Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Pamiętnik Nicole Brown (rozdział 4)

Dodane przez yoyo dnia 08-08-2010 10:28
#4

Dotarliśmy na dworzec King's Cross o godz. 10.30 i wysiedliśmy z samochodu. Jessy pomagał mi ciągnąć mój kufer. Pożegnaliśmy się z rodzicami i ruszyliśmy prosto na bramkę pomiędzy tabliczkami z napisem 9 i 10. Nagle znaleźliśmy się na peronie 9 i ¾. Był kwadrans do odjazdu i wszędzie tłoczno od uczniów żegnających się z rodziną. Wsiedliśmy do pociągu i zajęliśmy 5-osobowy przedział. Czekaliśmy na odjazd, gdy Matt odpowiedział, że idzie na spotkanie do wagonu prefektów i nie wie, kiedy wróci. Nagle czerwona lokomotywa Ekspresu Hogwart ruszyła, ciągnąc za sobą wagony. Za oknem można było zobaczyć znikające za zakrętem wyciągnięte ręce rodziców, machających do swych pociech. Odwróciłam głowę od i spojrzałam przed siebie. Ujrzałam Jessego uśmiechającego się do mnie. Odwdzięczyłam się uśmiechem, po czym zaczęłam przysłuchiwać się monologu Jessici o najładniejszym ścigającym. Po godzinie, do drzwi przedziału zapukała pani ze smakołykami na wózku. Kupiłam Magiczne Fasolki Bertiego Botta i dwie czekoladowe żaby. Zajadaliśmy się słodyczami. Zjadłam już prawie całe opakowanie fasolek, razem z Jessicą i Jessym (Michael powiedział, że ode mnie nic nie weźmie), gdy do przedziału zapukała pewna dziewczyna. Miała krótkie brązowe włosy i duże zielone, lekko zapłakane oczy. Za sobą ciągnęła kufer.
- Przepraszam - jęknęła - ale wszędzie są zajęte miejsca, a inni nie chcą jeszcze jednej osoby w przedziale. Mogłabym zostawić tu kufer, a potem sobie pójdę, żeby wam nie przeszkadzać?
- Jasne, wchodź. Ale pod jednym warunkiem: nigdzie nie idziesz, tylko zostajesz z nami - powiedział Jessy.
-Dziękuję - odrzekła dziewczyna, rumieniąc się. Wtargała kufer i usiadła pomiędzy Jessego i Michaela.
- Opowiedz nam o sobie - zaproponowałam.
- Ja, ja ... Nazywam się Kaja Roberts. Chodziłam do normalnej szkoły i nie wiedziałam o magii. Moi rodzice byli ... jak to było ... ach tak, mugolami. Nigdy nie mogłabym uwierzyć, że jestem czarodziejką. No, ale przyszła do mnie ta ... jak jej było ... McGonagall, tak, profesor McGonagall no i powiedziała, że pomoże mi zrobić potrzebne zakupy. No i poszłyśmy do jakiegoś baru i ... jakoś tak przeszłyśmy przez mur, a potem uwierzyłam w magię. Nie znałam TAKIEGO Londynu. Teraz już bardziej w to wierzę, to znaczy wierzę w magię. - Ciągnęła swą opowieść - nie wiedziałam tylko czy mam się przebrać w szaty od razu, czy może iść w zwykłych ubraniach, ale jak widzę wy też jesteście normalnie ubrani.
- No właśnie, przebierzmy się? - Powiedziała Jessica. Zmieniliśmy ubiór i poczuliśmy jak pociąg zwalnia. Za oknem światła latarni jaśniały na ciemnym niebie. Jessica szepnęła tylko "do zobaczenia", po czym wraz Michaelem zniknęli w tłumie uczniów na korytarzu.
- No to chyba się zbieramy - powiedział Jessy i pomógł mi i Kai ściągnąć kufry. Wyszliśmy z pociągu.
- Pirszoroczni, pirszoroczni! Do mnie pirszoroczni - mocny głos niezwykle dużego mężczyzny przedzierał się przez huki i wrzaski uczniów - pirszoroczni do mnie!
- To pewnie musi być ten Hagrid - szepnął Jessy.
- Pirszoroczni! Za mną - powiedział i ruszył w stronę jeziora. Gdy upewnił się, że wszyscy bezpiecznie siedzą, łódki same ruszyły. Sunęliśmy po ciemnej tafli wody. Słychać było pomruki zdziwienia i zaciekawienia. Gdy przepłynęliśmy przez jezioro, Hagrid zaprowadził nas do zamku i oddał w ręce nieco starszej czarownicy o siwych włosach.
- Witam was - rozległ się donośny głos - nazywam się profesor Minerwa McGonagall. Za chwilę zaprowadzę was na salę, gdzie będę wyczytywała nazwiska alfabetycznie. Wy - wskazała na tłum wpatrzonych w nią oczu - będziecie podchodzili, siadali na stołku i posłusznie oddacie się do stołu, do którego zostaniecie przydzieleni. A więc za mną. - Powiedziała, po czym otworzyła drzwi do ogromnej sali. Po lewej stronie ustawione były cztery stoły z wieloma roześmianymi twarzami, a po prawej, prostopadle ustawiony stół nauczycielski. Tiara Przydziału zaczęła rymować swą piosenkę o dzielnym Gordyku Gryffindorze, mądrej Rowenie Rawenclaw, sprawiedliwej Heldze Hufflepuff i przebiegłym Salazarze Slytherinie. Gdy nastała błoga cisza, profesor McGonagall czym prędzej zaczęła wyczytywać nazwiska:
- Anders Katherine.
Niska, wystraszona dziewczyna ruszyła w stronę stołka. Usiadła na nim i nałożyła tiarę przydziału. Po chwili tiara ochrypłym głosem wykrzyknęła:
- Hufflepuff!
Przy stole udekorowanym na żółto wybuchły wiwaty. Panienka podbiegła do niego a profesor McGonagall ponownie wróciła do odczytywania nazwisk. Dwie osoby później usłyszałam swoje nazwisko:
-Brown Nicole.
Podeszłam do stołka. Usiadłam na nim i nałożyłam tiarę. "Gryffindor, Gryffindor" myślałam.
- Jak tak chcesz - mruknęła tiara - Gryffindor!
Wybuchnęła burza oklasków przy szkarłatno-złotym stole. Podeszłam do Jessici, Mickyego i Matta. Usiadłam obok nich. Po chwili do naszego stołu doszedł Jessy i Kaja. Gdy ostatnia osoba dosiadła to odpowiedniego stołu, stary, wysoki czarodziej powstał
- Witajcie w Hogwarcie! Jestem Albus Dunbledore i powiem tylko: żarełko na stole! - roześmiał się starzec i nagle na stołach pojawiło się jedzenie. Gdy tylko dobrało się coś z półmiska, zawsze pojawiały się nowe potrawy. Wszyscy się najedli i ze złotych naczyń zniknęły dania. Dumbledore ponownie powstał:
- Teraz udajcie się do swoich domów. Uczniów klas pierwszych poprowadzą prefekci i podadzą im hasło. Pragnę przypomnieć, o co prosił pan woźny Flich, że na korytarzach i poza lekcjami nie wolno używać czarów. Cały regulamin wisi na drzwiach jego gabinetu. A teraz śpijcie, bo jutro czeka was nauka!- uśmiechnął się, po czym na Wielkiej Sali rozgrzał się wrzask. Wszyscy uczniowie ruszyli do wyjście. Młodzi Gryfoni ruszyli za Mattem i jakąś dziewczyną. Doprowadzili nas do wieży pokazując wszystkie pułapki i fałszywe schody.
- Hasło brzmi: goblin - zwrócił się do damy na portrecie, który się otworzył, ukazując pokój w barwach złota i czerwieni. Wybrałyśmy dormitorium, w którym były już trzy dziewczyny.
- Cześć, jestem Alice - Przywitała nas dziewczyna z burzą rudych kręconych włosów i piegami na nosie.
- Ja jestem Kaja, a to Nicole. A wy jesteście bliźniaczkami? - zapytała dwóch, niemal identycznych, niebieskookich blondynek.
- Tak, ja jestem Isabella, a to moja siostra Mia - wskazała na swój łańcuszek i siostry, na którym była zawieszka w kształcie pierwszej litery imienia. - Pochodzimy z Francji, jednak jak miałyśmy 6 lat przeprowadziłyśmy się do taty. Teraz mieszkamy w Londynie.
Rozpakowałyśmy kufry i długo o sobie opowiadałyśmy. W końcu, koło północy zasnęłyśmy.

Edytowane przez yoyo dnia 08-08-2010 16:29