Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Ulubione sceny z IŚ część I

Dodane przez ejmi dnia 20-11-2010 15:26
#12

Początek filmu był moim zdaniem genialny. Odejście Hermiony z domu... płakałam, jak bóbr i jednocześnie śmiałam się sama z siebie, że ledwo film się zaczął, a ja już się rozklejam ;)

Sceny ze Zgredkiem były cudowne! Przede wszystkim dzięki skrzatowi właśnie. A duet Zgredka ze Stworkiem (kiedy przyprowadzili Mundungusa do Kwatery Głównej) - brak mi słów! Jedna z najfajniejszych scen.

Przetransportowanie Harry'ego do Nory... Kiedy oglądałam trailer myślałam sobie "Kurde, dlaczego Hagrid zamiast lecieć gdzieś wysoko, to 'wtapia' się w tłum jadących samochodów". A jednak w filmie wyglądało to naprawdę dobrze!

Również scena z otworzeniem Horkruksa. Idealnie to przedstawili, właśnie tak, jak to sobie wyobrażałam.

Opowieść o trzech braciach! Powinnam to wspomnieć chyba na samym początku, bo według mnie był to jeden z najnajnajlepszych fragmentów chyba ze wszystkich filmów. Kiedy Hermiona zaczęła czytać tę bajkę, pomyślałam sobie "Kurde, no pokażcie to! Żeby nie było takiego samego 'suchego' czytania!". I jak na komendę obraz się zmienił i... naprawdę pozytywnie się zaskoczyłam.

Zabawne fragmenty (typu teksty Weasley'ów, niektóre gadki Ron'a, czy użycie tej tarninowej różdżki, którą dał Harry'emu Ron) - również mi się podobały. Chociaż z drugiej strony po jakimś czasie zaczęły mnie także denerwować. Szczerze mówiąc częściej się śmiałam, niż płakałam czy bałam... a akurat w tej części ekranizacji powinno być odwrotnie (właśnie dlatego tak bardzo liczę na drugą część, w której mam nadzieję znaleźć tego humoru jednak jak najmniej).

Jeszcze jedna scena mocno wryła mi się w pamięć (spośród tych, które mi się podobały). Ta, w której właściwie pokazano działanie zaklęć ochronnych Hermiony. Kiedy jeden ze szmalcowników wyczuł zapach jej perfum, jednak nie był w stanie jej nawet zobaczyć. Był to jeden z tych fragmentów filmu, gdzie dało się wyczuć strach... gdzie samemu można było go poczuć.


"Niefajnych" scen też się parę uzbierało (moim zdaniem, oczywiście), ale temat w końcu dotyczy ulubionych ;)


Co do dubbingu... zgadzam się. Niestety, byłam zmuszona iść właśnie na tę wersję filmu i muszę przyznać, że dubbing zepsuł niejeden moment. Już nie mówiąc o tym, że głos Voldemorta był ZUPEŁNIE pozbawiony tego chłodu i "mroczności"! Właśnie dlatego mam zamiar obejrzeć ten film jeszcze raz, tym razem z napisami. Może dzięki temu trochę więcej zyska w moich oczach.


P.S. Prawie zapomniałam... Fleur miała prześliczną sukienkę ślubną! :)

Edytowane przez ejmi dnia 20-11-2010 15:27