Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik Nicole Brown (rozdział 4)

Dodane przez yoyo dnia 17-08-2010 21:18
#8

- Śpisz ?
- Tak. A bo co ?
- Nic, wydawało mi się, że coś słyszałam - odpowiedziałam i wyjrzałam przez okno na szkolne błonia. Nic się nie działo, ale mogłam założyć się, że dobiegały mnie jakieś inne odgłosy. Nie mogłam zasnąć. Nie po tym, co się wydarzyło dzisiaj, przed lekcją ze Ślizgonami. Znów nas zaczepili. Śmiali się z czegoś, o czym my nie wiedzielśmy. Powiedzieli, że chodzi im o "naszą przyjaciółeczkę, szlamę". Wtedy się wkurzyłam i ruszyłam na nich z różdżką. Wrzasnęłam kilka razy "Rictusempra" i zaczęli się śmiać jeszcze bardziej. Na scenę wkroczył Snape. Odjął Gryfindorowi 20 punktów! On jest okropny. 20 punktów?
Na błoniach roztaczała się delikatna poświata wschodzącego słońca. Zaczynał się dzień w Hogwarcie. Uczniowie przygotowywali się do zajęć. W Wiekiej Sali czekało już jak zawsze smakowite śniadanie. Po posiłku zaczęły się lekcje. Mieliśmy coraz więcej prac domowych, które odrabialiśmy przeważnie w bibliotece. Na zielarstwie naszym przedmiotem zainteresowań stały się mandragory. Gdy są dojrzałe, ich krzyk może zabić, tak więc chodzimy w kolorowych, futrzastych nausznikach.
Pewnego zwyczajnego popołudnia szliśmy we trójkę w stonę szkolnych błoni. Była chłodna jesień. Liście z drzew już opadły.
- P-ppo c-coo nass tuu-tuutaaj ćć-ciągnieszsz ?
- Ach, zobaczycie. - opdowiedział Jessy po czym podbiegł jeszcze szybciej. Prowadził nas w miejsce, gdzie chciał nam pokazać "coś ważnego". - Jesteśmy na miejscu - oznajmił triumfalnie, stając do nas przodem.
- Ciągnąąłęśś nass tuu ty-tylko po -po to, że-żeby n-nam pokazać d-drzewo? - oburzyłam się. Miałam cały czerwony nos i trzęsłam się z zimna. Nie ubrałam się i poszłam w samej koszuli i spódnicy.- Z-zar-rraz za-zammarznęę!
- Masz - Jessy zdjął swoją bluzę i podał mi ją. Była taka ciepła i pachniała jego słodkimi perfumami.
- A więc co nam chciałeś pokazać?
- Widzicie to drzewo? To jest wierzba bijąca. Tata mi o niej opowiadał. Gdy ktoś do niej podchodził zaczynała go bić swymi gałęziami. Jest tam jeden czuły punkt, który ją unieruchamia - Jessy wziął gałąź i bardzo celnie trafił w sam środek czułego miejsca w korze drzewa. - Wczoraj wieczorem moja Rośka - to jego żaba - uciekła mi z zamku. Musiałem wyjść na błonia. Wtedy zobaczyłem to drzewo i pomyślałem, że można je zbadać. Udało mi się je unieruchomić i nie uwierzycie, co znalazłem!
- Niech zgadnę. Dziuplę z orzeszkami - rzuciła ironicznie Kaja.
- Nie - odpowiedział spokojnie - tajne przejście. I nie zgadniecie, dokąd ono prowadzi! - powiedział, tym razem nie czekając na odpowiedź - do Hogsmeade. Tak, do tego, do którego mogą przechodzić uczniowie od 3 klasy. Rozumiecie to! Możemy od czasu do czasu wstępować do Zonka, czy Miodowego Królestwa!
- No nie wiem - pokręciłam głową - myślisz, że nauczyciele nie zobaczyliby naszej obecności w Hogsmeade, albo jakiś uczeń by nas zobaczył.
- A kto powiedział, że bylibyśmy tam wtedy, kiedy inni uczniowie. Moglibyśmy odwiedzać Hogsmeade kiedy chcemy!
- Możecie mi wytłumaczyć, o czym wy mówicie? - spojrzała na nas Kaja.
- Och, no tak... Pamiętasz tą stację, gdzie zatrzymał się Express Hogwart? - Kaja kiwnęła głową - to tam jest miasteczko, jedno z niewielu, w którym mieszkają sami czarodzieje! Są tam przeróżne sklepy... - I Jessy dalej opowiadał Kaji to wszystko. Zastanawiało mnie, co go tak tam ciągnie? Przecież moglibyśmy poprosić Matta o coś z Hogsmeade. A może... nie, raczej nie. Chociaż... Opowiadał kiedyś o swoim wujku, a raczej wspominał, że pracuje w Sklepie Scrivenshaft'a. Nie poznał go nigdy, bo zawsze kłócił się ze swoją siostrą, jego mamą. Gdy Jessy skończył, zapytałam:
- Jesteś pewny?
- Jak najbardziej. - popatrzyłam na Kaję. Najwyraźniej pomysł jej się spodobał.
- No to... możemy zobaczyć... - powiedziałam niepewnie. Jessy pokazał nam wejście do tunelu i sam ruszył pierwszy. Weszliśmy. Ogarnęła nas ciemność. Poczułam wyrażny zapach stęchlizny. Musieliśmy zgiąć się w pół. Ściany były mokre i brudne. Dostałam olśnienia.
- Lumos - mruknęłam. Z końca mojej różdżki jarzyło się światło. Moi towarzysze zrobili to samo.
- Już niedługo - powiedział Jessy. Po chwili ujrzałam w szparze, zabitych deskami oknach światło. Wyprostowaliśmy się. Podeszłam do okna i ujrzałam malowniczą krainę. Złociste liście opadły na ziemię, ozdabiając ja niczym piękna biżuteria. Nie lubię jesieni, wszystko się kończy, ale jest w niej coś magicznego.
- Jesteśmy we Wrzeszczącej Chacie - oznajmił Jessy.
- Co?!
- Yyy... no powiedziałem, że jesteśmy we Wrzeszczącej Chacie? - zmienił ton głosu.
- Wiem co powiedziałeś! T-tylko, cz-cz-czy to n-nie jestt t-tenn n-nawiedzo-niawiedzony prz-przez d-d-duchy d-dom? - tym razem głos nie trzęsł mi się z zimna.
- Ach - Jessy pokręcił głową - nie ma tu duchów! A nawet, jeśli by były, to czy bałabyś się na przykład Prawie Bezgłowgo Nicka?
- No... nie - zarumieniłąm się. Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Słyszeliście to? - szepnęła Kaja, odwracając gwałtownie głowę w naszą stronę.