie Black...
- Przecież to tylko chłopak. Nie ten, to następny. - Blondynka machnęła ręką. - A przecież może być ubaw. Ja bym go nie przepuściła - dodała.
- A poza tym ty jesteś ważniejsza - powiedziała niespodziewanie Dorcas i od razu spłonęła rumieńcem.
- No, nareszcie. - Melissa wzniosła oczy ku powale i złożyła ręce jak do modlitwy. - A teraz podajcie sobie dłonie, uściskajcie się i ucałujcie, i kończcie tą głupią zwadę.
Lily podeszła do szatynki i uśmiechnęła się do niej.
- Zgoda? - spytała, wyciągając rękę.
- Zgoda. - Dorcas ją przyjęła i dziewczyny uściskały się serdecznie.
- A teraz już koniec tego dobrego - krzyknęła Mel. - Idziemy się bić!
W jednej chwili mina Lily znowu przybrała poprzedni wyraz. Wściekłość wróciła.
- Idziemy - warknęła i zbiegła schodami na dół.
W końcu dziewczyny stanęły przed drzwiami dormitorium chłopców. Ruda pchnęła je mocno. Wszyscy huncwoci byli tam obecni. Remus siedział na swoim łóżku czytając jakąś książkę, a Peter przysłuchiwał się rozmowie Blacka i Pottera. Wszyscy czterej gwałtownie podnieśli głowy, gdy Lily wparowała do ich pokoju.
- Evans? - Na twarzy Pottera odbiło się szczere zdumienie. - Co ty tu...?
Nie zdążył nawet dokończyć pytania, bo już wisiał do góry nogami, dyndając w powietrzu. Lily przemknęło przez myśl, że to levicorpus, które kiedyś pokazał jej Severus jest bardzo przydatne.
- Ach, przyszłam ci podziękować - powiedziała z sarkazmem. - No wiesz za co...
- Nie wiem - wyjąkał James.
- Zostaw go! - warknął Syriusz i wstał z łóżka, ale po chwili znowu tam leżał, trafiony celnym zaklęciem Dorcas.
Remus i Peter nie zrobili nic. Glizdogon zapewne z tchórzostwa, a Lunatyk nigdy nic nie robił. Lily zawsze się dziwiła, po co mu odznaka prefekta, skoro i tak na nic nie reaguje. A zwłaszcza na wybryki kolegów.
- Evans, o co ci chodzi? - spytał Potter.
- Nie zgrywaj idioty - warknęła dziewczyna. - Co rozpowiedziałeś o nas?
James zbladł.
- No dobra, odwołam to. Powiem, że nie zgodziłaś się ze mną chodzić...
- Przecież takie pytanie wtedy nie padło! Masz powiedzieć prawdę!
Potter nie zdołał wyjąkać ani słowa.
- I chcę, żebyś to zrobił TERAZ. Przed swoimi kumplami - syknęła Lily mściwie.
Chłopak nie odpowiedział, tylko gapił się tępo na rudą.
- No już! - Dziewczyna zamachała różdżką wprawiając Jamesa w ruch. - Uważaj, bo jak tego nie zrobisz, to...
Lily rozejrzała się po pokoju i wśród panującego tu bałaganu dostrzegła nową miotłę chłopaka, a na szafce jego mahoniową różdżkę. Skinęła na Dorcas, która wzięła obie rzeczy.
- Konfiskuję to - powiedziała Lily.
- Pod jakim pretekstem? - wrzasnął Potter. Ruda wiedziała, że właśnie pozbawia go dwóch najcenniejszych dla niego przedmiotów.
- Jakiś się znajdzie - stwierdziła ruda.
- Różdżki nie możesz!
- Czyżby? - prychnęła dziewczyna. - Wziąć może i nie mogę, ale złamać...
Lily wzięła różdżkę Jamesa od Dorcas.
- Jakim by tu zaklęciem...
- No dobra! - wrzasnął Potter ze strachem i wściekłością. - Ja cię pocałowałem, ty tego nie chciałaś i walnęłaś mnie jakimś zaklęciem. Starczy?
- Nie. Proszę o szczegóły. - Lily czuła się wspaniale, męcząc huncwota.
Chłopak poczerwieniał ze złości, ale posłusznie wszystko opowiedział.
- A teraz mnie puść - powiedział, gdy skończył.
- Nie ma sprawy.
Dziewczyna poderwała różdżkę, żeby James wzbił się trochę wyżej, po czym cofnęła zaklęcie. Potter runął jak długi na podłogę.
- No to cześć. - Lily uśmiechnęła się niewinnie i wyszła.
- To było niezłe! - Za drzwiami Mel uwolniła tłumiony do tej pory śmiech.
- Niezłe? Nie. To było genialne! - wykrzyknęła Dorcas. - Aleś go ośmieszyła. Teraz się od ciebie odczepi raz na zawsze!
- Oby tak było - powiedziała Lily, uśmiechając się i ruszyła żwawym krokiem w stronę dormitoriów dziewcząt.
Tak, to było to! W końcu uwolniła emocje i do tego pognębiła Pottera. Ale to i tak nie zmieni stosunków między nią a Sevem. Dlaczego znowu się pokłócili? Przecież nie tak miało być.
Dziewczyny wreszcie dotarły do swojego dormitorium. Dorcas i Mel od razu rzuciły się na łóżko tej pierwszej, żeby obgadać całą sytuację, ale ruda tego nie zrobiła. Rzuciła się na własne, powiedziała koleżankom "dobranoc" i zasłoniła kotary. Długo rozmyślała jeszcze nad dzisiejszym dniem, w którym tyle się wydarzyło. Zasnęła dopiero o drugiej w nocy, mając przed oczami nie Pottera dyndającego w powietrzu, ale Seva odchodzącego w stronę lochów...