Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [P] Bazgroły, czyli ołówek na kartce papieru

Dodane przez Maladie dnia 29-08-2010 14:03
#8

Widzę, że trzeba tu co nieco wyjaśnić :happy:


Pandora
Serce jedno z sercem drugim
Na ławeczce siedzi.
- Nie rób nic niestosownego!
Na to patrzą dzieci!


Gdybyś coś tu dodała byłoby prawie jak fraszka:)
Na miano wiersza trochę za krótkie (wiem - liczy się jakość a nie ilość, ale czasem rozwinięcie nie zaszkodzi), ale bardzo mi się spodobało, więc już na wstępie patrzyłam na jak Ty to mówisz "Bazgroły " z optymizmem;)

To "maleństwo" powstało właściwie przez przypadek. Nie chciałam tego rozwijać, bo właśnie cały urok tkwi w tych czterech wersach. Długość była zamierzona. Oczywiście, mogłabym to rozwinąć, aby stało się fraszką, ale straciło by to swoją wartość. A czytelnik miał poprzez ten wierszyk zobaczyć, że miłość jest czymś bardzo intymnym i nie powinno się jej pokazywać na co dzień wśród tłumów otaczających nas osób.

"Punkt obserwacyjny" poczatki wydawały mi się błahe i ograne jednak,gdy zagłębiłam się w ten utwór zobaczyłam jego drugą lepszą twarz;)
Wydaje mi się, że podmiotem jest osoba pragnąca odwzajemnienia i akceptacji ze strony drugiej osoby, jednak tak dużo już poświęciła,że boi się ponownie sparzyć. Może kiedyś poddała się głosom serca, dlatego teraz woli do swojego życia podchodzić z namysłem, działać w "granicach rozsądku" - nie wiem czy dobrze interpretuję, jak coś to mnie uświadom;)

Interpretujesz to aż nazbyt dobrze :]


"Ratunek" - bardzo plastyczny wiersz, nacechowany emocjami i wewnętrznym blaskiem. W ostatecznym rozrachunku, nawet gdy staczasz się w dół i rujnujesz sobie życie zawsze jest nadzieja,że Ktoś do znowu szansę.

Także bardzo dobra interpretacja

Kolejny wiersz :
Gdy opuścisz swój dom
I w daleki ruszysz świat
Weź ze sobą papierowe serce
To z dziecięcych lat

czytając potrafiłam zanucić - to byłaby naprawdę świetna piosenka.Bardzo melodyjny, stukający o szare komórki mózgu. Ujawnia Twój największy atut - bardzo dobre zakończenia, zmuszające do czytania od początku danego utworu.

Właściwie... Nie myślałam o tym jako o piosence. Nawet nie zauważyłam jego melodyjności, ale teraz jak przeczytałam go po Twojej opinii, to faktycznie...

Zakończyć to co nieudane
Czy nadal cierpliwie kochać?

Temu wierszowi brak wyrazu. Powinnaś go bardziej opracować - czytając widziałam przed oczami setki podobnych - to Twoje pierwsze "bazgroły", w tym co już nam przedstawiłaś.
W porównaniu do wcześniejszych wymięka ponad miarę.
Jedynie :

Kończąc poranną kawę
Podnosząc gorący kubek
Wylewając gorący napój

Ostro na mnie podziałało bo takaż to kawa uratowała mi dzisiaj życie;)
Ogólnie wiersz poniżej Twoich ( nie bierz mi tego za złe po prostu wysoko cenię Twoje rozwijające się umiejętności) możliwości.

Tak myślałam, że będą problemy ze zrozumieniem tego wiersza. Głównym jego problemem jest chora tęsknota człowieka za kimś, kto już odszedł. Kochaną osobę umiejscowiłam w ciele trupa, który nawet oblany gorącą kawą nigdy się nie ocknie i do nas nie wróci. Ten wiersz nie jest oparty na moich emocjach, tylko mojej znajomej. Wiersz miał ukazać chorą tęsknotę i miłość do kogoś, kto już nigdy nie ożyje.

Ostatnim utworem uratowałaś Swój talent w moich oczach - to co już zauważyłam w Twoich wierszach to bardzo dobre zakończenie, którego tutaj też nie zabrakło. Każda strofa opowiada inną historię, choć na pozór mogłoby się wydawać,że nie mają ze sobą nic wspólnego to coś je łączy.
Podoba mi się wykorzystanie tych codziennych wyrażeń typu "Lada", "sklep" i nadanie im znaczenia poetyckiego, bardziej wartościowego.

Zaraz będą dokładniejsze wyjaśnienia co do wiersza


mooll
3 pierwsze wiersze znane mi są... skądinąd. Tak to określę - Maladie wie, o co chodzi ;).

Wiemy jak jest ;)

Kolejna porcyjka to świeżutki wypiek, jak widzę. I dobrze, Ania się rozwija. Mol takie rzeczy bardzo pochwala (nie ma to jak się wzajemnie podopingować, co? ;p).

Heh, pewnie. Do boju! (lub jak Ty to często mówisz: Czadu, wiara!)


Co do drugiego wiersza... Lol. Jest bardzo brutalny. Widzisz, można opisywać bardzo naturalistycznie dantejskie sceny z bitew, tudzież innych przerażających wydarzeń. A tu - wylewasz kawę. I to mnie jakoś tak... oblało. Poważnie. Poczułam się trochę jakby nie na miejscu. Jakbym totalnie nie wiedziała, co może czuć autorka. Coś na kształt jakiejś obsesji życia, zaślepienia nim do tego stopnia, że człowiek nie potrafi uświadomić sobie jego końca. Nie chcę tu mówić o psychice szaleńca, ale jakoś tak mi zaleciało czymś chorym...

Odpowiedź jest powyżej, w wyjaśnieniach kierowanych do Pandory

A trzeci wiersz... Ten to dopiero jest pokrętny, jak te drogi w nim. Muszę przyznać, że wiele z niego naprawdę jest dla mnie niezrozumiałego.
Odniosłam nawet wrażenie, że niektóre stwierdzenia są na potrzeby rymów. Ale to zapewne wynika z niezrozumienia całości. Wiem, że własne przeżycia, które poeci kodują jakby w wierszach... są ich. I nie muszą się z niczego tłumaczyć. Ok. Ale skoro publikujesz, to po to, żeby nam coś przekazać w nich. I chciałaby wiedzieć, co.

Oczywiście, też się zastanawiałam nad rymami, ale ten "pianista" pokierował całym sensem wiersza. Na początku miałam napisać zupełnie co innego, bardziej wesołego, ale wyszło jak wyszło.

A oto pytania:


Nie zatrzyma jej pianista
Co pod fortepianem moknie

Pod fortepianem? A cóż on tam robi? Jeśli ma się starać zatrzymać tę cieżką, kamienistą drogę - przynajmniej się stara, bo piszesz, że mu to nie idzie - to raczej nie chowa się pod fortepianem. A jeśli ma do tego padać (piszesz, że moknie), to jakim cudem, skoro jest "pod" fortepianem? Że niby z fortepianu miałoby coś ... padać?

I tu chodzi o to, że droga mknie, uciekając przed własnym końcem. Pianista jej nie zatrzyma, bo mu na niej nie zależy. Chowa się pod fortepianem, kiedy zaczyna padać deszcz, ale i tak wie, że mimo wszystko zmoknie (tak jak droga rozmięknie). Chodzi o takie ukrywanie się przed śmiercią. Pianista nie dopuszcza do siebie tej myśli, za wszelką cenę chce się schować, ale mimo wszystko pod fortepianem także moknie (w domyśle: umiera). A droga już wie, że jej czas dobiega końca, dlatego stara się uciec przed samą sobą.

Pozdrawia ją słońce
Przy ciemniejącym dnie

No i masz! Słońce pozdrawia drogę. No i ok, wszystkiego najlepszego na tej drodze, ale o jakim ty dnie piszesz? I do tego ciemniejącym? Bo wynika z tego, że słońce pozdrawia drogę, a tutaj obok jakieś dno ciemnieje. Jestem chyba za ciemna na te skróty myślowe, ale nie kum-kum. ;p

Słońce zachodzi, zbliża się do dna "morza". Jak patrzymy na zachód słońca, mamy czasem takie wrażenie, że słońce tonie w morzu, prawda? I tu właśnie chodzi o koniec słońca. Słońce żegna się z drogą i odchodzi na zawsze. Tonie na dnie morza. A droga staje się ślepa i mknie dalej coraz szybciej, coraz bliższa śmierci.

Do sklepu wejść gotowa
Przy ladzie ostatni raz drgnie

Droga oczywiście może wpaść do sklepu. W wierszach takie rzeczy się dzieję - metafora. Ok, łapię. Może to jakiś wędrowiec w drodze, gotowy wejść do sklepu. Stanie przy ladzie i ostatni raz drgnie? I co? Zobaczy puszkę coca-coli i znieruchomieje z... hm... zachwytu? Kurczę, Aniu, trafiłaś na Mola, który nijak tego nie czai! Niby mu trochę wstyd, bo wszyscy tutaj rozumieją, ale mimo to szepcze na ucho: "Wytłumacz mi, co?" ^^

W sklepie droga kończy swoją "drogę" (ucieczkę). Wpada do sklepu i "umiera" na ladzie. W tym fragmencie sklep jest cmentarzem, a lada grobem drogi. Droga się kończy. Prze cały wiersz staje się coraz słabsza. Na początku zaczęła rozmiękać w deszczu (tracić zdolność poruszania się), potem ślepnie wraz z zachodem słońca. W końcu dociera do kresu swej ucieczki przed śmiercią i umiera.


Wiem, co teraz pomyślicie. Ona jest chora! Ja tylko opisuję to, co widzę, czuję, myślę. Przeczytajcie jeszcze raz wiersze, może dzięki temu zobaczycie to, co ja.