Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Kolejne pokolenie (część 4)

Dodane przez Yuki27 dnia 24-08-2010 16:18
#13

Po raz kolejny, ale bynajmniej nie ostatni, was nawiedzam z kolejną częścią swojego "dzieła". Kolejny raz dziękuję Lady House za betowanie.


Część IV
- Hej! A ta?
Rose stała przed lustrem, kręcąc się dookoła i podziwiając beżową suknię.
- Ta... - mruknęła Lilly, nawet nie patrząc. Po chwili na jej głowie wylądowała jedna z wielu torebek kuzynki. - Aua! Za co?!
- Za niesłuchanie mnie - Rose po raz kolejny tego dnia weszła do przebieralni. - Ej... A może... Nie, to niemożliwe!
- Co jest niemożliwe?
Panna Weasley wyszła z kabiny, tym razem w sukni bladoniebieskiej. Lilly gwizdnęła. Sukienka była do kolan, z długim rękawem i dekoltem w serek. Krój uwypuklał wspaniałą figurę dziewczyny, a kolor podkreślał oczy.
- Dobrze? - zapytała niepewnie Rose.
- Idealnie! - Lilly tym razem nie udawała zachwytu. - A co jest niemożliwe?
- A nie, nic - zachichotała tamta. - Tak, masz rację, wezmę ją - ponownie zniknęła za zasłoną. - Bo wiesz... Przyszło mi do głowy, że może ty się zakochałaś.
To było gorsze niż cios torebką. Ruda zaczerpnęła tchu, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.
- Tak, wiem, głupie - dobiegł ją, jakby z daleka głos kuzynki. Rose wyłoniła się z przebieralni, już w normalnych ciuchach. - No, to teraz szukamy czegoś dla ciebie.
- O nie!
- A co chcesz iść w spodniach? Nie wygłupiaj się!
- Wiesz, że to nie mój styl! - próbowała się bronić Lilly, ale wiedziała, że Rose Weasley na zakupach jest nie do zatrzymania.
- Wiem. A chcesz dokopać Tomowi? Proszę pani! - zwróciła się do ekspedientki. - Ja wezmę tą - podała jej bladoniebieską sukienkę. - I poprosimy coś dla mojej kuzynki.
- Oczywiście, panno Weasley - odpowiedziała czarownica w średnim wieku. Cała obsługa znała Rose, bo ile razy była w Hogsmeade, tyle razy wpadała kupić sobie nowy ciuszek.
- Co ma do tego Malfoy? - Lilly nie do końca kojarzyła, o co chodzi.
- A to, że jak mu się pokażesz w tym, - Rosie wskazała zieloną sukienkę - to padnie z wrażenia. Co, nie chcesz zobaczyć jego miny?
- Chcę - pomyślała ruda. - Chcę zobaczyć, że mu się podoba to, co widzi. Dawaj to - dodała na głos.

Tom Malfoy stał przy schodach prowadzących do lochów i raz po raz przygładzał włosy.
- Gdzie ona jest? - mruczał do siebie.
Nagle dobiegły go gwizdy, okrzyki niedowierzania i chichoty.
- Ej Malfoy! - krzyknął jeden z jego kolegów. - Patrz, co ci się trafiło!
Blondyn odwrócił się i przez chwilę zastanawiał się, kim jest ta piękność w pistacjowej sukni bez ramiączek, której rude włosy lśnią w świetle, a brązowe oczy rzucają wściekłe spojrzenia Ślizgonom. Nie mógł wydusić słowa.
- To co, idziemy? - spytała Lilly podchodząc do niego. Kiwnął głową, bo tylko na to było go stać.
To była zabawa, jakiej jeszcze w Hogwarcie nie było. Na ścianach wisiały godła domów, pod ścianami stały stoły, otaczając przestrzeń do tańca. Na podwyższeniu stała orkiestra, a w kątach małe stoliczki z przegryzkami i napojami. Na głównych stołach stała masa talerzy i złotych pucharów. Przy każdym nakryciu leżała karta w czerwonej, skórzanej oprawie.
- Uau... - mruknęła Lilly na widok srebrnego, magicznego śniegu, leżącego gdzieniegdzie.
- No, nieźle to wygląda - potwierdził Tom, a po chwili obudziły się w nim dobre maniery, więc zapytał. - Może chodźmy coś zjeść?
Dziewczyna kiwnęła głową i podążyli do stołu.
Oboje dawno uznali, że skoro są na siebie skazani, nie będą sobie psuć wieczora kłótniami. Może miało to związek z tym, że przez te trzy miesiące szok minął, a może z tym, że nie chcieli się narazić nauczycielom?
Fakt był taki, że oboje ostatnio spuścili z tonu. Podczas lekcji tańca zdarzało im się rozmawiać, a nawet śmiać. Co prawda ocieplenie stosunków między nimi nie przeszkodziło pannie Potter obryzgać Malfoya marynowanymi ogonami jaszczurek, a i blondyn nie przejął się zbytnio, gdy "przypadkowo" wepchnął dziewczynę w stertę kompostu. Ale ogólnie wyglądało na to, że jest między nimi lepiej.
Zasiedli przy stole niedaleko Jamesa, który próbował właśnie oczarować swoją partnerkę - czarnowłosą i ciemnoskórą Samantę Creed. Lilly wzięła kartę do ręki. Było tam wszystko - szaszłyki, kotlety jagnięce, szynka ze śliwką, indyk, kurczę... A to tylko danie główne. Gdy dziewczyna zobaczyła kategorię "desery", aż jęknęła. Torty o różnych smakach, szarlotka na zimno, na ciepło, z bitą śmietaną lub bez, sernik, biszkopty, babeczki, piernik... Ruda poczuła, jak ślina napływa jej do ust.
- Ja chyba wezmę dorsza w śmietanie - stwierdził Tom, na którym liczba potraw nie zrobiła wrażenia.
- A ja... Myślisz, że kurczak z pieczarkami będzie dobry?
- A czy tu kiedykolwiek podano coś niedobrego? - odpowiedział pytaniem chłopak i gestem przywołał skrzata domowego, który krążył wokół stołu i przyjmował zamówienia. - Poprosimy raz dorsza w śmietanie i raz kurczaka z pieczarkami. Ryba z ryżem, a mięso... - rzucił Lilly pytające spojrzenie.
- Z ziemniakami.
- Co do picia dla państwa? - zaskrzeczał skrzat, kłaniając się usłużnie.
- Raz... - zaczął Tom.
- Dwa razy piwo kremowe - przerwała mu dziewczyna.
- Już się robi! - rozległ się trzask i skrzat zniknął.
- Skąd wiedziałaś, że chcę piwo? - zapytał blondyn podejrzliwie.
- Chodzę na wróżbiarstwo - Lilly uśmiechnęła się.
- Rozumiem, że szpiegujesz mnie w szklanej kuli?
- Dwadzieścia razy dziennie.
Chwilę później zmaterializował się skrzat z ich zamówieniami i rozmowa została przerwana.
Dziewczyna musiała przyznać, że jedzenie jest wyśmienite, a uważała się za osobę wybredną. Za to Tom narzekał na wszystko - że ryba nie została pozbawiona ości, że ryż jest za mało słony... Co sprawiło, że dziewczyna znów zaczęła się na niego denerwować. Kiedy stwierdził, że obsługa jest za wolna, nie wytrzymała.
- Przestałbyś - warknęła ze złością. - Ciekawa jestem, jak ty byś sobie poradził w kuchni!
- Jeśli o to chodzi - odpowiedział chłopak spokojnie - to gotuję całkiem dobrze. Mogę ci kiedyś udowodnić.
- Obiecaj!
- Obiecuję - uśmiechnął się lekko.
- Co nie zmienia faktu, że jesteś strasznie rozpieszczony!
- Daj spokój - Tom wpakował sobie do ust kawałek ryby. - Po prostu mam w domu minimum wygód, to wszystko...
- Masz skrzata? - przerwała mu Lilly.
- Oczywiście!
- I to jest minimum? To takie trudne, samemu gotować i sprzątać?
- Nie wybierałem sobie rodziny! - warknął chłopak. - To, że mój ojciec dorastał w luksusie i nie umie nawet wody na herbatę podgrzać, to nie moja wina!
Zapadła niezręczna cicha. Ruda czuła się głupio. Nigdy nie sądziła, że takie rzeczy mogą zależeć od wychowania, ale to miało sens. Za pewne, gdyby Draco Malfoy nie żył w przekonaniu, że jest królem i panem, jego syn byłby zupełnie innym człowiekiem.
- Chodźmy potańczyć - zaproponował nagle chłopak, biorąc ją za rękę. Akurat leciała szybka piosenka, idealna do tańca, więc dziewczyna bez oporu poszła za Tomem. Oczywiście, gdy dotarli na parkiet zaczął się nowy utwór - wolny, spokojny. Kątem oka Lilly dostrzegła Rose i Scorpiusa, kołyszących się niedaleko.
Tymczasem blondyn delikatnie położył dłonie na jej talii. Czując się bardzo głupio i wiedząc, że jutro nie opędzi się od plotek, dziewczyna objęła go za szyję. Rozpoczęli taniec, nazywany przez Jamesa "krokiem pingwina".
- Tak w ogóle... - szepnął jej do ucha chłopak. - Wyglądasz bardzo ładnie.
Nie odpowiedziała. Ktoś wpadł na nich, popychając Lilly na Toma. Teraz byli bardzo blisko siebie. Powoli, nie wiedząc czy robi dobrze, dziewczyna położyła mu głowę na piersi.
- Zrobimy wycieczkę według mapy twojego ojca* - zanucił blondyn, a ona zastanowiła się, jakim cudem te słowa tak pasują. Tuliła się do chłopaka, myśląc, że to dziwnie przyjemne.
Gdy muzyka się skończyła, wrócili na miejsce. Przez resztę wieczoru i sporą część nocy jedli, śmiali się i tańczyli, ale żadne z nich słowem nie wspomniało o tamtym tańcu.
Dopiero kiedy się żegnali o czwartej rano, coś się stało. Oboje byli śpiący, zmęczeni, ale zadowoleni, a Lilly marzyła tylko o tym, by znaleźć się w łóżku, ale nie wypadało się nie pożegnać.
- Świetnie się bawiłam - mruknęła, gdy stali w sali wejściowej.
- Ja też. Co jest dziwne, bo nie spodziewałem się po tobie miłego towarzystwa... - dziewczyna uniosła brwi, a on szybko się zreflektował. - Nie, nie o to chodzi, że nie jesteś miła, tylko do dzisiaj nie wiedziałem, że jesteś... Może ja się zamknę?
- Bredzisz, to fakt - przyznała tamta. A po chwili dodała z uśmiechem - Ja też przyznaję, że nie jesteś taki zły.
Tom przełknął nerwowo ślinę. Wokół nich zrobiło się nagle pusto, jakby każdy przeczuwał, co za chwilę nastąpi i nie chciał być świadkiem.
- No to... - chłopak wyraźnie toczył wewnętrzną walkę.
- Tak... Dobranoc - ruda odwróciła się, chcąc odejść, ale on złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Poczuła, jak ją całuje, jak jego wargi delikatnie pieszczą jej usta i jakaś część jej, za pewne zdrowy rozsądek, darła się, by go odepchnąć, wymierzyć policzek i odejść, ale serce okazało się silniejsze, a to wszystko było tak miłe, tak przyjemne, a on był taki ciepły...
Całowali się chwilę, ale ona czuła jakby to były godziny. Oderwali się od siebie i milczeli, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Dziewczyna czuła jak wali jej serce, a zaczęło bić jeszcze szybciej na widok pary okrągłych, ciemnozielonych oczu, na których dnie czaił się... Strach? Dobrze widziała? Czy to możliwe, by Tom Malfoy się bał?
- Ja... - szepnął posiadacz tych wspaniałych oczu. - Dobranoc - dodał i zbiegł po schodach w dół, prosto do lochów. A ona stała tam, nie wiedząc czy to był sen, czy nie. Chwilę później otrząsnęła się i powlokła na górę.
- No i jak było? - zapytała sennie Gruba Dama, gdy dziewczyna dotarła już na siódme piętro.
- Nie pytaj - mruknęła takim tonem, że tamta wpuściła ją bez pytania o hasło.
W pokoju wspólnym siedziało jeszcze kilka osób, ale nie zwracała na nikogo uwagi, szła prosto do dormitorium. Gdy już się tam znalazła, rzuciła się na łóżko, wciąż w sukience. Myślała o tym, co się stało, rozpamiętywała miękkość jego warg i to jak wspaniale się wtedy czuła...
W końcu zasnęła, nie zdając sobie sprawy, że w sypialni Ślizgonów Tom Malfoy leży z otwartymi oczami, gapiąc się w sufit i myśli, co on najlepszego zrobił.

Szedł korytarzem z silnym postanowieniem. Całą noc myślał, jak ma to rozwiązać i doszedł do wniosku, że to jedyne wyjście.
Stała tam, przed wejściem do lochów. Sama.
- Teraz, albo nigdy - pomyślał Tom i podszedł do niej. - Potter - powiedział drżącym głosem. Wzdrygnęła się i spojrzała na niego. Oczy miała jakby zapuchnięte i dziwnie czerwone.
- To ty... - odpowiedziała cicho. - Coś się stało?
- Chciałem pogadać o wczoraj - wyrzucił z siebie i patrzył jak jej oczy rozszerzają się.
- Tak, ja też...
- Stwierdziłem - przerwał jej zdecydowanie, czując, że jeśli zamilknie więcej już nie powie - że to, co się stało po balu, było skutkiem naszego zmęczenia. Byliśmy śpiący, nie do końca wiedzieliśmy, co robimy... Wróćmy do tego, co było przed balem.
- Znowu chcesz lądować raz w tygodniu w kociołku? - zapytała beznamiętnie Lilly.
- No dobra... - skrzywił się lekko. - Nie do końca do tego, co było przed balem - wyciągnął rękę. - Zawieszenie broni?
Nie mógł znieść tych oczu. Brązowe, w kształcie migdałów, zdecydowanie fascynujące, wpatrywały się w niego teraz oskarżycielko.
- Niech będzie - krótko uścisnęła mu dłoń i odwróciła się szybko, dając do zrozumienia, że rozmowa skończona. A on odszedł, czując, że nic już nie będzie tak jak dawniej, choćby nie wiem jak się starał.


Lilly gapiła się w ścianę, myśląc o tym, co przed chwilą usłyszała. "Byliśmy śpiący, nie wiedzieliśmy, co robimy" tak powiedział. A ona była pewna, że tego chciał...
Zacisnęła wargi, starając się powstrzymać łzy. Zawieszenie broni? Dobrze, ona mu pokaże, że potrafi udawać, że nic się nie stało, na pewno da radę, nie da mu tej satysfakcji....
Ale w głębi siebie wiedziała, że to będzie najtrudniejsza rzecz, jakiej się w życiu podjęła.


*Avril Lavigne - "Kiss me"
Tym razem chyba jest dłuższe. Niestety, nie pozbędziecie się mnie tak łatwo, bo nawet gdy ta seria się skończy, mam pomysły na 3 następne... Także pomęczycie się ze mną. I jeszcze raz podziękowania dla Lady House.

Edytowane przez Yuki27 dnia 26-08-2010 08:20