Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] HP i IŚ - co było dalej? (prolog)

Dodane przez Larinne dnia 28-07-2010 20:24
#1

Opowiadanie , które dodam będzie kontynuacją HP i Insygnia Śmierci. Jeśli chodzi o rozdział pierwszy to nie mam się czym chwalić, nie jest zbyt długi, a poza tym akcja jeszcze sie zbyt dobrze nie rozkręca. Możemy uznać to więc za Prolog ; ) ..

Prolog

Poranek pierwszego dnia września był rześki i ciepły, co mogło być powodem dobrych humorów londyńczyków, którzy raz po raz spiesząc w stronę pociągu przepychali się jeden przez drugiego, każdy w innym kierunku. Zamieszanie na stacji King's Cross było nie do zniesienia. Ludzie biegali w takim pośpiechu, że wydawało się, iż nie bardzo wiedzieli, co dzieję się wokół nich. Było dla nich zgubą, ponieważ pewna tęga pani w ogromnym różowym kapeluszu przystrojonym w strusie pióro, wyprowadziła z pociągu niskiego, łysego mężczyznę.
Darł się on niemiłosiernie i rzucał obelgami na prawo i lewo. Tworzył tak potworny hałas, że ludzie zatykali sobie uszy.
Z drugiej strony ten harmider był jakby zesłany z niebios dla rodzin czarodziejskich spieszących na peron nr 9 i ¾, z którego odjeżdżał pociąg do Hogwartu; szkoły magii i czarodziejstwa.

Pewna wesoła, pięcioosobowa rodzina wlokła właśnie kufry przez zatłoczoną stację King's Cross.
Lily, która dzisiaj po raz pierwszy miała zobaczyć Hogwart i rozstać się z rodzicami na kilka długich, przynajmniej dla niej, miesięcy, czuła się troszeczkę stremowana i zagubiona. Jedyną pocieszającą rzeczą mogło być to, że nie miała żadnych lęków w przedostaniu się na peron numer dziewięć i trzy czwarte, ponieważ przechodziła już przez niego kilkakrotnie, kiedy odprowadzała swoich starszych braci na pociąg. Trzeba było po prostu iść prosto na żelazną barierkę dzielącą perony numer dziewięć i dziesięć, pamiętając tylko, by nie zwracać na siebie uwagi mugoli.
Ale teraz szła w zupełnie innej roli. Nie jako młodsza siostra, która idzie, aby pomachać braciom na pożegnanie, a potem wrócić do domu by latać na miotłach razem z Hugiem - swoim kuzynem. Nie. Dziś szła jako pierwszoroczna uczennica Hogwartu.
Gdy ujrzała Ekspres Londyn-Hogwart stojący już na peronie i wyraźnie gotowy do drogi przełknęła głośno ślinę i spojrzała na tatę.
-Lil, nie masz się czego bać, naprawdę! Nie obchodzi nas do jakiego domu trafisz! - zaśmiał się wysoki, czarnowłosy mężczyzna w okularach.
Dziewczyna spojrzała na ojca pytającym wzrokiem.
Zarówno Syriusz jak i Albus dostali się do Gryffindoru, domu w którym byli ich rodzice.
Lily bała się, że ona tam nie trafi, a jej tata, który doskonale o tym wiedział próbował ją teraz jakoś pocieszyć.
-Tak, ale postaram się zakceptować inny dom tylko wtedy, jeżeli nie będzie to Slytherin! - powiedziała.
-Och, kochanie... Slytherin nie jest taki zły, zapewniam cię. Sam byłem do niego uprzedzony, to fakt, ale czasy się zmieniły - Harry uśmiechnął się do córki, po czym nachylił i szepnął:
-Poza tym dostałaś ode mnie na urodziny pelerynę niewidkę. Nie uważasz, że dzięki niej będzie ciekawie?
-Harry! - dziewczyna usłyszała rozeźlony głos matki - Czyś ty oszalał?! Masz zamiar sprowadzać ją na złą drogę?!
-Nie to miałem na myśli kochanie! Chodziło mi o to, że Lil może na przykład odwiedzać w tej pelerynie Hagrida... No wiesz... na pewno się ucieszy. - Harry zaczął się tłumaczyć i robić maślane oczy do swojej żony - wiedział, że to na nią działa.
-Nie patrz na mnie tym swoim podejrzanym wzrokiem. Przecież wiesz, że Lily i chłopcy mogą odwiedzać Hagrida nawet bez pomocy peleryny niewidki! Nikt im jeszcze nie zabronił wychodzić na błonia, no chyba, że planowaliby zrobić to w środku nocy... tak jak ty! - Ginny spiorunowała męża wzrokiem.
-Och, Ginny przecież, że nie miałem niczego złego na myśli... - powiedział całując żonę.
-Hej! Ja nadal tutaj jestem! - powiedziała Lily oburzonym tonem. - Możecie się całować jak już odjedę? Bo wiecie, mnie nie interesują wasze amory! Ginny błyskawicznie oderwała się od Harry'ego, by zaraz potem rzucić mu karcące spojrzenie.
-No dobrze... Nie martw się Lil. Myślę, że nie będzie tak źle. To twój pierwszy rok w Hogwarcie, na pewno będzie niezapomniany! - powiedział ściskając córkę.
-Będzie dobrze. Jakby co, pamiętaj, że masz nas. W każdej chwili możesz przysłać sowę, a my odpiszemy najszybciej jak będziemy mogli. - uśmiechnęła Ginny całując ją na pożegnanie.
Rozległ się gwizdek ogłaszający odjazd pociągu.
Dziewczyna szybko wskoczyła do przedziału.
Ojciec podał jej kufer z klatką, w której siedział puchacz Lily - Arnold.
Wciągnęła go szybko i jeszcze zdążyła pomachać rodzicom, gdy pociąg skręcił zostawiając za sobą Londyn.
Dziewczyna ruszyła korytarzem w poszukiwaniu pustego przedziału.
Nagle poczuła, że razem z rodzicami zostawiła swoją odwagę. Przecież tego świata jeszcze nie znała...

Moją Betą jest muchor ;) To jej zawdzięczacie brak błędów ! ^

Edytowane przez Alae dnia 28-07-2010 22:03