Dodane przez -muchor- dnia 11-10-2010 17:29
#1
W tymże właśnie temacie, zamieszczać będę moje tfory. A wy (mam nadzieję) będziecie mówić, co o nich myślicie.
Chciałam wam przedstawić opowieść o Niej.
ONA jest opowieścią dziewczynki, która pragnie umrzeć, by uwolnić się od ciężaru życia.
Ta historia jest podzielona na takie... eee... odcinki, że tak się wyrażę.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
ONA
I
Powinna być w domu, to przecież Wigilia. Ale ona siedziała samotnie na ławce w parku. Kuliła się z zimna.
Mogła wrócić, ale nie chciała. Nie chciała znów zobaczyć pustego miejsca przy stole. Nie chciała cały czas myśleć o ojcu, którego przecież nie ma. Nie chciała pamiętać, że od swojej córki, wolał wódę...
II
Głowa kiwała jej się na wietrze.
Zaczynała zasypiać. Wiedziała jednak, że nie może. Nie powinna.
Ale było tak wiele rzeczy, których nie powinna, a zrobiła.
Czy jedno przewinienie zaważy na jej życiu?
Nie, chyba nie...
Sen zmorzył ją niezauważalnie. I zostawił ją na pastwę losu.
III
Ciemność owinęła się w zgrabnie wokół niej. Zamknęła ją w ramionach i chciała zabrać ze sobą. Zacisnęła swe szpony na jej rękach.
A ona, ona się nie bała, nie broniła.
Chciała zniknąć. Chciała odejść.
Dlatego ciemność uciekła i pozostawiła ją samotnie śpiącą na ławce.
Bo ciemność nie oddaje przysług.
IV
- Czy to niebo? - zapytała ona.
- Nie, jeszcze nie - odpowiedział głos.
- W takim razie gdzie jestem? - zdziwiła się.
- Jesteś... - głos urwał. - Jesteś ze mną.
- Nie o to pytałam. Ale, jak już o tym mówimy, to TY, kim jesteś?
- Jeszcze się dowiesz.
Zamknęła oczy. Nie chciała tego zrobić, ale jednak...
Usłyszała tylko szelest ogromnych skrzydeł.
Głowa opadła jej na ramiona.
V
Poletko zsunęło się z niej i upadło na ziemię. Cienkie kozaczki były całe mokre.
Na ławce leżał śnieg i powoli ją też zasypywał. I już się zdawało, że ona się nie obudzi, gdy nagle zadrżała.
Ledwo dostrzegalnie, ale on to ujrzał.
Zbliżył się do niej i wsunął dłonie pod jej drobne ciałko.
Była bardzo lekka. Zima już ją wyniszczyła.
Wtulił ją w swe wielkie skrzydła. I odleciał.
VI
Podszedł do niej i dotknął jej głowy.
Otworzyła oczy.
- Wróciłem - powiedział.
- Dlaczego? - zadrżała na dźwięk własnego głosu.
- Bo muszę cię zabrać.
- Gdzie?
Uśmiechnął się.
- Do nieba? - zapytała.
- Tak - odszepnął jej.
VII
Wielki anioł wzleciał w górę. Anioł Śmierci. A z nim ona.
Ona, dla której nie było już ratunku i nadziei. Dla której śmierć była wybawieniem.
Leciała razem z nim. Wznosiła się ku szczęściu.
I nagle, to wszystko znikło. Jej oczom ukazał się zamazany obraz. Powoli widziała coraz wyraźniej.
Dochodziła do siebie.
- Wraca. Puls w normie. Akcja serca też - powiedział jakiś głos. Ale to nie był jego głos. Ten należał do...
- Nie!!! - wycharczała. - Nie!
VIII
I znów ta sama ławka. Ta sama ciemność. I kolejna Wigilia.
Ona spojrzała w górę, w gwiazdy i wyszeptała:
- Zabierz mnie do siebie. Proszę!
To były jej ostatnie słowa.
Padła bezwładnie na śnieg, z rozpostartymi ramionami.
W jej oczach odbijał się... Anioł.
Edytowane przez Fantazja dnia 09-05-2012 23:19
Dodane przez -muchor- dnia 12-10-2010 11:46
#5
Dziękuję za tak miłe słowa. To wiele dla mnie znaczy.
Zastanawiam się, co było twoją inspiracja, hmmm?
No cóż, przyznam ci się skrycie, że po trochu moje życie. Ostatnio mam ciężki okres i swoje uczucia zamieniam w wenę i przelewam na papier (w tej sytuacji na klawiaturę;)).
Czytając to , aż się trochę wzruszyłam!
To dla mnie zaszczyt :D!
A teraz, teraz coś innego, lecz w tym samym tonie.
PRZEMYŚLENIA CIEMNOŚCI
Myślę sobie, że tak naprawdę jestem każdym i nikim. A każdy jest mną, a jednocześnie mną nie jest. Bo nie może. Ale być musi.
To takie sprzeczności natury - ona nas tak stworzyła. Nic na to nie poradzimy.
I cóż ja mam zrobić w tej dennej sytuacji?
Jestem samotna. Bez nikogo na tym świecie. Nikt przecież nie pokocha mnie - szkaradnej i strasznej ciemności.
Bo ludzie patrzą powierzchownie, nie zagłębiają się w szczegóły.
A ja, tak naprawdę, mogę być równocześnie straszna i przerażająca, zatrzymująca krew w żyłach i mrożąca oraz spokojna, cicha, niezamącona i być mogę ostoją spokoju.
To zależy od oczu. Od tego, jak na mnie spojrzą.
Ale oni, ludzie, nawet nie chcą patrzeć. Wymyślili, że jestem okropna i uciekli, nie chcąc nawet tego sprawdzić.
Więc żyję samotnie. I smutno.
I przez to wszystko, aż chcę ich straszyć, chcę, aby się mnie bali. Aby się spełniło to, co o mnie myślą.
Ale jednocześnie tego nie chcę. Jednocześnie pragnę, by się na mnie poznali.
A oni nic, a nic nie rozumieją...
Takie króciutkie przemyślenia.
Dodane przez -muchor- dnia 25-10-2010 19:31
#8
Hmmmm... Sama nie wiem co to jest. Tak nagle chciałam to napisać.
Więc proszę:
NIGDY WIĘCEJ
Proszę. Nie rób mi tego.
Chcę iść dalej. Nie mogę pogrążać się teraz we wspomnieniach. W tamtych emocjach, uczuciach.
Nie każ mi znów siebie kochać! Nie całuj mnie w usta! Nie patrz tak na mnie i o mnie nie myśl! Nie tul mnie, jak ukochaną, którą przecież nie jestem!
Bo ja już nigdy... Nigdy więcej... nie chcę.
Wtedy nie chciałeś ty, teraz nie chcę ja.
Nie chcę już nigdy więcej pamiętać o tobie.
Nigdy więcej...
Edytowane przez -muchor- dnia 02-11-2010 21:08